Być jak Roland Topor
Roland Topor „Czarne krowy”, wyd. Replika
Ocena: 7 / 10
Zbliża się okres urlopowy. W pracy znajomi z powagą ministra spraw zagranicznych na spotkaniu w ONZ oznajmiają plany na najbliższe tygodnie. Pojawia się Egipt (nurkowanie i zwiedzanie piramid), kuzynka w Edynburgu (dawno się nie widziałyśmy ? czyt. plotkowanie), polskie morze (dyskoteka w Mielnie). Reszta będzie grillować, jeść kiełbasy, pić piwo i remontować mieszkanie. Dla mnie w zasadzie nie ma to najmniejszego znaczenia. Gdybym jednak mógł wybrać dowolne miejsce, urlop chciałbym spędzić w głowie Rolanda Topora.
Na rynku pojawił się zbiór opowiadań francuskiego pisarza ukończony krótko przed śmiercią, a w Polsce wydany po raz pierwszy. Łącznie jest ich czterdzieści pięć ? wydawca podaje, że trzydzieści trzy, lecz niektóre są tak doskonałe, że przeczytałem je dwa razy. Opowiadania są albo krótkie, albo bardzo krótkie i można odnieść wrażenie, że dzięki temu te sto siedemdziesiąt stron czyta się o wiele szybciej niż siedemdziesiąt stron zapisanych zwyczajną prozą. Jeżeli macie problemy z dłużeniem się czasu, to najlepszy sposób na to, by uciekał w okamgnieniu.
Chciałoby się rzecz, że opowiadania te to, jak w tym serialu, „samo życie”. Rzeczy, które przecież zdarzają się każdemu z nas; coś jakbym wyznał, że wczoraj pod Koronowem na grzybach spotkałem Michela Houellebecqa szukającego kurek. Topor pisze o żarłocznych klatkach schodowych, latających nosach i kłamliwych automatycznych sekretarkach. Nie bardzo interesuje go zwykła, szara rzeczywistość. Zdaje się, że uczynienie z człowieka głównego bohatera opowiadań było wymogiem wydawcy; Topor spokojnie wymyśliłby sobie coś ciekawszego. Podejrzewam, że musiał być nieszczęśliwy; po całym dniu pisania takich opowiadań życie codzienne okazywało się tanim filmem, gdzie obowiązują bardzo ostre obostrzenia. A znane powiedzenie naprawdę powinno brzmieć: „Topor pisze najlepsze scenariusze”.
Zbiór „Czarne krowy” jest doskonałą rozrywką. W zasadzie nie stawia żadnych ważnych pytań i nie daje odpowiedzi na palące problemy ludzkości. Nie porusza nawet najprostszych kwestii dotyczących twojego życia. W żadnym jednak razie nie jest to zarzut. Od pytań i odpowiedzi są inni. W czasach, gdy pojęcie „rozrywka” identyfikowane jest z telewizyjnymi występowaczami, którzy w głowie mają jedynie sznurek łączący uszy, albo ze świeżymi numerami kabaretów, w których chłop przebiera się za babę, Topor walczy o odrobinę rozrywki, która nie obraża Rozumu i Godności Człowieka.
Ostatnio kolega weekend spędził w Rzymie. Trzy dni, które pozwoliły mu odciąć się od problemów dnia codziennego; rachunków, blokowiska i znajomych, którzy chcą pożyczyć pieniądze. Wakacje z Toporem są o tyle lepsze, że podróż kosztuje tyle co paczka papierosów i można ją wspominać z uczuciem dobrze spędzonego czasu.
Kasper Linge
TweetKategoria: recenzje