Bożonarodzeniowy evergreen? – recenzja komiksu „Trzeba ratować święta!” Benjamina Rennera

1 stycznia 2022

Benjamin Renner „Trzeba ratować święta!”, tłum. Krzysztof Umiński, wyd. Kultura Gniewu
Ocena: 7,5 / 10

Jeżeli komiks jako forma narracji miałby mieć swój odpowiednik „Kevina samego w domu”, bożonarodzeniowego evergreenu, do którego można wracać pod koniec każdego roku, to „Trzeba ratować święta!” Benjamina Rennera byłby murowanym kandydatem do tego miana.

Podobieństw fabularnych do filmowej opowieści w reżyserii Chrisa Columbusa nie znajdziecie tu żadnych, poza faktem, że historia rozgrywa się w czasie świąt. Główne skrzypce w komiksie gra szalona antropomorficzna menażeria, która mogłaby wywrócić do góry nogami całą rewolucję w „Folwarku zwierzęcym” albo przegnać gdzie pieprz rośnie króliki z „Wodnikowego Wzgórza”. Benjamin Renner po raz kolejny daje głos zwierzęcym postaciom, które znamy już z jego przebojowego „Wielkiego złego lisa”. Jak przystało jednak na zapobiegliwego twórcę, wykorzystał ich obecność na tyle zmyślnie, by znajomość poprzedniego dzieła nie była konieczna.

Grudniową porą życie na gospodarstwie toczy się leniwym rytmem. Kury snują się półprzytomne po wybiegu, a pies oddaje się sjeście z książką pod zadaszeniem studni. Są jednak i tacy, którzy na widok śniegu i świadomość zbliżającego się Bożego Narodzenia reagują jak niedźwiedź na miód. Dla królika i kaczki ten wyjątkowy moment w roku to sposobność, by dać upust nagromadzonej energii. Niestety zew zabawy często idzie w parze z utratą resztek zdrowego rozsądku. Gdy na skutek fatalnej pomyłki niesforny duet dochodzi do przekonania, że uśmiercił Świętego Mikołaja, postanawia choć częściowo naprawić wyrządzoną szkodę i wywiązać się z obowiązków, które spadają na brodatego starca podczas wigilii – czyli rozwieźć dzieciom prezenty. W te poczynania wciągnięta zostaje biedna świnka, która cierpi na farmerską odmianę syndromu Atlasa i kosztem własnego zdrowia próbuje uchronić królika i kaczkę przed wszelkimi czyhającymi na nie zagrożeniami. Ta trójka udaje się na misję, której wpływ na ocalenie świąt będzie zerowy, za to wpływ na nasze poczucie humoru – niebagatelny.

Pozornie błaha z początku opowiastka przemienia się z czasem w obłędny popis niewymuszonych gagów i niestworzonych perypetii. Francuz Benjamin Renner idzie śladem swoich wielkich poprzedników – z René Goscinnym na czele – i udowadnia, że bajkowe z natury historie można z błyskotliwością i polotem tworzyć jednocześnie dla młodszych, jak i dużo starszych czytelników. Stosunkowo niewielka, bo 60-stronicowa, objętość wystarcza autorowi, by nakreślić wyraziste postacie, a oszczędne, często pozbawione tła rysunki potrafią wykreować w głowach odbiorców cały świat. A jeśli na koniec poczujecie ssący niedosyt, to nic nie szkodzi. W kolejne święta z tym większą ochotą sięgniecie po komiks jeszcze raz.

Artur Maszota

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje