Batalia dobra ze złem – recenzja książki „Długi zew” Ann Cleeves

10 września 2021

Ann Cleeves „Długi zew”, tłum. Sławomir Kędzierski, wyd. Czwarta Strona
Ocena: 8 / 10

Ann Cleeves znana jest w Polsce za sprawą „szetlandzkiego” cyklu kryminalnego z detektywem Jimmym Perezem. „Długi zew” rozpoczyna nową serię książek rozgrywających się w Północnym Devonie, za głównego bohatera mając nie tyle specyficznego śledczego Matthew Venna, co po prostu całą lokalną społeczność tego skrawka Anglii.

Kryminały Ann Cleeves wydawane przez Czwarta Stronę zawsze wyróżniały się klimatycznymi okładkami, najczęściej pokazując czytelnikowi niepokojący krajobraz, na którym nie uświadczymy ludzkiej sylwetki. Mimo tego braku okładkowe scenerie świetnie oddawały emocje kłębiące się w bohaterach powieści Cleeves, żyjących daleko od wielkich metropolii, często samotnych lub oplecionych zmową milczenia małych społeczności. Podobnym obrazem wita nas „Długi zew”, pokazując fale uderzające o wysokie molo, nad którym gromadzą się ciemne chmury. Czy to znaczy, że będzie smutno, ponuro i mrocznie, a bohaterowie będą samotni? Cóż, nie do końca.

Prawdą jest, że główny bohater, policyjny detektyw Matthew Venn, to gej z bolesną przeszłością w dość enigmatycznym z początku Bractwie Barlow, skupiającym współczesnych purytanów. Z jego sieci wyrwał się jeszcze w młodości, jednocześnie tracąc w ten sposób rodzinę, które się go wyrzekła. Prawdą jest również, że im bliżej poznajemy historię zamordowanego na plaży mężczyzny, tym mocniej mu współczujemy. Tak, to właśnie on, prowadząc pod wpływem alkoholu, spowodował wpadek, zabił dziecko i do końca życia trwał w poczuciu winy. Prawdą jest jednak również to, że Matthew jest szczęśliwym mężem Jonathana, kierownika ośrodka Woodyard, bardzo ważnego dla lokalnej społeczności, a zamordowany mężczyzna chciał dokonać czegoś dobrego i odzyskał w Północnym Devonie na nowo chęć do życia. Fakt, że został zabity, jest sygnałem, że rozpoczęła się walka dobra ze złem. Siły te nieustannie będą się ścierać w kryminale Ann Cleeves, próbując przechylić szalę na swoją stronę.

Jak to wyszło finalnie, ocenią rzecz jasna czytelnicy, przez całą powieść pełniący rolę obserwatorów skrupulatnie i szczegółowo prowadzonego śledztwa w sprawie zabójstwa, którą próbuje rozwiązać Matthew Venn i wspomagający go zespół policjantów. Co więcej, wszyscy z tego zespołu, w tym szef policji, to postacie z konkretną historią, tak samo jak cały zestaw pobocznych bohaterów zamieszanych w sprawę lub współpracujących przy śledztwie. Każda taka historia to kolejna cegiełka nie tylko do malowanego przez Cleeves obrazu śledztwa, ale także do zbiorowego portretu całej lokalnej społeczności. I czasem te obrazy są przez rozmówców policjantów z premedytacją zafałszowywane, co również staje się elementem tej opisywanej batalii dobra ze złem. Batalii nieustannej, która utrzymuje opisywany świat w chwiejnej równowadze.

Po Szetlandach Ann Cleeves odkrywa przed nami w nowej serii kryminalnej kolejny region Wielkiej Brytanii. Tym razem udajemy się do Północnego Devonu. Dlaczego właśnie tam? Sprawdźcie:

Opublikowany przez booklips.pl Wtorek, 31 sierpnia 2021

 
Punktem stycznym okazuje się tu ośrodek Woodyard, który przez długi czas ma dla mieszkańców znaczenie wręcz terapeutyczne, ponieważ przynosi wiele pożytku lokalnej społeczności, jednak to właśnie w nim zaczynają się przecinać tropy prowadzące do mordercy człowieka z plaży oraz kolejnej sprawy, w której ofiarami będą osoby niepełnosprawne umysłowo. Woodyard będzie tym samym niczym molo z okładki. Taki obiekt przecież kojarzy nam się z wakacjami i morskimi atrakcjami, ale w pochmurne sztormowe dni nie jest szczególnie bezpiecznym miejscem. I jak każda dobra rzecz na świecie stworzona wysiłkiem dobrych ludzi, musi zostać zatruta złem.

„Długi zew” to kryminał w klasycznym stylu, w którym śledztwo prowadzone jest krok po kroku, tak jak prowadzi je komisarz Harry Bosch w powieściach Michaela Connelly’ego czy Bernard Gross w kryminałach Roberta Małeckiego. Bez fajerwerków, dziwacznych zwrotów akcji tylko sukcesywnie, do przodu, biorąc się za bary z każdą, mniejszą lub większa przeszkodą, która bardziej wymaga od policjantów rzetelności, inteligencji i zaangażowania niż kondycji fizycznej w uganianiu się za przestępcą, a tym bardziej konieczności użycia broni. Solidny, angielski kryminał, który sprawia czytelniczą przyjemność. Ale czy można go nazwać wyjątkowym?

Cóż, wyjątkowość nie jest tym, za czym goni Ann Cleeves, na co wskazuje choćby niespieszne tempo narracji. Autorka metodycznie odsłania przed nami coraz bardziej skomplikowany obraz świata małej społeczności, ale takie rzeczy robiło wielu innych twórców. Również samo rozwiązanie sprawy to w kryminałach nie pierwszyzna, choć trzeba przyznać że u innych pisarzy podobne finały mają bardziej demoniczne oblicze, podczas gdy u Cleeves wychodzi na jaw smutna i bolesna prawda, która szokuje swoją zwyczajnością i przede wszystkim arogancją tych, którzy stanęli po ciemnej stronie mocy. Komisarz Matthew Venn, gej i zarazem pedant aż do przesady, to w jakimś stopniu novum w formule klasycznego kryminału, jednak jako bohater jak najbardziej pasuje do zmieniających się zasad w książkowym showbiznesie i co najważniejsze, postać ta bardzo dobrze odnajduje się w tej formule.

Jednak największą wartością jest tu budowany z wielu strzępów wspomnień portret zamordowanego mężczyzny, który za sprawą talentu autorki nabiera nagle wyrazistości i wprost ożywa z dziesiątek rozmów prowadzonych przez policjantów. Dzięki temu dostajemy równoprawnego, choć nieobecnego już bohatera, który jest pełen sprzeczności, bo różni ludzie widzieli go i odczytywali inaczej. Nie można w tym miejscu uciec od porównania z portretem tworzonym przez Orsona Wellesa w „Obywatelu Kanie”, w którym wielki twórca drążył różne strony osobowości zmarłego magnata prasowego. Zamordowany mężczyzna z „Długiego zewu” nie był co prawda jak Kane postacią większą niż życie, ale to na jego przykładzie Ann Cleeves opowiedziała historię, która najmocniej wybrzmiewa w powieści. To historia częstszych upadków niż wzlotów i dlatego wzbudza w nas poczucie bliskości, ponieważ w niektórych jej fragmentach odnajdziemy analogię do naszych własnych doświadczeń życiowych. I to jest właśnie wyjątkowe w kryminale Ann Cleeves, który dzięki temu literackiemu zabiegowi jest czymś dużo więcej niż tylko powieścią o zbrodni i ściganiu jej sprawcy na łonie lokalnej społeczności w północnej części hrabstwa Devon w Anglii.

Tomasz Miecznikowski

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: recenzje