Argentyńskie traumy i oniryczne obrazy – recenzja komiksu „Perramus” Juana Sasturaina i Alberta Brecci

18 marca 2021

Juan Sasturain, Alberto Breccia „Perramus. W płaszczu zapomnienia”, tłum. Iwona Michałowska-Gabrych, wyd. Non Stop Comics
Ocena: 10 / 10

„Perramus. W płaszczu zapomnienia” to rzecz wybitna. I jeśli przyzwyczailiśmy się do tego, że „wybitność” się strywializowała, bo nazbyt chętnie obdarza się tym określeniem dzieła co najwyżej bardzo dobre, tak w tym przypadku słowa nie padają na wyrost. Jednocześnie komiks duetu Sasturain-Breccia charakteryzuje się bardzo wysokim progiem wejścia i wielu mniej wyrobionych czytelników po prostu odrzuci przez swoją hermetyczność.

Nie sposób czytać z pełnym zrozumieniem tego komiksu bez znajomości kontekstu historyczno-kulturowego, na którego podwalinie powstał. Bolesna historia Argentyny pod rządami wojskowej junty z przełomu lat 70. i 80. stała się dla dwójki artystów punktem wyjścia do snucia opowieści rozliczeniowej, która ma na celu pomóc przechorować postdyktatorskie traumy i dać szansę światu na zrozumienie, a samym Argentyńczykom na swoiste katharsis.

Mocno oniryczna opowieść składająca się z krótszych historii, które zapełniają alegoryczne obrazy rządów junty, ale i zasiedlają postacie zaczerpnięte z rzeczywistości (jak choćby genialny argentyński pisarz Jorge Luis Borges, będący w znacznym fragmencie pełnoprawnym bohaterem opowieści), ukazuje w przewrotny sposób bolesne rozdziały z przeszłości kraju pod dyktatorskim butem. To nie dzieło historyczne sensu stricto, jednak odniesień, wskazań konkretnych zjawisk czy ogólnego tragizmu owego okresu znajdziemy w komiksie aż nadto. Coś, co w pierwotnym zamyśle Brecci miało być z gruntu prostą, przygodową fabułą, za sprawą Sasturaina urosło do rangi dzieła monumentalnego, kipiącego emocjami, rozkładającego na czynniki pierwsze największe traumy społeczne tamtego okresu, a całość unurzana została w popkulturowych odniesieniach, okraszonych szczyptą nietuzinkowego poczucia humoru, który dodaje całości jeszcze jeden wymiar.

To nie jest komiks łatwy w odbiorze. Warstwa scenariuszowa wymaga od nas wiedzy o tamtych czasach i regionie świata. Bez tego utracimy gros odniesień i bardzo spłycimy odbiór – ze szkodą dla siebie samych, jak i czytanego dzieła. Jednak nie tylko scenariusz wymaga od odbiorcy więcej. W warstwie graficznej, za którą opowiada znakomity ilustracyjny eksperymentator Alberto Breccia, także mamy do czynienia z pewnego rodzaju przekraczaniem granic, szukaniem nowych form wyrazu. Jego grafikom daleko do klasycznego rysunku – i to nie dlatego, że brakuje mu talentu (wątpiącym polecam wydany w Polsce album „Mort Cinder”). Po prostu artysta szukał dla swojego nietuzinkowego dzieła adekwatnej formy ekspresji, a zbliżoną wykorzystał już wcześniej w autorskiej adaptacji „Mitów Cthulhu” H.P. Lovecrafta (wspólnie z Norberto Buscaglim).

„Perramus. W płaszczu zapomnienia” to niezwykłe graficzne arcydzieło, wynoszące komiksowe medium na zupełnie nowy poziom i pozwalające – po raz kolejny – postawić je obok wielkiej literatury klasycznej. Z jednej strony to odważny głos w sprawie tych, którzy już przemówić nie mogą – wszystkich ofiar argentyńskiej junty generała Videli. Z drugiej – niezwykle kunsztowny flirt z popkulturą, pełen odniesień, nawiązań i parafraz. A wszystko zamknięte w eksperymentalnym, wspaniałym, aczkolwiek wymagającym pokazie graficznego talentu.

Mariusz Wojteczek

Tematy: , , , , ,

Kategoria: recenzje