„W skorupce orzecha” Iana McEwana – nowa wersja „Hamleta” opowiedziana z punktu widzenia nienarodzonego dziecka

6 maja 2017


„W skorupce orzecha”, czternasta powieść w dorobku Iana McEwana, to współczesna reinterpretacja „Hamleta” Williama Szekspira. Laureat Nagrody Bookera za powieść „Amsterdam” podjął się opowiedzenia starej jak świat historii o zdradzie i zbrodni z dość nieoczywistego punktu widzenia. Narratorem książki uczynił bowiem nienarodzone jeszcze dziecko, znajdujące się wciąż w łonie matki.

Płód w trzecim trymestrze ciąży jest już na tyle ukształtowany, że z dużą uwagą odbiera bodźce docierające do niego z zewnątrz. Okres dryfowania w sennej niewiedzy dawno ma już za sobą. Dla chłopca znajdującego się w łonie młodej Brytyjki o imieniu Trudy poznawanie świata obecnego tuż za cielesną powłoką matczynego brzucha niesie jednak ze sobą nie tylko przyjemności, ale również uzasadniony niepokój. Obok cennej wiedzy zdobywanej z radia, podcastów z wykładami czy audiobooków oraz smaku wytwornego wina, którym biernie jest raczony, dochodzą do niego wieści zgoła zatrważające. Trudy, piękna i egocentryczna przyszła matka, odsunęła od siebie ojca nienarodzonego jeszcze chłopca, dobrodusznego poetę i wydawcę, który wciąż jest oddany małżonce i liczy, że ich związek ma szansę przetrwania. Nadzieje te są jednak płonne. Trudy ma bowiem kochanka, jest nim młodszy brat męża, nudny i banalny deweloper.

Głowy przyszłej matki nie zaprzątają myśli o ewentualnym rozwodzie. Nie dlatego, że chodzi jej o dobro malca, który wychowywałby się bez ojca. W grę wchodzi raczej podupadła, ale wciąż warta kilka milionów funtów kamienica, która w momencie legalnego rozejścia się przeszłaby kobiecie koło nosa. Wraz ze swoim kochankiem Trudy planuje więc zabić męża. Czy nienarodzony syn jest w stanie przeszkodzić w dokonaniu morderstwa? Czy ewentualna bierność nie uczyni z niego współodpowiedzialnego za zbrodnię? W jaki sposób może zainterweniować? Podczas gdy para przystępuje do realizacji swego zbrodniczego planu, znajdującego się w łonie matki niemego świadka wydarzeń czeka kilka niespodzianek. Jak się bowiem okazuje, niemal wszyscy bohaterowie powieści aż do samego finału potrafią zaskoczyć narratora i czytelników. W końcu trzeba pamiętać, że chłopiec czerpie o nich wiedzę z dość ograniczonego zakresu bodźców.

Czytając najnowszą powieść Iana McEwana, nietrudno dostrzec inspiracje „Hamletem” Williama Szekspira. Mamy trójkąt miłosny pomiędzy matką, ojcem i wujkiem głównego bohatera, zaplanowany przez kochanków morderczy spisek, nieprzypadkowe są nawet ich imiona – Trudy i Claude (w tragedii Barda ze Stratfordu byli to Gertruda i Klaudiusz). Nie zabrakło również sceny z duchem. I wreszcie sam narrator – nękany przez własną niezdolność do działania syn, którego dopadają samobójcze skłonności. Trzeba jednak uczciwie przyznać, że w odróżnieniu od Hamleta, płód z powieści „W skorupce orzecha” z wiadomych względów rzeczywiście ma pewne ograniczenia w działaniu.

McEwan przyznaje, że Szekspir inspiruje go jak żaden inny pisarz. „Wystarczy 20 minut zanurzenia się w lekturze, żeby napełnić mnie rozkoszą” – mówi autor, dodając, że spośród dzieł Wielkiego Barda „Hamlet” sprawia mu „najwięcej przyjemności”. Zastrzega jednak, że nie planował napisać własnej wersji słynnej tragedii. Nie był nawet świadomy, że zbliżała się 400. rocznica śmierci Szekspira. Liczne nawiązania po prostu wkradły się do treści naturalnie. Podobnie było zresztą z samym pomysłem na powieść. Zalążek idei, aby narratorem książki uczynić płód znajdujący się w łonie matki, przyszedł McEwanowi do głowy podczas pogawędki z ciężarną synową. „Rozmawialiśmy o dziecku i byłem bardzo świadomy jego obecności w pokoju” – wyjaśnia. Zanotował więc kilka spostrzeżeń w notesie. Jakiś czas później, podczas przeciągającego się spotkania, wpadł na pierwsze zdanie: „A więc jestem tutaj, obrócony do góry nogami w kobiecie”. „Pomyślałem: kto na Ziemi mógłby powiedzieć coś takiego? Wtedy z miejsca uznałem, że byłoby to piękne retoryczne wyzwanie, aby napisać powieść z punktu widzenia płodu. (…) Nie mogłem się temu oprzeć” – wyznaje autor.

„W skorupce orzecha” różni się od dotychczas wydanych powieści McEwana. Jak sam przyznaje, książka jest dla niego w pewnym sensie powrotem do korzeni pisarstwa. „W moich wczesnych opowiadaniach, pisanych w pierwszej połowie lat siedemdziesiątych, wymyślałem bardzo nieprawdopodobnych narratorów, którzy obserwowali wszystko, znajdując się niejako poza światem” – mówi McEwan. „Stworzyłem na przykład historię, której narratorką była małpa mająca romans z kobietą – powieściopisarką zmagająca się z napisaniem drugiej powieści. Odbieram to jako powrót do tego rodzaju oddalonych od wydarzeń narratorów”. Po latach był oczywiście w stanie zrobić to z dużo większą maestrią i głębszym zasobem refleksji. „W skorupce orzecha” odróżnia od pozostałych książek McEwana coś jeszcze. „Zazwyczaj muszę robić badania do swoich powieści i przywiązuję bardzo dużą wagę do formy realizmu społecznego. W tym przypadku pisanie przypominało święto zmysłów” – mówi. „Poczułem się jak na wakacjach od zbierania materiałów, mogłem uwolnić się od praw fizyki i jakichkolwiek innych i pisać z punktu widzenia bardzo młodego narratora – najmłodszego jak dotychczas”.

Powieść „W skorupce orzecha” Iana McEwana ukazała się nakładem wydawnictwa Albatros. Za przekład książki odpowiada Andrzej Szulc.

[am]
Wypowiedzi pisarza pochodzą z wywiadów dla: The Wall Street Journal, The Australian, The Globe and Mail, The Guardian

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi