Trudne dorastanie w cieniu Steve’a Jobsa. Premiera „Płotki” Lisy Brennan-Jobs

1 października 2019


„Płotka” Lisy Brennan-Jobs nie jest plotkarską historyjką, którą odrzucana przez lata córka Steve?a Jobsa spisała, żeby zemścić się za upokorzenia lub zarobić na sławie zmarłego ojca. To świetnie napisana opowieść o trudnym dojrzewaniu, szukaniu własnej tożsamości i prawdy.

Ojciec z początku w ogóle nie uznawał córki. „To nie moje dziecko” ? mówił, dodając, że został wysterylizowany. Badania DNA nie pozostawiały jednak wątpliwości, a Jobs doczekał się kolejnych dzieci. Później już nie kwestionował ojcostwa, zaproponował Lisie nawet swoje nazwisko, które przyjęła, zatrzymując także nazwisko matki. Trudno jednak byłoby uznać go za wzór rodzicielstwa. Surowy, powściągliwy w okazywaniu uczuć, wymagający, stawiający przed dzieckiem przerastające je wymagania, niedostrzegający naturalnej potrzeby bliskości, akceptacji, miłości. Nazywał córkę „płotką”, a czasem też „pomyłką”.

Jobs był zimny (co sam przyznał podczas spotkania z terapeutą dziecka), a matka Lisy, malarka Chrisann Brennan ? jakby dla kontrastu ? nieustannie rozchwiana emocjonalnie. Samotnie wychowująca córkę niespełniona artystka miotała się w poszukiwaniu miłości i często zmieniała miejsce zamieszkania ? przede wszystkim ze względów finansowych, bo Steve płacił alimenty, kiedy chciał, a ona miała kłopoty ze znalezieniem stałej pracy. Kochała Lisę, ale też odreagowywała na niej frustracje, obwiniała nieustannie o nieudane życie. W chwilach załamania przerzucała negatywne emocje na dziecko.

Pomiędzy tą dwójką funkcjonowała Lisa. Kochała matkę, ale też z czasem stawała się coraz bardziej krytyczna wobec niej. Zapatrzona w ojca, wyczekiwała każdej jego wizyty i ciepłego gestu, marzyła, że zamieszkają razem. Gdy jednak w końcu miała szansę stać się częścią jego nowej rodziny, nie potrafiła odnaleźć się w upragnionej sytuacji. Po pewnym czasie zaczęła pomieszkiwać coraz częściej z matką, o co Steve miał do niej duże pretensje i żądał, aby bardziej się starała.

Książkę otwiera scena kradzieży. Dorosła Lisa chodzi po domu umierającego ojca i kradnie rozmaite drobiazgi. Nie do końca potrafi wyjaśnić, dlaczego zabiera akurat te, a nie inne przedmioty. Po prostu czuje przemożną potrzebę posiadania ich. To bardzo symboliczne dla całego jej życia, ta metafora znakomicie oddaje relacje Lisy z ojcem ? wykradanie chwil, dopatrywanie się w każdym geście i słowie czegoś dobrego, pełne emocji oczekiwanie i kolejne zawody.

Wiele już było książek?terapii, dzięki którym dzieci znanych rodziców z lepszym lub gorszym skutkiem starały się poradzić sobie z domowymi traumami. Bo nie jest przecież żadnym odkryciem, że czasem ludzie wybitni niezbyt dobrze odnajdują się w życiu rodzinnym lub zachowują się wobec najbliższych wręcz patologicznie. Niewiele z tych pozycji można jednak uznać za udane literacko. Tymczasem „Płotka” jest po prostu dobrą, wciągającą opowieścią. To przede wszystkim studium dojrzewania w niesprzyjających okolicznościach ? niepełna rodzina, ciągle przeprowadzki, niedorastający do swych ról rodzice.

Autorka nie koncentruje się na rozpamiętywaniu, rozliczeniach czy oskarżaniu rodziców. Po prostu opisuje ich i swoje zachowania barwnie, z wieloma szczegółami. Po części zapewne poznanymi później z opowieści, przede wszystkim matki, po części literacko dopisanymi, bo trudno uwierzyć w aż tak dobrą pamięć kilkulatki. Opowiada też, jak stopniowo, dojrzewając, uwalniała się spod ich wpływów. Nie próbuje się przy tym wybielać, nie stawia tylko w roli krzywdzonego dziecka. Pokazuje, jak próbowała rodziców w różnych sytuacjach rozgrywać, manipulować nimi albo wykorzystywać nazwisko ojca, żeby wzmocnić swoją pozycję.

Dla wielu najważniejszą postacią książki będzie jednak nie Lisa, a Steve Jobs. Był przecież jedną z najważniejszych osób w branży komputerowej, współzałożycielem, prezesem i przewodniczącym rady nadzorczej Apple Inc., twórcą przedsiębiorstwa NeXT Inc.

W „Płotce” to wielki wizjoner z równie wielkim ego, przekonany o swym geniuszu. „Jestem jednym z najważniejszych ludzi, których będziesz znać” ? usłyszała od niego dwuletnia Lisa podczas pierwszego spotkania. Egoista ustawiający innym bardzo wysoko poprzeczkę, nierozumiejący oczekiwań dziecka, raz hojny, kiedy indziej skąpy. Narzucający swoją wolę i karzący za niespełnienie żądań na przykład zaprzestaniem finansowania studiów. Ale też niepozbawiony cech ludzkich, szukający miłości, czasem zagubiony, budujący w końcu rodzinę, w której jest teoretycznie miejsce dla Lisy. Piszę teoretycznie, ponieważ ona sama nie potrafiła się w niej odnaleźć.

Jest jeszcze druga LISA. To pierwszy komputer Jobsa, który nie odniósł sukcesu. Lisa zawsze miała nadzieję, że nazwał go ze względu na nią, ojciec jednak konsekwentnie zaprzeczał. Gdy w końcu przyznał, że nazwał komputer jej imieniem, okoliczności nie do końca pozwalały w to wierzyć.

Lisa miała wszelkie podstawy do tego, żeby się w życiu zupełnie pogubić. A jednak zaskakująco dobrze poradziła sobie z byciem córką odrzucaną przez sławnego ojca i obwinianą przez rozchwianą emocjonalnie matkę. Pewnie stanęła na nogi. Ta powieść jest tego świetnym dowodem. Napisana z dystansem, lekkością, mnóstwem szczegółów i mimo wszystkich złych chwil, których Lisa doświadczyła ze strony rodziców, z miłością do nich.

Premiera „Płotki” Lisy Brennan-Jobs już 2 października nakładem Wydawnictwa Literackiego.

Ryszard Kozik

Tematy: , , , , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi