„Tesla. Geniusz na skraju szaleństwa” W. Bernarda Carlsona – opowieść o słynnym naukowcu, jego dziwnych wynalazkach i świetnym PR-ze

21 sierpnia 2020

Nikola Tesla nie tylko miał mnóstwo pomysłów, ale i smykałkę do tego, by je (oraz siebie) promować. Opublikowana pod koniec lipca książka „Tesla. Geniusz na skraju szaleństwa” W. Bernarda Carlsona wprowadza nas w świat jego dziwnych wynalazków. Z nich bodaj najbardziej kuriozalnym był oscylator, który dawał wynalazcy i jego znajomym (całkiem dosłownie) kupę radości.

O wkładzie Nikoli Tesli w badania nad prądem zmiennym, wypracowanie silnika indukcyjnego czy pilota można sobie przeczytać na Wikipedii. Ale w książce „Tesla. Geniusz na skraju szaleństwa” jest również mowa o nieco mniej kanonicznych wynalazkach tego serbskiego wynalazcy.

I tak na przykład Tesla opracował potężny mechaniczny oscylator – połączenie maszyny parowej i generatora prądu. Urządzenie nie spełniało jakoś wybitnie funkcji, które w założeniu miało spełniać. Ale Tesla i tak był nim zauroczony. Maszyna bowiem, gdy zasilano ją sprężonym powietrzem, wykonywała drobne oscylacje – pisał we wspomnieniach wynalazca. Kiedy ktoś stanął na platformie w pobliżu maszyny, te wibracje przenosiły się na jego ciało. „Wrażenie było dziwaczne i przyjemne zarazem, zaprosiłem moich asystentów, by spróbowali. Uczynili to i byli równie jak ja zadziwieni i zadowoleni” – zanotował Tesla.

Szybko jednak okazało się, że po tym eksperymencie należy szybko udać się do toalety. „Ci z nas, którzy pozostali dłużej na platformie, poczuli niewysłowioną i pilną potrzebę, którą trzeba było natychmiast załatwić” – cytuje Teslę autor książki. Okazało się bowiem, że układ pokarmowy ochotników był tymi oscylacjami… bardzo poruszony.

Tesla wnioskował, że szybkie wibracje pomagają przesunąć pokarm przez jelita i mogą pomagać w zwalczaniu niestrawności. Opisywał, że on i jego koledzy – wśród nich także pisarz Mark Twain (raczej nie było w otoczeniu Tesli wielu kobiet) – cierpieli choćby na niestrawność, nudności, zaparcia, wzdęcia, a po tygodniu tzw. terapii mechanicznej – przypadłości te znikały.

Nikola Tesla podczas jednego ze swych eksperymentów.

Ale przejdźmy do poważniejszych tematów. W biografii przeczytamy, jakim mistrzem PR-u był Tesla. Innowator ten świetnie rozumiał, że żeby osiągnąć sukces, musi sobie zyskać przychylność wielu osób – inwestorów, klientów, ówczesnych naukowych autorytetów, publiczności. A w tym pomaga widowisko.

„Promocja wynalazków wymagała pewnych umiejętności stworzenia odpowiedniej iluzji. Ludzie nie są przecież skłonni inwestować w wynalazki wykonane z puszek; inwestują raczej w coś, co pobudza ich wyobraźnię. By przyciągnąć ludzi, należało sięgać po metafory, legendy i motywy ważne dla danej kultury” – pisze W. Bernard Carlson.

I opisuje jak Tesla zdekonstruował eksperyment z jajkiem Kolumba, aby zyskać sobie przychylność inwestorów w badaniach prądu przemiennego. Otóż wynalazca umieścił czterocewkowy magnes pod blatem stołu, postawił na stole pokryte miedzią jajko i kilka metalowych kul. Następnie „podłączył prądy w dwóch fazach do magnesu, a jajko i kule zaczęły się obracać”. Inwestorzy – pod sporym wrażeniem tego zgrabnego tricku – byli potem bardziej skłonni sypnąć pieniędzmi.

Tesla zawsze też, kiedy dawał wykłady, starał się zachwycić publiczność pięknem swoich eksperymentów. Podczas występów próżniowe rurki zmieniały się w jego rękach w miecze świetlne, między metalowymi kulami przeskakiwały 15-centrymetrowe iskry. Publiczność mogła też oglądać świecące przewody i wibrujące świetliste okręgi.

Tesla przyjaźnił się też z wydawcami i wielokrotnie zapraszał do swoich pracowni reporterów. A to potem – kiedy była wątpliwość – pomagało mu sprzedawać publiczności opowieści, że to on wynalazł jakieś rozwiązanie jako pierwszy. Tesla poświęcił także wiele czasu, by przygotować książkę o sobie, która podpierała jego prestiż. Wynalazca dbał też o to, by wynajmować świetnych fotografów, którzy uwiecznią jego widowiskowe projekty. Nawet dziś nie mamy zbyt wielu aż tak dbających o swój wizerunek naukowców… A ten PR na pewno pomógł Tesli zdobyć status naukowej gwiazdy jeszcze za swojego życia.

Książka „Tesla. Geniusz na skraju szaleństwa” W. Bernarda Carlsona ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

Ludwika Tomala
fot. Wikimedia Commons
źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Tematy: , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi