„Pierwsza osoba” Richarda Flanagana ? poszukiwanie istoty pisarstwa i prawdy w nowej powieści laureata Nagrody Bookera

20 marca 2019


Na nową powieść Richarda Flanagana czekaliśmy od 2014 roku, kiedy to autor zdobył Nagrodę Bookera za „Ścieżki Północy”. Opublikowana właśnie nakładem Wydawnictwa Literackiego „Pierwsza osoba”, czerpiąc z konwencji thrillera, kwestionuje wartość prawdy i jednocześnie pokazuje duchowe ubóstwo naszych czasów.

Historia opisana na kartach powieści ma swoje źródło w autentycznych wydarzeniach. W 1991 roku Richard Flanagan był młodym pisarzem, który próbował napisać swoją pierwszą książkę. Pracował ciężko jako robotnik na Tasmanii i ledwo wiązał koniec z końcem. Sytuację finansową dodatkowo komplikował fakt, że jego żona była w ciąży. Flanaganowie spodziewali się bliźniaków, więc liczył się każdy grosz. Pewnego wieczora niespodziewanie zadzwonił telefon. Po drugiej stronie słuchawki znajdował się John Friedrich, słynny australijski oszust, który jako dyrektor wykonawczy Krajowej Rady Bezpieczeństwa zdefraudował blisko 300 milionów dolarów australijskich (co po uwzględnieniu inflacji daje obecnie ok. 1 miliarda dol). Mężczyzna chciał, żeby Flanagan napisał za niego autobiografię jako ghostwriter. Za usługę oferował 10 tysięcy dolarów. Postawił tylko jeden warunek: książka miała zostać ukończona w ciągu sześciu tygodni.

„Za sześć tygodni miał iść do więzienia. Podpisał bardzo duży kontrakt z wydawcą, ale od początku nie miał zamiaru pisać książki. Wydawcy oferowali mu ghostwriterów, którzy zrobiliby to za niego. Ten jednak nie chciał z nimi pracować, więc powiedzieli: 'To znajdź sobie kogoś innego’. Cóż, Friedrich nie znał żadnych pisarzy, ale jego ochroniarz był moim dobrym kolegą i powiedział: 'Mam kumpla na Tasmanii, który chce zostać pisarzem'” ? opowiada Flanagan.

Młody autor nie tak wyobrażał sobie debiut. Jego powieść leżała wciąż rozgrzebana, ale solidny zastrzyk gotówki mógł znacznie podreperować domowy budżet i pozwolić na to, żeby spokojnie ukończyć własny manuskrypt. Nie musiał też martwić się o reputację literacką, bo takowej nie miał, a jego udział w projekcie był objęty tajemnicą, podobnie jak to ma miejsce w przypadku większości ghostwriterów. Przyjął więc propozycję i natychmiast poleciał do Melbourne, aby spotkać się z Friedrichem i rozpocząć z nim pracę nad wspomnieniami. Niestety trzy tygodnie później słynny oszust popełnił samobójstwo. Flanagan nie mógł już porzucić projektu. Umowa zobowiązywała go do dostarczenia gotowej książki, jeśli chciał otrzymać zapłatę. Wydawcy zapewniali prasę, że Friedrich zdążył przed śmiercią dostarczyć manuskrypt, ale nie ujawniali żadnych szczegółów. Tymczasem prawda była taka, że nie mogli nic więcej powiedzieć, ponieważ Flanagan dopiero pracował nad tekstem.

Autobiografia Friedricha nie odniosła sukcesu. Trzy lata później Flanagan opublikował wreszcie swoją pierwszą powieść, która spotkała się z uznaniem krytyki i zapoczątkowała jego literacką karierę, której zwieńczeniem było przyznanie w 2014 roku Nagrody Bookera za „Ścieżki Północy”. Odniósłszy ogromny, międzynarodowy sukces, autor postanowił niejako zatoczyć koło i wrócić do wydarzeń z owych sześciu tygodni, gdy pracował jako ghostwriter. Jak twierdzi, Friedrich w swym narcyzmie, talencie do kłamania i zniekształcania rzeczywistości zdawał się być zwiastunem świata, który rodzi się na naszych oczach.

Flanagan nie zamierzał pisać wspomnień, tak modnego obecnie literackiego odpowiednika selfie. „Kult tego typu książek rodzi się z poczucia, że tylko historie zakorzenione w dających się udowodnić wydarzeniach mają dla nas znaczenie, że wymyślone historie nie mogą oddać sprawiedliwości naszemu światu” ? mówi. „I właśnie dlatego chciałem napisać powieść, zrobić to, co powieść powinna, czyli zadać pytania. Chcę, żeby 'Pierwsza osoba’ była obroną powieści, żeby argumentowała za siłą i koniecznością istnienia fikcji i opowieści w świecie, który wierzy, że prawda tkwi w liczbach”.

Oczywiście postaci występujące w książce oparta są na autentycznych wydarzeniach, włącznie z narratorem Kifem Kehlmannem, który bardzo przypomina młodego Flanagana. Niemniej książka świadomie przesuwa granice między fikcją a autobiografią. „Chciałem pokazać, że wspomnienia są bzdurą, chciałem zakwestionować tą ideę pierwszej osoby, która jest obecnie tak powszechna” ? mówi pisarz. „Każdy chce być pierwszą osobą w mediach społecznościowych, choć jak nigdy wcześniej czuje, że nic nie pomaga mu zrozumieć samego siebie. Dlatego każda pierwsza osoba jest coraz bardziej samotna i zagubiona oraz podatna na wielkie pandemie naszych czasów: depresję, smutek, pustkę”.

„Pierwsza osoba” jest jednocześnie zjadliwie dowcipna, ale też pełna przerażających prawd o nas samych i niejednokrotnie może wzbudzić w nas poczucie winy. „Niektórzy ludzie uważają, że ta książka jest bardzo zabawna. Inni twierdzą, że jest bardzo mroczna. Niektórzy mówią, że jest polityczna. Inni z kolei, że traktuje o śmierci. Myślę, że dobra książka to taka, która może być odczytana na wiele sposobów, a nie tylko jeden, więc bardzo mnie to cieszy” ? mówi Flanagan.

Powieść „Pierwsza osoba” Richarda Flanagana ukazała się przekładzie Macieja Świerkockiego.

[am]
w materiale wykorzystano wypowiedzi pisarza dla: Readings, 7.30/ABC, Echo Netdaily

Tematy: , , , ,

Kategoria: premiery i zapowiedzi