Wiersze Charlesa Bukowskiego wydane po jego śmierci zostały tak zmienione, że… to właściwie już nie są jego wiersze

9 marca 2018


Abel Debritto, badacz twórczości Charlesa Bukowskiego i redaktor opublikowanych niedawno książek „O pisaniu” i „O kotach”, twierdzi, że prawie 1600 wierszy pisarza wydanych po jego śmierci zostało tak radykalnie przeredagowanych, że „oryginalne piękno jego poezji po prostu znikło” i właściwie trudno powiedzieć, czy są to nadal utwory jego autorstwa. Co więcej, dotyczy to również niektórych dzieł wydanych w Polsce.

Bukowski był niezwykle płodnym twórcą, dlatego po jego śmierci pozostały stosy niepublikowanych wcześniej listów, opowiadań i przede wszystkim wierszy. Poezję tę publikował później w zbiorczych tomach wieloletni redaktor i wydawca pisarza, John Martin ? łącznie od 1994 roku nakładem Black Sparrow Press ukazało się 12 książek z wierszami. Ostatnie dziesięć zawierało wiersze tak bezceremonialnie pocięte i przepisane, że na pewno nie miał z tym nic wspólnego sam autor. Choć w Polsce poznaliśmy głównie starszą twórczość poetycką Bukowskiego, również dwie przywoływane przez Abla Debritto pozycje wydane pośmiertnie doczekały się przekładu ? były to tomy „Światło błyskawicy za górą” oraz „Z obłędu odsiać słowo, wers, drogę” (później część wierszy z tych książek znalazła się w obszerniejszym wyborze zatytułowanym „Noce waniliowych myszy”).

Żeby nie być gołosłownym, badacz podaje dwa przykłady wierszy. Pierwszy to „right rear” (z ang. „prawy tylny”) datowany na 13 lutego 1993 roku, który później pod tytułem „born again” (pol. „znowunarodzony”) ukazał się w tomie „Światło błyskawicy za górą”. Jak wylicza Debritto, tylko trzy wersy z oryginalnego manuskryptu przetrwały niezmienione. Dziwi już usunięcie pierwszych trzech (i ostatnich pięciu) wersów, w których pojawia się Ezra Pound. Bukowski bardzo cenił jego twórczość, napisał o nim wiele wierszy i nigdy chętnie nie usuwał ze swojej twórczości najmniejszej wzmianki na jego temat. Jednak szczególnie niekorzystnie wypadło nowe zakończenie. To, co Bukowski pisze w prosty sposób w trzech linijkach, zostało zastąpione próbą wyjaśnienia tego, czego poeta nie chciał wyjaśniać.

W zredagowanej wersji pojawia się też słowo „reluctantly” (z ang. niechętnie, opornie ? akurat w polskim przekładzie nie występuje). Takiego określenia Bukowski nigdy nie użył w swojej poezji. Ani razu. Debritto sięgnął do posiadanej bazy danych ? około 6800 stron w pełni zdigitalizowanych oryginałów rękopisów i 3000 stron wierszy opublikowanych w małych czasopismach plus wszystkie książki wydane przez Black Sparrow Press i Ecco ? w poszukiwaniu słowa „reluctantly” i wyskoczyły mu tylko cztery wpisy. We wszystkich przypadkach chodziło o zmiany dokonane już po śmierci pisarza ? oryginały nie zawierały tego określenia.

Spójrzmy na kolejny przykład. Wiersz „stone tiger, frozen sea” (z ang. „kamienny tygrys, zamarznięte morze”) datowany na 9 lipca 1992 roku. Po raz pierwszy został opublikowany w niskonakładowym magazynie „Hype” jeszcze w tym samym roku, później pod tytułem „like a dolphin” (pol. „jak delfin”) trafił do zbioru „Z obłędu odsiać słowo, wers, drogę”. Porównując oryginał z wersją znajdującą się w książce, zauważymy, że niezmienione pozostały tylko dwa wersy. „Jest to szczególnie przykre, ponieważ wiersz został wykorzystany do zamknięcia zbioru 'Z obłędu odsiać słowo…’, a wszystkie poprzednie zbiory uświetniał na koniec mocny wiersz, który czytelnicy postrzegali jako wisienkę na torcie” ? komentuje Debritto.

Już sam tytuł może spowodować u czytelnika uniesienie brwi. Bukowski nie był typem gościa, który pisał o delfinach. W jego wierszach występują umierające ptaki w kocich pyskach, muchy uwięzione w pajęczynie, karaluchy i ślimaki wspinające się po ścianach, ale skaczące delfiny? Debritto sprawdził w swojej bazie danych i okazało się, że słowo „delfin” pojawia się tylko dwa razy, w obu przypadkach są to utwory pośmiertne: w wierszu zatytułowanym „guru” w oryginale występowała „meduza”, ale podczas redakcji zastąpiono ją „delfinami”. Bukowski rzeczywiście raz użył słowa „delfin”, w wierszu „we get along”, ale ma ono tam raczej kpiącą wymowę.

Podobnie rzecz się ma z „utraconym dzieciństwem” ? to określenie, które pojawia się tylko dwa razy, i znowuż jedynie w pośmiertnych utworach. „W swoich dziełach i wywiadach Bukowski mówił o 'zepsutym dzieciństwie’ i 'pokręconym dzieciństwie, które zjebało mu psychikę’, ale nigdy o 'utraconym dzieciństwie'” ? reaguje Debritto. „Większość czytelników widziała jednak żenująco banalny obraz kończący wiersz ? i książkę” ? podsumowuje.

Badacz podkreśla, że przywołane utwory nie ją jakimiś szczególnymi przypadkami. Do dziś zastanawia się, jak to możliwe, że składający się z 98 mocnych wersów wiersz „bayonets in candlelight” został w książce „The Continual Condition” skrócony do… 31 wersów. Zdaniem Debritto te dwa omówione powyżej przykłady ilustrują „zakres zmian, które dokonano praktycznie we wszystkich opublikowanych pośmiertnie wierszach”.

Pojawia się zatem pytanie: kto dokonał tak radykalnej redakcji? Debritto jest przekonany, że na pewno nie zrobił tego sam Bukowski. W ostatnich latach miał okazję na własne oczy zobaczyć wszystkie manuskrypty, maszynopisy i notatniki pisarza, które znajdują się zarówno w bibliotekach, jak i w prywatnych zbiorach (a są kolekcjonerzy, którzy posiadają po kilkaset oryginałów wierszy). Wiele z tych dzieł posiadało poprawki, szczególnie widać to w powieściach. Jednak w wierszach Bukowski dokonywał mniejszych zmian ? najczęściej wykreślał słabe wersy lub słowa i poprawiał pisownię. Sprowadzało się to do unikania banałów, przesadnych metafor i niezwiązanych z tematem wyjaśnień.

Badacz stwierdza wprost, że „całkowitą odpowiedzialność za wybór i redakcję” pośmiertnej poezji Bukowskiego ponosi John Martin, jego wieloletni wydawca. Wiadomo, że Martin redagował dzieła pisarza już za jego życia. Na początku Bukowski, kiedy zaczął otrzymywać stałą pensję od wydawcy, nie narzekał i przymykał oko na większość poprawek wprowadzonych w debiutanckiej powieści „Listonosz”. Z czasem jego postawa się zmieniła. Gdy w 1978 roku zobaczył zredagowaną wersję powieści „Kobiety”, w której znalazło się wiele bezsensownych zmian, kazał Martinowi przywrócić oryginalny tekst i poprosił swojego niemieckiego tłumacza, aby nie przekładał książki, dopóki ten nie otrzyma pierwotnej wersji. Prośbę Bukowskiego uszanowano.

W poezji podobnych interwencji w teksty nie było. Redakcja była niewielka, a wykonywał ją często sam Bukowski. Może brało się to z tego, że wiersze nigdy nie sprzedawały się tak dobrze, jak powieści, więc wtedy Martinowi mniej na nich zależało. Po śmierci pisarza sytuacja drastycznie się zmieniła.

John Martin

Zapytany o to Martin zwala winę na Bukowskiego, twierdząc, że ten pisał wiersz, wysyłał go, gdzie tylko mógł, a po kilku latach do niego wracał i potrafił wyciąć połowę tekstu, a z reszty ułożyć nowy wiersz. „To stwarza nieprzenikniony labirynt” ? tłumaczy się Martin.

Ale jego słowa nie przekonują Debritto. Powyższe przykłady wskazują, że zmiany wprowadzono w biurze Martina, niezależnie od tego, czy wszystkie naniósł osobiście wydawca, czy jego współpracownicy. Debritto przywołuje jedną z wypowiedzi Martina, który przyznał przy jednej z okazji, że czasami jego sekretarka była tak znudzona przepisywaniem rękopisów na maszynie, że mogła coś do nich dodać na własną rękę. Patrząc na dwa przytoczone tu wiersze, trzeba by się zastanowić, czy to Martin lub jego sekretarka nie powinni figurować jako autorzy tych wierszy.

Debritto we współpracy z Lindą Bukowski, wdową po pisarzu, która była pierwszą osobą otwarcie potępiającą zmiany wprowadzane w manuskryptach, planuje wydać wiersze w oryginalnej formie. Pierwszy tom, „Storm for the Living and the Dead”, ukazał się właśnie w Stanach Zjednoczonych nakładem wydawnictwa Ecco. „To pierwszy krok w niezbędnym kierunku” ? komentuje Debritto. Wszystko wskazuje więc na to, że wreszcie będziemy mogli poznać ogromną część dorobku Bukowskiego faktycznie napisaną przez niego samego.

[am]
źródło: LAReviewofBooks

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: newsy