Twórca Kindle’a o tajnikach powstania czytnika, przyszłości ebooków oraz Amazonie

25 kwietnia 2013

tworca Kindle zdradza tajemnice
Jason Merkoski, szef zespołu odpowiedzialnego za zbudowanie pierwszego Kindle’a, opublikował książkę, w której zdradził wiele ciekawostek związanych z powstawaniem czytnika, nie szczędząc przy okazji kilku słów refleksji na temat przyszłości ebooków oraz koncernów zajmujących się ich sprzedażą.

W książce „Burning the Page: The eBook revolution and the future of reading” (z ang. „Paląc stronę: ebookowa rewolucja i przyszłość czytania”) Merkoski wspomina, że praca nad pierwszym czytnikiem dla Amazona przypominała „cofnięcie się do czasów osadników w Seattle, kiedy to miasto było pomostem dla poszukiwaczy złota w Yukonie. Dla projektów, które zdobywały nowy teren, jak Kindle, wydawało się, że nie istnieją jakiekolwiek prawa, żaden szeryf, bądź jakieś realne konsekwencje za źle podjęte decyzje”.

pierwszy model Kindle

pierwszy model Kindle

Przez lata wiele osób zastanawiało się, czym zainspirowana była kodowa nazwa Kindle 1 ? Fiona. Merkoski wyjaśnia, że odpowiedzi należy szukać w powieści Neala Stephensona „Diamentowy wiek”. Fiona to imię jednej z bohaterek, która posiadała interaktywny elementarz, urządzenie zaprojektowane tak, żeby wyglądało jak książka, ale pozwalało łączyć się ze wszystkimi bibliotekami, programami telewizyjnymi oraz całą ludzką wiedzą. „Diamentowy wiek” jest także skarbnicą wielu nazw dla osprzętu i kodowania wykorzystanego w Kindle’u ? Nell, Miranda, Turing. Ponoć szef Amazona, Jeff Bezos, początkowo chciał, aby wszystkie nazwy pochodziły ze Star Treka, którego jest wielkim fanem, ale ? jak relacjonuje Merkoski – „bardziej literackie umysły wzięły ostatecznie górę”.

Przy okazji szef zespołu budującego Kindle’a bez pardonu rozprawia się z wizerunkiem Amazona oraz innych korporacyjnych sprzedawców ebooków: „To nie wasi dziwni sprzedawcy z księgarni na rogu. Firmami tymi kierują byli konsultanci ds. zarządzania w czystych koszulach i wyprasowanych Dockersach, a nie ekscentryczni miłośnicy książek z brodami i kotami”. To sprawia, że Merkoski ufa im tylko w jednym ? powierzając im swoje dane osobowe, bo wie, że „firmy te mają obsesję na punkcie ochrony prywatności”.

Nie ufa z kolei w dwóch innych aspektach ? cenzurowaniu i polecaniu książek. „Jeśli chodzi o cenzurę, nie mam zaufania do żadnej kadry kierowniczej u sprzedawców ebooków. Znam wielu z nich. Jeśli przyjdzie co do czego, wielu z nich prędzej wycofałoby ebooki ze sprzedaży,(…) aby tylko uniknąć złej prasy.” Jeśli zaś chodzi o polecanie książek, Merkoski twierdzi, że „sprzedawcy mają wrażliwość literacką arkusza kalkulacyjnego, polecą mi po prostu najpopularniejsze książki lub książki, które kupili również inni ludzie, ale nie wiedzą nic o duszy bądź błysku cechującym wielkie dzieła. Mam nadzieję, że zmieni się to z biegiem czasu”.

Merkoski uważa, że w ciągu najbliższych 20 lat drukowane książki nabiorą statusu płyt winylowych. „Będziesz nadal mógł je dostać w artystowskich hipsterkich sklepach, ale to wszystko. Tak więc wielka zaleta ebooków (dostępność od ręki ? przyp. red.) jest także ich przekleństwem; ebooki staną się bowiem jedynym rozgrywającym w mieście, jeśli będziesz chciał przeczytać książkę. To otrzeźwiające i trochę smutne.”

Chociaż sam format książek elektronicznych ma zdaniem Merkoskiego wiele zalet, to jednak nie nadają się one dla dzieci. „Dawanie w tym momencie dzieciom ebooków może być gorsze niż posadzenie ich przed telewizorami, szczególnie gdy czytają ebooki na wielofunkcyjnych urządzeniach z wiadomościami, grami i innymi rzeczami rozpraszającymi uwagę. Lepiej żeby były na zewnątrz i były zaabsorbowane otaczającym je światem.”

W swej książce Merkoski nie zapomniał również wspomnieć o ciemnych stronach digitalizacji: „Nie wszystkie książki występują w formacie PDF; niektóre istnieją tylko w druku. Czasami potrzebne są bardziej brutalne metody, aby zdigitalizować takie publikacje. W ramach wykonywanej pracy przyglądałem się pracownikom niszczącym drukowane książki po to tylko, aby przerobić je na ebooki. Strony musiały zostać wyrwane z książek, aby mogły być prawidłowo zeskanowane i zdigitalizowane. Jako miłośnik książek byłem przerażony. Aby usunąć strony z książek, pracownicy przecinali grzbiety nożami, jakby torowali sobie drogę przez dżunglę maczetami. Jak tylko zeskanowano ich zawartość, kartki na koniec każdej zmiany wyrzucano do kontenera na śmieci”. Swe obserwacje Merkowski podsumowuje: „Rewolucja ebooków była bezkrwawa w tym sensie, że nie było ofiar w ludziach. Ale jeśli książki mogłyby krwawić, znalazłbyś ich zwłoki poza granicami.”

Obecnie Merkoski mieszka w niewielkiej mieścinie (200 mieszkańców) niedaleko Santa Fe w Nowym Meksyku. „Tu jest jak w średniowiecznej Hiszpanii, gdzie możesz zobaczyć i usłyszeć ludzi, jak zjeżdżają konno w dół ulicy” – pisze, tłumacząc, że przeprowadził się tam, aby odpocząć i zebrać nowe pomysły do dalszego działania. „Chodzę w moim postrzępionym kowbojskim kapeluszu i butach po zakurzonych i rozgrzanych w słońcu ulicach. W kieszeni noszę kostki cukru dla każdego mijanego konia, idę i czytam mojego Kindle.”

Wszystkie wypowiedzi pochodzą z książki „Burning the Page: The eBook revolution and the future of reading”, która ukazała się w tym miesiącu w Stanach Zjednoczonych.

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: newsy