Tajemniczy Poe Toaster powrócił na grób Edgara Allana Poe

22 stycznia 2016

poe-toaster-powrocil
Po siedmiu latach na cmentarzu w Baltimore pojawił się znów Poe Toaster, a wraz z nim tradycja picia koniaku przy grobie Edgara Allana Poe. Tym razem mamy jednak do czynienia ze zorganizowaną inicjatywą, do której przyłączyli się wielbiciele twórczości słynnego poety i prozaika.

Przez lata była to jedna z najsłynniejszych i zarazem najbardziej owianych tajemnicą tradycji literackich. Od lat 30. lub 40. ubiegłego wieku każdego roku w dniu urodzin Edgara Alana Poe, we wczesnych godzinach rannych, przy grobie pisarza na cmentarzu Westminster Hall, w alejce West Fayette, zaczął pojawiać się tajemniczy mężczyzna w kapeluszu z twarzą zasłoniętą szalikiem, trzymając w ręku laskę ze srebrną główką. Wznosił toast kieliszkiem koniaku na cześć autora „Studni i wahadła”, po czym zostawiał resztkę trunku na nagrobku dla pisarza, kładąc obok trzy czerwone róże.

Pomimo licznych prób nigdy nie udało się zdemaskować mężczyzny, choć fotograf „Life Magazine” uchwycił go raz na zdjęciu. Czasem Poe Toaster, bo tak okrzyknęły go media, zostawiał na nagrobku krótkie notki. Zwykle wyrażał się w nich z nabożną czcią o pisarzu. W 1993 umieścił dziwny komunikat, że „pochodnie zostaną przekazane”. Być może zapowiadał, że funkcje przejmie po nim ktoś inny, bowiem od 1998 postura osoby odwiedzającej cmentarz wydawała się należeć do młodszej osoby. W 1999 roku na grobie znaleziono notatkę, że prawdziwy Poe Toaster zmarł w zeszłym roku i tradycję przejął jego syn. Od tego czasu liściki zaczęły przybierać nieco osobliwą formę, komentując na przykład wydarzenia sportowe w duchu twórczości Edgara Allana Poe. W 2004 roku mężczyzna skrytykował Francję za sprzeciw wobec wojny w Iraku, pisząc, że „z wielką niechęcią” przyniósł francuski koniak wyłącznie „z szacunku dla tradycji rodzinnej”.

Jeff Jerome, były kustosz Muzeum i Domu Poego, który od 1976 roku przyglądał się poczynaniom tajemniczego Poe Toastera, sugerował, że te noty mogą odzwierciedlać niechęć, z jaką syn (lub synowie) podjęli rolę sprawowaną latami przez ojca. Ostatni liścik na tyle przeraził Jerome’a, że odmówił ujawnienia jego treści, z perspektywy czasu uznając go jako wskazówkę, że koniec tradycji było nieuchronny. Tak też się stało. Ostatni raz mężczyzna pojawił się na cmentarzu w 2009 roku.

Rok temu Towarzystwo Historyczne stanu Maryland ogłosiło konkurs, by wybrać osobę, która przywdzieje kapelusz i będzie pełnić zaszczytną funkcję Poe Toastera. Co ciekawe, aby pozostawić w tradycji nutkę tajemnicy, jego tożsamości postanowiono nie ujawniać. Jeff Jerome początkowo ze sceptycyzmem odnosił się do tego pomysłu, twierdząc, że nikt nie jest w stanie zastąpić tamtej zagadkowej postaci. Teraz jednak przyznaje, że wielbiciele poety są zachwyceni powrotem tradycji. „Ludzie tęsknili za tym facetem” ? powiedział.

W sobotę 16 stycznia przy grobie Edgara Allana Poe zgromadziło się ponad sto osób, które wysłuchały odczytu „Beczki Amontillado” oraz zobaczyły w akcji nowego Poe Toastera. Ten, ubrany w czarny płaszcz, kapelusz o szerokim rondzie i biały szalik, zagrał na skrzypcach „Danse Macabre” Camille’a Saint-Saënsa. Nowością był również fakt, że rytuał odbył się w dzień, a nie we wczesnych godzinach rannych. By jednak tradycji stało się zadość, obecne były koniak i trzy czerwone róże. Po zagraniu na skrzypcach mężczyzna wypowiedział słowa „Cineri gloria sera venit”, co oznacza „sława przychodzi zbyt późno dla umarłych”, wyciągnął koniak, napił się, położył róże, skłonił pisarzowi i odszedł.

[aw,am]

Tematy: , , ,

Kategoria: newsy