Swietłana Aleksijewicz dotarła do Wrocławia z opóźnieniem. W Berlinie obsługa lotniska podejrzewała, że ma bombę. Spotkanie z noblistkami zobaczysz online

15 lipca 2021

Podróż do Wrocławia na spotkanie z Olgą Tokarczuk białoruska noblistka Swietłana Aleksijewicz zapamięta na długo. Miała przylecieć w środę przed północą. Została jednak zatrzymana w Berlinie na lotnisku, ponieważ obsługa podejrzewała, że w bagażu pisarki znajduje się bomba.

„Historia w stylu Łukaszenki. Na lotnisku w Berlinie, kiedy już nadałam główny bagaż, podczas kontroli bezpieczeństwa moje rzeczy, które położyłam na taśmie i czekałam na nie po przejściu bramki, nagle cofnięto, zatrzymano i od nowa sprawdzono. Pomyślałam, że tak przecież czasami się zdarza. Może zapomniałam wyciągnąć perfumy czy inny drobiazg” – opowiedziała Swietłana Aleksijewicz w rozmowie ze współpracowniczką Fundacji Olgi Tokarczuk i Wrocławskiego Domu Literatury, tłumaczką Janą Karpienko.

Jak wyjaśniła białoruska noblistka, obsługa lotniska bardzo ostrożnie obchodziła się z jej torbą. „Pan z obsługi lotniska (…) pokazuje mi, że będzie ją otwierał. Mówię: proszę bardzo. Chciałam mu pomóc, ale on sam otworzył. I jak otworzył, to nagle tak gwałtownie odrzucił tę torbę. (…) Naprawdę zaciekawiło mnie, dlaczego zareagował w taki sposób. Powiedziano mi, że muszę czekać. Pomyślałam, że to bardzo dziwna sytuacja. Nie wiedziałam, co się dzieje. Czekam i czekam… Wreszcie mówię, że ja już nie tylko nie dojdę, ale nawet nie zdążę dobiec do mojego samolotu. Żadnej reakcji. Po długim czasie podchodzi jakaś pani, również z obsługi lotniska, i staje obok mnie. Pytam: co się stało? A ona odpowiada, że czekamy na policję” – relacjonowała Aleksijewicz.

Zgodnie ze słowami noblistki młoda niemiecka policjantka dotarła na miejsce dopiero, gdy minęło jakieś pół godziny. „Wskazuje na moją torbę i mówi, że tam jest bomba! Mówię, że chyba zwariowali. Potem przychodzi następny człowiek z jakimś narzędziem i znowu sprawdza. Policjantka każe jednemu ze sprawdzających wysypać wszystko, co mam w torbie, do pojemnika. Pan to robi, ona tam zagląda i widzi – między innymi – legitymację prasową, którą miałam ze sobą. Chwilę rozmawiają… I ona daje znak, że tu wszystko w porządku. A potem wzięli drugą moją torebkę, gdzie jest mój tablet, jakieś książki, notatnik, który wzięłam ze sobą. Sprawdzili to wszystko, nie było bomby, i mówią do mnie, że już mogę iść. Nie przeprosili, nie skomentowali. W tym momencie zostało 5 minut do odlotu. Nie miałam szansy zdążyć” – tłumaczy pisarka.

Szanowni Państwo,
Swietłana Aleksijewicz miała przylecieć do Wrocławia wczoraj przed północą. Późnym wieczorem…

Opublikowany przez Fundacja Olgi Tokarczuk Czwartek, 15 lipca 2021

 
W opinii Aleksijewicz w historii z bombą w torebce mogło chodzić o ładowarkę, którą miała przy sobie. Z drugiej strony, jak podkreśla, każdy przecież dzisiaj wozi ładowarki. Nie można więc wykluczyć tego, że ktoś złożył na noblistkę donos. Fundacja Olgi Tokarczuk zwraca uwagę na fakt, że Aleksijewicz została wypuszczona dopiero w momencie, kiedy nie miała już szans zdążyć na samolot. „Było już późno, prawie nie było pracowników, lotnisko niemal puste. Nie wiedziałam nawet, dokąd mam iść. Chciałam zdobyć informacje, zapytać, czy mogę lecieć jakimś następnym lotem, ale nikogo nie znalazłam. Żadnego punktu z informacją” – mówiła białoruska noblistka w rozmowie z Janą Karpienko.

Fundacja Olgi Tokarczuk zapowiada, że zajmie się sprawą. „Tej skandalicznej sytuacji nie zostawimy bez wyjaśnienia ze strony instytucji odpowiedzialnych za to, co się stało” – czytamy w informacji udostępnionej na profilu fundacji na Facebooku.

W tym momencie najważniejsze jest, że Aleksijewicz do Wrocławia dotarła i spotkanie z Olgą Tokarczuk odbędzie się zgodnie z planem. Rozmowa rozpocznie się dziś w Narodowym Forum Muzyki o godz. 17:30. Wydarzenie będzie można śledzić online poniżej.

[am]
fot. Central European University/YouTube

Tematy: , , ,

Kategoria: newsy