Salman Rushdie powoli wraca do zdrowia. Ma trudności z pisaniem, ale już myśli o nowym projekcie

10 lutego 2023

Salman Rushdie udzielił pierwszego po ataku wywiadu. Jak powiedział, czuje się szczęśliwy, że przeżył. Pisanie sprawia mu trudności, dlatego pracuje znacznie wolniej, ale cieszy się, że po miesiącach zastoju powoli wraca do działania, i zapowiada swego rodzaju kontynuację autobiografii „Joseph Anton”.

Pierwszą dekadę po ogłoszeniu w 1989 roku przez ajatollaha Chomeiniego fatwy Rushdie spędził pod stałą ochroną policji. Swoje doświadczenia z tego okresu – wsparcie przyjaciół, krytykę tych, którzy narzekali na jego kosztowną ochronę i uważali, że w powieści „Szatańskie wersety” posunął się za daleko, a także troskę o bezpieczeństwo rodziny – opisał w książce zatytułowanej „Joseph Anton. Autobiografia”. Tytuł pochodził od pseudonimu, którym mogli posługiwać się policjanci, kiedy rozmawiali na jego temat. Wybrał kombinację imion dwóch uwielbianych przez siebie pisarzy: Conrada i Czechowa.

Po przeprowadzce do Nowego Jorku w 2000 roku Rushdie zaczął wieść dużo swobodniejsze życie. Jak twierdzi, nie chciał żyć pod ciągłym terrorem. Ukrywanie się oznaczałoby dla niego kapitulację, dlatego brał udział w spotkaniach z czytelnikami, wystawnych bankietach i innych publicznych aktywnościach, a nawet zagrał samego siebie w jednym z odcinków sitcomu „Pohamuj entuzjazm”, gdzie pocieszał głównego bohatera, który też usłyszał wyrok śmieci ze strony ajatollaha, że życie w cieniu gróźb sprawia, iż mężczyzna staje się pociągający dla kobiet.

Rushdie zdawał sobie sprawę, że do ataku na niego nie potrzeba skoordynowanych działań Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej czy Hezbollahu. Wystarczył tzw. samotny wilk, aby wykonać nakaz Chomeiniego. Pisarz doszedł jednak do wniosku, że fatwa była „bardzo dawno temu i że świat poszedł do przodu”. We wrześniu 2021 roku Rushdie ożenił się z poetką i powieściopisarką Rachel Elizą Griffiths, którą poznał 6 lat wcześniej. Pandemię spędził produktywnie, pisząc nową powieść „Victory City”, która ukazała się w lutym 2023 roku na anglojęzycznym rynku (tłumacz Jerzy Kozłowski pracuje właśnie nad polskim przekładem zapowiedzianym przez Rebis na listopad), ukończył również sztukę poświęconą Helenie Trojańskiej i już rozmyślał nad pomysłem na nową książkę. Życie biegło swoim torem aż do piątku 12 sierpnia 2022 roku, kiedy podczas wydarzenia zorganizowanego w Instytucie Chautauqua na scenę wpadł ubrany na czarno mężczyzna uzbrojony w nóż i zadał pisarzowi liczne ciosy.

Rushdie był hospitalizowany przez sześć tygodni. W miesiącach, które minęły od wyjścia ze szpitala, przeważnie przebywał w domu, z wyjątkiem wizyt u lekarzy, które czasem miały miejsce dwa, a nawet trzy razy dziennie. W powrocie do zdrowia fizycznego i psychicznego bardzo pomogli mu jego dwaj dorośli synowie, Zafar i Milan, oraz żona – Rachel. W szczególności to ona przejęła nad wszystkim kontrolę, kiedy był bezradny, a także wzięła na siebie ciężar emocjonalny związany z tym, że prawie został zabity.

Przez cały ten czas Rushdie nie rozmawiał z mediami, ale z okazji światowej premiery powieści „Victory City” zrobił wyjątek i zgodził się na wywiad z dziennikarzem „New Yorkera”. Jak napisał David Remnick, wygląd pisarza po tak długiej nieobecności w mediach był wstrząsający. Od ataku Rushdie schudł ponad 18 kilogramów, nie widzi na prawe oko, więc nosi zaciemnioną soczewkę okularów. Po prawej stronie twarzy ma bliznę. Mówi płynnie, ale jego dolna warga opada z jednej strony, a nerw łokciowy w lewej ręce został poważnie uszkodzony. Jak później napisał na Twitterze, zdjęcie opublikowane w „New Yorkerze” jest „dramatyczne i mocne”, ale tak właśnie wygląda. Na dowód tego dołączył fotografię, którą możecie zobaczyć powyżej.

Na pytanie, jak się czuje, odpowiedział, że „bywało lepiej”, ale „biorąc pod uwagę to, co się stało”, nie jest z nim „aż tak źle”. „Jak widać, duże obrażenia są w zasadzie wyleczone. Mam czucie w kciuku i palcu wskazującym oraz w dolnej połowie dłoni. Robię dużo ćwiczeń ręki i powiedziano mi, że radzę sobie bardzo dobrze” – przyznał.

Rushdie podkreśla, że pisanie na komputerze nie idzie mu zbyt dobrze z powodu braku czucia w opuszkach pozostałych palców. Cieszy się jednak, że powoli wraca do pracy, co na początku wcale nie było takie łatwe. „Istnieje coś takiego jak zespół stresu pourazowego. Zauważyłem, że pisanie sprawa mi dużo trudności. Siadam do pisania i nic się nie dzieje. Piszę, ale to połączenie pustki i śmieci, rzeczy, które zapisuję, a następnego dnia usuwam. Jeszcze tak do końca nie wyszedłem z tego lasu” – powiedział.

Rushdie zaznacza, że nigdy nie używał wyrażenia „blokada pisarska”. „Każdemu zdarza się chwila, kiedy nie ma nic w głowie. I myśli: Och, już nigdy nic nie będzie. Jedną z zalet bycia 75-latkiem i napisania 21 książek jest wiedza, że jeśli zmusisz się do kontynuowania, to coś w końcu się pojawi” – zapewnił. Sam zaczął niedawno odczuwać „powrót soków”. Pomysł na powieść inspirowaną Kafką i Mannem, który chodził mu po głowie jeszcze przed atakiem, odłożył na razie na bok. Myśli o czymś w rodzaju kontynuacji „Josepha Antona”. Na początku nie był przekonany do tego pomysłu, bo czuł się, jakby atak wymógł na nim podjęcie tego tematu. W ostatnich tygodniach jednak spojrzał na to wyzwanie przychylniej. Chce jedynie zmienić narrację z trzecioosobowej na pierwszoosobową. „Myślę, że gdy ktoś wbija w ciebie nóż, to jest to opowieść w pierwszej osobie” – stwierdził.

Pojawia się pytanie, jak dojść do siebie po ataku, który nieomal pozbawił życia. Rushdie mówi, że od zawsze stara się unikać przyjmowania roli ofiary. Trudno mu też jednoznacznie ocenić, czy powrót w 2000 roku do życia bez ochrony był błędem. „Zadaję sobie to pytanie i nie znam na nie odpowiedzi. Dostałem ponad dwadzieścia lat życia. Czy to błąd? Poza tym napisałem dużo książek. 'Szatańskie wersety’ były moją piątą opublikowaną książką – i czwartą opublikowaną powieścią – a teraz wyszła moja dwudziesta pierwsza. Tak więc od fatwy minęło trzy czwarte mojego życia jako pisarza. W pewnym sensie nie można żałować swojego życia” – zauważył. „Jednym ze sposobów, by sobie z tym wszystkim poradzić, jest dla mnie patrzenie w przód, a nie wstecz. To, co stanie się jutro, jest ważniejsze niż to, co wydarzyło się wczoraj” – dodał.

Za atak obwinia jedynie Hadiego Matara, którego uważa za „idiotę”, aczkolwiek po chwili dodaje, że w zasadzie nie wie, co ma o nim myśleć, ponieważ go nie zna. 24-latek jest aktualnie przetrzymywany w więzieniu hrabstwa Chautauqua, gdzie czeka na proces, który prawdopodobnie odbędzie się dopiero w przyszłym roku. Większość czasu spędza na czytaniu Koranu i innych materiałów. Za usiłowanie zabójstwa drugiego stopnia grozi mu 25 lat więzienia, za napaść drugiego stopnia na prowadzącego rozmowę z Rushdiem może dostać 7 lat.

[am]

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy