Jakub Żulczyk szuka ulubionych wafelków. „Dzięki nim napisałem cztery ostatnie powieści”. Producent reaguje

25 maja 2022

Autor „Ślepnąc od świateł”, Jakub Żulczyk, zwrócił się do czytelników o pomoc w znalezieniu ulubionych wafelków, które od lat towarzyszą mu w pisaniu. Sprawa nabrała takiego rozmachu, że odezwał się sam producent, obiecując zorganizować dostawę.

Praca pisarza wymaga wytrwałości i dyscypliny. Autorzy, którzy chcą zaprząc swój umysł do codziennej kreatywnej pracy, często korzystają z różnego rodzaju stymulatorów, od niewinnych do tych wysoce niezdrowych. Niemiecki poeta i dramaturg Friedrich Schiller trzymał w szufladzie biurka gnijące jabłka, których zapach nastrajał go do pisania. Z kolei Honoré de Balzac pił ogromne ilości kawy po turecku, aby pobudzić „swoją fabrykę pomysłów”. Jakub Żulczyk też ma swoje pisarskie przyzwyczajenia – należy do nich zajadanie się chałwowymi wafelkami jednej z polskich firm. Niestety ostatnimi czasy produkt zaczął znikać z półek sklepów, co wyraźnie zaniepokoiło autora „Ślepnąc od świateł”.

„Słuchajcie, będzie z tego beka na pół internetu, ale pies to gonił, są rzeczy ważniejsze niż poważny wizerunek, poza tym jest to sprawa kluczowa dla mojej dalszej pracy pisarskiej, piszę o tym tutaj, bo już nie mogę tego wytrzymać, czy ktoś wie do diabła, dlaczego firma Jutrzenka wycofała chałwowy smak wafli Familijnych? Czy ktoś wie, gdzie może jeszcze można je nabyć?” – zapytał pisarz swoich czytelników na Facebooku.

Żulczyk próbował dowiedzieć się czegoś u producenta wafelków, jednak nie mógł znaleźć kontaktu z przedsiębiorstwem. „Firma jest na bakier z internetem, ostatni wpis na ich Facebooku jest z czasów, gdy Tusk był premierem, a strona oficjalna nie działa” – wyjaśnił dalej. „Aha, to nie jest żadna współpraca ani krypto sponsoring, ale jeśli na rynek wrócą wafle chałwowe, dzięki którym napisałem cztery ostatnie powieści i pierdyliard scenariuszy, to w sumie jestem otwarty”.

Sprawa dalszej kariery pisarskiej Żulczyka, która zawisła może nie na włosku, ale na wafelku, zainteresowała nie tylko internautów, ale i dziennikarzy. Portal finanse.wp.pl skontaktował się z producentem i spytał o braki w asortymencie. „Ze względu na mniejsze zainteresowanie naszych konsumentów tym smakiem zdecydowaliśmy wycofać produkt z oferty” – poinformowano, zastrzegając, że wafelki mogą jeszcze kiedyś wrócić przy okazji „różnych akcji sezonowych i promocyjnych”.

W końcu producent odezwał się też do pisarza pod jego wpisem na Facebooku. Jak się okazało, nie jest aktywny w mediach społecznościowych pod nazwą firmy, lecz produktu. „Nie spodziewaliśmy się, że nasze wafelki stanowią tak istotny element Pana pracy – jesteśmy zaszczyceni! Oczywiście jesteśmy zobowiązani zadbać teraz o Pana wenę, więc spieszymy z chrupiącym wsparciem – również tym chałwowym” – napisali przedstawiciele firmy na profilu o nazwie Familijne.

O wafelkach zrobiło się na tyle głośno, że zaczęli to medialnie wykorzystywać inni. Księgarnia Gandalf uruchomiła promocję na powieści Jakuba Żulczyka, zachęcając do kupna pakietów hasłem „Schrup książkę z rabatem”. A kod niezbędny do uruchomienia promocji nazwano „familijne”.

Autor zapewnia, że za jego postem nie kryje się umowa z producentem, lecz autentyczne pragnienie zdobycia wafelków. Miejmy więc nadzieję, że kilka opakowań ciastek jeszcze gdzieś leży w magazynach lub na sklepowych półkach, a tym samym – losy przyszłych książek są niezagrożone.

W 1985 roku naukowcy z Yale University odkryli, że zapach przyprawionych jabłek może mieć bardzo pozytywny wpływ na ludzi, a nawet powstrzymać atak paniki. Poza tym gnijąca wystarczająco długo biomasa, taka jak jabłka, wytwarza metan, a ten w niewielkich dawkach może wywoływać przyjemne uczucie lekkiego zawrotu głowy. Niewykluczone więc, że w przyzwyczajeniu Schillera krył się jakiś większy sens niż tylko indywidualne upodobanie. Kto wie, co za jakiś czas odkryją naukowcy w chałwowych wafelkach?

[am]
fot. Gdynia Kulturalna/YouTube

Tematy: , ,

Kategoria: newsy