Jakub Żulczyk nie znieważył prezydenta Andrzeja Dudy. Sąd umorzył sprawę przeciwko pisarzowi

10 stycznia 2022

Zakończył się rozpoczęty w listopadzie proces przeciwko Jakubowi Żulczykowi. Prokuratura oskarżyła autora powieści „Ślepnąc od świateł” i „Czarne Słońce” o to, że znieważył prezydenta RP Andrzeja Dudę, nazywając go w jednym z wpisów na Facebooku „debilem”. Sąd Okręgowy w Warszawie umorzył jednak sprawę, twierdząc, że przepis dotyczący znieważenia głowy państwa nie może wykluczyć prawa do formułowania ostrej krytyki, o ile służy ona debacie politycznej.

Sytuacja miała miejsce w listopadzie 2020 roku. Po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych prezydent Andrzej Duda napisał na Twitterze: „Gratulacje dla Joe Bidena za udaną kampanię prezydencką; w oczekiwaniu na nominację Kolegium Elektorów Polska jest zdeterminowana, by utrzymać wysoki poziom i jakość partnerstwa strategicznego z USA”.

W odpowiedzi na te słowa Jakub Żulczyk zamieścił na Facebooku następujący wpis: „Jestem absolwentem american studies na Uniwersytecie Jagiellońskim w stopniu magistra. Co prawda polityka USA i sprawy tego kraju dzisiaj są jedynie moim hobby, ale nigdy nie słyszałem, aby w amerykańskim procesie wyborczym było coś takiego, jak 'nominacja przez Kolegium Elektorskie’. Biden wygrał wybory. Zdobył 290 pewnych głosów elektorskich, ostatecznie, po ponownym przeliczeniu głosów w Georgii, zdobędzie ich zapewne 306, by wygrać, potrzebował 270. Prezydenta-elekta w USA 'obwieszczają’ agencje prasowe, nie ma żadnego federalnego, centralnego ciała ani urzędu, w którego gestii leży owo obwieszczenie. Wszystko co następuje od dzisiaj – doliczenie reszty głosów, głosowania elektorskie – to czysta formalność. Joe Biden jest 46 prezydentem USA. Andrzej Duda jest debilem”.

W reakcji na zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa z art. 135 par. 2 Kodeksu karnego, w którym mowa o znieważeniu głowy państwa, warszawska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie. Pod koniec marca 2020 roku do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynął akt oskarżenia przeciwko Jakubowi Żulczykowi. Proces pisarza rozpoczął się w listopadzie i zakończył po dwóch rozprawach. Na pierwszej prokuratura wniosła o wymierzenie kary 5 miesięcy ograniczenia wolności w postaci prac społecznych w wymiarze 20 godzin miesięcznie oraz opublikowanie przeprosin na Facebooku. Jak podkreślono, nie można mówić o ograniczaniu wolności słowa, ponieważ nie chodzi o samą krytykę, lecz sposób jej wyrażenia. Oskarżony z kolei nie przyznał się do zarzutu, twierdząc, że jego wpis miał formę krytyczną i wyrażał zaniepokojenie działaniami prezydenta, które narażały na szwank „międzynarodową reputację Polski”. Obrona wniosła o uniewinnienie.

W minioną środę odbyła się druga rozprawa, podczas której w roli świadka sąd przesłuchał Michała Rusinka. Jako językoznawca sporządził on filologiczną ekspertyzę wpisu Żulczyka. Została ona w całości zamieszczona w Internecie.

„Sformułowanie 'Andrzej Duda jest debilem’ stanowi fragment dłuższej wypowiedzi Jakuba Żulczyka opublikowanej jako post w serwisie społecznościowym Facebook. Wypowiedź ta miała charakter satyryczny i formę krótkiego felietonu. Felieton – jak czytamy w 'Słowniku terminów literackich’ – to gatunek publicystyczny, 'swobodny w charakterze, często posługujący się literackimi środkami ekspresji […], dotyczy zazwyczaj aktualnych w danym momencie wydarzeń lub problemów, nie jest jednak nigdy programowym komentarzem do nich, składają się nań raczej swobodne dywagacje, często niepozbawione zabarwienia satyrycznego’. Wikipedia podaje podobną definicję: 'krótki utwór dziennikarski […] utrzymany w osobistym tonie, lekki w formie, wyrażający punkt widzenia autora. Porusza i komentuje aktualne tematy społeczne, zwraca uwagę na ujemne zjawiska w życiu codziennym, często wykorzystując do tego elementy satyry, ironii, humoru itp. […]. Felieton znajduje się na granicy między literaturą faktu a literaturą artystyczną'” – przywołał definicje Michał Rusinek.

„Naturalnym żywiołem wypowiedzi Jakuba Żulczyka – pisarza – jest literatura artystyczna, felieton jego autorstwa należy zatem traktować jako wypowiedź będącą po literackiej stronie owej granicy. Jak widać obie definicje akcentują satyryczny charakter tego typu wypowiedzi. Satyra zaś jest takim gatunkiem, który ma za zadanie ośmieszanie lub piętnowanie ukazywanych w nim zjawisk, a są to zwykle: 'wady i przywary ludzkie, obyczaje, osoby, grupy i stosunki społeczne, postawy światopoglądowe i orientacje polityczne, instytucje życia publicznego, sposoby zachowań i mówienia. Wypowiedź satyryczna wyraża krytyczny stosunek autora do określonych zjawisk życia, wyrasta z poczucia niestosowności, szkodliwości lub absurdalności pewnych sytuacji; nie proponuje jednak żadnych rozwiązań pozytywnych, wzorców lub ideałów, jej naturalnym żywiołem jest ośmieszająca negacja. W związku z tą jednostronnością satyry zwykło się mówić, że przedstawia ona rzeczywistość w krzywym zwierciadle, zdeformowaną przez komiczne wyolbrzymienie lub pomniejszenie'” – zauważył Rusinek.

„Zwróćmy zatem uwagę, że gatunek literacko-publicystyczny, w jakim wypowiedział się Jakub Żulczyk, cechuje się szczególnymi wymogami formalnymi: w subiektywny sposób relacjonuje czyjąś wypowiedź i – odwoławszy się do własnej wiedzy – poddaje ją ocenie. O ile sama relacja utrzymana jest w całkowicie neutralnym tonie, o tyle ocena zawarta jest w dosadnym sformułowaniu, które ma charakter wspomnianego w definicji satyry wyolbrzymieniu. Wyolbrzymienie trzeba tu jednak rozumieć nie jako amplifikację (polegającą na rozwinięciu tematu), lecz jako skrótową hiperbolę, czyli: 'przedstawienie jakiegoś zjawiska wyolbrzymiające jego wygląd, znaczenie, działanie i oddziaływanie […]. Używanie hiperboli bywa znakiem silnego zaangażowania emocjonalnego mówcy lub poety i ma podobną reakcję wywołać u odbiorcy’. Jak zatem widać, dosadność mieści się w granicy poetyki gatunku satyrycznego felietonu, który – co więcej – nie tylko może zawierać sformułowania nacechowane emocjonalnie, ale i powinien wywoływać emocje u czytelników” – przypomniał językoznawca.

Opinia filologiczna

Sformułowanie „Andrzej Duda jest debilem” stanowi fragment dłuższej wypowiedzi Jakuba Żulczyka…

Opublikowany przez Michała Rusinka Środa, 5 stycznia 2022

 
Następnie Michał Rusinek skupił się na samym słowie „debil”, które kończy wypowiedź Żulczyka. „Słowniki podają tu dwa znaczenia – potoczne obraźliwe: 'o człowieku ograniczonym, głupim; bałwan, głupek’ i medyczne: 'człowiek niedorozwinięty umysłowo’. Jeśli Jakub Żulczyk użył tego słowa w pierwszym znaczeniu, urzędujący prezydent RP mógł się poczuć obrażony. Chociaż właściwie mógłby, gdyby zdanie 'Andrzej Duda jest debilem’ było wypowiedziane poza kontekstem całej felietonowo-satyrycznej wypowiedzi, gatunek której pozwala na posługiwanie się hiperbolą. Znając reguły gatunku, nie będziemy przecież traktować tego sformułowania niefiguratywnie. Jeśli natomiast autor użył tego słowa w drugim znaczeniu, warto przypomnieć, że wyraz ten pochodzi od niemieckiego debiler Mensch, a to znów z łacińskiego przymiotnika debilis, czyli 'słaby, wątły, bezsilny, kaleki’. Przez jakiś czas funkcjonował on w profesjolekcie psychiatrycznym, oznaczając osobę upośledzoną umysłowo w stopniu lekkim: poziom intelektualny osób dorosłych charakterystyczny dla 12 roku życia. Podręczniki psychiatrii określają takie osoby jako samodzielne i zaradne społecznie, które jednak nie powinny wykonywać zawodów wymagających podejmowania decyzji, gdyż nie osiągnęły one etapu myślenia abstrakcyjnego w rozwoju poznawczym. Użycie słowa 'debil’ w tym znaczeniu może stanowić – także hiperboliczną – krytykę cech intelektualnych oraz kompetencji prezydenta i pokazanie, że Andrzej Duda nie nadaje się do pełnienia funkcji głowy państwa, bo albo nie zna procedur elekcyjnych w USA, albo je zna, lecz w imię doraźnego interesu politycznego usiłuje wprowadzić w błąd opinię publiczną w Polsce” – przekonywał Rusinek.

Opinię podsumował następującymi słowami: „Z filologicznego (a dokładniej: genologiczno-semantycznego) punktu widzenia wypowiedź Jakuba Żulczyka opublikowana na Facebooku ma charakter quasi-literacki i mieści się w granicach gatunku satyrycznego felietonu. Gatunku, którego poetyka pozwala na ostrzejsze sądy i wymaga od odbiorców (także tych przedstawianych w 'krzywym zwierciadle’ satyry), by traktowali je hiperbolicznie, a nie dosłownie”.

Potem strony wygłosiły mowy końcowe. Jak przekonywał prokurator Michał Marcinkowski, Żulczyk użył obraźliwego sformułowania, które nie dotyczyło kompetencji prezydenta, ale jego osoby. Odniósł się także do ekspertyzy Michała Rusinka, zauważając, że w jego opinii tekst pisarza nie jest felietonem, a zwykłym internetowym wpisem, zaś nazywanie kogoś debilem nie można uznać za satyrę. Zdaniem prokuratora uniewinnienie w tej sprawie doprowadzi do wulgaryzacji języka i spłycenia debaty publicznej.

Swoją mowę wygłosił również Jakub Żulczyk, a całą jej treść zamieścił na Facebooku. „Sprawa, w której jestem oskarżony, ma parę wymiarów, o których warto dzisiaj wspomnieć. Duża część opinii publicznej uznaje dzisiejszą rozprawę za sąd nad intelektem prezydenta Dudy oraz jego samodzielnością sprawowania władzy. Chciałbym w tym momencie odciąć się od tego typu opinii i deliberacji. Nie jest tajemnicą mój, bardzo delikatnie mówiąc, krytyczny stosunek do obecnej władzy w Polsce, natomiast rzeczywiste niebezpieczeństwa, które niesie ze sobą precedens mojego oskarżenia, wykraczają daleko poza osobę Andrzeja Dudy. Dla tej sprawy nie ma znaczenia, czy prezydent Duda jest mądry bardziej lub mądry mniej. Znaczenie ma możliwość krytyki władzy, wyrażenia sprzeciwu” – podkreślił autor „Ślepnąć w ciemnościach”.

„Co mamy zrobić, jeśli władza łamie nasze moralne standardy, jeśli przestaje się posługiwać kategoriami zdrowego rozsądku, tak jak to ma miejsce w przypadku relacji polsko-amerykańskich na przestrzeni ostatniego roku? Jakie mamy możliwości działania, gdy władza zachowuje się źle, głupio, gdy władza kłamie? Czy władza może nas pouczać, w jaki sposób ją krytykować? Z tego co widzę, sympatycy prezydenta Dudy, odnosząc się do mojej sprawy, krytykują mnie głównie z pozycji 'dobrego wychowania’. 'Nie wypada’, 'nie można’, 'to poniżej wszelkich standardów’ – mówią popierający Dudę wyborcy, a nawet sam prezydent zapytany o moją osobę podczas jednego z wywiadów. Może nie wypada, może to poniżej standardów. Co jednak, kiedy sama idea 'dobrego wychowania’, 'szacunku’ staje się narzędziem do kneblowania opinii? I czy szeroko pojęte dobre maniery powinny być przedmiotem postępowania karnego?” – pytał Żulczyk.

Dziś zakończyła się rozprawa w sprawie mojego rzekomego znieważenia prezydenta RP. Wyrok w tej sprawie zapadnie w…

Opublikowany przez Jakuba Żulczyka Środa, 5 stycznia 2022

 
„Jestem przekonany, że w Polsce władza gra przeciwko obywatelom znaczonymi kartami. Posłowie, ministrowie, dziennikarze sympatyzujących i dotowanych przez władzę mediów mogą mówić wszystko. Mają za sobą immunitety, ochronę, pieniądze spółek skarbu państwa. Mogą mówić o tym, że tam stało ZOMO, o lemingach i o moherowych beretach, mogą mówić, że osoby LGBT to nie ludzie, tak jak prezydent Duda, poseł Terlecki może nazwać kretynką kobietę, która grzecznie zadała mu pytanie w miejscu publicznym. Mogą mówić to wszystko, a za słowami idą czyny, wymierzone w obywateli, w konkretne grupy zawodowe, w konkretne osoby. Mogą kreować nową, postawioną na głowie rzeczywistość, w której nawet podstawowe akty prawne, na których uformowany jest ustrój państwa, nie mają żadnego znaczenia. Co może zrobić obywatel? Niewiele. Może iść na demonstrację, na której dostanie po oczach gazem, zostanie zawleczony do radiowozu, będzie otoczony przez godziny szpalerem policjantów, a policja w trybie pilnym wyśle oskarżenie do prokuratury. Może zostać zdyscyplinowany. Może na przykład zostać usunięty z pracy, jeśli pracuje w instytucji publicznej. Może stanąć przed sądem po prostu za to, co napisał w mediach społecznościowych. Być może władzy na rękę jest demokracja pozorancka, demokracja, która ogranicza się do wrzucenia głosu do urny raz na cztery bądź pięć lat, podczas których bierny, zadowolony obywatel jest manipulowany za pomocą telewizji i mediów społecznościowych na to, aby oddać ten głos, który władzy jest potrzebny, gdy przyjdzie na to czas” – stwierdził Żulczyk.

„Muszę tutaj podkreślić, że w żadnym wypadku nie czuję się dysydentem, ofiarą systemu, osobą prześladowaną – byłoby to bardzo obraźliwe w stosunku do ludzi rzeczywiście prześladowanych przez władze swoich krajów, chociażby za naszą wschodnią granicą. Moją sprawę traktuję bardziej jako kłopot, trochę śmieszny, trochę straszny, ale na pewno istotny. Wierzę, że ta sprawa jest pewnym papierkiem lakmusowym, jednym z wielu drobnych testów, podczas którego sprawdzamy nasze możliwości obywatelskiego oporu. Stojąc przed sądem za słowa, które napisałem na Facebooku, czuję się jak poddany, jak petent, jak członek ciemnego ludu, który władzę ma jedynie wielbić, bo do tego władza jest, aby być wielbioną. Nie, w demokratycznym społeczeństwie, którym zaczęliśmy się stawać jakiś czas temu, i którym wciąż się stajemy, to władza jest dla nas. Ma nas reprezentować i nam pomagać. A my mamy prawo – a nawet powinniśmy – reagować, gdy ta władza działa przeciwko naszym (i również swoim) interesom. Nawet kosztem bon-tonu, savoir vivru, ładnej polszczyzny i dobrego wychowania” – zakończył pisarz.

Sąd przychylił się do zdania pisarza i zdecydował o umorzeniu sprawy. Jak podkreślono, Żulczyk nie popełnił przestępstwa, ponieważ jego czyn miał znikomą szkodliwość społeczną, a obelżywego słowa kończącego wpis nie można rozpatrywać w oderwaniu od reszty tekstu, który był krytyczny i merytoryczny. Sędzia Tomasz Grochowicz przypomniał, że pisarz jest z wykształcenia amerykanistą. Jednocześnie zaznaczył, że pełnienie najwyższych funkcji w państwie wiąże się z wyższym ryzykiem krytyki, a politycy w wielu krajach Europy Zachodniej mają z tego tytułu słabszy stopień ochrony.

„Art. 135 par. 2 Kodeksu karnego nie powinien wykluczać prawa do formułowania krytycznych ocen, nawet bardzo ostrych, o ile służą one debacie publicznej” – zauważył sędzia. „Sama ochrona czci prezydenta nie jest dostatecznym uzasadnieniem pociągnięcia kogoś do odpowiedzialności karnej również wtedy, kiedy wypowiedź znieważająca wykracza wprawdzie poza pewne standardy debaty, jednak jej celem jest ocena sposobu realizacji przez prezydenta jego zadań publicznych” – dodał.

Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura Okręgowa w Warszawie zapowiada, że go zaskarży. Najpierw jednak wystąpi o pisemne uzasadnienie wyroku. „W ocenie oskarżyciela publicznego oskarżony, wbrew twierdzeniom sądu, dopuścił się popełnienia czynu z art. 135 § 2 k.k., za co powinien ponieść odpowiedzialność karną” – poinformowała rzeczniczka prokuratury.

[edm]
fot. Jakub Żulczyk/Instagram

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy, słuchowiska