Instytut Książki w ogniu krytyki za kompromitujące prezentacje w Londynie. Tak wygląda promocja polskiej literatury za granicą?

28 listopada 2016

instytut-ksiazki-prezentacja-1
Instytut Książki stał się w ostatnich dniach obiektem miażdżącej krytyki za przedstawione w British Council w Londynie prezentacje w ramach programu „Market Focus”, mające zachęcić angielskich wydawców do tłumaczenia polskiej literatury. Dyrekcja placówki broni się, twierdząc, że wystąpienia wypadły „bardzo ciekawie”.

W marcu przyszłego roku Polska będzie gościem honorowym Londyńskich Targów Książki. W związku z tym British Council, organizatorzy targów oraz Stowarzyszenie Brytyjskich Wydawców organizuje cykl seminariów poświęconych polskiemu rynkowi książki. Do wygłoszenia prelekcji o polskiej literaturze i rynku książki zaproszeni zostali: tłumaczka Antonia Lloyd-Jones, wicedyrektor Instytutu Książki Krzysztof Koehler oraz polscy wydawcy Sonia Draga i Andrzej Zysk (Zysk i S-ka). Już sam wybór wydawców, którzy mieli reprezentować polski rynek, budził zastrzeżenia u niektórych osób, gdyż należące do nich oficyny, choć posiadają duże doświadczenie na rynku krajowym, nie znajdują się w czołówce wydawnictw sprzedających prawa do przekładów polskich autorów na zachód.

Jednak to nie dobór prelegentów wywołał największe kontrowersje, lecz to, co zaprezentowali przed obecnymi na seminarium brytyjskimi wydawcami. A konkretnie dwójka z nich: wicedyrektor Instytutu Książki Krzysztof Koehler oraz Andrzej Zysk z poznańskiego wydawnictwa Zysk i S-ka. Na stronie targów wciąż można obejrzeć prezentacje, które towarzyszyły przemówieniom. Ich poziom merytoryczny i językowy raził tak niedopuszczalną amatorszczyzną, że doświadczona agentka literacka Magdalena Dębowska postanowiła zrezygnować z udziału w targach i wystosowała do Instytutu Książki otwarty list.

„Jestem wzburzona prezentacją Andrzeja Zyska” – pisze Dębowska, podkreślając, że w samym seminarium nie uczestniczyła, bo jak większość osób z Polski zajmujących się sprzedażą praw za granicę nie otrzymała ani informacji, ani tym bardziej zaproszenia na to wydarzenie. „Jest ona [prezentacja] – poza oczywistymi niedociągnięciami formalnymi – rażąco nieprofesjonalna merytorycznie. Polski rynek nie jest nowym głównym rynkiem, ani ze znakiem zapytania, ani z kropką. Jest rynkiem jak każdy inny, a podmioty tego rynku od lat uczestniczą w międzynarodowym obiegu wydawniczym. Prezentacja nie daje żadnych danych na temat polskiego rynku, nie odpowiada na pytanie, które sam prelegent stawia na początku (’How to buy from Poland?’). Zaprezentowane na trzecim slajdzie zestawienie agencji sprzedających rzekomo polskie prawa można znaleźć na stronie Instytutu Książki, a ponadto, z wymienionych firm większość nie zajmuje się aktywną sprzedażą praw za granicę! Działają albo na linii autor-polski wydawca, albo organizują autorom spotkania autorskie w Polsce, albo reprezentują zagranicznych wydawców i agentów w Polsce, działalność w drugim kierunku traktując jako dodatek. Wymienienie wydawców bez komentarza (z błędami w nazwach!), bez kontekstu, jest bezcelowe. Natomiast ostatnia część prezentacji – 3 punkty odpowiadające na skądinąd mało zrozumiałe i dość dramatycznie sformułowane pytanie 'But why?’ – to po prostu kompromitacja. Po co żonglować zestawem nazwisk wszystkim znanych autorów, z których czterech reprezentują agencje zagraniczne, a nie polskie (sic!), i którzy w dodatku wszyscy są z sukcesem wydawani za granicą, w tym w Wielkiej Brytanii? Dlaczego Polska nazwana jest krajem egzotycznym (nie bardzo, ale jednak)? Co ma do tego imigracja – domyślam się, że chodzi o Polaków w UK”.

instytut-ksiazki-prezentacja-2

Dębowska zarzuca Instytutowi Książki, że zamiast skorzystać z doświadczenia i wiedzy profesjonalistów, którzy zajmują się tą działką rynku książki od lat, najważniejszą prezentację powierza się osobie, która „nie potrafi wznieść się ponad banały i wklejenie tabelki z adresami”. „To zaprzepaszczanie wieloletniej pracy, podkopywanie zaufania, na które z trudem pracujemy od lat – my, agenci i szefowie działów praw polskich wydawnictw, a przede wszystkim pracownicy merytoryczni Instytutu Książki” – pisze, przypominając, że uzyskanie statusu gościa honorowego przyszłorocznych targów w Londynie to efekt wieloletnich starań pracowników Instytutu Książki, agentów literackich i coraz bardziej otwartych na polskich pisarzy wydawców zagranicznych. „I w takim momencie, kiedy zbudowaliśmy rozległą siatkę kontaktów z wydawcami zagranicznymi, kiedy polska literatura jest zauważana za granicą, kiedy ruch w obrocie licencjami jest tak duży jak nigdy wcześniej – odbywa się takie wystąpienie, które zaprzecza wszystkiemu, co zostało wypracowane. To działanie na szkodę polskich wydawców i agentów, a przez to również autorów”.

Wystąpienie wicedyrektora Instytutu Książki spotkało się z równie miażdżącą krytyką. Zdaniem Dębowskiej Krzysztof Koehler najwyraźniej „kompletnie nie rozumie, jak działa proces sprzedaży praw, oraz jakimi pobudkami kierują się wydawcy zagraniczni. Twierdzenie, że wydawcy angielscy coś muszą (tu: lepiej zrozumieć swoich sąsiadów), jest zwykłym nietaktem, kuszenie dotacjami jest niegrzeczne, a twierdzenie, że wydawanie polskiej literatury jest zyskowne, to po prostu ignorancja. A już odwoływanie się do moralnego obowiązku jest jednym wielkim nieporozumieniem. (…) Tak zaprezentowaną literaturą żaden wydawca się nie zainteresuje”. Złego wrażenia nie zatrą według agentki nawet „profesjonalne i porządnie przygotowane wystąpienia pani Antonii Lloyd-Jones oraz pani Soni Dragi”.

instytut-ksiazki-prezentacja-3

Postawiony w ogniu krytyki Instytut Książki zdecydował się opublikować oświadczenie, w którym określono toczącą się od kilku dni w mediach dyskusję jako pełną „półprawd i całych kłamstw”. „Seminarium, zorganizowane z myślą o brytyjskich wydawcach, miało charakter roboczy i zamknięty dla publiczności. Zostaliśmy poproszeni o sfinansowanie przyjazdu delegacji z Polski, by w formie dyskusji przekazać podstawowe informacje na temat naszego rynku. Zaproponowano też, aby przedstawiciel Instytutu wygłosił krótki wykład o polskiej literaturze dawnej i współczesnej oraz programach translatorskich, stąd obecność wśród prelegentów dyrektora Krzysztofa Koehlera. Strona brytyjska chciała, by w seminarium udział wzięły: wydawczyni Sonia Draga (która na spotkaniu reprezentowała także Polską Izbę Książki) oraz znana tłumaczka Antonia Lloyd-Jones. Poproszono nas też o zaproszenie prelegenta reprezentującego znaczące polskie wydawnictwo – w tym wypadku był nim przedstawiciel jednej z największych krajowych oficyn Zysk i Spółka” – pisze dyrekcja Instytutu Książki.

Jak dowiadujemy się z oświadczenia, prezentacje elektroniczne były „traktowane jako materiały robocze i nie miały być prezentowane publicznie”, a znalazły się na stronie wskutek „nieporozumienia organizatorów”, „mimo braku zgody autorów i autorów zdjęć. Z tego właśnie powodu zostały z niej usunięte przez samych Brytyjczyków”. W tym miejscu warto zauważyć, że prezentacje wciąż wiszą na stronie Londyńskich Targów, a odnośniki do nich znajdziecie na samym dole.

Instytut Książki przyznaje, że w tych „autorskich materiałach roboczych pojawiły się błędy”, co „nie powinno się zdarzyć i co nie przynosi chluby prelegentom”, ale „w żaden sposób” nie może to „przysłaniać merytorycznej wartości wystąpień”. W oświadczeniu czytamy, że British Council i przedstawiciele Londyńskich Targów ocenili prezentacje jako „bardzo ciekawe”. Przywołując osoby, które otwarcie krytykowały poczynania Instytutu: właścicielkę wydawnictwa Czarne, Monikę Sznajderman, i agentkę literacką Magdalenę Dębowską, dyrekcja placówki pisze: „Trudno oprzeć się wrażeniu, że prowadzona w ten sposób dyskusja uderza nie tylko w Instytut Książki, co przede wszystkim w polską literaturę. W naszym wspólnym interesie jest, aby prezentacja na London Book Fair zakończyła się sukcesem. Tym bardziej, że uczestnictwo w niej zapowiedziało dwa razy więcej wystawców z Polski niż zwykle i będą oni mieli szansę wziąć udział w rekordowej liczbie imprez towarzyszących. Wydaje się jednak, że część tzw. środowiska uważa, że tylko ona ma prawa do reprezentowania Polski i wskazywania, kto jest tego zaszczytu godzien. Jednak zadaniem władz Instytutu Książki jest doprowadzenie do sytuacji, gdy wszyscy będą traktowani na równi”.

Szefowa wydawnictwa Czarne, Monika Sznajderman, postanowiła skomentować to oświadczenie, pisząc, że wizja klęski Instytutu Książki na przyszłorocznych targach w Londynie zaczęła rodzić się już w jej głowie podczas podobnej imprezy we Frankfurcie. „Przez kilka dni obserwować mogłam dyrekcję Instytutu Książki na polskim narodowym stoisku. Choć okazji było moc, żaden z panów – ani Krzysztof Koehler, ani Dariusz Jaworski, nie podszedł do wydawców, ludzi, z którymi z racji swojego urzędu mają przecież współpracować, nie przedstawił się, nie zainicjował rozmowy na temat wspólnej bądź co bądź sprawy, jaką jest promocja literatury polskiej za granicą. Za to, prywatnie i na boku, podpytywali tłumaczy z polskiego, jak to się właściwie robi, żeby tę polską literaturę sprzedawać. Jedna z tłumaczek powiedziała: 'wie pan, to musi być po prostu dobra literatura'” – czytamy na profilu Moniki Sznajderman na Facebooku.

Monika Dębowska zapowiada, że wprawdzie bez Instytutu Książki sprzedawanie praw zagranicznym wydawcom będzie trudniejsze, ale nie znaczy to, że ich stoisko jest do tego niezbędne. „Z wydawcami zagranicznymi spotkam się poza stoiskiem, i porozmawiam z nimi o dobrej literaturze – nie moralnej czy egzotycznej – ale po prostu o świetnych książkach, które reprezentuję” – pisze. „I tak sobie poradzę, bez firmowania tej amatorszczyzny”.

Poniżej możecie zapoznać się z prezentacjami, które zostały przedstawione w Londynie:

1. Prezentacja „Why Poland? Some Basic Info for the English Publishers” autorstwa Krzysztofa Koehlera z Instytutu Książki.

instytut-ksiazki-prezentacja-4

2. Prezentacja „Poland – New Major European Market?” autorstwa Andrzeja Zyska z wydawnictwa Zysk i S-ka.

instytut-ksiazki-prezentacja-5

[am]
rys. Frits Ahlefeldt / Hiking.org

Tematy: , , ,

Kategoria: newsy, teatr