George R.R. Martin potrzebuje jeszcze miesięcy, aby ukończyć „Wichry zimy”

2 stycznia 2016

martin-wichry-zimy-miesiace-pracy
George R.R. Martin zdradził, jak postępują prace nad szóstym tomem sagi „Pieśń lodu i ognia”. Przyznał szczerze, że nie ma dobrych wieści dla swoich fanów: czekają go jeszcze miesiące pracy nad „Wichrami zimy”.

„Książka nie jest gotowa. Ani nie jest prawdopodobne, aby była gotowa jutro lub w przyszłym tygodniu. To prawda, wiele już napisałem. Setki stron. Dziesiątki rozdziałów. Ale wciąż jest jeszcze wiele do napisania. Jestem miesiące od ukończenia… i to, jeśli pisanie pójdzie mi dobrze (czasem idzie, a czasem nie idzie). Nadal oczywiście są rozdziały do napisania… ale także do przepisania. Zawsze dużo redaguję, czasem jedynie poleruję tekst, innym razem dość znacznie przerabiam” – napisał Martin na swoim blogu.

Pisarz przyznaje, że wydawcy oraz on sam zdawali sobie sprawę z sytuacji, dlatego spotkali się późną wiosną tego roku, kiedy piąty sezon „Gry o tron” dobiegał końca, aby omówić plan działania. Wszystkim zależało, żeby szósty tom sagi ukazał się, zanim szósty sezon serialu trafi na antenę. Jeśliby książka miała trafić w marcu do sprzedaży, wydawcy ustalili, że Martin musiałby oddać rękopis z końcem października. „W maju wydawało mi się to bardzo realne do zrealizowania… – napisał autor. „Niestety, pisanie nie poszło tak szybko i tak dobrze, jakbym tego chciał. (…) W okolicach sierpnia musiałem zmierzyć się z faktem, że nie zdołam ukończyć tego do Halloween”.

Martin ponownie spotkał się z redaktorami i wydawcami. Ci przyjęli wiadomość z dużym spokojem i zapewnili, że przyśpieszą proces produkcyjny i zdążą przed premierą serialu, jeśli autor dostarczy im książkę do końca roku. „Ale dni i tygodnie mijały szybciej, niż rósł stos stron i – jak to często bywa – rosło moje niezadowolenie z niektórych wyborów, jakich dokonywałem, zacząłem więc poprawiać napisany materiał” – tłumaczy Martin.

Pisarz przyznaje, że nie ma nic na swoje usprawiedliwienie. Zdaje też sobie sprawę, że wielu czytelników będzie winić go za to, że jeździ wciąż na spotkania i konwenty, angażuje się w nowe projekty, prowadzi kino i robi mnóstwo innych rzeczy rozpraszających uwagę. Niektóre z nich na pewno miały wpływ na obsunięcia czasowe, podobnie jak fakt, że nie jest już taki młody, jak kiedyś. Główny powód jest jednak inny: „Zawsze miałem problemy z terminami. Z jakiegoś powodu nie reaguję na nie dobrze. Gdy w listopadzie wróciłem do Northwestern, aby odebrać nagrodę Alumni, powiedziałem studentom Medill, że to jest powód, dla którego zacząłem pisać powieści, a nie podjąłem pracy w gazecie. Już wtedy wiedziałem, że codzienne terminy mnie zabiją. To był oczywiście żart, ale było w nim też trochę prawdy. Napisałem swoją pierwszą powieść, 'Światło się mroczy’, bez umowy i terminu. Nikt nawet nie wiedział, że piszę powieść, aż wysłałem gotową książkę Kirby’emu na sprzedaż. W ten sam sposób napisałem 'Ostatni rejs Fevre Dream’. W ten sam sposób napisałem 'Rockowy Armageddon’. Brak umowy, brak terminów, nikt nie czekał. Pisane w moim własnym tempie i dostarczone, kiedy były już gotowe. Taki model jest dla mnie najwygodniejszy, nawet teraz” – wyjaśnił Martin, dlatego im mniej dni zostało mu do ostatecznego terminu oddania powieści, „tym większy był stres i tempo mojego pisania stawało się wolniejsze”.

Od tej pory autor nie będzie ustalał żadnych ostatecznych terminów z wydawcą. Tym bardziej nie jest w stanie powiedzieć czytelnikom, kiedy „Wichry zimy” ujrzą światło dzienne. Najlepsze, co można założyć, to to, że książka ukaże się trzy miesiące po ukończeniu i oddaniu jej wydawcy. Kiedy Martin dostarczy rękopis redaktorom, na pewno nie omieszka poinformować o tym na swoim blogu.

Pisarz odniósł się też do obaw, że serial wyprzedzi książki, na podstawie których jest realizowany. „I tak, i nie” – powiedział Martin. „Niektóre spoilery mogą pojawić się w szóstym sezonie, a może nie pojawią się w ogóle”. Jak zauważył, to pierwsza taka sytuacja w historii telewizji, więc ciężko mu znaleźć punkt odniesienia. Wie jednak, że w którymś momencie fabuła serialu i książek zaczęła się rozchodzić. Działa to podobnie do efektu motyla: małe wydarzenie pociąga za sobą kolejne, dzięki czemu czytelnicy wciąż będą mogli wynieść z lektury dużo radości. „’Wichry zimy’ powinny być całkiem dobre, gdy wyjdą. A w każdym razie tak dobre, jak będę w stanie je napisać” – zapewnił.

[am]
fot. Henry Söderlund / Archipelacon

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy