Francuska armia zwerbowała zespół pisarzy science fiction. Mają przewidywać zagrożenia przyszłości

17 grudnia 2020

Francuskie Siły Zbrojne zwróciły swoją uwagę na literatów. Armia zwerbowała zespół pisarzy science fiction, którego zadaniem jest przewidywać potencjalne niebezpieczeństwa mogące zagrozić autonomii i pozycji strategicznej Francji w latach 2030–2060.

Czerwona Drużyna (w oryg. Red Team), bo tak nazywa się zespół, składa się z dziesięciu pisarzy, scenarzystów i naukowców. Zostali wyselekcjonowani spośród 600 nadesłanych zgłoszeń. Rekrutacja trwała kilka miesięcy. Pierwszy raz o planie utworzenia zespołu francuska armia mówiła w lipcu 2019 roku. Do tej pory trzymano jednak szczegóły w tajemnicy. Dopiero w grudniu 2020 roku projekt oficjalnie przedstawiono i przybliżono sylwetki większości członków ekipy oraz zadania, którymi się zajmują.

Rola Czerwonej Drużyny polega na próbie wyobrażenia sobie, co może zadecydować o przyszłym losie Francji. Jakie technologie mogą wpłynąć na zdobycie przewagi militarnej i przetasowanie kart na scenie światowej za trzydzieści lat? W jaki sposób Francja będzie w stanie stawić czoła nowym, wieloaspektowym i nieprzewidywalnym zagrożeniom? Pisarze nie mają skupiać się na wymyślaniu nieprawdopodobnych futurystycznych rodzajów broni, ale rozważaniu scenariuszy opartych np. na zmianach klimatycznych, eksplozji demograficznej czy postępie technologicznym.

Prezentując Czerwoną Drużynę na Forum Innowacyjności Sił Zbrojnych, minister obrony Florence Parly zwracała się do członków zespołu: „Zaskoczcie nas, wstrząśnijcie nami, wyprowadźcie nas z naszych przyzwyczajeń i poczucia komfortu. Bądźcie zwiadowcami po ścieżkach, których nie widzieliśmy lub których nie chcemy widzieć”. Pierwsze efekty prac ekipy przy okazji zostały ujawnione.

Narady Czerwonej Drużyny przypominają ponoć burze mózgów urządzane w Hollywood. Przykładowo dwa rozważane scenariusze skupiały się na wizualizowaniu hakerów przyszłości oraz ich sposobów działania. I to we wszystkich obszarach: lądowym, morskim, kosmicznym czy militarnym. Bo jeśli w przyszłości żołnierze sterowaliby bronią za pomocą interfejsu neuronowego, to wystarczyłoby zhakować system dowódcy okrętu, aby spowodować atak na sojuszniczą jednostkę. Zespół przewiduje pojawienie się zorganizowanych i mocno upolitycznionych ruchów pirackich, których cele będą wykraczać poza zwykły zysk.

Drugi z tych dwóch scenariuszy zakłada powstanie w przyszłości pirackiego państwa, zaludniającego pływające miasta. Jeśliby doszło do powszechnej inwigilacji ludności poprzez wszczepianie implantów, pojawiliby się też tacy, którzy stawiliby opór władzy, odmówili czipowania i zostali bezpaństwowcami. To właśnie oni zajęliby przestrzeń morską, tworząc coś na kształt mobilnych faweli, rozwijając własne praktyki pirackie oparte m.in. na cyberprzestępczości, ale nie tylko. Zakładając, że powstałaby kosmiczna winda dająca dostęp do rezerw górniczych z asteroid, państwo pirackie mogłoby dokonać ataku na to przedsięwzięcie i zająć terytorium Gujany Francuskiej, gdzie znajdowałoby się centrum tego projektu. Francja musiałaby więc stanąć do zaciekłej walki.

Brzmi to jak powieść science ficion? Być może, ale rząd francuski traktuje pracę Czerwonej Drużyny bardzo poważnie. Jak podkreślają sami członkowie zespołu, zdają sobie sprawę, że w 2040 roku nie powstanie kosmiczna winda, którą sobie wyobrażają. Nie chodzi jednak o dosłowne przewidywanie przyszłości, a przeprowadzanie doświadczenia myślowego lub ćwiczenia na wyobraźnię. W ten sposób wyłaniają się też technologiczne pomysły, takie jak roje regenerujących się dronów. Czerwonej Drużynie zależy na tym, by pracować prospektywnie, ale bez ograniczeń, jakie nałożyłby na siebie tradycyjny naukowiec.

W skład zespołu weszli popularni we Francji twórcy fantastyki naukowej Laurent Genefort i Romain Lucazeau, pisarze Xavier Maumejean, DOA i Virginie Tournay czy znani polskim czytelnikom autorzy komiksów Xavier Dorison („Trzeci Testament”, „Thorgal”) i François Schuiten („Mroczne miasta”). Nie wszyscy jednak ujawnili swoje nazwiska. Dwóch autorów wolało pozostać anonimowych. Podpisują się pseudonimami Hermes i Kapitan Numericus, aby uniknąć nękania, zniewag lub odwetu ze strony osób o nastawieniu antyrządowym podczas targów książki i spotkań literackich.

„Nie jest miło być nielubianym, zwłaszcza za coś, czego nie zrobiłeś. Ciągle zadaję sobie pytania typu: 'Czy pomysły, które proponuję, nie zranią kogoś lub nie pozwolą osłabić demokracji?'” – zastanawia się Laurent Genefort. „Oczywiście biorę odpowiedzialność za bycie częścią tego zespołu, ale rozumiem tych w Czerwonej Drużynie, którzy chcą pozostać anonimowi” – dodaje.

„To, co robimy, zasadniczo jest bez zarzutu etycznego. Nie wymyślamy maszyn do miażdżenia kociąt! Staramy się zastanowić, jakie mogą być zagrożenia. Choć ten jeden raz nie mam problemu, by przysłużyć się swymi skromnymi zdolnościami temu, co uważam za interes ogólny. To niesamowicie pokrzepiające, że mogę pomagać armii mojego kraju myśleć o przyszłych zagrożeniach” – podsumowuje Romain Lucazeau.

[am]

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy