Filip Łobodziński wygrał proces z internautką, która oczerniała jego pracę tłumacza. Poszło o „Duszny kraj” Boba Dylana

1 września 2019


Filip Łobodziński, znany dziennikarz i prezenter, prowadzący program Xięgarnia, muzyk, ale też tłumacz literatury, wygrał proces z internautką, która oczerniała jego pracę translatorską, podając fałszywe informacje. „Okazuje się zatem, że nick typu plim-plim nie chroni szkalującego przed zdemaskowaniem. Okazuje się, że można doprowadzić do postępowania sądowego w tej sprawie” ? skomentował wyrok na swoim profilu na Facebooku.

Łobodziński zajmuje się tłumaczeniem literatury od 1995 roku. Ważne miejsce w jego dorobku translatorskim zajmuje twórczość Boba Dylana, którego utwory nie tylko przekładał, ale też wykonuje na scenie wraz ze swoim zespołem Dylan.pl. Praca Łobodzińskiego została doceniona m.in. przez kapitułę Nagrody Literackiej Gdynia, która nominowała jego tłumaczenie jedynej powieści noblisty zatytułowanej „Tarantula” do tegorocznej edycji nagrody w kategorii „przekład na język polski”.

W styczniu 2018 roku pod zamieszczoną w portalu Onet.pl recenzją książki „Duszny kraj” Boba Dylana zbierającej tłumaczenia utworów artysty dokonane przez Filipa Łobodzińskiego pewna Internautka napisała, że „najlepsze przekładu tekstów Dylana zrobili znajomi i rodzina Łobodzińskiego, natomiast samodzielne tłumaczenia są na żenującym poziomie”.

Łobodziński czuł się w obowiązku zgłosić sprawę na policję. Jak tłumaczy, nie chodziło mu o zawarte w komentarzu inwektywy i ataki personalne, lecz o publikowanie krzywdzących insynuacji sprowadzających się do tego, jakoby wziął cudze przekłady i opublikował je pod własnym nazwiskiem. „Wychodząc z założenia, że nieznana liczba osób przeczytała [to] i mogła stracić do mnie zaufanie jako do uczciwego tłumacza, w dniu stwierdzenia tego komentarza powiadomiłem policję” ? pisze Łobodziński na swoim profilu na Facebooku. „Domagałem się zbadania, do kogo należy komputer, z którego to wysłano (tu konieczny był wniosek do sądu, żeby zażądał tego od operatora), oraz żeby osoba ta przedstawiła dowody na swoje twierdzenia ? tzn. że co najmniej kilka tłumaczeń co najmniej kilku tekstów Dylana zrobiło za mnie co najmniej kilkoro znajomych i kilkoro członków mojej rodziny. Nie czyniłem przedmiotu powiadomienia z innych pejoratywnych określeń, bo każdy tłumacz podlega ocenie. Nie kwestionowałem również tego, że napisała o mnie, że jestem 'żenada’ i 'za dużo w życiu dostałem za darmo’. To są bezpodstawne, ale subiektywne oceny. Mnie chodziło o podawanie fałszywej informacji faktycznej ? że biorę cudze i publikuję jako własne”.

W ciągu kilku miesięcy policja wytropiła osobę, która była właścicielką komputera. Sprawę przekazano do sądu znajdującego się w mieście, w którym kobieta o inicjałach M.K. mieszkała. Najpierw odbyła się rozprawa pojednawcza, na której Łobodziński zaproponował, że jeśli kobieta przeprosi go przed sądem i wpłaci 500 złotych na Warszawskie Hospicjum dla Dzieci, to sprawa zostanie rozstrzygnięta drogą ugody. Oskarżona odmówiła i nazwała tłumacza „niedowartościowanym neurotykiem”. Stwierdziła, że chce się bronić, bo ma dowody na potwierdzenie swoich słów. Na rozprawę, która odbyła się 27 sierpnia, jednak nie przyszła, choć otrzymała zawiadomienie o terminie i miejscu.

„Uzasadniłem przed sądem, dlaczego przekład literacki to jest twórczość podlegającym takim samym obowiązkom i prawom, że zarzut kradzieży własności intelektualnej jest bardzo poważny i wymaga dowodów, a dowodów nie ma, więc anonimowe oblewanie pomyjami jest naganne. A ponieważ oskarżona w swoim czasie nie okazała skruchy, tylko szła na udry, najwyraźniej nie rozumie kalibru i konsekwencji swojego czynu. Domagałem się kary wedle uznania sądu, nawiązki na Hospicjum i zwrotu moich kosztów” ? relacjonuje Łobodziński.

Sąd skazał kobietę. Wprawdzie wyrok jest nieprawomocny, ale tłumacz traktuje go jako precedens. „Okazuje się, że sąd rozumie, co to znaczy zarzut kradzieży własności intelektualnej i dlaczego bez dowodów czegoś takiego zarzucać nie wolno. Mamy obowiązki, ciąży na nas odpowiedzialność, ale mamy też prawa i możemy domagać się ich ochrony” ? pisze Łobodziński.

W ostatnich latach na rynku polskim ukazało się kilka książek w tłumaczeniu Filipa Łobodzińskiego, m.in. „Coltrane według Coltrane?a. Wywiady z Johnem Coltrane?em”, „Nie gódź się” z przekładami siedemdziesięciu piosenek i wierszy Patti Smith, „Księga pytań” Pabla Nerudy, autobiografia Milesa Davisa oraz „Duszny kraj” i „Tarantula” Boba Dylana.

[am]
fot. Artur Andrzej/Wikimedia Commons

Tematy: , , , , ,

Kategoria: newsy