Co dowiedzieliśmy się o J. D. Salingerze po jego śmierci?

30 stycznia 2012


27 stycznia minęła druga rocznica śmierci J.D. Salingera, drugiego obok Pynchona najbardziej tajemniczego pisarza na świecie. I choć mijają dwa lata autor ?Buszującego w zbożu? wciąż pozostaje zagadką.

Salinger wycofał się z życia publicznego na początku lat 60. (swoje ostatnie dzieło wydał w 1965 roku). Od tego czasu pilnie strzegł swojego życia prywatnego jednocześnie z uporem maniaka pilnując, by nikt nie ingerował w jego twórczość. Kazał usunąć swoje zdjęcie z okładki ?Buszującego w zbożu?, a do legendy przeszły jego boje toczone z redaktorami kolejnych wydań powieści i opowiadań. Pisarz potrafił rozpętać piekło, kiedy bez jego wiedzy i zgody usunięto choćby jeden przecinek. Podobnie było z próbami kupienia praw do adaptacji przez Hollywood. Salinger posyłał ich do wszystkich diabłów, tak skutecznie, że jego spadkobiercy robią to dalej.

Czy po śmierci pisarza-pustelnika coś się zmieniło? Czy wiemy o nim więcej? Jak twierdzi amerykańska gazeta „Huffington Post” – tylko troszeczkę.

Lubił na przykład zjeść w Burger Kingu czy wybrać się autobusem na wycieczkę nad wodospad Niagara. Dla amerykańskich fanów pisarza było to prawdziwe objawienie, bo wielu wyobrażało go sobie jako ascetycznego pustelnika żyjącego na diecie z korzonków. Dowiedzieliśmy się także, że bardzo lubił swetry i przepadał za tenisem oraz baseballem.

Uwielbiał balet i potrafił bezlitośnie ?zjechać? przedstawienie, jak było w przypadku ?Jeziora łabędziego?, wystawianego w Operze Paryskiej w 1982 roku. Powód krytyki? Budynek opery był ?zbyt sztuczny?.

Wiemy, że przez dość długi czas rozważał całkowite porzucenie pisania i oddanie się jakiejś ?wschodniej religii?, najlepiej w klasztorze. Nie zrobił tego, ale do śmierci był ?blisko? wedyjskiego odłamu hinduizmu. Co roku z okazji hinduskiego święta wysyłał kartkę z życzeniami do Centrum Ramakrishna-Vivekananda w Nowym Jorku, do której załączał szczodrą darowiznę. A pod koniec życia zainteresował się chrześcijańskim spojrzeniem na nauki ścisłe.

Ale to tylko trywialne ciekawostki w porównaniu z odpowiedzią na pytanie, które wszyscy sobie zadają? Co pisał przez te wszystkie lata? Bo nie ma wątpliwości, że nie zaprzestał tworzyć. Miał nawet w zwyczaju palić strony maszynopisu, z których był niezadowolony, na wypadek, gdyby jakiś ?natrętny? miłośnik jego twórczości grzebał mu w śmietniku.

Jak się okazuje twórczość ? choć nieopublikowana ? miała dla niego dużą wartość. Po pożarze domu, w którym niemal cudem ocalał jego gabinet, gdzie trzymał rękopisy i maszynopisy, zdecydował się na zakup ognioodpornego sejfu, tak by w przypadku ponownego pożaru mieć pewność, że jego dzieła przetrwają.

Czy będziemy mieli okazję przeczytać, co Salinger pisał przez te lata ?milczenia?? Prawdopodobnie tak, ale być może niezbyt szybko. Spekuluje się bowiem, że zastrzegł w swoim testamencie, by ?nowe? dzieła ujrzały światło dzienne dopiero po odpowiednio długim czasie od jego śmierci.

Możemy mieć pewność, że spadkobiercy pisarza dotrzymają jego ostatniej woli. W końcu w jednym z niewielu listów, które wyciekły, Salinger żalił się, że na tym świecie rozumieją go tylko dwie ?osoby?: jego syn i jego pies, którego przywiózł ze sobą z Niemiec po zakończeniu drugiej wojny światowej.

Tematy: , ,

Kategoria: newsy