Autorka romansów oskarżana o sfingowanie własnej śmierci. Ponad dwa lata po rzekomym pogrzebie okazało się, że żyje

17 stycznia 2023

Kiedy w 2020 roku na profilu na Facebooku samopublikującej autorki romansów Susan Meachen pojawił się komunikat o jej samobójczej śmierci, wiele jej koleżanek po piórze, a także czytelniczek opłakiwało jej odejście, a nawet składano się na pokrycie kosztów pogrzebu. Jakie było ich zaskoczenie, gdy na początku 2023 roku pisarka ogłosiła swój… „powrót” do świata żywych.

Susan Meachen nie była autorką z pierwszych miejsc bestsellerów, ale od momentu debiutu w 2017 roku zdobyła grono czytelników, którzy śledzili jej poczynania i kupowali kolejne książki wydawane na platformie do samodzielnego publikowania Amazon Kindle. We wrześniu 2020 roku przeczytali na jej profilu na Facebooku druzgoczącą wiadomość: Susan popełniła samobójstwo. W jednym z kolejnych postów pojawiła się sugestia, że autorka odebrała sobie życie w wyniku nienawistnych komentarzy pod jej adresem ze strony innych osób zajmujących się pisaniem.

Pogrążone w żałobie czytelniczki i koleżanki po piórze sfinansowały koszty pogrzebu. Pomogły też wypromować jej ostatnią, wydaną pośmiertnie powieść. Pojawiły się też oskarżenia. Niektórzy zaczęli wytykać tych, którzy rzekomo kierowali do zmarłej nieprzychylne komentarze. „Oskarżano niewinnych ludzi” – wspomina inna autorka romansów Samantha A. Cole. Grupa pisarek opublikowała nawet antologię opowiadań w hołdzie zmarłej. W książce znajdowała się dedykacja dla Susan Meachen. „Słowa mogą ranić, ale nie muszą. Zostawmy nękanie tam, gdzie jest jego miejsce – w literackiej fikcji” – głosił apel współautorek.

Pierwsza wiadomość o śmierci Susan Meachen na Facebooku.

Co ciekawe, od czasu do czasu na profilu Meachen na Facebooku nadal publikowano posty o jej książkach. Osobom, które zareagowały zdziwieniem na tę aktywność, rzekoma córka autorki odpisała: „Przepraszam, myślałam, że wszyscy na tej stronie wiedzą, że moja mama zmarła. Zmarli ludzie nie publikują postów w mediach społecznościowych”. Jak dodała, pisała na tym koncie ostatnio posty i zajmowała się wprowadzeniem ostatnich poprawek w pośmiertnie wydanej książce Susan Meachen, która miała być prezentem ślubnym dla niej od mamy.

Te tłumaczenia nie uspokoiły jednak internautów. W wypowiedziach córki pojawiały się bowiem charakterystyczne błędy i malapropizmy, które robiła autorka, chociażby „post to” zamiast „supposed to”. Nikt jednak publicznie nie wyrażał swoich obaw, nie chcąc zranić uczuć pogrążonej w żałobie rodziny.

Antologia wydana w hołdzie Susan Meachen.

Niemały szok czytelniczki Susan Meachen przeżyły 2 stycznia, gdy autorka opublikowała post w prywatnej grupie przeznaczonej dla swoich fanek. „Debatowałam milion razy, jak to zrobić, i nadal nie jestem pewna, czy tak jest dobrze, czy nie” – napisała o swoim „zmartwychwstaniu”. „Będziecie mieć mnóstwo pytań…” – dodała. Jak tłumaczyła, to rodzina sfingowała jej śmierć, gdy znalazła się w poważnym kryzysie psychicznym. „Moja rodzina zrobiła to, co uważała za najlepsze dla mnie, i nie mogę ich za to winić” – skomentowała. „Jestem teraz w dobrym miejscu i mam nadzieję, że znów będę pisać. Niech zabawa się zaczyna” – dodała.

Komunikat Susan Meachen wywołał oburzenie i wściekłość. Koleżanki po piórze i czytelniczki zarzucały, że padły ofiarą oszustwa. Nie chodzi jedynie o emocje, ale również pieniądze, które zbierano po to, by wesprzeć bliskich zmarłej rzekomo autorki. Nie brak również komentarzy, że Meachen zakpiła sobie z tak poważnego problemu, jakim są samobójstwa.

Kasey Hill, która redagowała kilka książek Meachen, odkryła, że niedługo po swojej „śmierci”, pisarka założyła na TikToku i Facebooku inny profil, pod pseudonimem TN Steele, i regularnie publikowała na nim posty i filmiki.

Powiedziała, że chociaż nigdy nie spotkała Meachen na żywo, to jednak obie panie zbliżyły się wirtualnie. A przynajmniej tak jej się zdawało. Opowiadały sobie m.in. o osobistych zmaganiach z depresją. Kiedy Kasey Hill dowiedziała się, że Meachen odebrała sobie życie, zadręczała się poczuciem winy. „Miałam w tamtym miesiącu operację, zawożono mnie i wywożono z ostrego dyżuru, więc nie mogłam odpowiednio zainteresować się jej stanem psychicznym. Czułam, że ją zawiodłam” – wspomina.

Kiedy Hill dowiedziała się, że śmierć Meachen to mistyfikacja, poczuła się zdradzona. Skontaktowała się z pisarką, a ta zaprzeczyła zarzutom, że sfingowała własną śmierć. Nie okazała też żadnej skruchy za swoje czyny. „Jej reakcje były bardzo narcystyczne” – wyjawiła Hill. Jak dodała, od tamtej pory nie rozmawiają.

Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać ze specjalistą, zadzwoń pod bezpłatny numer alarmowy 112, Kryzysowy Telefon Zaufania pod nr 116 123, Młodzieżowy Telefon Zaufania pod nr 116 111 (czynny całą dobę) lub Dziecięcy Telefon Zaufania Rzecznika Praw Dziecka: 800 121 212 (czynny całą dobę). Więcej kontaktów znajdziesz na stronie: www.pokonackryzys.pl.

[am]

Tematy: , , , ,

Kategoria: newsy