8-latek zakradł się do biblioteki i podrzucił stworzoną przez siebie książkę na półkę. Do wypożyczenia czeka już długa kolejka czytelników

9 lutego 2022

8-letni Dillon Helbig z miejscowości Boise w stanie Idaho (USA) wpadł na sprytny pomysł, jak dotrzeć ze swoją amatorską twórczością do czytelników. Napisaną i narysowaną przez siebie książkę podrzucił na półki miejscowej biblioteki. Teraz na liście chętnych do wypożyczenia czeka ponad 100 osób.

Dillon uwielbia czytać, rysować i pisać. Już od ponad dwóch lat tworzy ilustrowane historyjki, zazwyczaj jednak mają one po 5-10 stron. Podczas minionych ferii świątecznych stworzył swój pierwszy większy projekt – w otrzymanym od babci notesie oprawionym w twardą okładkę w ciągu zaledwie kilku dni własnoręcznie napisał i narysował opowieść, która zajęła aż 81 stron.

W dziele zatytułowanym „Świąteczna przygoda Dillona Helbiga” głównym bohaterem jest sam autor, który po wybuchu gwiazdki na choince zostaje wciągnięty w portal czasoprzestrzenny i przeżywa różne perypetie. Trafia na Biegun Północny, zostaje też przeniesiony do przeszłości, by wziąć udział w pierwszym w historii Święcie Dziękczynienia, obchodzonym w 1621 roku. W książce oprócz samego Dillona pojawia się jego mama, Święty Mikołaj i gigantyczny indyk.

Chłopiec uznał, że książka jest na tyle dobra, że szkoda, by jej odbiorcy ograniczyli się jedynie do rodziców. Wymyślił więc plan, by podłożyć ją na półce w bibliotece, z której często sam korzystał. W tym celu umieścił na grzbiecie okładki naklejki, żeby upodobnić swoje dzieło do pozostałych publikacji wypożyczanych czytelnikom. O swoich zamiarach nie poinformował jednak mamy i taty.

Kiedy udał się wraz z babcią do miejscowej biblioteki, wykorzystał nieuwagę bibliotekarzy, zakradł się do regału – jak sam rozbrajająco przyznaje – w taki sam sposób, w jaki zakrada się po czekoladki, i wsunął własną książkę między inne pozycje dostępne na jednej z półek. Później wrócił sprawdzić, czy wciąż tam jest, ale książki nie było. Tego wieczoru powiedział mamie, co zrobił. Kobieta skontaktowała się z bibliotekarzami, aby dowiedzieć się, czy przypadkiem nie umieścili zguby w rzeczach znalezionych lub – co gorsza – wyrzucili. Obawy okazały się bezpodstawne. Pracownicy placówki znaleźli tomik i stwierdzili, że tak niezwykłe dzieło warto włączyć do katalogu.

Zazwyczaj personel szuka najpierw recenzji przed przyjęciem danego tytułu. Dzieła Dillona oczywiście nigdzie nie omawiano. Kilku pracowników biblioteki, w tym osoba odpowiedzialna za selekcję książek, zapoznało się z opowieścią stworzoną przez chłopca. Dyrektor filii Alex Hartman zabrał lekturę do domu i przeczytał swojemu 6-letniemu synowi, który zachichotał i powiedział, że to jedna z najzabawniejszych książek, o jakich słyszał. Uznano więc, że spełnia wszystkie kryteria, by znaleźć się w kolekcji bibliotecznej. Tomik ostatecznie trafił do działu powieści graficznych.

Rodzice Dillona wyrazili zgodę na wypożyczanie książki. Historia chłopca obiegła najpierw lokalne, a potem ogólnokrajowe media. Wywołało to taką lawinę zainteresowania, że kolejka oczekujących na liście wynosi już około 130 osób. I choć przeczytanie tej konkretnej książki nie trwa długo, to regulamin pozwala użytkownikom trzymać wypożyczone publikacje nawet przez cztery tygodnie. Gdyby tak rzeczywiście było, ostatnie osoby w kolejce musiałyby czekać nawet dziesięć lat. Zwykle, gdy na książkę jest długa lista oczekujących, biblioteka kupuje dodatkowe egzemplarze, ale w tym przypadku nie ma takiej możliwości.

Historia chłopca zmotywowała inne dzieci do napisania własnych książek. Lokalna autorka literatury dziecięcej, Cristianne Lane, zaproponowała Dillonowi współpracę w prowadzeniu warsztatów dla młodych czytelników w bibliotece. Pracownicy placówki informują, że dzwonili już do nich wydawcy z ofertami publikacji książki, ale nie wiedzą, czy rodzice zdecydowali się na któregoś z nich. Zaś Dillon, jak przystało na pisarza, myśli już o stworzeniu kolejnego dzieła.

[am]

Tematy: , ,

Kategoria: newsy