Przeczytaj wiersze Yusefa Komunyaki, laureata Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta 2021

17 sierpnia 2021

Przedstawiamy wam kilka utworów napisanych przez laureata Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. Zbigniewa Herberta za 2021 rok, Yusefa Komunyakę. Jeden z członków kapituły, Edward Hirsch, tak wyraził się o dokonaniach afroamerykańskiego poety: „Jego twórczość można odczytywać jako trwające całe życie poszukiwanie pokoju, wolności i sprawiedliwości społecznej. Jego artyzm jest wyjątkowy. Czerpiąc z afroamerykańskiej muzyki i historii, wynalazł jazzowy idiom poetycki, nazywając go 'neonowym językiem ojczystym’, który osiąga szczyty biblijnej elokwencji”. Zaprezentowane poniżej wiersze Yusefa Komunyaki w przekładach Katarzyny Jakubiak pochodzą z obszernego tomu pt. „Niebieska godzina”, który wkrótce będzie dostępny w księgarniach nakładem Wydawnictwa Znak.

„Oda do lutni arabskiej”

Muzo w kształcie tykwy,
nabrzmiała wiatrem w morwach,
śpiewaj mi wszystko, z czego cię zrobiono,
pustynna łódko Ra.
Podłużna skrzynko z gołębiami Beduinów,
wydziobujących z powietrza nasiona granatu,
jesteś figurą poety, jego sobowtórem
w trzeciej izbie arcykapłana,
a każda struna to litania gwiazd ponad Saharą.
Podróżniku kształtny jak gruszka, silny, a tak lekki,
czy spina cię w całość kurza kostka życzeń?
Chciałbym wiedzieć, jak cię otworzyć
orlim piórem lub trójkątną kostką
wystruganą z rogu bawołu,
wskrzesić śpiewem nubijski piach.
Palisandrze suszony dawno temu,
chciałbym zamknąć pocałunkami
twoje dwanaścioro ust. Języki nastrojone w rzędzie,
chciałbym otworzyć wszystkie wasze brzmienia.
Zazdroszczę temu, kto stał się swoim własnym panem,
kołysząc cię w samotnych ramionach.
Łódko żalu, przychyl nam swojego głosu
aż imiona herosów & kurtyzan,
ptaków & zwierząt, modlitw & pieśni miłosnych
wyroją ci się z brzucha.

„Oda do larwy muchy”

Siostro gza
& bóstwa, czynisz cuda
Na polach bitew,
W połciach zepsutego schabu
& noclegowniach. Tak,
Sięgasz do korzeni wszystkich rzeczy,
Jesteś matematyczna & solidna.
Chryste, jesteś bezlitosna,
Kiedy w grę wchodzi prawda. Ontologiczna & lśniąca,
Rzucasz czar na żebraków & królów.
Za kamiennymi drzwiami grobowca Cezara
Czy w rozkopanym rowie na polu zielska.
Żaden dekret czy credo nie mogą wyjąć cię spod prawa,
Kiedy rozbierasz na części każdą żywą istotę. Mała
Władczyni ziemi, nikt nie pójdzie do nieba,
Jeżeli najpierw nie przejdzie przez ciebie.

„Zamek świętego Jerzego, Cape Coast”

Kochałem się z tobą, a on tam był.
Siedzieliśmy na małym tarasie bungalowu
& godzinami słuchaliśmy, o czym mówi morze.
Nie musiałem podnosić głowy, żeby sprawdzać, czy jest tam nadal.
Dzień po dniu podążał za nami wzdłuż zaśmieconych plaż,
gdzie chłopcy paśli krowy,
a dziewczyny tańczyły dla chłopców,
do kantoru, a potem na rynek.
Zniknął, kiedy duch mojej matki
odwiedził mnie, zamyślonego, pod palmą,
ale był znów z nami w minibusie na wycieczce za miasto,
kiedy mijaliśmy kryte strzechą chaty.
Był na pewno, kiedy parę dolarów
przeszło z rąk do rąk & przepuszczono nas
szybko przez kontrolę, mijając strażników.
Stałem na lotnisku w Amsterdamie, popijałem
czerwone wino z kieliszka, na wpół zahipnotyzowany rojem barw
na obrazie Van Gogha, a on wciąż tam był, trwał ponuro w kącie.
Wszedłem do toalety, rozmyślając o W.E.B. DuBois,
pochowanym w mauzoleum, o jego książkach & archiwach
obracających się w proch, ale nawet w tej intymnej chwili on tam był,
ten widok: obsceniczny, bo zbudowano go,
żeby przetrwał wieki, mocniejszy niż ich domy & ołtarze.
Nasiona melona. Nasiona okry w pasatach
zmierzających ku nowemu światu. Wróciłem w tłum
nieznajomych, a on podążał za mną. Widziałem drogę,
którą podróżowali niewolnicy & czułem, że gdy go ujrzeli,
ich najwięksi bogowie upadli na kolana.
Skąd wziął mi się w ustach ten smak słonej wody?
Staliśmy w kolejce na następny samolot
& kiedy ten wzniósł się ponad miasto,
wiedziałem, że on tam jest, przemierza z nami Atlantyk.
Nie, to nie przeczucie, to raczej tęsknota. Znów byłem w Akrze,
spoglądałem w górę na katedralne sklepienie
budowli. Widziałem, jak statki o zmierzchu
kołysane Amazing Grace wypływają na grzbiety
fal. Gubernator stał na balkonie
z mieczem w dłoni, wskazywał kobietę
na dziedzińcu. Powiedział: Ta.
Przyprowadźcie mi tę wysoką, jędrną dziewkę.
Niewolnicze ręce wyciągnęły ją na środek,
oblali ją wiadrami wody, ale jeszcze
próbowała się bronić. Przygwoździli ją do ziemi.
Płakała. Popychali ją po schodach. Jeden stopień,
potem drugi. O nie, duch walki jeszcze jej nie opuścił,
ale gubernator miał absolutną władzę. Powiedział:
Znajdziecie tyranię języka w moich karbowanych kościach.
Znajdziecie poezję na każdej stronie Pisma.
Znajdziecie Bożą misję do spełnienia na tej przeklętej ziemi.
W tej jednej dziewce znajdziecie całe plemię, lecz ja ich złamię
nim jeszcze powstaną w łonie, zanim zostaną poczęci,
nim ktokolwiek o nich pomyśli. Chodź tutaj,
nie bój się, przyjdź do gubernatorskiej kwatery,
gdzie tworzy się prawa. Nie przyniosłem
głowy Pompejusza ani Jana Chrzciciela
na srebrnej tacy, ale do mnie należy twoja przeszłość,
teraźniejszość & przyszłość. Jesteś niezwykła.
Jesteś inna niż wszystkie. Tak,
złamię cię pięściami & pięciopalczastym biczem.
Złamię cię do szpiku & od stóp do głów,
lecz siostro, złamię cię najmocniej
czułymi słowami.

„Angielski”

Kiedy byłem chłopcem, powiedział, zapłonęło niebo
& ktoś przybiegł pukać do naszych drzwi
nocą. Cały dom stał się jak ptaki
pod okapem, zbyt ciche dla chłopięcych uszu.

Usłyszałem dziewczęcy głos, ale to nie były słowa.
Tyle dobrego wiedziałem: dziewczyna
była gdzieś w naszym domu,
mówiła powoli jak papugi żeglarzy.

Mignęła mi Alicja w Krainie Czarów.
Jej głos pachniał pomarańczami,
chociaż nigdy w życiu nie obierałem pomarańczy.
Pukałem w ściany, po kole.

Ten głos był prawie Ameryką.
Moje uszy z powietrza wychwyciły słowo.
Powiedziała Friend. Uchyliłem drzwi
ukryte za paltami w szafie.

Młoda kobieta uśmiechała się do mnie.
Uczyła się języka, który miał ją zabrać
daleko, daleko stąd. Codziennie
uczyła mnie jednego słowa, żebym dotrzymał tajemnicy.

Ale pewnej nocy zbudziły mnie inne głosy w domu.
Poruszenie na dole & błagania.
Są obietnice składane nocą,
które o świcie zamieniają się w kamień.

Z okna zobaczyłem gwiazdy
płonące w rzece jaśniej niż wielka
feta. Czekałem na jej powrót,
zakrywając dłońmi usta.

Nie mogę zdradzić jej imienia, bo to było
niebezpieczne w naszym domu, tak blisko wody.
Czy była zmyśloną przyjaciółką chłopca,
czy rojem pszczół, który zagnieździł się w ścianach?

Wiele lat później ciotki powiedziały, że dwóch gestapowców
zastrzeliło dziewczynę nad Wisłą.
Tak nauczyłem się twojego języka.
Było to dawno temu, wiosną.

Yusef Komunyakaa urodził się 29 kwietnia 1947 roku jako James William Brown w rolniczym miasteczku Bogalusa w stanie Luizjana. Był potomkiem wielodzietnej afroamerykańskiej rodziny, synem stolarza, z dystansu lat ocenił nawet, że rzemieślnicza rzetelność jego ojca, który po wielokroć sprawdzał wymiary desek, by wszystko do siebie idealnie pasowało, wpłynęła na jego własną praktykę artystyczną, zakładającą przepracowywanie, redagowanie, uporczywe dążenie do perfekcji.

Osiągnąwszy pełnoletność, zmienił nazwisko na Komunyakaa – przynależne do jego dziadków, którzy do Ameryki dotarli jako pasażerowie na gapę na statku płynącym z Trynidadu. Poeta wspominał, że to właśnie dzięki bardzo religijnym dziadkom zwrócił uwagę na siłę języka, słuchając ich zrozumiał bowiem, jak biblijne frazy i melodia kształtują sposób ich wypowiedzi. Obok tego formującego doświadczenia można przywołać inne: radio, które zajmowało centralne miejsce w mieszkaniu rodziny Komunyaki i z którego przez cały dzień wydobywały się dźwięki jazzu i bluesa. Słuchający ich chłopiec, zatapiał się w świecie muzyki, układał w głowie teksty piosenek w nieistniejących językach…

Zmiana nazwiska była gestem symbolicznym, demonstracyjnym wpisaniem się w tradycję kultury afroamerykańskiej, tradycję pokoleń niewolników, którzy stopniowo zdobywali dla siebie wolność. Lata dzieciństwa i młodości Komunyaki to na amerykańskim Południu nadal czas segregacji rasowej, gdy Afroamerykanie mogli np. w autobusach zajmować jedynie wyznaczone im miejsca, i gdy nadal dochodziło do mordów, aktów terroru, przeprowadzanych przez Ku Klux Klan. Jedną z najważniejszych lektur młodości Komunyaki była powieść „Nikt nie zna mego imienia” autorstwa Jamesa Baldwina, klasyka literatury afroamerykańskiej.

Po maturze przyszły poeta opuścił Bogalusę, mieszkał w Arizonie i Puerto Rico, w roku 1969 zaciągnął się do wojska, co miało przełomowe znaczenie dla jego życia. Wysłany do Wietnamu jako korespondent wojenny, następnie zaś mianowany redaktorem wojskowej gazety „The Southern Cross”, zabrał ze sobą antologię współczesnej poezji amerykańskiej, którą raz za razem czytał od nowa, uzmysławiając sobie, że stanie się nie eseistą czy prozaikiem, jak zamierzał, ale poetą.

Po powrocie z wojny studiował na Uniwersytecie w Kolorado, uzyskując najpierw licencjat z socjologii i anglistyki, a następnie tytuł magisterski z kreatywnego pisania. Zaczął też samemu pisać, z początku inspirując się m.in. francuskim surrealizmem, a także poezją powstającą w obrębie ruchu tzw. „negritude”, zapoczątkowanego przez Aimé Césaire’a. Dwie pierwsze książki poetyckie opublikował własnym nakładem, dopiero trzeci jego tom zainteresował wydawców, a następnie krytyków. Nosił on tytuł „Copacetic” (1984), co – jak wyjaśnia tłumaczka Komunyaki, Katarzyna Jakubiak – w jazzowym żargonie oznacza utwór „dobrze skomponowany”.

Związki z jazzem nie ograniczyły się tylko do tytułu tego tomu. Muzyka jazzowa i bluesowa jest dla Komunyaki źródłem tematów jego wierszy (jest on choćby autorem poematu o Charliem Parkerze) oraz inspiracją do tworzenia librett operowych czy tekstów utworów muzycznych (np. australijskiej wokalistki jazzowej Pameli Knowles). Przede wszystkim jednak krytycy wielokrotnie zwracali uwagę na to, że wiele utworów Komunyaki swoją budową, strukturą rytmiczną – przypomina właśnie jazz, z jego złożonością i improwizacyjnością.

„W utworach jazzowych przyjemne dla ucha linie melodyczne przeplatają się z trudnymi do strawienia dysonansami, a znajome motywy rozrastają się w kontrolowany chaos dźwięków. Podobnie w poezji Komunyaki 'ładne’ i zrozumiałe fragmenty sąsiadują z przesadnie skomplikowanymi obrazami, a motywy znane z klasyki kultury wysokiej lub z kultury popularnej ulegają świadomym demontażom i przeróbkom” – pisała wspomniana przed chwilą tłumaczka Katarzyna Jakubiak.

„Komunyakaa naśladuje otwartość i elastyczność jazzu poprzez otwartą formę, która pozwala czytelnikowi stać się współautorem wiersza. Opisując swój proces twórczy, Komunyakaa przyznaje, że pracując nad tekstem, zawsze poszukuje w wierszu 'drzwi, które mogą pozostać otwarte’ – miejsc celowo konstrukcyjnie 'luźnych’. Właśnie przez te 'drzwi’ do wiersza może wejść czytelnik i rozpocząć własną improwizację” – dodała Jakubiak.

Sam Komunyakaa mówił zaś: „czytelnik niekoniecznie musi wiedzieć, co dany wiersz znaczy, ale przede wszystkim musi coś czuć. To tak jak przy słuchaniu muzyki. Potrafimy osiągnąć niezwykłą jasność myśli poprzez samo czucie”.

Obok nawiązań do struktury jazzu najczęściej wskazywane są dwa inne kluczowe aspekty twórczości Yusefa Komunyaki: głębokie zanurzenie w kulturze afroamerykańskiej, wypowiedzenie losu milionów, często bezimiennych Afroamerykanów, najpierw niewolników, a potem obywateli „drugiej kategorii”. A także poetyckie świadectwo wystawione wojnie w Wietnamie, tej wojnie, która dla całego pokolenia Amerykanów miała znaczenie porównywalne z II wojną światową, była traumą, ale też określała wybory etyczne i polityczne, sposób postrzegania świata. Dla tego pierwszego nurtu największe znaczenie miał tom „Neon Vernacular” (1994), uhonorowany Nagrodą Pulitzera.

„Tytuł zbioru to doskonałe, zwięzłe ujęcie bardzo skomplikowanego konceptu. W kontekście kultury afroamerykańskiej słowo 'vernacular’ ma wiele znaczeń. Pierwotnie używało się go na określenie niewolnika urodzonego na ziemi pana. Z czasem słowem tym zaczęto określać specyficzną afroamerykańską odmianę języka angielskiego, a także specyficzną afroamerykańską kulturę, opartą zarówno na tradycjach ludowych, jak i 'ulicznych’ (np. czarnych gett). W takim zestawieniu użycie słowa neon to inteligentna gra z przedrostkiem neo. W tomie Komunyaki mamy więc do czynienia z neo-kulturą i neo-językiem, lecz również, dosłownie, z ponowoczesną kulturą neonów” – wyjaśnia Katarzyna Jakubiak.

Należy przy tym podkreślić, że poezja Komunyaki nie zamyka się w obrębie jednej kultury, przeciwnie – łączy odniesienia do tradycji amerykańskich, afrykańskich, europejskich i azjatyckich. Jeśli chodzi o nurt drugi, szczytowym osiągnięciem był tom „Dien Cai Dau” (1988), którego tytuł to wietnamska fraza oznaczająca „szaleńców” – amerykańskich żołnierzy walczących w tym kraju.

Yusef Komunyakaa mieszka obecnie w stanie New Jersey, wykłada kreatywne pisanie na Uniwersytecie Nowojorskim. Wśród najważniejszych dla siebie pisarzy wymienia m.in. Hermana Melville’a, Marguerite Duras, Pablo Nerudę, Dereka Walcotta, Federico García Lorkę, Gwendolyn Brooks oraz Roberta Haydena.

W Polsce Komunyakaa gościł m.in. w 2005 roku, biorąc udział w amerykańsko-polskich spotkaniach poetyckich, czytając swoje utwory obok Wisławy Szymborskiej. Zmarły niedawno Janusz Szuber napisał wiersz „Do Yusefa Komunyaki”, który można znaleźć w jego tomie „Pianie kogutów”.

fot. (1) The Museum of Modern Art, (2) TED Archive

Tematy: , , ,

Kategoria: wiersze