„To nie żarty” – przeczytaj całe opowiadanie Osamu Dazaia ze zbioru „Owoce wiśni”

29 września 2020

Osamu Dazai to jeden z najważniejszych XX-wiecznych japońskich pisarzy. Jego dekadencki życiorys i głębokie, depresyjne, mocno autobiograficzne powieści sprawiły, że na całym świecie jego proza jest, mimo upływu lat, czytana i wznawiana, a tytuły takie jak „Zmierzch” czy „Zatracenie” stały się dla wielu wielbicieli literatury tekstami kultowymi. Ale Dazai był mistrzem krótkich form: opowiadań i szkiców, równie poruszających i zaskakująco aktualnych dla współczesnego czytelnika. Wydawnictwo Czytelnik opublikowało właśnie zbiór opowiadań Dazaia zatytułowany „Owoce wiśni”. Jeden z utworów pochodzących z tego tomu, „To nie żarty” w znakomitym przekładzie Katarzyny Sonnenberg-Musiał, prezentujemy wam w całości.

To nie żarty

Dokąd ja właściwie zmierzam? – Pewnego wieczoru ta myśl przyprawiła mnie o drżenie. Nie byłem w stanie wytrzymać w jednym miejscu, więc wyszedłem z mieszkania w Hongō i z laską w ręku udałem się do Ueno. Minęła już połowa września. Miałem na sobie yukatę z wzorem na białym tle i czułem, że nie pasuje ona do tej pory roku. Odniosłem wrażenie, że strasznie bieleję na tle mroku, a narastający we mnie smutek sprawiał, że nie miałem ochoty dłużej żyć. Wiatr poruszający powierzchnię stawu Shinobazu był ciepławy i cuchnął ściekiem, rosnące w stawie kwiaty lotosu też już przegniły i sterczały teraz jak żałosne truchła. Ludzie przemieszczający się w chłodzie wieczora mieli miny durniów, a przy tym wyglądali na tak wycieńczonych, że przywodziło to na myśl koniec świata.

Doszedłem do dworca kolejowego w Ueno. Ta uznawana za największą na Wschodzie stacja mrowiła się od ciemnych sylwetek podróżnych, których nie sposób było zliczyć. Wszystko to ludzie już przegrani. Nie mogłem się pozbyć tego wrażenia. To miejsce znane jest jako Piekielna Brama. Mieszkańcy wiosek położonych na północnym wschodzie wchodzą przez nią do wielkiego miasta i przez nią wracają do domów, doszczętnie pokonani, z ciałami nadgryzionymi przez robactwo i owiniętymi w łachmany. Inaczej być nie może. Usiadłem na ławce w poczekalni i uśmiechnąłem się kąśliwie. Przecież wszyscy to powtarzali. Tyle razy ostrzegali, że nic dobrego nie wyniknie z przyjazdu do Tokio. Dziewczęta, starcy, młodzieńcy – siedzieli teraz bez życia na ławkach w poczekalni i szeroko otwartymi, mętnymi oczami wpatrywali się w jakiś punkt. Szukali w przestrzeni urojonych kwiatów. Rozmaite twarze przesuwały się jak w kalejdoskopie, różne historie porażek rozwijały się w powietrzu jak zwoje historycznej księgi.

Wstałem i szybko wyszedłem z poczekalni. Udałem się w kierunku wyjścia. Właśnie na peron wjechał pociąg pospieszny, planowany przyjazd siódma pięć. Czarne mrowie rzuciło się ku wyjściu – ludzie rozpychali się, potrącali i wpadali na siebie nawzajem. Tu i ówdzie widać było trzymane w rękach walizki i koszyki. O, ktoś miał jeszcze starodawną torbę szmacianą. Że też one wciąż istniały… Czyżby kogoś wypędzono z domu? Młodzi chłopcy odziani elegancko – każdy bez wyjątku wyglądał na przejętego i podekscytowanego. Nieszczęśliwcy. Głupcy. Pewnie pokłócili się z ojcem i uciekli z domu. Barany.

Mój wzrok przykuł jeden z nich. Chłopak palił papierosa w wielce nienaturalny sposób, który pewnie znał z jakiegoś filmu. Musiał naśladować któregoś z zagranicznych aktorów. Trzymał w ręku niewielką torbę, a gdy tylko przeszedł przez bramkę wyjściową, z podniesioną brwią rozejrzał się wokół siebie. Ten gest też pewnie od kogoś podchwycił. Miał na sobie garnitur w jarmarczną kratę z szerokim kołnierzem. Jego spodnie były niebywale długie, wydawało się, że zaczynają się tuż pod szyją. Na głowę chłopak włożył płowy kaszkiet, na nogi czerwone skórzane buty. Kroczył dziarsko z zaciśniętymi ustami. Tak elegancki, że aż komiczny. Poczułem, że mam ochotę z niego zakpić. W tamtym czasie umierałem z nudów.

– Hej! Hej! Takiya! – Nazwisko miał zapisane na bagażu. – Chodź!

Kroczyłem szybko przed siebie, nie patrząc mu w twarz. Chłopak ruszył za mną, jak gdyby porwał go wir losu. Znałem się trochę na ludzkiej psychice. Kiedy ktoś wykazuje roztargnienie, nic nie działa lepiej niż władczy rozkaz. Wtedy można owinąć sobie kogoś takiego wokół palca. Nieudolne próby przybrania naturalnej pozy, przekonywania i uspokajania przynoszą wręcz odwrotny skutek i należy się ich wystrzegać.

Wspinaliśmy się powoli na wzgórze Ueno. Idąc po kamiennych schodach, stopień za stopniem, powiedziałem:

– Dobrze byłoby, gdybyś choć spróbował zrozumieć swojego ojca.

– Ach tak – odpowiedział sztywno chłopak.

Doszliśmy pod pomnik Takamoriego Saigō. Nikogo tam nie było. Przystanąłem i wyciągnąłem z rękawa paczkę papierosów. Zapaliłem zapałkę i w jej świetle przyjrzałem się twarzy młodzieńca. Miała naiwnie szczery wyraz. Jak u dziecka. Chłopak stał nieco nadąsany. Zrobiło mi się go żal. Pomyślałem, że skończę już mu dokuczać.

– Ile masz lat?

– Dwadzieścia trzy. – Wymowę miał prowincjonalną.

– Młody jeszcze jesteś – westchnąłem. – No, dość już tego. Możesz wracać.

Już miałem mu powiedzieć, że chciałem go tylko trochę nastraszyć, kiedy poczułem nagłą chęć – przypominało to impuls do małżeńskiej zdrady – by zabawić się jeszcze jego kosztem.

– Masz forsę?

Chłopak zadygotał.

– Mam.

– Dawaj dwadzieścia jenów i zmykaj. – Miałem niezły ubaw.

Chłopak wyłożył pieniądze.

– Mogę już iść? Pewnie powinienem był wtedy odpowiedzieć ze śmiechem: „Głupi jesteś. To przecież żart. Chciałem cię nastraszyć. Tokio jest przerażające. Wracaj czym prędzej do domu, niech ojciec się dłużej nie martwi”. Tyle że nie wyszedłem przecież na spacer dla żartu. Musiałem z czegoś opłacić czynsz.

– Dzięki. Będę o tobie pamiętał.

Moje samobójstwo zostało odłożone o kolejny miesiąc.

(1939)

Osamu Dazai „Owoce wiśni”
Tłumaczenie: Katarzyna Sonnenberg-Musiał
Wydawnictwo: Czytelnik
Liczba stron: 252

Opis: „Owoce wiśni” tworzy szesnaście opowiadań, wybranych spośród najpoczytniejszych w twórczości Osamu Dazaia. Pisarz nie wychwala w nich takich skarbów „japońskości”, jak ceremonia parzenia herbaty czy teatr nō. Nie mówi współczesnym mu rodakom, jak żyć w strasznych czasach wojny i jak odnaleźć się w powojennej rzeczywistości przegranego państwa. Autor, z humorem i ironią, czerpiąc z osobistych przeżyć oraz doświadczeń, opisuje zwyczajne życie. Drobne zdarzenia, przyjemne i bolesne przeżycia służą pytaniu o kształt i sens ludzkiej egzystencji. Uniwersalizm prozy Osamu Dazaia, jej nadal świeży styl do dziś ujmują rzesze czytelników na całym świecie.

Tematy: , , , , ,

Kategoria: opowiadania