Fiodor Dostojewski obiecuje żonie w liście, że skończył z hazardem

28 sierpnia 2013

Dostojewski - list do żony
Przez wiele lat rosyjski klasyk literatury Fiodor Dostojewski był uzależniony od hazardu. W 1871 roku sięgnął dna, ale dzięki temu udało mu się ponoć raz na zawsze zerwać z nałogiem. Doświadczenie to opisuje w dramatycznym liście do żony Anny.

Wiosną 1871 dobiegał końca czwarty rok podróży poślubnej, w którą państwo Dostojewscy udali się do Niemiec. Początkowo miała trwać kilka miesięcy, ale ostatecznie rozciągnęła się na cztery lata i to nie dlatego, że pisarz z żoną byli zachwyceni widokami. Niemal na samym początku wyprawy, w kasynach Baden-Baden i Wiesbaden, Dostojewski przepuścił cały majątek. Przez następne lata próbował go odzyskać, ale za każdym razem tracił go ponownie za sprawą ?pasji do ruletki?.

Owa pasja pochłaniała większość pieniędzy pisarza od 1863 roku, kiedy to po raz pierwszy zasmakował słodyczy wygranej i goryczy porażki. Nawet opublikowana w 1867 roku powieść o nałogowych hazardzistach powstała za sprawą ryzykownego zakładu. Dostojewski ukończył ją w 23 dni, na dwa dni przed upłynięciem terminu i tym samym zachował prawa autorskie do swojej twórczości (były one stawką w zakładzie).

W kwietniu 1871 pisarz przebywał w Wiesbaden, podczas gdy jego żona pozostawała w Genewie, opiekując się ich dwuletnią córką. W swoich dziennikach Dostojewski zapisał, że pomysł udania się do Wiesbaden i pogrania w kasynie podsunęła mu żona. Miało to poprawić nastrój Fiodorowi, który cierpiał wówczas z powodu stanów depresyjnych. Pobyt w Wiesbaden zakończył się całkowitą porażką. Dostojewski przegrał wszystkie pieniądze, włącznie z tymi, które Anna przesłała mu na podróż powrotną.

Opisane w liście zdarzenie miało być przełomowe dla pisarza. Najwyraźniej sięgnął przysłowiowego dna i w chwili jasności umysłu postanowił skończyć z hazardem.

„Wiesbaden, 16 kwietnia 1871

Anno, w imię Chrystusa, dla dobra Lubej1, dla dobra całej naszej przyszłości, nie martw się, nie denerwuj i przeczytaj ten list uważnie do samego końca. Na końcu zobaczysz, że w istocie problem nie jest wart zbytniej rozpaczy, wręcz przeciwnie: jest czymś, co się zyska i będzie miało swą wartość znacznie przewyższającą zapłaconą za to cenę. Dlatego opanuj się, aniele, i słuchaj, a raczej czytaj do końca. Proszę nie rozpadaj się na kawałki.

Ma najdroższa, mój wierny przyjacielu, niebiański aniele, zdajesz sobie oczywiście sprawę, że straciłem wszystko – całe 30 talarów, które mi przysłałaś. Pamiętaj, że tylko tyś jest moim zbawieniem i nie ma na świecie nikogo, kto by mnie kochał. Pamiętaj także Aniu, że istnieją niepowodzenia, które same w sobie są karą. Piszę i zastanawiam się, co z tobą będzie. Jak to na ciebie wpłynie? Nie chciałbym, żeby coś się stało. Lecz jeśli w tym momencie współczujesz mi, przestań, nie zasługuję na tyle.

Nie śmiałem wysyłać ci telegramu i nie ośmielę się po twoim ostatnim liście, w którym pisałaś, że będziesz się martwić. Mogę sobie tylko wyobrazić, jakby to było, gdybyś jutro otrzymała telegram: 'Shreiben sie mir’2. Cóż wtedy stałoby się z tobą!

Och, Aniu, dlaczego pojechałem?

Oto, co się dzisiaj stało: najpierw w południe otrzymałem twój list, ale nie otrzymałem jeszcze pieniędzy. Wróciłem tedy do domu i odpisałem ci (ohydny i okrutny list, niemal cię w nim zhańbiłem). Pewnie otrzymasz go jutro, w sobotę, jeśli pójdziesz na pocztę po godzinie czwartej. Wysłałem list i znów powiedziano mi, że pieniędzy jeszcze nie ma, a była druga trzydzieści. Jednak kiedy wróciłem po raz trzeci, o wpół do piątej, otrzymałem pieniądze, a gdy spytałem, o której przyszły, usłyszałem spokojną odpowiedź, że około drugiej. Dlaczego więc nie dostałem ich wtedy, kiedy byłem po drugiej? Wówczas, widząc, że będę musiał czekać do wpół do siódmej, żeby stąd wyjechać, ruszyłem do kasyna.

Anna Dostojewska

Anna Dostojewska

Aniu, uwierz mi lub nie, lecz przysięgam, że nie miałem zamiaru grać. Żebyś mi uwierzyła, wyznam ci wszystko: kiedy poprosiłem cię o 30 talarów w miejsce 25, chciałem postawić dodatkowe 5 talarów, ale nawet tego nie byłem pewien. Oczekiwałem, że jeśli cokolwiek zostanie, przywiozę pieniądze ze sobą. Lecz, gdy otrzymałem dziś 30 talarów, nie chciałem grać z dwóch powodów: po pierwsze, twój list poraził mnie, wystarczy sobie wyobrazić, co by się z tobą stało (a wyobrażam to sobie teraz) i po drugie, śniłem o moim ojcu ostatniej nocy, ale w straszliwy sposób, gdyż objawił mi się jedynie dwa razy w życiu, zapowiadając okropne katastrofy i dwa razy sny sprawdziły się. (A teraz, gdy przypominam sobie mój sen sprzed trzech dni, w którym twoje włosy osiwiały, me serce zamiera. Mój Boże, co się z tobą stanie, gdy otrzymasz ten list!)

Ale kiedy przybyłem do kasyna, podszedłem do stołu i zacząłem obstawiać w myślach: zgadnę czy nie? I wiesz co, Aniu? Zgadłem właściwie z dziesięć razy z rzędu, zgadłem nawet zero. Byłem tak tym poruszony, że zacząłem grać i w pięć minut wygrałem 18 talarów. W owej chwili straciłem nad sobą kontrolę i pomyślałem: wyjadę ostatnim pociągiem, przeczekam noc we Frankfurcie, ale przynajmniej przywiozę coś do domu. Byłem taki zawstydzony z powodu tych 30 talarów, z których cię obrabowałem! Uwierz mi, aniele, że przez cały rok marzyłem o kupieniu tych kolczyków, których wciąż ci nie zwróciłem. Zastawiłaś dla mnie wszystko co twoje w ciągu tych ostatnich czterech lat i wędrowałaś za mną, stęskniona za swą rodzinną ziemią! Aniu, Aniu, pamiętaj także, że nie jestem łajdakiem, a jedynie namiętnym hazardzistą.

(Ale zapamiętaj także Aniu, że skończyłem z tym na zawsze. Wcześniej też pisałem, że to koniec na wieki, ale nigdy wcześniej nie czułem w sobie tego, co czuję teraz, gdy to piszę. Teraz skończyłem z tym złudzeniem i dziękowałbym Bogu, że potoczyło się to w ten sposób, choć była to całkowita katastrofa, gdyby nie mój lęk o ciebie w tym momencie. Aniu, jeśli jesteś na mnie zła, pamiętaj, jak cierpię teraz i jak będę cierpiał przez następne trzy lub cztery dni! Jeśli w przyszłości uznasz, że jestem wobec ciebie niewdzięczny lub niesprawiedliwy, po prostu pokaż mi ten list!)

Do wpół do dziesiątej przegrałem wszystko i wyszedłem niczym szaleniec; cierpiałem tak okrutnie, że natychmiast pobiegłem zobaczyć się z księdzem (nie martw się, nie widziałem go i nie mam zamiaru!). Biegnąc w ciemności nieznanymi ulicami, myślałem, że skoro jest pasterzem Pana, to porozmawiam z nim nie jako osoba prywatna, lecz wyspowiadam się. Ale zgubiłem się i kiedy dotarłem do kościoła, który wziąłem za rosyjski, powiedziano mi w sklepie, że to nie jest rosyjski, lecz żydków. Jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimnej wody. Pobiegłem do domu. W tej chwili jest północ, siedzę i piszę do ciebie. (Nie pójdę spotkać się z księdzem, nie zrobię tego, nie, przysięgam, że tego nie zrobię!)

Mam talara i pół w drobnych, więc mam wystarczająco na telegram (15 groszy), ale obawiam się go wysłać, gdyż nie wiem, jak go przyjmiesz! Z tego powodu zdecydowałem się napisać do ciebie list i wysłać go jutro o ósmej rano, żebyś otrzymała go w niedzielę, bez opóźnień; piszę go na adres naszego domu, a nie poste restante. (Bo co, jeśli czekając na mnie, nie poszłabyś na pocztę?) Lecz jutro mogę wysłać ci kolejny list na poste restante, lecz wyślę go późno, a pojutrze, w niedzielę, napiszę kolejny dla pewności.

Aniu, ratuj mnie po raz ostatni, wyślij mi 30 talarów. Sądzę, że to wystarczy, będę oszczędny. Jeśli zdołasz je wysłać w Niedzielę, nawet późno, będę w stanie przyjechać we wtorek, najpóźniej w środę.

Aniu, padam do twych stóp i całuję je, i wiem, że masz pełne prawo pogardzać mną, a tym samym pomyśleć: ?Znów będzie grał?. Mogę ci przysiąc, że nie, ale już przysięgałem i zawiodłem. Ale ja wiem, aniele mój, że umrzesz, jeśli znów przegram. Nie jestem w końcu szaleńcem. Poza tym wiem, że gdyby tak się stało, byłby to koniec ze mną. Nie zrobię tego, nie zrobię, nie zrobię i natychmiast wrócę. Uwierz mi. Uwierz mi po raz ostatni, a nie pożałujesz tego. Teraz będę pracował na ciebie i na Luboczkę, nie szczędząc zdrowia, zobaczysz, zobaczysz, zobaczysz, całe me życie I OSIĄGNĘ SWÓJ CEL! Dopilnuję zaspokojenia waszych potrzeb.

Jeśli nie zdołasz wysłać pieniędzy w niedzielę, zrób to w poniedziałek wcześnie. Wtedy wrócę do ciebie w środę do południa. Nie martw się, jeśli nie będziesz w stanie wysłać ich w niedzielę i nie myśl o mnie zbyt wiele, nie zasługuję na to, nie jestem tego wart.

Lecz cóż ze mną będzie? Jestem w stanie wiele znieść, aż po pospolitość. Co więcej, jakbym narodził się na nowo moralnie (mówię to tobie i Bogu) i gdyby nie to, że będę przez te trzy dni martwił się o ciebie, gdyby nie ten ciągły lęk, co z tobą będzie, byłbym nawet szczęśliwy. Nie sądź, że oszalałem, Aniu, mój aniele stróżu! Wielka rzecz mi się przydarzyła: pozbyłem się tego ohydnego złudzenia, które dręczyło mnie przez prawie dziesięć lat. Przez dziesięć lat (czy raczej od śmierci mego brata, gdy niespodziewanie przygniotły mnie długi) marzyłem o wygranej. Marzyłem z powagą, z pasją. Teraz koniec z tym. To był bezwarunkowo ostatni raz. Czy uwierzysz, Aniu, że me ręce nie są już spętane? Wiązał je hazard, ale teraz będę myślał o poważnych sprawach zamiast marzyć całymi nocami o hazardzie, jak to kiedyś robiłem. Tym samym moja praca będzie szła szybciej i bardziej opłacalnie, z Bożym błogosławieństwem. Aniu, zachowaj swe serce dla mnie, nie znienawidź mnie i nie odkochaj się we mnie. Teraz, gdy stałem się nowym człowiekiem, będziemy żyli razem i dopilnuję, żebyś była szczęśliwa.

Ach, kochana, kochana, jak nikczemnie się zachowywałem! Lecz myślę jedynie o tobie: mogę jedynie wyobrazić sobie, co poczujesz, gdy to przeczytasz! I nawet przed tym listem, jak umęczasz się zmartwieniami, widząc, że nie wracam, zamartwisz się na śmierć! Czy otrzymasz list na czas? A co jeśli zaginie. Lecz jak może się zgubić, skoro telegram dotarł pod ten sam adres? Na wszelki wypadek napiszę kilka słów na poste restante. Wyślę je jutro, w ciągu dnia.

Zastanawiam się, czy otrzymam jutro od ciebie list, czy nie. Pewnie nie! Oczekujesz mnie jutro, we własnej osobie i nie będziesz pisać.

Jeśli nie zdołasz wysłać mi pieniędzy w niedzielę, napisz do mnie. Będę szczęśliwy, za choćby kilka słów skreślonych twą dłonią, nawet jeśli mnie w nich przeklniesz. Jeśli nie zdołasz wysłać listu w niedzielę, zrób to wcześnie w poniedziałek, razem z pieniędzmi (jeśli także nie zdołasz ich wysłać w niedzielę). List i tak dojdzie przed pieniędzmi. Będę szczęśliwy wiedząc, co u ciebie!

Aniu, gdy pomyślę, jak poczujesz się, gdy dostaniesz ten list, to jakbym miał zemdleć. To ma jedyna udręka. Resztę – przygnębienie, pragnienie, niepewność – będę w stanie znieść. Zasługuję na coś gorszego. Spróbuję zająć się czymś; przez te trzy dni usiądę i napiszę dwa potrzebne listy – do Katkowa i Majkowa! Aniu, uwierz, że nasze zmartwychwstanie nadeszło i uwierz, że poczynając od dnia dzisiejszego osiągnę swój cel – dam ci szczęście.

Całuję was obje, ściskam cię. Wybacz mi, Aniu.
Od dziś cały twój Fiodor Dostojewski

P.S. Za nic w świecie nie pójdę do księdza, w żadnym wypadku. On jest świadkiem rzeczy, które miały miejsce w przeszłości, minionego, co znikło. Samo spotkanie z nim byłoby dla mnie bolesne.

P.P.S. Aniu, ma wieczna radości, me jedyne szczęście od tej chwili – nie martw się, nie zadręczaj, zachowaj siebie dla mnie.
Nie przejmuj się także tymi przeklętymi nieistotnymi 180 talarami. To prawda, znów jesteśmy bez pieniędzy, lecz nie na długo, nie na długo (może Stelowski nam pomoże). Prawda, że znowu nadchodzi czas tego przeklętego zastawiania rzeczy, czego tak nienawidzisz! Lecz zaiste to ostatni raz, bezdyskusyjnie ostatni. Po powrocie zdobędę jakieś pieniądze, wiem, że to zrobię! Gdybyśmy tylko mogli wrócić szybko do Rosji. Napiszę do Katkowa i będę błagał, by to przyśpieszył i jestem pewien, że weźmie to pod rozwagę. Napiszę w taki sposób, że to zrobi.
Na Boga, tylko nie martw się o mnie (w końcu jesteś aniołem i nawet jeśli mnie przeklniesz i tak będziesz mnie żałować). Lecz nie bądź zaniepokojona: w ciągu tych trzech dni odrodzę się, zaczynam nowe życie. Och, gdybym tylko mógł być przy tobie szybciej. Jedyne, co mnie przeraża, to jak przyjmiesz ten list Uwierz tylko w jedną rzecz – moją wieczną miłość do ciebie. I od tej pory już nigdy nie będę cię znów zadręczał, w żaden sposób.

P.P.P.S. Będę to pamiętał przez całe życie i błogosławił cię za każdym razem, mój aniele. Nie, teraz jestem twój, nieodłącznie, całkowicie twój. Lecz do teraz należałem w połowie do tego przeklętego złudzenia.”

Córka pisarza, Luba, w swoich wspomnieniach twierdziła, że ojciec dotrzymał słowa. I choć historycy literatury spierają się w tej kwestii, to Dostojewskiemu przysługuje prawo domniemania niewinności, a historia triumfu ludzkiego ducha nad ułomnościami człowieczej natury pięknie pasuje do literackiej legendy autora „Zbrodni i kary”.

Opracowanie i tłumaczenie: Krzysztof Stelmarczyk

_
1 Córka pisarza
2 Po niemiecku: „Napisz do mnie”. Był to ustalony wcześniej z żoną kod, mający ukryć przed teściową pisarza fakt, że ten prosi ukochaną o kolejne pieniądze.

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: listy