Wydawnictwo Zysk i S-ka zapowiada publikację reportażu Normana Mailera „Na podbój Księżyca”. Przeczytaj przedpremierowy fragment

8 lipca 2019


23 lipca nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka ukaże się znakomity reportaż Normana Mailera „Na podbój Księżyca”. Ta książka nieprzypadkowo nazywana jest „Moby Dickiem kosmosu”. Norman Mailer stworzył prawdziwą epopeję nie tylko o pierwszej wyprawie na Księżyc, ale również o amerykańskim stylu życia tamtych lat. To niesamowita opowieść o Stanach Zjednoczonych drugiej połowy XX wieku. Na zachętę polecamy przedpremierowo lekturę krótkiego fragmentu książki.

ROZDZIAŁ 1 ? Utrata ego

A teraz śpi
z tą starą ladacznicą śmiercią…
Czy chcesz pojąć za żonę
tę starą ladacznicę śmierć?

Ernest Hemingway

I

Norman, urodzony pod znakiem Wodnika, przebywał właśnie w Meksyku, gdy podano wiadomość o śmierci Hemingwaya. Przerzucił strony „New York Timesa”, czytając gładko wystylizowane opinie różnych znakomitości, które w większości wcale nie były wielbicielami Hemingwaya ? nie takimi! ? i doznał ataku urażonej próżności na myśl, że redakcja nie zwróciła się do niego z prośbą o wypowiedź. Prawdę mówiąc, nie był wcale pewien, czy mógłby się na nią zdobyć. Doznawał przykrych uczuć w tym miazmatycznym i niepoddającym się analizie rejonie pomiędzy wątrobą a duszą. Samobójstwo Hemingwaya rzuciło go w objęcia lęku. W ciągu ośmiu lat, jakie upłynęły od tamtych chwil, chyba ani jeden dzień nie minął mu bez myśli o śmierci.

Oczywiście w końcu zdecydował się na wypowiedź. Wściekłość spowodowana tym, że inni kierują światem znacznie gorzej, niż on sam by to zrobił, dodała mu odwagi do zabrania głosu. Świat mógłby w końcu wyciągnąć jakąś naukę z tego, co on, Norman, ma do powiedzenia ? jego wiara w siebie wspierała się na takim właśnie, twardym jak diament fundamencie. Zresztą pewna dziennikarka brytyjska, która wraz z nim przemierzała Meksyk, uznała za właściwe uzyskać jego opinię na temat tego tragicznego zgonu.

Była to ostatecznie nie lada gratka: reakcja jednego z najbardziej znanych młodych powieściopisarzy amerykańskich na tragiczny koniec jednego z największych prozaików współczesnego świata. Rozmyślając więc o tym, że rozpryśnięty mózg Hemingwaya tkwi w atmosferze wszystkiego ? cóż to za klątwa rzucona na jego naśladowców! ? Norman wykrztusił z siebie coś, co było w istocie oświadczeniem politycznym. Nie żywił upodobania i nie miał pedagogicznego zacięcia do publicznych wystąpień. Poprzestańmy na tym, że perorował bez polotu: jakąż sekretną radość musiała wywołać ta śmierć w sercu każdego biurokraty; teraz pewnie poczuli się silniejsi. Miał oczywiście na myśli to, że Hemingway stanowił opokę, Hemingway potrafił dawać wiarę, że człowiek może jeszcze zakrzyczeć ciszę szpitalnego korytarza, oddychać ciepłem tchnienia dzikiego zwierzęcia, zaakceptować swoją codzienną dawkę lęku. A teraz największy ze współczesnych romantyków umarł. Lęk wyrwał się na wolność. Olbrzym nie spłacił swoich powinności i coś strasznego przyczaiło się w powietrzu. Technika zapełni lukę, w ciszę wedrą się trzaski zakłóceń, zaś człowiek być może nie zechce już dłużej korzyć się w lęku przed Bogiem.

II

Czy jesteśmy gotowi do filozoficznego startu? Zapewne nie pozostaje nam nic innego. Będziemy mimo wszystko próbowali zrozumieć astronautów. Jeśli pośrednictwo Aquariusa ułatwi nam zbliżenie się do tego celu, to dzięki temu, że jest on kimś w rodzaju detektywa i że w ciągu owych ośmiu lat uległ przeobrażeniom duchowym. Nauczył się obcować z pytaniami bez odpowiedzi. Oczywiście, jak zawsze, ma niewiele wspólnego z aktualnym duchem czasu ? właśnie dlatego Norman nie jest pewien, czy wolno mu się nazwać Aquariusem. Urodzony 31 stycznia, ma prawo do tego imienia, lecz uważa za subtelną ironię losu fakt, że wchodzimy obecnie w Wiek Wodnika, podczas gdy on sam jeszcze nigdy nie był tak pozbawiony poczucia wieku. Prawdę mówiąc, nie czuje się nikim więcej niż poczciwym, nieco zepchniętym na bok duchem. To chyba najlepsza sytuacja dla detektywa.

Wybaczcie mu więc, jeśli znajduje pewną przyjemność w kojarzeniu dat. John F. Kennedy wygłosił swoją deklarację dotyczącą wyprawy na Księżyc niespełna sześć tygodni przed śmiercią Hemingwaya. Naród, zdecydował Kennedy, „powinien wytężyć siły, by jeszcze przed końcem tej dekady człowiek mógł stanąć na Księżycu i wrócić cało na Ziemię… Rozpościera się przed nami nowy ocean i uważam, że Stany Zjednoczone muszą nań wypłynąć”. Należy przypuszczać, że Księżyc tego nie słyszał, lecz jeśli to prawda, że jest on stacją nadawczą i odbiorczą wszelkiego ludzkiego szaleństwa, widocznie nie ignorował naszego narodu od tego czasu. Cztery morderstwa polityczne, wojna w Wietnamie, pożary w murzyńskich gettach, hippisi, narkotyki, liczne rozruchy studenckie, konwencja demokratów w Chicago, strajk w nowojorskich szkołach, rewolucja seksualna ? tak jest, po ośmiu latach tej dramatycznej, niemal katastrofalnej, bez wątpienia nawiedzonej dekady jesteśmy gotowi do lotu na Księżyc.

Było to dziesięciolecie tak nieustabilizowane w porównaniu z całą historią Ameryki, że Aquarius, który rozpoczął je napaścią na swoją drugą żonę w roku 1960, miał je zakończyć jako kandydat z ramienia Partii Demokratycznej na stanowisko burmistrza Nowego Jorku. W najgorętszym maju i czerwcu, jakie pamiętał, wygłosił w ciągu sześćdziesięciu dni ze trzysta przemówień, wystąpił ogromnie wiele razy w radiu i telewizji, przemierzył setki ulic, uścisnął tysiące dłoni ? niekiedy ściskał ich dwa lub trzy tysiące dziennie ? pracował po czternaście, szesnaście godzin na dobę, obywał się czterema, pięcioma godzinami snu i niejednokrotnie budził się z jasną i intensywną pewnością zwycięstwa. Norman był leniwy, a polityka zmusiłaby go do szesnastu godzin pracy dziennie przez resztę życia. Miał tak wielki kompleks winy, że spodziewał się wyboru jako stosownej i należnej mu kary za grzechy. Mimo to pragnął wygranej. Już nigdy nie chwyciłby za pióro, gdyby został burmistrzem (zajęcie to niewątpliwie zniweczyłoby jego talent), lecz za to trzymałby rękę na sterze Historii, a przecież Norman nie był pozbawiony takich ambicji.

Dotarł do mety jako czwarty z pięciu kandydatów i politykę miał z głowy. Prawdę mówiąc, nie popisał się zbytnio w tym wyścigu. Najwyraźniej nie miał owej apokaliptycznej zdolności zjednywania sobie ogromnych rzesz wyborców. Po całej tej historii zostało mu uczucie obrzydzenia do siebie. Miał dość własnego głosu, własnej twarzy, własnej osoby, charakteru, idei, przemówień i poczucia ważności w ogóle. Nie czuł się nieszczęśliwy, raczej lekko przygnębiony, nieco wyczerpany, mądrzejszy, bardziej tolerancyjny, smętny, pozbawiony próżności, a nawet po trosze pokorny. Taki pozbawiony powłoki cielesnej duch. Coś się wypaliło w jego duszy w ciągu tych ośmiu tygodni walki wyborczej, a mimo to nie był w pełni świadom, co tak naprawdę roztrwonił. Lecz mógł to być właśnie znakomity stan do rozważań nad lotem „Apolla 11” na Księżyc ? Norman był przecież całkowicie oderwany od kategorycznych wymagań własnego „ja” i mógł się oddać rozmyślaniom o astronautach, przestrzeni, programach kosmicznych, o Księżycu, w ogóle nie zważając na fakt, że ci bohaterowie, te byty i te siły nie są mu przyjazne. Był niczym duch jakiejś zniweczonej właśnie kwintesencji przeszłości, toteż w końcu pozwolił sobie ochrzcić się Aquariusem. Uznał to za znakomite imię dla kogoś, kto się zabiera do dociekań nad rakietami. Wodnik, duch wód, przemierzał ziemię i oddychał powietrzem. Trzy elementy stanowiły jego żywioł: ciało stałe, ciecz i gaz, i było w tym coś pokrewnego rakiecie. „Apollo 11” miał opuścić Ziemię, poruszać się dzięki spalaniu ciekłego paliwa i przemierzać próżnię, a czym w końcu jest próżnia, jeśli nie krańcowym stadium rozprężania się gazu? Takimi to nienaukowymi torami biegła myśl Normana spod znaku Aquariusa.
(…)

Norman Mailer „Na podbój Księżyca”
Tłumaczenie: Ewa Adamska
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Liczba stron: 610

Opis: Pierwsze lądowanie na Księżycu oczyma autora „Nagich i martwych”. Dla wielu lądowanie na Księżycu było decydującym wydarzeniem XX wieku. Nie dziwi więc, że to właśnie Norman Mailer ? literacki prowokator, który zmienił krajobraz amerykańskiej literatury faktu ? napisał kronikę misji Apollo 11. „Na podbój Księżyca” to literacki reportaż dający obraz pierwszej wyprawy człowieka na Księżyc. Mailer nie tylko przedstawia te wydarzenia, ale również snuje refleksje na temat psychiki człowieka, na temat maszyn oraz problemów współczesnej Ameryki.

fot. NASA on The Commons/Flickr

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek