Wstęp do książki Jerzego Szyłaka „Komiks w szponach miernoty”

24 maja 2013

Komiks w szponach miernoty - fragment
Prezentujemy wstęp do najnowszej książki Jerzego Szyłaka „Komiks w szponach miernoty”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Timof i cisi wspólnicy. W tekście tym autor wyjaśnia przyczyny powstania tej publikacji, mające bezpośredni związek z problemami, przed jakimi staje teoria komiksu w Polsce.

Captatio benevolentiae1

Czynny
do odwołania.
Całodzienny, nocny
do obrzydzenia. Otwarty
do ostatniego czytelnika.
Samonakręcalny
M. Świetlicki, Robienie

1. O przyczynach napisania tej książki

W lutym 2010 roku w Poznaniu odbyła się naukowa konferencja „Przestrzenie kultury komiksowej”, a rok później wydano tom referatów z tej konferencji, zatytułowany KOntekstowy MIKS. Przez opowieści graficzne do analiz kultury współczesnej, zredagowany przez Grażynę Gajewską i Rafała Wójcika. W owej publikacji znalazł się tekst Krzysztofa Skrzypczyka Komiksologia, czyli komiks w ujęciu teoretyczno-badawczym ? w perspektywie Sympozjów Komiksologicznych, w którym wyeksplikowana została informacja o tym, że: „Konkretną próbę wyjścia naprzeciw potrzebie wyznaczenia i skonkretyzowania sfery zagadnień wskazujących granice oraz możliwe obszary zastosowań myśli teoretycznej (refleksji naukowej) nakierowanej na komiks, czyli komiksologii, stanowią dopiero popularnonaukowe (ze swego charakteru) coroczne Sympozja Komiksologiczne ? organizowane od 2001 roku w ramach kolejnych Międzynarodowych Festiwali Komiksu (MFK) w Łódzkim Domu Kultury (ŁDK)”2. W zakończeniu swojego referatu Skrzypczyk podkreśla, iż „[…] Sympozja Komiksologiczne (i wydawane w ich efekcie antologie) odgrywają niezwykle istotną rolę w żmudnym procesie formowania się podstaw nowej dyscypliny wiedzy nakierowanej na komiks ? czyli komiksologii właśnie?3. Na przestrzeni owego tekstu autor zaznacza, że sympozja, o których tam mowa, są zebraniami specjalistów, roboczym forum dla „możliwie wielu reprezentantów różnych dyscyplin współczesnej szeroko pojętej humanistyki”, określane są one również jako „forum do prezentacji fachowej wiedzy” o komiksie4. Ponadto Skrzypczyk rozwija w swojej wypowiedzi wizję tego, co potrafi „komiksolog ?profesjonalny?”5, w przypisach wskazując, że tym określeniem nazywa uczestników sympozjów komiksologicznych.

Tom KOntekstowy MIKS. Przez opowieści graficzne do analiz kultury współczesnej ma wszelkie cechy rzetelnie zredagowanego zbioru prac naukowych, przedstawionych na konferencji w Poznaniu (w niektórych wypadkach nadesłanych przez autorów, którzy w samej konferencji wziąć udziału nie mogli), potraktowanej jako forum do prezentacji fachowej wiedzy o komiksie. Redaktorzy publikacji, umieszczając w niej tekst Skrzypczyka, podpisali się tym samym pod informacjami, które on przekazuje, i potwierdzili ich naukową wiarygodność, a przynajmniej narzucili czytelnikom konieczność poważnego zastanowienia się nad wiarygodnością tych informacji. W dodatku jeden z organizatorów poznańskiej konferencji ? doktor Rafał Wójcik ? opublikował w magazynie o sztuce „Arteon” Komiksową mapę Polski i tam w gronie „wybranych najważniejszych (żyjących) badaczy i teoretyków komiksu” wymienił Krzysztofa Skrzypczyka, dając tym samym świadectwo, iż traktuje poważnie jego osiągnięcia naukowe (a właściwie: „osiągnięcia naukowe”)6.

W mojej ocenie w tekstach Krzysztofa Skrzypczyka nie ma niczego, co upoważniałoby kogokolwiek do traktowania ich poważnie, a łódzkie sympozja nie zasługują na miano ani naukowych, ani nawet popularnonaukowych. Owszem, zdarza się, że są na nich prezentowane teksty spełniające wymogi dyskursu naukowego, ale jest ich stosunkowo niewiele i nie są poddawane żadnej weryfikacji, są natomiast wykorzystywane do promowania osiągnięć i budowania autorytetu Krzysztofa Skrzypczyka. W ciągu minionych lat przyglądałem się publikacjom umieszczanym w ? wydawanych co roku ? antologiach referatów z łódzkiego sympozjum, najpierw z nadzieją, że urodzi się z tego coś interesującego, potem z oczekiwaniem na moment, w którym prezentowane tam teksty nabiorą bardziej naukowego charakteru, wreszcie z poczuciem głębokiego rozczarowania. Póki jednak nikt roszczeń Skrzypczyka, domagającego się, by go uznać za naukowca, nie potwierdzał, nie chciałem zabierać głosu w tej sprawie. Teraz czuję się zobligowany do przerwania milczenia, ponieważ o naukowym charakterze działalności Skrzypczyka mowa jest nie tylko w publikacji Gajewskiej i Wójcika, w której pisze o niej sam zainteresowany, ale i w raporcie na temat kultury niezależnej w Polsce w latach 1989-2009, w którym autor tekstu poświęconego temu, co w owym czasie działo się na rodzimej scenie komiksowej, wypowiada się z uznaniem o osiągnięciach łódzkich sympozjów i chwali Skrzypczyka za naukowość jego poczynań7.

Do zabrania głosu skłania mnie też fakt, że w tym samym tekście Jakub Woynarowski ? chociaż tekst powinien był być poświęcony zupełnie czemu innemu ? obwieszcza istnienie (niedostrzeganej dotąd przez nikogo, poza autorem) awangardowej odmiany komiksu, zwanej story artem. Przed publikacją w przywoływanej książce Woynarowski opublikował fragmenty tego samego tekstu na łamach „Ha!artu”, a jeszcze wcześniej (w nieco surowszej wersji) przedstawił go na sympozjum komiksologicznym w Łodzi. Po publikacji w wymienionej książce autor opublikował go raz jeszcze ? pod zmienionym tytułem ? w „Zeszytach Komiksowych”, zapowiadając jednocześnie całą książkę na ten temat. Sądząc po tym, z jak dużą przychylnością spotykają się działania i teorie Woynarowskiego w kręgu „Ha!artu”, wśród młodych krytyków sztuki i nawet wśród niektórych przedstawicieli środowiska komiksowego, chciałbym zaproponować rzetelne przyjrzenie się jego refleksji teoretycznej i jego propozycji spojrzenia na komiks, ponieważ odnoszę wrażenie, że z tego, co się z terminem story art obecnie wyprawia, nic dobrego nie wyniknie.

Zarówno KOntekstowy MIKS, jak i Kulturę niezależną w Polsce w latach 1989-2009 uważam za publikacje, do których niejednokrotnie będą sięgać pracownicy naukowi i studenci, poszukujący w nich rzetelnych informacji, na których mogliby się oprzeć przy pisaniu własnych tekstów, prac i rozpraw. Kiedy zaś uświadomiłem sobie, że z przytaczaniem i rozwijaniem tez głoszonych przez obu autorów już można się spotkać i w wypowiedziach krytycznych, i w tekstach publicystycznych, zrozumiałem, że za kilka lat możemy się doczekać prac naukowych, w których będą one wykorzystywane jako źródło wiedzy. W owym podejrzeniu umocnił mnie fakt, iż w dwóch ostatnich antologiach referatów z sympozjów komiksologicznych8 Uniwersytet Łódzki wymieniany jest jako współorganizator tych konferencji, a jego pracownicy wygłaszają na nich swoje referaty (podobnie zresztą jak i pracownicy oraz doktoranci z innych uczelni). Dlatego też zdecydowałem się na podjęcie żmudnej próby wykazania, że i Skrzypczyk, i Woynarowski w dość zasadniczy sposób rozmijają się w swoich poczynaniach z regułami naukowego dyskursu i (naśladując jego reguły) rozpowszechniają informacje niezgodne z prawdą.

W obu wymienionych tekstach znalazły się krytyczne uwagi na temat tego, co do tej pory o komiksie napisałem, i to one sprawiły, że zwróciłem uwagę na to, co napisali Skrzypczyk i Woynarowski. Autorzy niniejszych publikacji zarówno w nich samych, jak i w przypisach do swoich artykułów odsyłali mnie wielokrotnie do dalszych lektur, te z kolei ? do jeszcze następnych, także takich, które zostały napisane przez inne osoby. Wraz z czytaniem kolejnych tekstów (po które nie zawsze sięgałem w kolejności chronologicznej) uświadamiałem sobie coraz wyraźniej, że coś złego dzieje się w naszym kraju w dziedzinie badań nad komiksem9, a ofiarami tego czegoś padają i twórcy, i odbiorcy, i krytycy historyjek obrazkowych.

2. O jej zawartości merytorycznej

Zabierając się do pisania, starałem się stosować do reguł dyskursu polemicznego ? wskazuję teksty, z którymi się spieram, przedstawiam argumenty i przypisuję poglądy, z którymi się kłócę, konkretnym ? wymienionym z imienia i nazwiska ? autorom. Krótko mówiąc: piszę przeciw. Nie znaczy to jednak wcale, że Krzysztof Skrzypczyk i Jakub Woynarowski (których nazwiska są tu wymieniane najczęściej) są bohaterami tej książki. Prawdziwymi pozytywnymi jej bohaterami są bowiem same komiksy oraz ich twórcy i czytelnicy, a wśród czytelników ? krytycy, na których spoczywa (głęboko w to wierzę i zawsze owej zasadzie hołdowałem) obowiązek tłumaczenia dzieł w taki sposób, by były lepiej rozumiane. W opozycji do nich lokuje się tylko jeden bohater negatywny ? nierozum, który przybiera różne oblicza: braku tolerancji, niewiedzy, ignorancji, arogancji, pogardy dla kogoś lub czegoś, poczucia wyższości nad kimś gorzej wykształconym lub mniej oczytanym, zaniechania, braku krytycyzmu, zwykłej mściwości lub nieznajomości przedmiotu, o którym się rozprawia, albo jeszcze czegoś innego, zupełnie nieoczekiwanego ? na przykład nadmiaru zaufania lub przerostu entuzjazmu.

Nie mam natury wojownika. Jestem nieodrodnym dzieckiem naszych czasów i kiedy pojawia się jakiś problem, siadam do stołu konferencyjnego, by zabrać głos w dyskusji, jak go rozwiązać. W 2006 roku na Festiwalu Myśli Drukowanej COM.X w Szczecinie siadłem do stołu konferencyjnego z Krzysztofem Skrzypczykiem i spierałem się z nim o sens powoływania komiksologii. W 2009 roku zaproponowałem Jakubowi Woynarowskiemu dyskusję o jego koncepcji story artu i poglądach na komiks. Skrzypczyk swoją polemikę ze mną prowadzi nieustannie w każdym tomie antologii referatów, kontynuował ją także na konferencji ?Przestrzenie kultury komiksowej?, a Woynarowski zrezygnował z dialogu ze mną na rzecz mówienia za moimi plecami, że jeszcze nie tak dawno nawoływałem do uznania komiksu za gatunek wyłącznie literacki10.

Niniejszą książkę (czego nie zamierzam ukrywać) wykorzystuję do tego, by ukazać, co naprawdę w przeszłości mówiłem, myślałem i napisałem, i do czego w rzeczywistości nawoływałem. Przede wszystkim jednak przedstawiam w niej to, co obecnie o komiksie mówi się, pisze i do czego nawołuje najgłośniej. Jeśli tak spojrzymy na tę pracę, to okaże się, iż najważniejsza w niej jest część druga: Coś, co się nazywa story art. Cała część pierwsza stanowi tylko długi wstęp, który ? w moim odczuciu ? jest jednak niezbędny, gdyż uważam, że bez klimatu przyzwolenia na to, by o komiksie mówić byle co i pisać byle jak, wytworzonego przez dziesięcioletnie istnienie sympozjów komiksologicznych, teza o story arcie nie zrobiłaby tak zawrotnej kariery, jak zrobiła.

Siadłem do stołu konferencyjnego, który w tym wypadku zastąpiła klawiatura mojego komputera, z całym zestawem pytań, które ? w wyniku częstego powtarzania ? uważam za oczywiste i których nieobecność w śledzonym przeze mnie dyskursie uznałem za oczywiste niedopatrzenie. Szukając odpowiedzi na owe pytania, doszedłem do nie zawsze oczywistych wniosków i mam nadzieję, że to one okażą się warte wysiłku przeczytania tego, co napisałem.

3. O tytule

Zdecydowałem się nadać tej książce tytuł Komiks w szponach miernoty wymyślony przez Krzysztofa Skrzypczyka jako temat sympozjum komiksologicznego, które miało się odbyć w 2009 roku11. Zdecydowałem się, ponieważ organizator rzeczonego sympozjum w rozsyłanym wszędzie zaproszeniu napisał:

Propozycje rozwinięć tematu:
Kicz komiksów ? wobec kiczu w innych gatunkach / mediach / sztukach.
Komiks „w jarzmie stereotypu” ? na tle kultury współczesnej / narodowej / masowej (popularnej).
Komiks jako „najzabawniejsza ze sztuk” i „obszar realizacji marzeń” ? w komiksowych elukubracjach.
Problem istoty „strywializowanego medium” (komiks jako przekaz, tworzywo, forma) w „ułomnych artystycznie” realizacjach; złe utwory czy „zły” gatunek?
Historia i specyfika Komiksu Polskiego z perspektywy dokonań, tendencji i trendów w Komiksie Światowym ? wpływy i różnice (w tym np.: określenie i charakterystyka wyznaczników Polskiej Szkoły Komiksu wobec dominacji w twórczości polskich komiksiarzy sztampy, tandety, jarmarczności oraz wszechobecnych przejawów epigoństwa, nieporadności, partactwa; a także anty-artystyczne konsekwencje merkantylizacji komiksowego rynku wydawniczego w Polsce).
Status obecny i kierunki rozwoju komiksu w Polsce ? w kontekście nieudolności twórczej i ?komiksowej niewiedzy? twórców (w tym np.: sytuacja „komiksu artystycznego”; polski komiks „post-undergroundowy” wobec mistrzów i dzieł „komiksu mainstreamowego”; zagadnienie niewspółmierności „megalo-narcyzmu” młodych komiksiarzy do rzeczywistych osiągnięć artystycznych ? w kontekście ponadczasowej wartości prawdziwych dokonań w ramach gatunku; problem bezwartościowości utworów wobec perspektyw nobilitacji gatunku).
Problemy komiksologii jako odrębnej dyscypliny wiedzy (w tym np.: refleksja naukowa a „pro-kultowa” pseudo-krytyka i nieudolna publicystyka) ? w kontekście analiz dotyczących problematyki wartości artystycznych komiksu12.

W moim odczuciu treść niniejszej książki mieści się w ramach proponowanej problematyki. Piszę tu bowiem zarówno o problemach komiksologii, próbując przy tym pokazać, na czym polega różnica pomiędzy refleksją naukową a pseudokrytyką, jak i o najnowszej historii polskiego komiksu i jego specyfice, a także o innych ? wymienionych w zaproszeniu ? sprawach. Kto będzie chciał dopasować wymienianie przez Skrzypczyka zjawiska (takie jak „megalo-narcyzm”(!), „komiksowa niewiedza” czy „nieporadność” i „partactwo”) do tego, o czym piszę, zrobi to bez trudu, choć staram się unikać stosowania owych określeń. Jest zatem mój tekst ? trochę spóźnionym i nadmiernie rozbudowanym ? referatem na sympozjum, dopasowanym do zaproponowanego przez jego organizatorów tematu.

Tytuł ten wskazuje ponadto na chwilę, gdy dwie postacie, które występują w mojej pracy najczęściej, spotkały się oko w oko w jednej przestrzeni i wymieniły poglądami. Sympozjum komiksologiczne z 2009 roku jest bowiem jedynym, w którym wziął czynny udział Jakub Woynarowski, przedstawiając tam w dodatku poglądy i argumenty, które później (w zasadzie w niezmienionej formie) przedstawił jako raport o dorobku polskiego komiksu. We właściwym miejscu książki piszę szerzej o tym, co (jako profesjonaliści, specjaliści, fachowcy i znawcy) powinni wówczas zrobić z owym referatem uczestnicy łódzkiego spotkania. Tu dodam, iż fakt, że tego nie zrobili, uważam za jeden z przejawów owej miernoty, której rozpanoszenie się tak zaniepokoiło Krzysztofa Skrzypczyka, że chciał ją uczynić tematem uczonej debaty.

Słowo „miernota” ? niewątpliwie pogardliwe ? oznacza „osobę lub rzecz niewiele wartą, poniżej średniego poziomu”; chciałbym jednak stanowczo podkreślić, że odczytywanie tytułu mojej książki w kluczu personalnym byłoby poważnym błędem. Nie jest moim celem wskazywanie osób, które można obarczyć winą za to, że polski komiks jest źle opisywany i źle traktowany, ale pokazanie czynników, w wyniku zsumowania których nierzetelne rozpoznania, oceny i koncepcje teoretyczne zyskały sobie rozgłos, który przełożył się na konkretne dowody uznania, które z kolei przyczyniły się do zwiększenia rozgłosu, który z kolei jest odbierany jako dowód wartości tego, czego wartości nikt nie dowiódł i czego bezwartościowości będę starał się dowieść. To właśnie sumę owych czynników, czy też okoliczności lub czynników i okoliczności, gotów byłbym określić jako „rzecz niewiele wartą, poniżej średniego poziomu”.

Gdybym został przez kogoś zapytany, co właściwie mam na myśli, mówiąc o sumie czynników, i poproszony o wymienienie owych czynników, które należy dodać, żeby uzyskać wzmiankowaną sumę, z ręką na sercu musiałbym wyznać, że nie wiem. Punktem wyjścia do moich rozważań były bowiem pojedyncze publikacje, za nimi pojawiły się kolejne, a po nich jeszcze inne, podpisane przez kogoś innego. W niektórych wypadkach trudno orzec, co jest skutkiem, co zaś przyczyną, kto jest odpowiedzialny za rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji, kto zaś pada tego rozpowszechniania ofiarą. W dodatku orzekanie o tym łączy się z domniemywaniem czyichś intencji i arbitralnym rozstrzyganiem, czy były one czyste, czy nie. Staram się ustalać fakty, ocenianie intencji pozostawiam zaś tym spośród czytelników, którzy uważają to za do czegoś im potrzebne. W tym miejscu chciałbym zachęcić każdą z osób, które zdecydują się tę książkę przeczytać, by czytały ją nieufnie i poddały surowej ocenie rzetelność przedstawionych w niej tez, informacji i danych. Zachęcam też do tego, by poddały ocenie moje intencje. Bo kształt tytułu Komiks w szponach miernoty umożliwia i takie jego wykorzystanie, które może posłużyć do oceny poglądów i osoby autora niniejszej publikacji.

Tytuł Komiks w szponach miernoty jest mi bliski również dlatego, iż projekt zorganizowania konferencji pod tym hasłem wywołał w środowisku komiksowym protesty na tyle liczne i gwałtowne, że w ostateczności temat 9. sympozjum komiksologicznego brzmiał: „Komiks a problem kiczu”. Przywołując w pamięci tamten moment mobilizacji środowiska, do którego sam siebie zaliczam, liczę na to, że to, o czym piszę, znajdzie żywy odbiór wśród ludzi, którym zależy na tym, by to, czym się zajmują i co naprawdę lubią, było oceniane rzetelnie, życzliwie i z poszanowaniem reguł, o których poszanowanie w innych środowiskach zazwyczaj upominać się nie trzeba.

4. O odbiorcy

Moją książkę adresuję do tego mgławicowego zbioru osób, który bywa określany mianem „środowiska komiksowego” i który w ostatnim czasie stał się przedmiotem złośliwych komentarzy wygłaszanych przez publicystę „Polityki” ? Sebastiana Frąckiewicza, autora Wyjścia z getta. Autor rzeczonej publikacji w dwugłosie z jej redaktorem Jakubem Banasiakiem piszą o tym środowisku tak:

W Polsce nie istnieje chyba żadna inna dziedzina kultury, która miałaby taką tradycję, publiczność i wewnętrzną różnorodność, a jednocześnie pozostawałaby na tak głębokim marginesie bieżącego życia kulturalnego. Polski komiks stoi za niewidzialnym murem, który oddziela go od innych obszarów kultury i sztuki, a w konsekwencji także od państwowego mecenatu. […]
Jednocześnie nie można zapominać, że ?komiksowe getto? to autoironiczne sformułowanie, za pomocą którego określają się zarówno fani, jak i twórcy komiksu. Dla tych ostatnich uznanie komiksu za dziedzinę sztuki jest rzeczą naturalną i oczywistą, a zarazem często nie myślą o sobie jako o artystach13.

Nie zamierzam tutaj prowadzić dyskusji z Frąckiewiczem, ponieważ zapis mojej z nim dyskusji znalazł się w jego (cytowanej wyżej) książce14. Czuję się jednak zobowiązany do powtórzenia tego, co podczas rozmowy z Frąckiewiczem nie zabrzmiało dostatecznie dobitnie: ja też jestem częścią środowiska komiksowego, a moje teksty są częścią uprawianego przez to środowisko dyskursu na temat komiksu jako sztuki. Żeby ów fakt podkreślić, opublikowałem niedawno (w wydawnictwie naukowym) pracę Druga strona komiksu, składającą się przede wszystkim z moich tekstów prezentowanych wcześniej w popularnych czasopismach, publikacjach fanowskich i serwisach internetowych, prowadzonych przez przedstawicieli ?komiksowa?15. Aby ten fakt podkreślić jeszcze bardziej, niniejszą książkę publikuję w oficynie, która do tej pory wydawała niemal wyłącznie komiksy16.

Uwydatnianie faktu, iż to, co robię, jest częścią dorobku środowiska komiksowego, wynika z tego, że i Frąckiewicz, i osoby podobnie do niego myślące mają skłonność do wtłaczania nas w ramy stereotypu, według którego przemawiamy głosem anonimowego dyskutanta na forum internetowym albo czytelnika piszącego listy do komiksowego magazynu. Tymczasem środowisko komiksowe to naprawdę duża grupa ludzi, zróżnicowana pod względem płci, wieku i wykształcenia, wypowiadająca się nie tylko anonimowo, ale i pod własnym nazwiskiem, nie tylko w Internecie, ale także w publikacjach prasowych i książkowych, często wzruszająca bezradnie ramionami, gdy o głosie naszego środowiska mówi ktoś, kto go w ogóle nie słyszy, albo słyszy i nie rozpoznaje.

Do tej pory to, co mam do powiedzenia o komiksie, było w ?komiksowie? powtarzane, cytowane i dyskutowane częściej niż jakiekolwiek inne wypowiedzi. Mam zatem nadzieję, że i to, co mam teraz do powiedzenia, zostanie przez środowisko komiksowe przeczytane i przedyskutowane. Mam również ? rzecz jasna ? nadzieję, iż Komiks w szponach miernoty zainteresuje i innych czytelników. I tych ze świata sztuki, i tych ze środowiska naukowego, i tych, których do zajrzenia pod okładkę książki skłoni chęć dowiedzenia się, co ma im do powiedzenia człowiek, który zdobył się na odwagę dzielenia się swoimi myślami z obcymi sobie ludźmi. Niemniej, w pierwszym rzędzie niniejszą pracę kieruję do tych, którzy widzą w komiksach coś wartościowego i którym na tym gatunku artystycznym17 zależy.

5. O formie

Zasadniczym problemem, z jakim się tu zmagam, jest niefrasobliwe i pozbawione poczucia odpowiedzialności psucie teorii komiksu, jakie dostrzegam w poczynaniach różnych osób w Polsce, mocno aktywnych na polu zajmowania się historyjkami obrazkowymi. Temat ten jest dla mnie niezwykle ważny, gdyż sporo wysiłku włożyłem w pracę nad tworzeniem (i w większym stopniu: porządkowaniem) owej teorii. Psucie teorii może zachodzić w różnych miejscach i mieć różne przyczyny. Czasem zdarza się ono amatorom, którzy tę teorię opacznie zrozumieli lub intuicyjnie czują, że powinno być inaczej. Czasem młodzi naukowcy popełniają błędy, których potem się wstydzą, czasem zaś zawini korekta. Pamiętając o tym, że ludzie nie są doskonali, a błędy zdarzają się każdemu, starałem się oddzielić ziarna od plew i tych, którzy psują teorię komiksu z premedytacją, od tych, którym się to zdarzyło z jakichś ? mniej lub bardziej usprawiedliwionych ? przyczyn. Ponadto, starając się uporządkować to, co mam do powiedzenia, zdecydowałem się podzielić książkę na trzy części, z których każda poświęcona jest innemu przypadkowi psucia teorii z premedytacją.

Część pierwsza została zatytułowana Dookoła łódzkiej komiksologii, ponieważ jej zasadniczym celem jest zwrócenie uwagi, iż regularnie ukazujące się publikacje, wydawane jako antologie referatów zaprezentowanych na sympozjum komiksologicznym, nie zasługują na miano naukowych i winny być traktowane niezwykle krytycznie przez wszystkich, którzy chcieliby z nich skorzystać. Tu jednak pojawił się problem, gdyż część tekstów zamieszczonych w owych antologiach ma swoją niekwestionowaną wartość, część zaś to typowe próby uprawiania naukowej refleksji, podejmowane przez osoby niedoświadczone i uczące się dopiero tego, jak ją uprawiać. Można by powiedzieć, że o tym, iż rzeczone publikacje Łódzkiego Domu Kultury i Stowarzyszenia Twórców ?Contur? zasługują na negatywną ocenę, zadecydował efekt łyżki dziegciu w beczce miodu. Z tym że w tym wypadku dziegciu jest jednak więcej, a miodu mniej.

Postawiłem sobie pytanie, co jest prawdziwą przyczyną zepsucia obecnego w tych publikacjach, co doprowadziło mnie do skupienia się na poglądach i poczynaniach dwóch teoretyków, mających decydujący wpływ na to, czym i w jaki sposób uczestnicy łódzkich sympozjów się zajmują oraz jaki ostatecznie kształt przyjmują publikacje ich dokonań i ustaleń. Wydaje mi się, że to, co w części Dookoła łódzkiej komiksologii napisałem, krytycznemu czytelnikowi wystarczy, by we właściwy sposób podejść do innych publikacji zawartych w antologiach posympozyjnych referatów, docenić obecne tam rzeczy wartościowe i właściwie ocenić te, których wartość może być uznawana za dyskusyjną.

Do pierwszej części ? na prawach aneksu ? dołączyłem dwa teksty mojego autorstwa, pierwotnie opublikowane gdzie indziej. Pierwszym z nich jest hasło „Komiks” ? przedrukowane z drugiego wydania Słownika literatury popularnej. Drugim ? szkic Podstawy komiksu, pierwotnie opublikowany w magazynie „[fo:pa]”. Zdecydowałem się umieścić je tutaj, gdyż drugi z tych tekstów stanowił wielokrotnie przedmiot polemicznych ataków Krzysztofa Skrzypczyka, które doczekały się moich polemicznych komentarzy, zamieszczonych w tej książce. Hasło „Komiks” również było cytowane i komentowane przez komiksologów, o czym piszę w rozprawie Król jest nagi i jest to gorsza część wiadomości. Stwierdziłem, że zamiast streszczeń i omówień zamieszczę tu owe teksty w całości, bo ich niewielka objętość na to pozwala.

Część drugą zatytułowałem Przeciw story artowi i podzieliłem na trzy części, opatrzone nadtytułami ? Wstęp, Rozwinięcie i Zakończenie oraz uzupełniłem o tekst O komiksach Jakuba Woynarowskiego, dołączony tu na prawach aneksu. Chciałem przez to podkreślić, iż pierwsze trzy teksty są w zasadzie jednym tekstem, czy też tekstem o jednym i tym samym, chociaż we Wstępie usiłuję powiedzieć tylko, co stanowi istotę problemu, a w Zakończeniu mówię raczej o konsekwencjach tego stanu rzeczy, który opisuję, do Rozwinięcia zaś przenoszę całą dyskusję z poglądami Jakuba Woynarowskiego i rozważania o sprawach z owymi poglądami związanych. Analiza komiksów Woynarowskiego nie była dotąd nigdzie drukowana, ale w książce o psuciu teorii komiksu jest ona nie na miejscu (lub też może być za taką uznana). Czytelnik rozprawy Coś, co nazywa się story art zauważy jednak z pewnością, iż zwracam tam uwagę, że Woynarowski nie tylko konstruuje pewną teorię komiksu, ale i wpisuje swoje własne dokonania w ramy praktyki artystycznej przez tę teorię opisywanej. Zwracając uwagę Czytelników na ten fakt, jednocześnie zaznaczyłem, że owe dokonania są istotną częścią dyskusji o story arcie i nieuwzględnienie ich byłoby błędem. Piszę o pracach Woynarowskiego, gdyż on sam nazywa je story artami. Pisząc o nich, przytaczam wypowiedzi krytyczne osób, które niniejsze prace recenzowały jako story arty. Przy okazji dokonuję jednak ich pełnej analizy i interpretacji, bo uważam, że na nią zasługują. W ten sposób rozsadzam nieco konstrukcję podstawowego wywodu organizującego tę część moich rozważań, ale mam nadzieję, że zaznaczenie, iż mamy w tym wypadku do czynienia z aneksem do jego części głównej, jest wystarczającym usprawiedliwieniem tego zabiegu.

Część trzecia nosi tytuł Dopiski na marginesie, ponieważ faktycznie stanowi dopiski na marginesie rozważań z części poprzednich. Część z nich to dopowiedzenia do wcześniejszych wywodów, część zwraca uwagę na coś, co wcześniej wydało mi się marginalne i zostało pominięte. Kolejna część to uwagi o osobach, które (w taki czy inny sposób) dopisały czy dopowiedziały coś od siebie na temat teorii story artu. Również i tu mówię o psuciu teorii i apeluję o odpowiedzialność za słowo. Robię to jednak z mniejszym przekonaniem, ponieważ dopiski na marginesie mają to do siebie, że są jedynie dopowiedzeniami do tekstu podstawowego i spostrzeżeniami poczynionymi przy okazji czytania/pisania czegoś innego. W dopisku tematu wyczerpać nie można, można za to powiedzieć coś nie na temat. I właśnie to tutaj robię.

We wszystkich trzech częściach fakt, że tak dużo miejsca poświęcam pisaniu o tym, jak teorię komiksu się psuje, starałem się równoważyć, podając przykłady pozytywne. Dlatego Czytelnik może znaleźć tu omówienia tekstów teoretycznych, które w Polsce nie są dostępne i sporą dawkę opisów komiksów, i inne informacje użyteczne dla kogoś, kto komiksem się zajmuje lub interesuje. Wiem, że przedstawione w innej książce i w innym porządku, wyglądałyby lepiej, ale teraz już nic na to nie poradzę.

Osobnego komentarza wymagają tytuły poszczególnych tekstów, zwłaszcza tych, które zostały zamieszczone w pierwszej części książki. Niektórym Czytelnikom mogą się one ? jak najsłuszniej ? wydać zupełnie oderwane od tego, o czym piszę, dlatego chciałbym wyjaśnić, skąd się wzięły. Pierwotnie tytuły w tej części były różnymi przetworzeniami i przepoczwarzeniami określenia, które wykorzystałem jako tytuł książki. Zwrócono mi jednak uwagę, że określenie „miernota” jest pogardliwe, obraźliwe i używanie go (nawet na prawach cytatu) nie licuje ani z powagą tekstu naukowego, ani w ogóle z wypowiedziami człowieka kulturalnego. Zgadzając się całkowicie z ową uwagą, postanowiłem zmienić tytuły na takie, których naukowość nie budziłaby najmniejszych wątpliwości. W tym celu sięgnąłem po rozprawę brytyjskiego filozofa, krytyka literackiego i teoretyka literatury Koniec teorii i wybrałem z niej zdania, które w moim przekonaniu ładnie wyglądają na początku tekstu, zwłaszcza gdy są jakoś zeń wyodrębnione (na przykład jako jego tytuł).

Ani wybór zdań, ani wybór książki, z której je wybrałem, nie były przypadkowe. Nie będę jednak tu tłumaczył, czemu nazwałem moje rozprawy i szkice tak, jak je nazwałem, bo uważam, że mam do tego prawo. W końcu Bolesław Prus nie tłumaczył się z tego, że nazwał Lalkę Lalką, a William Faulkner nie tylko nie wyjaśniał, czemu swoją powieść Wściekłość i wrzask, rozgrywającą się na Południu Stanów Zjednoczonych Ameryki opatrzył słowami ze sztuki o pewnym ambitnym Szkocie, ale nawet nie zaznaczył w swoim utworze, że posługuje się cytatem. Jestem przekonany, że ci, którzy znają książkę Terry?ego Eagletona, dopatrzą się w tym, co zrobiłem, jakiegoś głębszego sensu, podobnie jak ci, którzy zdecydują się po nią sięgnąć, by się dowiedzieć, o co mi chodziło. Tych, którzy nie odczuwają potrzeby sięgnięcia po pracę Eagletona, chciałbym jednak zapewnić, że znajomość tej rozprawy wcale nie jest potrzebna do zrozumienia tego, co napisałem18.

_
Przypisy:

1 W. Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1968, s. 123 tłumaczy ten łaciński termin jako ?zjednywanie sobie względów?. Ernst R. Curtius, Topika, przeł. K. Krzemieniowa, w: Studia z teorii literatury. Archiwum przekładów „Pamiętnika Literackiego”, tom I, pod red. M. Głowińskiego i H. Markiewicza, s. 124 (przypis 2) pisze: „We wstępie chodzi o to, aby słuchacza uczynić życzliwym, uważnym i pojętnym (benivolum, attentum, docilem; mówiono także captatio benevolentiae ? Cicero, De inventione I 16, 21. ? Dokumentacja u R. Volkmanna, Die Rhetorik der Griechen und Römer, wyd. 2, 1885, s. 128)”. Można powiedzieć, że jest to klasyczny chwyt retoryczny używany na początku, polegający na zjednaniu sobie życzliwości słuchaczy. Upraszczając, można stwierdzić, że chodzi o „Wstęp”, czasem tytułowany „Do Czytelnika”, przy czym nazwa ta zdradza, po co jest ten wstęp, czyli ujawnia, w jakim celu autor do Czytelnika się zwraca.
2 K. Skrzypczyk, Komiksologia, czyli komiks w ujęciu teoretyczno-badawczym ? w perspektywie Sympozjów Komiksologicznych, w: KOntekstowy MIKS. Przez opowieści graficzne do analiz kultury współczesnej, pod red. G. Gajewskiej i R. Wójcika, Poznań 2011, s. 362.
3 Tamże, s. 371.
4 Zob. tamże, s. 362, 363, 369 i inne miejsca w tekście oraz przypisach do niego.
5 Tamże, s. 354. Zob. przypis na stronie 366.
6 Zob. R. Wójcik, W. Tkaczyk, Komiksowa mapa Polski, ?Arteon? 2011, nr 11, s. 22-23. 7
7 Zob. J. Woynarowski, Story art. W poszukiwaniu awangardy polskiego komiksu, w: Kultura niezależna w Polsce 1989-2009, pod red. P. Mareckiego, Kraków 2010.
8 W antologiach zbierających sympozyjne teksty do roku 2006 w słowach ?sympozjum komiksologiczne? stosowano małe litery. Właśnie taki zapis stosujemy w niniejszym tomie, chyba że kontekst uzasadnia użycie innego. Najczęściej dotyczy to przypadków, w których uczestnicy łódzkich sesji po roku 2007 piszą sami o swoich spotkaniach, używając wielkiej litery (przyp. red.).
9 Wcześniej lektura książek Adama Ruska (Tarzan, Matołek i inni. Cykliczne historyjki obrazkowe w Polsce w latach 1919-1939, Warszawa 2001 oraz Od rozrywki do ideowego zaangażowania. Komiksowa rzeczywistość w Polsce w latach 1939-1955, Warszawa 2011; tę drugą przeczytałem w maszynopisie) utrzymywała mnie w przeświadczeniu, że na tym obszarze jest lepiej niż dobrze.
10 Nie chcę zamienić terminu ?komiks? na ?story art?, w: S. Frąckiewicz, Wyjście z getta. Rozmowy o kulturze komiksowej w Polsce, Warszawa 2012, s. 406.
11 Pełna nazwa owej konferencji miała brzmieć: ?KOMIKS W SZPONACH MIERNOTY. Kicz, amatorszczyzna, prowincjonalizm, ?kultowość? oraz wszechwładna komercjalizacja ? wobec perspektyw nobilitacji kulturowej i artystycznej komiksu w Polsce?. Zob.: Komiks jako zjawisko artystyczne ? na pograniczu sztuk, mediów, gatunków. Antologia referatów 8. Sympozjum Komiksologicznego, pod red. K. Skrzypczyka, Łódź 2008, s. 100.
12 Tamże, s. 100. W całym tomie w cytatach z prac K. Skrzypczyka zachowano wszelkie cechy oryginału (przyp. red.). 11
13 J. Banasiak, S. Frąckiewicz, W tym szczególnym momencie. Polski komiks u progu drugiej dekady XXI wieku, w: S. Frąckiewicz, Wyjście?, dz. cyt., s. 9-10.
14 Zob. tamże, To świat sztuki jest gettem, s. 338-362.13
15 Jedno z barwnych określeń, którymi Frąckiewicz opatruje polskie środowisko komiksowe.
16 Wyjątkiem jest magazyn ?Ziniol?.
17 Termin ?gatunek artystyczny? jako specyficzny synonim słowa ?sztuka? przejąłem od Krzysztofa T. Toeplitza, który użył go w podtytule swojej książki Sztuka komiksu. Próba definicji nowego gatunku artystycznego, i stosuję go z przyzwyczajenia, chociaż spotkałem się z głosami określającymi go jako nieadekwatny czy mało precyzyjny. Nikt nie jest doskonały.14
18 Pośrednim wytłumaczeniem mojej skłonności do bawienia się tytułami (nazwami tekstów) może być cytat z książki O tym, co Alicja odkryła po drugiej stronie lustra, zamieszczony przeze mnie ? na prawach motta ? na początku drugiej części tej książki. Tych, którym to wytłumaczenie nie wystarczy, mogę jedynie przeprosić.

Komiks w szponach miernotyJerzy Szyłak „Komiks w szponach miernoty”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Timof i cisi wspólnicy
Liczba stron: 384

Kup książkę w sklepie wydawnictwa
Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria

Opis: Na Festiwalu w Łodzi Jerzy Szyłak zapowiedział, że wkrótce ukaże się jego nowa książka, zatytułowana ?Komiks w szponach miernoty?. Wedle samego autora będzie w niej mowa o psuciu teorii komiksu, jakie odbywało się w Polsce w ostatnich latach. Wystarczy jednak zajrzeć do środka, by przekonać się, że jest ona o czymś więcej. Autor pisze nie tylko o tym, jak teorię się psuje, ale i o tym, jak najlepiej (jego zdaniem) byłoby ją naprawić. Dlatego też czytelnik znajdzie tu szereg uwag na temat… (więcej o książce)

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek