Szkolne rozgrywki szachowe pod Sarajewem – fragment powieści „O człowieku, który podpalił wiek dwudziesty, choć wcale tego nie chciał”

8 grudnia 2015

o-czlowieku-ktory-podpalil-fragment
Prezentujemy rozdział błyskotliwej i dowcipnej powieści Iana Thorntona „O człowieku, który podpalił wiek dwudziesty, choć wcale tego nie chciał”. Główny bohater Johan Thoms, jako dziewięcioletni chłopak, po raz pierwszy bierze udział w rozgrywkach szachowych, które organizowane są w jego szkole co roku. Książka w tłumaczeniu Aleksandra Ambrosa ukazała się pod patronatem Booklips.pl.

Rozdział 2.

GAMBIT HETMAŃSKI

„Szachy są baśnią 1001 błędów”.
KSAWERY TARTAKOWER

MAJ 1901. POD SARAJEWEM

Większość dorosłych zakochiwała się w ciemnoniebieskich oczach Johana, ale szkolni koledzy skupiali się raczej na rozmiarach jego popielatoblond kudłatej głowy, która, mówiąc delikatnie, była większa od przeciętnej. A tak naprawdę przypominał on uciekiniera z Wyspy Wielkanocnej.

Johan poruszał się charakterystycznym ?niechodem? sześciolatka, który ? przy jego wielkiej głowie i nogach cienkich jak wyciory do fajki ? sprawiał wrażenie rozczulająco chwiejnego.

Co do jego dwóch namiętności: piłki nożnej i szachów, zdecydowanie lepiej wypadał w szachach. Jako piłkarz wykazywał się silną wolą, ale słabymi umiejętnościami. Miał o wiele za małe stopy, by móc uniknąć przesunięcia głowy poza punkt ciężkości, wobec czego padał jak długi. Kiedy jakieś mądrale informowały go, że się przewrócił, rutynowo wstawał, otrzepywał się i oświadczał, że tylko usiłował przełamać tabliczkę czekolady, którą trzymał w tylnej kieszeni.

Natomiast przy szachownicy potrafił być wredny. Niewinne niebieskie oczy i wątłe ciałko maskowały instynkt zabójcy. W konfrontacji z sześćdziesięcioma czterema kwadratami bliżej mu było duchem do Huna Attyli niż do małego lorda Fauntleroya.

Pewnie przez ten rozmiar głowy.

W dziewiątym roku życia Johana arcymistrz Senad Pestić, przygarbiony stary Arab, przyjechał do szkoły oddalonej o kilkanaście kilometrów, na południowym zboczu góry Igman, żeby zagrać ze wszystkimi chłopcami z okolicy. Była to impreza coroczna, ale dla Johana pierwsza. Mecze zaplanowano na wpół do piątej, po lekcjach, przy czterdziestu stołach ustawionych w koło w auli.

Zwykle na rozgrywki szachowe zawoził Johana jeden z jego wujków, Bezzębny Mico. Tego popołudnia Johan życzył sobie obecności tylko jednej osoby: swojej matki. Byłaby taka dumna z jedynaka, a chłopczyk bardzo lubił sprawiać jej przyjemność. Ale była zbyt zajęta sprzedawaniem owoców swojego (i dla swojego) szefa na prowizorycznym straganie na rynku. Johan pocieszał się myślą, że jak zrobi postępy w grze, wkrótce będzie bił arcymistrzów dla zabawy.

Arcymistrz miał grać ze wszystkimi chłopcami jednocześnie. Ogromnym zaszczytem było przegrać jako ostatni ? o chłopcach, których dzielił krok od zwycięstwa, krążyły legendy. Nikt z okolicy nie pobił dotychczas starego geniusza. Na prawo od każdej szachownicy, po stronie Pesticia, znajdowało się pełniące rolę prymitywnego zegara urządzenie złożone z wielgachnej klepsydry, minutnika oraz liczydła. Każda szachownica miała liczydło innego kształtu, wypożyczone z którejś z klas. Kiedy dla gracza piasek w klepsydrze przesypał się do końca, przesuwano jeden koralik.

Orzeł! Johan wygrał rzut monetą i wybrał białe.

Dobro przeciwko złu, nucił Johan w myślach, jakby przyszłość ludzkości zależała od niego. Dobro przeciwko złu.

Po dwudziestu nawrotach niektórzy chłopcy, pokonani, wrócili na szkolny dziedziniec, gdzie czekali na koniec rozgrywek albo byli zabierani do domu przez zawstydzonych rodziców. Nie Johan Thoms. Jego uparte nóżki nie sięgały nawet podłogi z wysokości krzesła, na którym siedział. Co mniej więcej dziesięć minut podciągał skarpetki pod gołe kolana i czekał na pojawienie się wroga. Jednego sznurowadła nie zawiązał, jako że w oczach przesądnego chłopca reprezentowało ono Pesticia ? ?kogoś, kogo Johan Thoms chwalebnie pokonał?.

Arcymistrz spędzał przy stole Johana więcej czasu niż przy którymkolwiek z pozostałych, a Johan nabierał pewności siebie, w miarę jak docierało do niego, że daje sobie radę lepiej niż koledzy.

Chłopiec (białe) zastosował obronę francuską. Pestić (czarne) otworzył szeroko oczy na to harde posunięcie: trzeba było mieć głęboką wiedzę o tej grze, jej historii, możliwościach i kombinacjach, by odnieść sukces.

Johan zmusił starego zrzędę do podrapania się w brudną głowę. Chociaż mogło po prostu chodzić o pchłę czyniącą zamieszanie na pogrzebie jednego z tysiąca czy coś koło tego swoich krewnych, których przodkowie uczynili z szachowego geniusza swój dom dekadę wcześniej.

Johan usłyszał tego dnia po raz pierwszy w życiu plugawe bliźniacze przekleństwa: idi u kurac1 i tizi pizdun2, kiedy Pchlarz zajrzał mu w oczy, prawe, lewe, prawe, lewe, jak gdyby chciał podwójnie sprawdzić, czy chłopak wie, co robi. Młody Johan przewrócił oczami.

Umieścił swoje skoczki na środku, żeby kontrolować całą szachownicę przed wymuszoną wymianą ze strony Pesticia. Obydwu graczom pozostała teraz możliwość tylko jednej wymiany.

Figury zbijano w równym tempie. Johan czuł, że gdyby miał wybór którejś z pozycji ? swojej lub Pesticia ? wybrałby swoją.

Do boju ruszyli hetmani.

Pestić, w przetartym garniturze z wełny czesankowej, zmechaconym na łokciach i przy kołnierzu, ze swojej wyniosłej wysokości lustrował pole bitwy. Między białymi bakami prześwitywał mu podbródek. Miał krzywe usta z głęboko popękanymi wargami i zęby chylące się w różne strony niczym brązowe nagrobki. Tłuste kosmyki szarosrebrnych włosów wyrastały mu na czaszce gdzie popadło. Ciemię hojnie sypało łupieżem na tylną linię obrony jego pionka. Ten wysoki, zgarbiony, chudy nędznik najwyraźniej związał swój los z grą, którą kochał. Jego koszula sprawiała wrażenie, jakby ktoś usiłował wyszorować ją do czysta. Krzywo zawiązany liliowy krawat nie znajdował się już pośrodku kołnierzyka, gdy Pestić kolejny raz wrócił do Johana. Stary arcymistrz wyglądał tak, jakby stracił ukochaną i nigdy tego nie przebolał. Ale jego brązowe oczy były czyste i młodzieńcze i lśniły wściekłą inteligencją.

* * *

Pozostało tylko kilku chłopców.

Stary Pchlarz musiał teraz wysuwać krzesło przy każdym podejściu do szachownicy Johana.

Johan popróbował roszady. Pchlarz ruszył za jego przykładem. Jego zegar tykał. Oba zegary tykały, ale Johanowi zdawało się, że jego porusza się w zwolnionym tempie.

Hm, pomyślał. Pchła skacze, jak to pchła.

Komórki nerwowe chłopca płonęły, kiedy zainicjował wymianę, która, przyjęta, dała mu przewagę jednego pionka.

Johan postawił kropkę nad ?i? ? centralnie umieszczonym hetmanem osłonił swoje zewnętrzne figury.

Teraz każda figura była chroniona przez inną. Nigdy przedtem nie ustawił takiej obrony (która siłą rzeczy przechodziła w atak).

Teraz albo nigdy.

Johan dostrzegł pułapkę, odsłaniając nieodkrytego szacha, dzięki czemu uzyskał przewagę ciężkiej figury, na dodatek do swojej przewagi pionka. Następnie ochoczo wymienił hetmanów, by zmniejszyć wszelką możliwość nacisku ze strony Pchlarza.

Gdyby teraz zatrzymać grę, Johana Thomsa obwołano by zwycięzcą. Miał znaczną przewagę. Miał (białe) centralnie umieszczoną wieżę, gońca na białym polu, skoczka i pięć pionków.

Pestić (czarne) miał cztery pionki, gońca na czarnym polu i wieżę.

o-czlowieku-ktory-podpalil-szachy

* * *

Nadszedł wieczór. Słychać było, jak stary Busić, leniwy szkolny woźny i ogrodnik w jednej osobie, pogwizduje u wejścia, gotów zacząć swoje byle jakie szorowanie, kiedy tylko skończy się bitwa.

Pogwizdywanie zakłóciło żelazną dotychczas koncentrację Johana. Uniósł głowę i spostrzegł, że gromadka rodziców przerzedziła się.

A jednak wśród publiczności pojawił się ktoś nowy. Ona stała teraz obok bezzębnego Mica.

Jego matka. Elena Thoms.

Oczy Johana zaszkliły się, kiedy Pchlarz po raz kolejny podszedł do jego szachownicy. Liczba przeciwników skurczyła się do jednego ? samego Johana. Jeszcze jeden chłopiec wymknął się w mrok.

Błyszczące niebieskie oczy Eleny były mokre ? ?bardziej mokre niż piczka wydry morskiej?, przyznała później ? przez co lśniły jeszcze bardziej. Leniwy stary Busić, stojący teraz koło niej, odłożył szczotkę i zachęcał małolata, poruszając rytmicznie pięścią.

Jednak zdążyła, myślał Johan. Wierzyła w niego dość mocno, by wiedzieć, że nadal zastanie go żywego przy szachownicy.

Johan szybko się opanował, ale było już za późno. W oczach starego Pchlarza malowało się skupienie. Musiał wymyślić coś wyjątkowego. I wymyślił.

Czarne (Pchlarz) zagrały natchnioną i poświęcającą się wieżą na h3, wykonując ruch, który początkowo mógł wydawać się samobójczy nawet zaprawionym w bojach profesjonalistom. Johan, pozbawiony wyboru, jeśli chciał uniknąć szach-mata na h6, zbił wieżę Pchlarza na h3, ustawiając swoje piony na zewnętrznej flance. Pchlarzowi warto było zapłacić tę cenę, jako że teraz przesunął pion na h6, dając szacha. Johan zmuszony był wycofać swego króla na h4, a wtedy bezlitosny stary geniusz przesunął swojego, dumnego teraz, wyprostowanego gońca na f2, ku finezyjnemu zwycięstwu.

o-czlowieku-ktory-podpalil-szachy2

Niezwyciężony stary mistrz nie przyjechał już nigdy do żadnej szkoły. Powlókł się na swoje wzgórza, by karmić pchły do śmierci, przyspieszonej mięsakiem Kaposiego, po której pchły przekazały pałeczkę swoim następcom ? robakom.

Elena przebywała tam dostatecznie długo, żeby widzieć, jak stary arcymistrz pogrąża się w degrengoladzie, w miarę jak gra wysuwa mu się z rąk. Johan ? krew z jej krwi i kość z jej kości ? siedział naprzeciwko, niezawiązane sznurowadło kołysało się nad zakurzonymi deskami podłogi. Chłopiec z niezwykłą nonszalancją potęgował przygnębienie starego. Ten z każdą minutą pochylał się coraz niżej i karykaturalne cienie ich obu stały się wyrazistsze na tle żółtego światła w końcu auli. Elena ujrzała szybkie ruchy figur, zmianę pozycji zawodników i wreszcie uścisk ręki.

Johan nie chciał, żeby matka wiedziała, jak niewiele brakowało mu do zwycięstwa. Nie powinna myśleć, że to jej obecność zbiła go z pantałyku. (Można się było w tym również dopatrzeć gorączkowego pragnienia, by sprawiać rodzicom radość. Niektórzy uznaliby je zapewne za niezdrowe czy nawet patologiczne. Johan wręcz tracił oddech na widok uśmiechu rodziców). Niemniej, jeżeli Pestić potrafił doprowadzić do zwycięstwa z tej pozycji, to, zdał sobie sprawę Johan, chyba nic nie było w stanie powstrzymać jego własnej bohaterskiej klęski. Wytrwał jednak dłużej niż którykolwiek z chłopców; i podejrzewał, że Elena kocha go równie mocno jak on ją.

Po macie Johan zeskoczył z krzesła i odkrył, że pozostawił niezawiązany nie ten but co trzeba. Stary drapał się po różnych częściach swojego podupadającego zewłoka. Chłopak zawiązał sznurowadło i ruszył chwiejnie w kierunku matki i Bezzębnego Mica. Podekscytowany Busić próbował zatrzymać go w połowie drogi. Johan ominął go niemal z gracją i dalej zataczał się w stronę Eleny, która porwała go w ramiona i uściskała.

Bezzębny Mico zawiózł ich z powrotem do Argony. Chłopiec pamiętał później, jak szczęśliwy usnął w wozie na bitej drodze. Od czasu do czasu się budził z obrazem szachownicy pod powiekami. Kiedy otwierał oczy, obraz przenosił się na gwiazdy w czystym nocnym niebie.

Mars był jego wieżą, księżyc jego hetmanem.

Ujrzał w niebiosach armię tysiąca pionków i zaczął się zastanawiać, czemu o n dysponuje tylko ośmioma.
_
Przypisy:
1 Idi u kurac ? dosłownie ?Idź w chuja?. Mniej dosłownie ? ?Ty kutasie?.
2 Tizi pizdun ? ?Ty pizdo?.

o-czlowieku-ktory-podpalil-wiek-dwudziesty-choc-wcale-tego-nie-chcialIan Thornton „O człowieku, który podpalił wiek dwudziesty, choć wcale tego nie chciał”
Tłumaczenie: Aleksandra Ambros
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 416

Opis: Wielkie czyny były pisane Johanowi Thomsowi już od dzieciństwa, ale świat miał dla niego inne plany. Sarajewo przed I wojną światową. Johan Thoms, student tamtejszego uniwersytetu, zostaje kierowcą generała Potiorka (postać autentyczna, gubernator Bośni). I to właśnie on prowadzi samochód z arcyksięciem Franciszkiem Ferdynandem i jego małżonką Zofią w czasie zamachu w Sarajewie 28 czerwca 1914 roku. Prowadząc, popełnia błąd, skręca w zaułek, z którego nie umie się wycofać, wtedy padają strzały. Thoms ucieka. Latami tuła się po Europie, wciąż obwiniając się o kolejno następujące dramaty. Historia sąsiaduje z groteską, tworząc porywającą opowieść o szaleństwie XX wieku.

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek