Przedpremierowy fragment nowego kryminału Mariusza Czubaja pt. „Martwe popołudnie”

28 kwietnia 2014

martwe-popoludnie-fragment
Prezentujemy przedpremierowy fragment najnowszego kryminału Mariusza Czubaja, który ukaże się w księgarniach 30 kwietnia nakładem wydawnictwa Albatros. „Martwe popołudnie” rozpoczyna nowy cykl powieściowy z detektywem Marcinem Hłaską w roli głównej.

4

? Pan Hłasko?

Nie jestem wysoki i nawet dziewczyny na rolkach nieco mnie deprymują.

Siedziałem w Bobby Barze, tuż przy Złotych Tarasach, czekałem na cheeseburgera z frytkami i popijałem fritz colę ? napój składający się z samych dodatków, dodatków do dodatków i konserwantów tych wszystkich składników. Takie czasy.

Oczywiście najchętniej delektowałbym się kuchnią pięciu przemian, myślał o tym, że krótka wiosna zamieniła się w ekstremalnie gorące lato, że drewno ustąpiło miejsca ogniowi, więc jest idealna pora na smaki gorzkie, pobudzające przemianę materii. Tyle że jestem bardzo zapracowanym człowiekiem, a przynajmniej lubię sprawiać takie wrażenie, i nie mam czasu na pięć przemian. Nie mam czasu nawet na jedną. Tym razem przemiana materii dokonywała się samoistnie i nawet w nieco przyspieszonym tempie, gdy naprzeciwko mnie pojawiła się ta dziewczyna.

? Pan Hłasko? ? powtórzyła.

Nie miała rolek, ale i tak była wysoka. Ubrana w czarne skórzane spodnie, motocyklowe buty i białą skórzaną kurtkę z napisem, którego nie mogłem odczytać. Wpatrywała się we mnie wyczekująco skośnymi zielonymi oczami i poprawiała kasztanowe włosy związane w koński ogon. W drugiej ręce trzymała kask motocyklowy, który, nie sposób było tego nie dostrzec, harmonizował z jej kształtami. Krągłość cheeseburgera ? wciąż na niego czekałem ? a nawet nazwa lokalu, Bobby Bar, dopełniły tego obrazu i podziałały na moją wyobraźnię. Pomyślałem, że może jednak kiepsko rozpoczęty dzień nie będzie do końca stracony. Nagle wróciła mi chęć życia.

? Witamy w naszej miejskiej dżungli. Pani z daleka? ? Upiłem łyk fritz coli i gestem zaprosiłem ją, by usiadła.

Zrobiła to.

? To podobno pan jest specjalistą od odnajdywania ludzi w miejskiej dżungli.

Na stolik wjechał cheeseburger oraz frytki, znikła natomiast tabliczka z cyferką 7, oznaczającą numer
zamówienia. Wgryzłem się w chrupiącą bułkę i wołowinę. Byłem głodny, ale przede wszystkim chodziło o zyskanie na czasie.

? Chciałabym, żeby odnalazł pan tego człowieka.

Położyła obok tacki zdjęcie. Zerknąłem na trzydziestoletniego bruneta, po czym spojrzałem jej w oczy. Szybko przeszła do rzeczy. Naprawdę szybko.

? To chyba nieporozumienie. Jeśli pani chłopak uciekł z inną, proszę zwrócić się do jakiegoś biura detektywistycznego. Dla nich to bułka z masłem. Może frytki? ? Wskazałem tackę. ? A może zamówić pani coś innego?

? Szef nalega, żeby to był pan. ? Schowała fotografię do kieszeni kurtki.

? Jeśli szef jest pani siostrą bliźniaczką, to może zmienię zdanie.

Wydawało mi się, że przez jej twarz przemknął cień uśmiechu.

? Niestety, w tej sprawie muszę pana rozczarować. W innych nie.

Zabrzmiało to trochę jak zaproszenie, a trochę jak wyzwanie, ale nie podjąłem rękawicy.

? Powinni panią zatrudnić w Top Gear. ? Wskazałem kask, który trzymała na kolanach.

Znów cień uśmiechu.

? A dlaczego ja? Dlaczego właśnie ja miałbym zająć się sprawą, która tak nurtuje pani szefa?

? Bo podobno jest pan najlepszy. Znajdzie pan zaginionego nawet na Kamczatce. Mówią, że ten detektyw od małej Madzi mógłby panu buty czyścić.

? Ale wcześniej musiałby zdjąć swoje szałowe lustrzanki.

Połknąłem ostatni kęs cheeseburgera i wytarłem usta serwetką.

? Proszę mnie posłuchać ? pochyliłem się w jej stronę ? zadała pani sobie sporo trudu, odnalazła mnie pani. Trochę zagrała. Nie powiem, również zaintrygowała. Sprzedała wątpliwy komplement, że jestem lepszy od jakiegoś ćwoka wdzięczącego się w tabloidach i telewizji. No, ale koniec końców pani szef nie jest bliźniaczką. A ja sam jestem sobie szefem ?dodałem po chwili. ? I miałem
kiepski dzień.

Nim wstała od stolika, minęło kilka długich sekund.

? Do zobaczenia ? rzuciła. ? I nie zadałam sobie żadnego trudu. Proszę mi wierzyć.

Patrzyłem przez okno, jak się oddala. Jej sylwetka wtopiła się w tłum przechodniów, aż wreszcie znikła. ?Do zobaczenia?. Zabrzmiało to jak obietnica. Myślałem, że zaraz usłyszę wściekły ryk motoru, który zagłuszy rytmiczną muzykę płynącą z głośników, i dziewczyna wjedzie na motorze do lokalu, rozbijając szybę, ale nic takiego nie nastąpiło. Dziwne spotkanie w lepkie, duszne popołudnie. Chciałem się jeszcze nad tym zastanowić, ale Bobby Bar to nie jest dobre miejsce do takich rozmyślań.

? Kochanie, musisz być twardy dla mojego ojca.

Parka przy stoliku obok siedziała tu dłużej niż ja, więc już wcześniej dobrze im się przyjrzałem. Cóż, nawyk zawodowy. Ona drapała go paznokciem po wierzchu dłoni i wpatrywała się w niego oczami zasnutymi mgiełką uwielbienia. On miał na szyi korporacyjny identyfikator wyglądający jak psia obroża. Wyobraziłem sobie ich życie. Ona pracuje w Zarze i szczebioce o promocjach oraz nowej dostawie fioletowych slipów. Tak, kochanie, to twój rozmiar, coś w sam raz dla ciebie. On pracuje w pobliskim wieżowcu na dwudziestym którymś piętrze i opowiada jej o nowych projektach i społecznej odpowiedzialności biznesu, a wtedy mgiełka w jej oczach gęstnieje. A potem idą do galerii handlowej i przemierzają bulwary nigdy niezachodzącego słońca konsumpcji. Mają latte na ustach i wyglądają jak radosne spienione rumaki nadwiślańskiego kapitalizmu. A jeśli chce się zobaczyć, że jest inne życie, wystarczy przecież zrobić kilka kroków i przejść ze Złotych Tarasów w stronę podziemi Dworca Centralnego, który, oczyszczony i odświeżony, wygląda jak kurwa po liftingu. No i chodzi o to, by nigdy tam nie skończyć. Dlatego czasami przywołuje go do porządku, chce zrobić z niego mężczyznę i mówi: ?Kochanie, musisz być twardy?.

Dopiłem fritz colę i poczułem w ustach gorzki smak kłamstwa.

Ludzie zatracili wolną wolę. Zadowala ich miraż wyboru. Zamówić hamburgera z frytkami czy frytki z hambuksem? Taki to wybór.

Spojrzałem na parkę. Oni mają swoich szefów i ja też mam. W sumie niczym się od siebie nie różnimy. Tyle że ja, w momentach takich jak ten, nie czuję się najlepiej. Przyzwyczaili się i tkwią w kleszczach posłuszeństwa i zależności, a ja jestem krępowany w podobny sposób. Tyle że ja chcę żyć inaczej.

Zupełnie inaczej.
(…)

martwe-popoludnieMariusz Czubaj „Martwe popołudnie”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Albatros A. Kuryłowicz
Liczba stron: 400

Opis: Upalne lato 2013 roku. W gdańskim hotelu zostaje zastrzelony polski parlamentarzysta. Motywy sprawcy ? lub jego mocodawców ? nie są jasne, a zabójstwo, które wyraźnie wygląda na egzekucję, budzi niepokój wśród polityków i urzędników państwowych. Kilka tygodni później Marcin Hłasko dostaje prywatne zlecenie: ma odnaleźć specjalistę od marketingu politycznego, Daniela Okońskiego, który pracował nad biografią wpływowego polskiego biznesmana i pewnego dnia zniknął bez śladu. Hłasko, choć bez entuzjazmu, przyjmuje zlecenie, i zamiast przesiadywać w swoim domku fińskim na Jazdowie, krąży po warszawskich slumsach i hipsterskich klubach na Placu Zbawiciela, wkracza w świat polityki, szantażu, narkotyków, dużych pieniędzy i mediów. Stopniowo odkrywa ślady prowadzące do zdarzeń sprzed wielu lat. Ale niektórzy zrobią wszystko, by zabrał zdobytą wiedzę do grobu. (więcej o książce)

Tematy: , , ,

Kategoria: fragmenty książek