Opowieść o pamięci, rodzinnych tajemnicach i tym, od czego nie możemy uciec. Przeczytaj fragment „Strupków” Pauliny Jóźwik

16 stycznia 2020


W serii Proza.pl wydawnictwa Znak Literanova ukazał się debiut młodej pisarki Pauliny Jóźwik. „Strupki” to opowieść o pamięci, rodzinnych tajemnicach i tym, od czego nie możemy uciec. „Odkryłam, że pisać to pamiętać, a snucie opowieści ocala pamięć, dzięki której istniejemy” ? mówi autorka. Główną bohaterką książki jest Pola, która wraca do rodzinnego domu dzień przed pogrzebem babki, aby spróbować odkryć to, o czym wszyscy w rodzinie milczą. „Strupki” powstały z inspiracji rodzinną historią ? babcia pisarki chorowała na demencję; w książce znalazł się też wątek jej brata, który został zaczerpnięty z rodzinnych opowieści. „Poza tym podczas pisania towarzyszyło mi kilka lektur m.in. 'Szum’ Magdaleny Tulli, 'Pieśń Bełkotu. Mamine Godzinki’ Erwina Mortiera, wiersze Tomasza Różyckiego, 'Traktat o łuskaniu fasoli’ Wiesława Myśliwskiego, 'Lato’ Tove Jansson” ? wyjawia Paulina Jóźwik. „Kiedy pisałam 'Strupki’ ,dużo sięgałam do obrazów, np. świetnej amerykańskiej malarki Andrei Kowch ? mają niezwykły klimat, łączą w sobie wiejskość z czymś niepokojącym. Inspiruje mnie też fotografia ? szczególnie zdjęcia, które przeglądam w antykwariatach, potem mają odzwierciedlenie w moich tekstach. Na przykład pierwszy fragment, który napisałam do książki, powstał na podstawie fotografii, którą znalazłam w książce z biblioteki. Czasem niewiele mi potrzeba, by pisać”. Poniżej możecie przeczytać fragment debiutanckiej powieści Pauliny Jóźwik.

20

Stypa odbywała się w domu. Irka uparła się, że nie będziemy wynajmować przerobionej ze stodoły restauracji, która graniczyła z cmentarzem. Budynek w wiejskim stylu straszył nadmiarem i wyglądał jak nieproszony gość. W środku zgromadzono stosy starych narzędzi rolniczych, takich jak grabie czy widły, instrumentów, maszyn Singera, zardzewiałych podków i krosien. Szczątki po dawnym świecie pływały tam jak w brzuchu wieloryba.

Ojciec był zły z powodu decyzji Irki i próbował ją przekonać do zmiany zdania. Jakby zapomniał, że od lat nie ma w tym domu prawa głosu.

? Gdzie wszystkich pomieścisz?! Kto będzie się męczył z jedzeniem?! Przemów jej do rozumu! ? zwrócił się do mnie, ale jego wzrok wędrował gdzieś nad moją głową.

? Jaśku, zostaw. Damy radę. ? Danka stanęła między Irką a ojcem.

? Chcesz, to sobie tam idź, ja nie będę siedziała za obcym stołem. ? Spokój w głosie Ireny wywoływał gęsią skórkę. Jej słowa odbiły się od pleców ojca, które już zniknęły w ciemnej sieni.

Ojciec stał wśród kłębiącego się przed domem tłumu mężczyzn: wujów, stryjów, sąsiadów. Kobiety uwijały się w kuchni. Czułam, że nie pasuję ani do męskiego towarzystwa, ani do kobiecego, ale potulnie weszłam za Ireną do środka. Mój widok wybił je z rytmu, zamarły, a potem kolejno zaczęły do mnie podchodzić. Na moich policzkach lądowały suche pocałunki. Pomiędzy cmoknięciami wypływały z ust puste zdania, że kopę lat, że pamiętają mnie, jak byłam dzieckiem. W końcu zapytałam jedną z ciotek, kiedy to właściwie było. Ucichła jak nagle urwany sygnał w telefonie. Wiedziałam, że musiało to być na pogrzebie matki.

Twoja matka zginęła przez ciebie. To zdanie dostrzegałam w nieruchomych oczach ojca. Miałam sześć lat i zbliżały się moje siódme urodziny. Rodzice od roku pracowali na plantacji ogórków w Niemczech. Wyjechali w pośpiechu, bo akurat nadarzyła się okazja. „Coś takiego może się nigdy nie powtórzyć, wybudujemy za to dom, zrobimy łazienkę”, mówił ojciec. Klęczał przed matką i kurczowo trzymał śliską spódnicę, która opinała jej kolana.

Matka marzyła o łazience. W każdą sobotę kąpała nas w prowizorycznym pomieszczeniu z wanną postawioną na czterech pustakach i lustrem zawieszonym na cienkim drucie. Kiedy było zimno, używaliśmy małego grzejnika, od którego niósł się zapach gorącego żelaza. W trakcie tego rytuału snuła wizje, jak to w przyszłości będziemy przeglądały się w błyszczących kafelkach. Będziemy mogły godzinami wylegiwać się w wodzie, bo tata zamontuje kaloryfery, i ona już nigdy nie będzie musiała wycierać nas szorstkim ręcznikiem, aż skóra stanie się ciepła i nabierze koloru.

Matka uwielbiała wodę i tą łazienką ojciec przekonał ją do wyjazdu. Ktoś znajomy ze wsi pojechał na zarobek jako pierwszy i po krótkim czasie niemal w każdym domu kogoś zabrakło.

Wiedziałam, że moich siódmych urodzin nie będziemy świętować wspólnie. Wypadały w niewłaściwym miesiącu, bez świąt czy długich weekendów, pretekstu do odwiedzin. Mimo to liczyłam po cichu, że rodzice się zjawią. Mama obiecała, że przywiezie mi z zagranicy kolorowankę, najgrubszą, jaką uda jej się znaleźć.

Zamiast rodziców i kolorowanki pojawiła się wysoka gorączka. Matka natychmiast więc wsiadła do dostawczego samochodu i zginęła w drodze do Polski.

Gdzieś na autostradzie, blisko granicy, ciężarówka wgniotła jej samochód w rampę na poboczu. Uderzyła z taką siłą, że w ciało matki wbiły się ogórki, jak pociski wystrzelone z karabinu maszynowego. Tak powiedziały mi dzieciaki w szkole. W ciało twojej matki wbiły się zielone ogórki, jak sztylety, dlatego trumna pozostała zamknięta. Nie wiem, jaka była trumna, bo w czasie pogrzebu wciąż leżałam w łóżku z gorączką.

Zza zamkniętych drzwi słyszałam, jak ojciec, uciszany przez babkę, opowiada, że błagał matkę, żeby nie jechała, żeby poczekała na pracowniczy autokar. Ale ona się uparła ? dla dziecka. Otumaniona gorączką, domyślałam się tylko, o co właściwie może mu chodzić, i czułam, jak piersi przygniata mi ogromny kamień.

W końcu, żeby zbić gorączkę, babka napaliła w piecu ? płomienie buchały jak w ognisku na noc świętojańską. Postawiła na fajerkach dwa gary z wodą, a kiedy na wodzie pojawiły się bąbelki, przelała ją do wanny w łazience. Dolała nieco zimnej i wsadziła mnie do środka. Kiedy siostra przycisnęła mi do czoła mokry ręcznik, babka wróciła do kuchni i zaczęła coś szeptać do ojca. Dwunastoletnia Irka szlochała, próbując powstrzymać kolejne fale płaczu.

Po matce zostało nam niewiele. Samotne sukienki i garsonki na niedzielę, złożone na strychu niczym w sarkofagu. Nikt do nich nie zaglądał przez lata. Nosiłam w portfelu jedno zdjęcie: ojciec wychylający głowę z czołgu. Z tyłu pogniecionego kartonika widniała dedykacja dla niej: „Ku pamięci, Twój Kajtuś”. Ten pseudonim wziął się z tego, że ojciec chodził za nią jak pies, wspominała czasami babka. Wierzyłam, że to zapis wielkiego uczucia, w którym kiedyś znajdowało się miejsce dla Ireny i dla mnie.

Podczas długich dni żałoby po matce budziłam się w środku nocy. Próbowałam łapać powietrze, jakbym przebywała zbyt długo pod wodą. We śnie podchodziłam do zaparowanego lustra, przecierałam je dłonią i w odbiciu widziałam matkę. Leżała w wielkiej wannie pełnej tych przeklętych ogórków. Czosnek, koper i liście laurowe plątały się między jej włosami. Z tamtych dni zapamiętałam widok mojej matki, która unosi się w wodzie, zanim wsadzą ją do wielkiego słoja. I ten posmak jeziora w ustach, z którym wstawałam rano.

Kiedy patrzę na jej grób, dziwię się, gdzie wtedy byłam i dlaczego ona jeszcze nie wróciła do domu.
(…)

Paulina Jóźwik „Strupki”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Znak Literanova
Liczba stron: 256

Opis: Czy można pozostać sobą, gdy ktoś bliski straci pamięć i zapomni, kim jesteśmy? Hanna Maj żyła po cichu, a jej życie skończyło się na długo przed śmiercią. Choroba sprawiła, że przestała rozpoznawać żyjących, za to coraz częściej odwiedzali ją zmarli. Pola wraca do rodzinnego domu dzień przed pogrzebem babki. Chce odzyskać wspomnienia, które straciła Hanna. Wchodzi w pamięć jak w pokutę. Co stało się z bratem babki, który pewnego dnia zniknął? Skąd w siostrze Hanny tyle złości i goryczy? Czy Pola zdoła odkryć to, o czym wszyscy w rodzinie milczą? Paulina Jóźwik pisze z czułością i wrażliwością na drugiego człowieka. „Strupki” to opowiedziana ciepłym szeptem powieść o godzeniu się z życiem, pamięci i rodzinnym domu, którego głos pozostaje w nas na zawsze.

Tematy: , ,

Kategoria: fragmenty książek