Nowe, zawiłe śledztwo Cormorana Strike’a! Przeczytaj przedpremierowy fragment „Zabójczej bieli”

19 listopada 2018


Po trzech latach nieobecności Cormoran Strike powraca! 28 listopada nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego ukaże się czwarta część kryminalnej serii, którą J.K. Rowling publikuje pod pseudonimem Robert Galbraith. Jak zdradza autorka, napisanie tej książki zajęło jej bardzo dużo czasu. Po pierwsze była wtedy skupiona też na pisaniu dwóch scenariuszy do filmów z serii „Fantastyczne zwierzęta” i współpracy przy sztuce „Harry Potter i Przeklęte Dziecko”. Po drugie zaś, to najdłuższa powieść z serii i ma najbardziej złożoną fabułę. „Jestem planistką. 'Zabójcza biel’ wymagała rozrysowania tabelki, która była bardziej skomplikowana niż wszystkie wcześniejsze. Miała dziewięć kolumn, na czerwono zapisane wszystkie fałszywe tropy, na niebiesko ? wskazówki, a innymi kolorami różnych podejrzanych i motywy” ? komentuje Rowling. Z jakim zawiłym dochodzeniem musi zmierzyć się tym razem Cormoran Strike? Polecamy przedpremierowo lekturę jednego z pierwszych rozdziałów książki w przekładzie Anny Gralak.

Rozdział 2

Dysząc i czując ból w prawym kolanie, Strike chwytał się poręczy i podciągał na niej, żeby pokonać ostatnich kilka stopni metalowych schodów prowadzących do jego agencji. Za szklanymi drzwiami rozbrzmiewały dwa podniesione głosy: jeden męski, a drugi damski ? piskliwy i wystraszony. Gdy Strike wpadł do środka, Denise, która przywarła plecami do ściany, wydała z siebie zduszony okrzyk:

? Och, dzięki Bogu!

Strike ocenił, że stojący na środku pomieszczenia mężczyzna ma około dwudziestu pięciu lat. Kosmyki jego ciemnych, potarganych włosów opadały na chudą i brudną twarz, w której dominowały płonące, zapadnięte oczy. Koszulka, dżinsy i bluza z kapturem były porwane i wyświechtane, podeszwa jednego z adidasów się odklejała. W nozdrza detektywa uderzył zwierzęcy smród niemytego ciała.

Nie było wątpliwości, że nieznajomy jest chory psychicznie. Mniej więcej co dziesięć sekund wykonywał gest będący chyba tikiem: najpierw dotykał czubka nosa, który pod wpływem wielokrotnego trącania zrobił się czerwony, a potem z lekkim głuchym odgłosem uderzał się w środek mostka i gwałtownie opuszczał rękę. Prawie natychmiast unosiła się ona jednak z powrotem w stronę czubka nosa. Jakby zapomniał, jak należy się przeżegnać, albo uprościł tę czynność, żeby ją przyspieszyć. Nos, klatka piersiowa, ręka w dół; nos, klatka piersiowa, ręka w dół ? obserwowanie tych machinalnych ruchów budziło niepokój, zwłaszcza że sam mężczyzna raczej nie zdawał sobie sprawy, że je wykonuje. Należał do tych chorych, zrozpaczonych ludzi, widywanych w stolicy. Zawsze są oni problemem kogoś innego, tak jak pasażer metra, którego wszyscy omijają wzrokiem, czy pomstująca kobieta na skrzyżowaniu, z której powodu ludzie przechodzą na drugą stronę ulicy ? fragmenty roztrzaskanej ludzkości zbyt rozpowszechnione, by na długo zaprzątały wyobraźnię.

? To pan? ? odezwał się mężczyzna o płonących oczach, a jego ręka znowu dotknęła nosa i piersi. ? To pan jest Strike? Ten detektyw?

Drugą ręką, która nie kursowała bez przerwy między nosem a klatką piersiową, gwałtownie pociągnął za rozporek. Denise jęknęła, jakby się wystraszyła, że mężczyzna nagle się obnaży, co rzeczywiście wydawało się całkiem prawdopodobne.

? Tak, nazywam się Strike. ? Detektyw przesunął się, żeby stanąć między nieznajomym a pracownicą tymczasową. ? Wszystko w porządku, Denise?

? Tak ? szepnęła, wciąż przytulona do ściany.

? Widziałem, jak ktoś zabił dziecko ? powiedział nieznajomy. ? Udusił je.

? Okej ? odrzekł Strike rzeczowym tonem. ? Może wejdziemy do środka?

Wskazał swoje biuro.

? Muszę się wysikać! ? oznajmił mężczyzna, ciągnąc za rozporek.

? W takim razie proszę tędy.

Strike pokazał mu drzwi do toalety znajdujące się tuż obok wejścia do agencji. Gdy się za nim zatrzasnęły, detektyw chyłkiem wrócił do Denise.

? Co się stało?

? Chciał się z panem widzieć. Powiedziałam, że pana nie ma, a wtedy się zdenerwował i zaczął walić we wszystko pięścią!

? Wezwij policję ? polecił cicho Strike. ? Zawiadom ich, że mamy tu poważnie chorego człowieka. To prawdopodobnie psychoza. Ale zaczekaj, aż wejdzie ze mną do biura.

Drzwi toalety otworzyły się z hukiem. Nieznajomy nie zapiął rozporka. Wyglądało na to, że nie nosi majtek. Denise znów jęknęła, gdy gorączkowo dotykał nosa i klatki piersiowej, nosa i klatki piersiowej, nieświadomy tego, że właśnie demonstruje gęstwinę ciemnych włosów łonowych.

? Tędy ? powiedział uprzejmie Strike.

Mężczyzna przeszedł do jego biura. Po krótkiej chwili wytchnienia jego smród wydawał się dwa razy mocniejszy. Poproszony o zajęcie miejsca, przycupnął na krawędzi krzesła dla klientów.

? Jak się pan nazywa? ? spytał Strike, siadając po drugiej stronie biurka.

? Billy ? odparł mężczyzna. Jego dłoń trzykrotnie przemierzyła drogę między nosem a klatką piersiową. Gdy opadła, chwycił ją drugą ręką i mocno ścisnął.

? Dobrze, Billy, więc widziałeś, jak ktoś udusił dziecko? ? zaczął Strike.

W sąsiednim pomieszczeniu trajkotała Denise:

? Z policją, szybko!

? Co ona powiedziała? ? spytał Billy. Jego zapadnięte oczy wydawały się olbrzymie na tle twarzy, gdy nerwowo spojrzał w stronę sekretariatu, przytrzymując rękę, żeby przezwyciężyć tik.

? Nic ważnego ? odrzekł bez zająknięcia Strike. ? Prowadzę kilka innych spraw. Opowiedz mi o tym dziecku.

Sięgnął po notes i długopis, robiąc to powoli i ostrożnie, jakby Billy był dzikim ptakiem, który mógłby się spłoszyć.

? Udusił je… obok konia.

Za cienką ścianą działową Denise paplała głośno do słuchawki.

? Kiedy to się stało? ? spytał Strike, cały czas pisząc.

? Wieki temu… To była mała dziewczynka, ale potem powiedzieli, że to był chłopiec. Byłem jeszcze dzieckiem. Jimmy też tam był, mówi, że niczego takiego nie widziałem, ale ja widziałem. Widziałem, jak to zrobił. On ją udusił. Widziałem.

? I to było obok konia, tak?

? Zaraz obok niego. Ale zakopali ją w innym miejscu. Jego. W leśnej dolince obok domu naszego taty. Widziałem ich, mogę pokazać panu miejsce. Ona nie pozwoli mi kopać, ale panu tak.

? I zrobił to Jimmy?

? Jimmy nigdy nikogo nie udusił! ? rozzłościł się Billy. ? Widział to, tak jak ja. Mówi, że nic takiego się nie wydarzyło, ale kłamie, był tam. Boi się, pan rozumie.

? Rozumiem ? skłamał Strike, wciąż notując. ? No tak, jeśli mam przeprowadzić śledztwo, będę potrzebował twojego adresu.

Spodziewał się oporu, ale Billy skwapliwie sięgnął po podsunięty notes i długopis. W Strike?a znów uderzył odór brudnego ciała. Billy zaczął pisać, lecz nagle chyba zmienił zdanie.

? Ale nie przyjdzie pan do Jimmy?ego? On by mnie za to zajebał. Nie może pan przyjść do Jimmy?ego.

? Nie, nie ? zapewnił go Strike kojącym tonem. ? Po prostu potrzebuję twojego adresu do dokumentacji.

Zza drzwi dobiegł skrzekliwy głos Denise:

? Proszę jak najszybciej kogoś przysłać, on jest bardzo zaburzony!

? Co ona mówi? ? spytał Billy.

Ku rozczarowaniu Strike?a Billy nagle wyrwał kartkę z notesu, zgniótł ją, a następnie pięścią, w której ściskał papier, znowu zaczął dotykać nosa i klatki piersiowej.

? Nie zwracaj uwagi na Denise ? powiedział Strike. ? Zajmuje się innym klientem. Napijesz się czegoś, Billy?

? Na przykład czego?

? Herbaty? Albo kawy?

? Czemu? ? Propozycja wzbudziła w Billym jeszcze większą podejrzliwość. ? Czemu pan chce, żebym coś pił?

? Tylko jeśli masz ochotę. Jeśli nie, nie ma sprawy.

? Nie potrzebuję żadnych leków!

? Nie mam żadnych leków, które mógłbym ci podać ? zapewnił Strike.

? Nie jestem psychiczny! On udusił dziecko, a potem pochowali je w leśnej dolince obok domu naszego taty. Owinęli je w koc. Różowy koc. To nie moja wina, ja byłem jeszcze mały. Nie chciałem na to patrzeć. Byłem jeszcze mały.

? Wiesz, ile lat temu to się stało?

? Wieki temu… lata… nie potrafię o tym zapomnieć ? wymamrotał Billy. Jego oczy płonęły w chudej twarzy, a pięść ściskająca kartkę kursowała w górę i w dół, dotykając nosa, dotykając klatki piersiowej. ? Zakopali ją w różowym kocu, w leśnej dolince obok domu mojego taty. Ale potem powiedzieli, że to był chłopiec.

? Gdzie jest dom twojego taty, Billy?

? Ona mnie tam już nie wpuści. Ale pan mógłby kopać. Pan mógłby tam pójść. Udusili ją ? ciągnął Billy, świdrując Strike?a spojrzeniem udręczonych oczu. ? Ale Jimmy powiedział, że to był chłopiec. Uduszony obok…

Rozległo się pukanie do drzwi. Zanim Strike zdążył powiedzieć Denise, żeby nie wchodziła, kobieta wsunęła głowę do środka. Teraz, gdy już zjawił się Strike, była o wiele odważniejsza, wręcz zadzierała nosa.

? Już jadą ? oznajmiła ze znaczącym spojrzeniem, które spłoszyłoby człowieka znacznie mniej nerwowego niż Billy. ? Są już w drodze.

? Kto jedzie? ? spytał ostro Billy, zrywając się z krzesła. ? Kto jest w drodze?

Denise szybko cofnęła głowę i zamknęła drzwi. Tuż za nimi rozległ się głuchy odgłos i Strike domyślił się, że oparła się o drewniane skrzydło, starając się zatrzymać Billy?ego w środku.

? Miała na myśli przesyłkę, której się spodziewam ? powiedział uspokajająco Strike, wstając. ? Mów dalej o…

? Co pan zrobił?! ? krzyknął Billy, wycofując się w stronę drzwi i raz po raz dotykając nosa i piersi. ? Kto tu jedzie?!

? Nikt nie jedzie ? odparł Strike, ale Billy już próbował otworzyć drzwi. Napotkawszy opór, uderzył w nie całym ciałem. Po drugiej stronie rozległ się pisk i Denise runęła na podłogę. Zanim Strike zdołał wyjść zza biurka, Billy wybiegł na korytarz. Było słychać, jak pędzi po metalowych schodach, biorąc trzy stopnie naraz, i Strike wściekły, wiedząc, że nie ma szans, by dogonić młodszego i ? wszystko na to wskazywało ? sprawniejszego mężczyznę, odwrócił się i wbiegł z powrotem do agencji. Szybko otworzył okno i wychylił się przez nie w samą porę, by zobaczyć, jak Billy skręca za rogiem i znika mu z oczu. ? Niech to szlag!

Jakiś człowiek, wchodzący właśnie do sklepu z gitarami naprzeciwko, rozejrzał się z pewnym zdumieniem, szukając źródła hałasu.

Strike cofnął głowę i z wściekłością odwrócił się do Denise, która otrzepywała się z kurzu, stojąc w drzwiach do jego biura. To niewiarygodne, ale wydawała się bardzo zadowolona z siebie.

? Próbowałam zatrzymać go w środku ? oświadczyła z dumą.

? Taa ? mruknął Strike, wykazując dużą samokontrolę. ? Widziałem.

? Policja już jedzie.

? Fantastycznie.

? Napije się pan herbaty?

? Nie ? wycedził przez zaciśnięte zęby.

? W takim razie chyba pójdę odświeżyć toaletę ? powiedziała, po czym dorzuciła szeptem: ? Zdaje się, że nie użył spłuczki.
(…)

Robert Galbraith „Zabójcza biel”
Tłumaczenie: Anna Gralak
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Liczba stron: 656

Opis: Billy, zdesperowany młody mężczyzna, przychodzi do agencji Cormorana Strike?a, by prosić o wyjaśnienie okoliczności zbrodni, którą widział w dzieciństwie. Klient wyraźnie cierpi na zaburzenia psychiczne, lecz detektyw wyczuwa, że historia brzmi wiarygodnie. Gdy dopytuje o szczegóły, Billy w panice ucieka. Strike i Robin Ellacott ? niegdyś asystentka detektywa, a obecnie jego wspólniczka ? próbują dociec, co kryje się za historią Billy?ego. Śledztwo wiedzie bocznymi uliczkami Londynu ku zakamarkom brytyjskiego parlamentu oraz do ponurej wiejskiej rezydencji. Cormoran zmaga się nie tylko z zawiłym dochodzeniem, lecz także z problemami w życiu prywatnym.

Na zdjęciu: Tom Burke jako Cormoran Strike w serialu stacji BBC realizowanym na podstawie książek.

Tematy: , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek