Karol i Max rozmawiają o sprawach ostatecznych ? fragment powieści „Glacier Express – 9.15” Janusza Majewskiego

1 listopada 2014

Glacier_Express_fragment
Zapraszamy do lektury premierowego fragmentu najnowszej powieści Janusza Majewskiego, znanego reżysera filmowego, a od kilkunastu lat także pisarza. „Glacier Express – 9.15” to historia dwóch przyjaciół z dzieciństwa, Karola i Maxa, obecnie starszych panów, którzy podczas podróży przez Szwajcarię ekskluzywnym Glacier Express rozprawiają o życiu. Książka ukazała się pod patronatem Booklips.pl.

Glacier Express ruszył w dalszą drogę, do celu mieli jeszcze trzy godziny. Przez chwilę podziwiali w milczeniu wspaniałe krajobrazy ośnieżonych szczytów, głębokich przepaści i otwierających się jak parawany przełęczy, ale szybko powrócili do rozmów. Zaczął Karol:

? Mówiłem ci o tym stulatku, moim sąsiedzie, który opalał sobie nogi? Otóż kiedy osiągnął ten wiek, tę okrągłą setkę, dwa tygodnie później umarł. Widocznie kiedyś postanowił sobie zdobyć tę ?wysokość?, zaciął zęby i piął się w górę na przekór słabościom, a kiedy stanął na szczycie i spojrzał w dół, zobaczył tylko morze mgieł. Wtedy uznał, że czas się pożegnać.

? Rzeczywiście mogło tak być ? zgodził się Max. ? Nam obu na szczęście daleko do tak okrągłej liczby, która mogłaby się stać celem. Możemy się najwyżej ścigać, kto pierwszy.

? No, ty masz fory, trzy lata do przodu, nie wiem, czy cię prześcignę?

? Dobrze, że nie ma tu naszych kobiet, od razu zaczęłyby krzyczeć, że nie wolno o tym mówić, itede, itepe!

? Tak, to tabu. Starzy ludzie unikają tego tematu, a zwłaszcza słowo ?śmierć? ich przeraża. A równocześnie pociąga. Są osoby, zwłaszcza kobiety, które pasjami uwielbiają pogrzeby. Przynajmniej u nas. Zresztą kościół nieustannie im to przypomina. Byłem na pogrzebie tego stulatka, ksiądz nad trumną uporczywie trzymał się tematu śmierci, rozwijał swoją tezę, że całe nasze życie jest, jak się wyraził, ?obumieraniem dla Boga?, że życie jest nam dane tylko po to, żeby przez śmierć połączyć się z Bogiem. Może to daje jakąś pociechę wierzącym i usprawiedliwia ich, że tak marnie żyli, że nic po sobie nie pozostawili, że nie starali się upiększyć tego świata swoją pracą, twórczością, pasją. Kościół coraz wyraźniej staje się religią nieudaczników, nie przypadkiem w jego cieniu zakwitają różne populizmy, ksenofobie i partie frustratów. Inny duchowny, biskup, wyszedł z tezą, która mnie prawdziwie zadziwiła. Powiedział, że Pan Bóg jest tak miłosierny, tak nam wszystko przebacza, że piekło jest puste! Puste! A więc nie ma tam Hitlera, Stalina, Berii i doktora Mengele! Gdzie są?! Pewnie w czyśćcu, tam ich czyszczą, myją, zmywają z nich krew milionów ofiar! Bóg przebacza, jest wyrozumiały, więc milczał, kiedy dymiły piece, kiedy trwały rzezie wszystkich wojen, i będzie też dyskretnie milczał, kiedy Zuza Kowalska da dupy listonoszowi, a za chwilę zadzwoni do męża do pracy i powie: ?Kochanie, przyszedł polecony z Urzędu Skarbowego, co tam znowu przeskrobałeś??. Czyli: ?Hulaj dusza, piekła nie ma? znowu triumfuje!!

Max ze zdumieniem i podziwem patrzył na swego przyjaciela.

? Karol?! Co się stało?! Gdzie twój dystans, twoja ironia, twoje programowe niezaangażowanie?!

Karol wzruszył ramionami.

? Rzeczywiście wszystko na opak. Starość powinna być wyciszona, usuwająca się w cień, pokorna. Ale są chwile, kiedy trudno się nie wkurwić! Masz tam jeszcze parę kropel?

Max odkręcił korek piersiówki i rozlał koniak do ostatniej kropli, popatrzył na śmieszne pochylone kieliszki reklamujące Glacier Express i powiedział:

? Wiesz, co one nam mówią? Że czasem trzeba mocno się wychylić, żeby utrzymać poziom. To jest komentarz do twego wzburzenia!

Stuknęli się i wypili, tym razem jak wódkę, jednym haustem.

Karol znowu zaczął:

? A propos tych ?ostatecznych? tematów: kiedyś wpadła mi myśl, że warto by sporządzić listę, a nawet dwie. Jedna byłaby listą zjawisk, rzeczy, poglądów, ludzi, wszystkiego, czego dzięki śmierci pozbędziemy się z ulgą, druga spisem tego wszystkiego, co kochaliśmy, co z żalem będziemy musieli tu zostawić.

Max ożywił się.

? To świetny pomysł. Często myślę podobnie, czego będę, a czego nie będę żałować, umierając. Ale warto to spisać, zróbmy to teraz!

Max zaróżowiony, trochę od koniaku, trochę od entuzjazmu, wydobył z sakwojażu oprawny w elegancką skórę receptariusz, otworzył go i wydarł z niego dwie kartki. Położył je przed Karolem.

? Ty będziesz pisał, ja bazgrzę tak, jak tego oczekują farmaceuci. Zawsze ich podziwiam, że umieją odcyfrowywać hieroglify panów doktorów, ale to już taki nasz tradycyjny sport?

Karol najpierw przyjrzał się nadrukom na blankietach recept: ?Prof. Dr Maximilian Neumann, Mainz, Niedenthalerstrasse 63?, potem odwrócił je, wyjął swoje piękne pióro wieczne Meisterstuck Montblanc, prezent od Maxa na siedemdziesiąte urodziny, odkręcił flegmatycznie nakrętkę i starannym, prawie drukowanym charakterem napisał na szczycie jednej ?ULGA?, na drugiej ?ŻAL?.

? Ustalmy jeszcze reguły gry ? powiedział Max. ? Nie ma żadnych ograniczeń, ale trzeba uzasadnić każdy wpis. Z wyjątkiem oczywistych czy ogólnych.

? Dobrze. Wolałbym, żeby te spisy były subiektywne. To znaczy nie wpisujmy takich oczywistych zjawisk, których pozbyliby się chętnie wszyscy, jak wojny, choroby czy głód. Skoncentrujmy się na tych, co nam osobiście dokuczały lub nas radowały.

? To może zróbmy dwie osobne listy, twoją i moją. Wiem, że w wielu wypadkach nasze wybory będą takie same, ale na pewno pojawią się jakieś odstępstwa.

Max wydarł z receptariusza jeszcze dwie kartki, z pewnym zażenowaniem wyjął identycznego mont blanca i tak samo opisał kartki: ?ŻAL? i ?ULGA?. Miał rzeczywiście nieczytelny charakter pisma i używał niebieskiego atramentu.

Karol pisał czarnym.

? Od której listy zaczynamy? ? zapytał Max.

? Od której chcesz, ty zaczynasz.

? Dlaczego ja? To twój pomysł, ty musisz zacząć, na pewno wiesz, od czego byś zaczął.

? Chciałem dać ci pierwszeństwo ze względów kurtuazyjnych, ale niech ci będzie! No, więc ja zaczynam od listy ?ULGA?, czyli od zjawisk, z którymi pożegnam się z ulgą, a nawet chętnie poślę je do piekła!

? O ile ono istnieje.

? Ci, których chcę tam posłać, w nie wierzą! Chciałbym jakoś nazwać ten zespół zjawisk, ten wielki konglomerat rozmaitych spraw, które wywołują moje obrzydzenie, i roboczo nazwę to ?fanatyzmem zbiorowości? albo wybiorę przedstawiciela tego gatunku ludzi, nazywając go ?fanem zbiorowości?. Fan zbiorowości nie wyobraża sobie życia poza jakąś grupą, drużyną, partią, stronnictwem, religią, społeczeństwem, narodem wreszcie. Sam czuje się nikim, jest tylko cząstką czegoś, ziarnkiem piasku, z którego usypano kopiec, i ten kopiec mu imponuje, daje mu siłę i poczucie bezpieczeństwa. Jeśli społeczność, do której pragnie należeć, go odrzuca, jest przerażony, zagubiony, nieszczęśliwy. Kiedy zapisze się do jakiejś partii, ma spokój, bo partia za niego myśli, podsuwa mu rozwiązania problemów, opiekuje się nim jak niemowlakiem. On oczywiście nie pojmuje, że jego przywódca, lider, wódz kieruje się takim samym pragnieniem przynależności, że działa tu sprzężenie zwrotne ? wódz też jest ziarnkiem piasku, ale na szczycie kopca, a widok z tego szczytu zapiera dech, daje poczucie władzy, legitymuje tę władzę. Władza to jest stan najbardziej pożądany w dziejach ludzkości, każdy chce mieć władzę, choćby najmniejszą, dominować nad innymi, a chociażby nad innym, mieć kogoś pod sobą. Nawet w dosłownym sensie: zapaśnik kładzie przeciwnika na łopatki i leży na nim, przygniata go sobą na dowód zwycięstwa. To samo wyraża kopulacja, szczególnie pozycja nomen omen misjonarska.

Max uśmiechnął się ironicznie.

? Czy nie uważasz, że buntowanie się przeciw naturze jest naiwne? Bo przecież taki jest odwieczny porządek rzeczy w naturze, który cywilizacja tylko naśladuje.

? Ależ ja się wcale przeciw temu nie buntuję! Przeciwnie: podziwiam ten porządek rzeczy, bo podziwiam postęp ludzkości i jej dorobek. Jeśli tylko ograniczę się do mojej dziedziny, czyż ewolucja od trzech skrzyżowanych patyków, aby narzucić na nie skórę upolowanego zwierza i stworzyć namiot, do gotyckiej katedry nie jest fascynująca?! Tylko że to zawsze tworzył jakiś geniusz, a nie zbiorowość, nie masa. Masy kuły bloki kamienne i stawiały piramidy, ale jakiś geniusz pokazał im, jak je stawiać. Ja z ulgą zostawię na świecie wszystko to, co nienawidzi indywidualności, osobności, inności, a tym się głównie dziś charakteryzują wszelcy politycy, ideolodzy, przywódcy, prezesi, kierownicy i kaprale. Oczywiście rozumiem, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent ludzi na ziemi potrzebuje jakiegoś przywództwa, bo sami sobie by nie poradzili, i niech sobie wybierają swoich wodzów i kapłanów, swoich pasterzy, którzy prowadzą stado wspierani przez psy pasterskie ? policję, milicję, straże miejskie, porządkowe, bileterów, kontrolerów. Tylko niech mnie dadzą spokój, niech mi nie dołączają instrukcji obsługi do każdej mojej myśli, niech nie starają się odpowiedzieć na każde moje pytanie, zanim je zadam. Zwłaszcza że większość z nich to głupcy. A głupota to następny mój wpis na listę ulgi.

? Poczekaj, wpiszę. Ja będę wpisywał twoje, ty moje. Więc wpisuję na listę ?ULGA?: nr 1: ?zbiorowość?, nr 2: ?głupota?.

? Dobra, teraz ty coś pozwól wpisać. ? Karol uniósł pióro nad swoimi kartkami, czekając na hasło Maxa.

? Okej. Zacznę od listy ?ŻAL?: muzyka.

? Muzyka. Świetnie, u mnie to też wpisz na listę. Ale jaka muzyka? Bo ja z częścią muzyki chętnie z ulgą się pożegnam.

? Ja też. Możemy teraz przeprowadzić selekcję. Proponuj?

Karol zastanowił się.
(…)

Glacier_ExpressJanusz Majewski „Glacier Express – 9.15”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 336

Opis: Janusz Majewski – reżyser, pisarz ceniony przez czytelników i gremia jurorskie – tym razem zabiera nas w podróż. Podróż życia. Nie dla oszałamiających widoków za oknami ekskluzywnego Glacier Expressu. Malownicza Szwajcaria jest zaledwie tłem, pretekstem do spotkania przyjaciół. Karola, w którego mistrzowskich ripostach rozpoznać można samego Autora (elementy autobiograficzne świetnie łączą się z fikcją literacką), i Maxa, który po wydarzeniach ’68 roku wyemigrował z Polski, ale nigdy nie przestał żyć jej sprawami. To podróż do wspomnień z dzieciństwa, do zaczarowanego Lwowa i Kresów – utraconej Atlantydy. Do lat młodości spędzonej w Krakowie. Do pierwszych (drugich, trzecich…) miłości, do absurdów życia (nie tylko w PRL-u). Bo to właśnie życie jest głównym bohaterem książki. Życie, które przyjdzie pożegnać. Z żalem czy ulgą? – zastanawiają się dwaj starsi panowie, przypominający chwilami bohaterów słynnego kabaretu, to filozofów z Nalewek; to greckich stoików, to znów lwowskie baciary. Rozmowa o Życiu? I już? Nie! Zbrodnia?! Oczywiście, nawet dwie! Miłość? Też niejedna. Namiętności – i to nie tylko we wspomnieniach. Ile może się wydarzyć, gdy o 9.15 do Glacier Expressu wsiądzie dwóch prawdziwych miłośników życia?

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek