Jakie tajemnice skrywają twoi sąsiedzi? Przeczytaj fragment powieści „Wszystko, czego pragniemy” Marybeth Mayhew Whalen

2 lutego 2018


Nakładem wydawnictwa Editio ukazała się pierwsza na polskim rynku powieść amerykańskiej pisarski Marybeth Mayhew Whalen. „Wszystko, czego pragniemy” to błyskotliwe spojrzenie na realia życia na przedmieściach. Wypadek, do którego dochodzi na miejscowym basenie, sprawi, że odsłonięte zostaną tajemnice mieszkańców, a spokojna z pozoru dzielnica pokaże swoje prawdziwe oblicze. Ta historia sprawi, że ??zastanowicie się, jak dobrze znacie samych siebie, a tym bardziej ? własnych sąsiadów. Polecamy premierowy fragment książki.

Stał tam, patrząc w wodę i rozmyślając o uwadze tej pięknej kobiety o tym, by znalazł Camelot, a jednocześnie miał wrażenie, że w niczym teraz nie przypomina odważnego i szlachetnego rycerza, gdy dostrzegł tego małego chłopca, ciemny, nieruchomy kształt pod wodą. Chwilę zajęło mu uświadomienie sobie, że dziecko się nie bawi, nie sprawdza, jak długo może wytrzymać pod wodą, ani nie usiłuje zrobić kawału swoim kolegom. Lance, nie zastanawiając się, skoczył do wody w odruchu, który, jak się okazało, wykraczał poza chęć ratowania własnych dzieci. Płynąc pod wodą w stronę chłopca, myślał gorączkowo: ?Co teraz mam zrobić? I gdzie u diabła jest ratownik??.

Dotarł do dziecka w ciągu kilku sekund, jednak zdawało mu się, że nie mógł go złapać z dobre pół godziny. Trzymając otwarte pod wodą oczy mimo piekącego chloru, dźwignął chłopca w górę, chwytając go tak, jak podnosił własne dzieci, gdy zdarzyło im się zasnąć przed telewizorem i musiał je zanieść do łóżka. Jednak ten chłopiec nie spał.

Nie był przygotowany na jego ciężar ? przemknęło mu przez głowę, że jest jak martwy przedmiot, jednak odepchnął od siebie tę myśl. Przez chwilę walczył, czując, jak w płucach zaczyna go palić, gdy razem z dzieckiem płynął w górę. Na powierzchnię, gdzie było powietrze i twardy grunt, a także, miał nadzieję, ktoś, kto potrafi udzielić pierwszej pomocy. Przeklął się w duchu za to, że nigdy się tego nie nauczył. Przez warstwę wody słyszał hałas i podniesione głosy ludzi reagujących na to, co się wydarzyło. Usłyszał przenikliwy świst gwizdka, jakieś dziecko zapiszczało, kobiecy głos krzyknął. Ktoś zawołał, żeby zadzwonić na pogotowie.

Przebił się na powierzchnię i tuż obok niego pojawił się ratownik, mówiący: ?Trzymam go, trzymam? pewnym siebie głosem, przez co Lance miał ochotę powiedzieć, że nie było go tu, gdy był naprawdę potrzebny. Ale ratownik przynajmniej potrafił wykonać sztuczne oddychanie, miał ku temu potrzebne przeszkolenie. Zapewne całą swoją karierę ratownika czekał na taką chwilę, gdy będzie mógł odegrać rolę bohatera.

Lance poluźnił chwyt i ciało chłopca zostało mu wyjęte z rąk. Trzech ratowników zgromadziło się na gorącym betonie, gdzie złożyli niepokojąco nieruchome ciało chłopca i zaczęli się nim zajmować. Lance podpłynął do brzegu i wyczerpany oparł łokcie o krawędź basenu, łapiąc oddech i obserwując, co się dzieje. Oczy go piekły. Zamrugał kilka razy. Wciągał łapczywie i z wdzięcznością powietrze do płuc.

Wszyscy na basenie zamilkli. Ludzie wokół niego stali nieruchomo i obserwowali chłopca. Ta cisza była pełna lęku i zarazem czci. Ktoś wyłączył radio, które zazwyczaj nieustająco trzeszczało w głośnikach na nieznośnym poziomie głośności. Rozejrzał się dookoła w poszukiwaniu matki dziecka, jednak nikt taki się nie pojawił. Mała dziewczynka płakała histerycznie. Założył, że to siostra chłopca. Zauważył, że Zell objęła ją ramieniem, a dziewczynka próbowała się wyrwać, na próżno usiłując się dostać do brata. Ratownicy wciąż reanimowali malca, który był nieprzytomny i siny. Lance zaczął się modlić po raz pierwszy od bardzo dawna.

? Proszę, proszę, proszę ? powiedział głosem cichszym od szeptu.

Nagle przypomniał sobie o własnym synu i rozejrzał się dookoła, szukając swoich dzieci. Zobaczył Aleca, który jak przymurowany stał w kolejce do skoczni. Ich spojrzenia spotkały się i Alec uśmiechnął się tak przelotnie, że Lance nie był pewny, czy rzeczywiście to widział, a potem pokazał mu uniesiony w górę kciuk, na znak, że jego ojciec zrobił coś dobrego wtedy, gdy było to najbardziej potrzebne. Jednak czy to się będzie liczyło, jeśli chłopiec nie przeżyje? Lance wyszedł w końcu z wody, słysząc odległy dźwięk syren. Podchwycił wzrok pięknej kobiety i wymienili ponure spojrzenia.

Po przyjeździe karetki wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Z odległości trudno było ocenić, co dokładnie tam robiono. Lance widział machające ręce i zmarszczone twarze. W krótkim czasie ratownicy usztywnili kark chłopca, położyli go na noszach i ruszyli w stronę karetki. Starsza siostra chłopca, ta mała dziewczynka, którą Lance widział bawiącą się z Lilah zaledwie parę minut przed wypadkiem, pobiegła za nimi, wykrzykując imię brata.

? Cutter! ? A potem: ? Muszę iść z nim!

Lilah i córki Jencey próbowały ją pocieszać, jak umiały, jednak była nieutulona w żalu, strząsała z siebie ich ręce i usiłowała dopaść karetki, by wsiąść do środka.

Załoga karetki, skupiona na ratowaniu chłopca, wydawała się nie zwracać uwagi na jego rozhisteryzowaną siostrę i minęła ją, jakby jej tam nie było. Jeden z ratowników, wiedziony odruchem współczucia, którego pozostałym zabrakło, odwrócił się do niej.

? Zabieramy teraz twojego brata do szpitala ? powiedział. ? Pomożemy mu.

Uścisnął chude ramię dziewczynki i podążył za kolegami. Chwilę później karetka odjechała na sygnale, migając światłami. Stojący w pobliżu dorośli, nagle połączeni tym zdarzeniem, stanęli w nierównym kręgu wokół dziewczynki, starając się ją pocieszyć i zastanawiając się, co robić. Dzieci też zebrały się wokół, milczące i przestraszone.
Zell, jak zawsze pomocna, pogładziła plecy dziewczynki i zapewniła ją, że będzie mogła pojechać do szpitala, jak tylko przyjmą tam brata. Zabrzmiało to trochę tak, jakby chłopiec jechał do hotelu. Jednak głos Zell był uspokajający i dobrze podziałał na wszystkich wokół.

? Ktoś powinien zadzwonić do jego matki ? zauważyła drżącym głosem kobieta stojąca obok Jencey. Przygarnęła do siebie swojego syna i trzymała go kurczowo.

? Czy znasz numer do mamy, skarbie? ? zwróciła się Zell do dziewczynki, po czym pochyliła się w stronę Lilah i scenicznym szeptem zapytała: ? Jak ona ma na imię?

? Cailey. ? Sceniczny szept w wydaniu Lilah zabrzmiał bardziej jak syk.

Dziewczynka przestała płakać na tyle, by spojrzeć na Lilah z oburzeniem, i skinęła głową. Zell wręczyła jej telefon i mała wstukała numer. Zanim jeszcze nastąpiło połączenie, Zell wyjęła słuchawkę z jej ręki.

? Ale ja chcę z nią porozmawiać ? krzyknęła dziewczynka, próbując bezskutecznie odebrać telefon Zell.

Zell odwróciła się do niej.

? Cailey ? powiedziała łagodnie, lecz stanowczo, by uspokoić rozhisteryzowane dziecko. ? Będziesz mogła porozmawiać z mamą, jak tylko wyjaśnię jej, co się stało.

Odeszła kilka kroków na bok i odwróciła się plecami, by porozmawiać z matką chłopca, kobietą, która w tej chwili jeszcze nie miała pojęcia, że coś strasznego stało się z jej synem. Lance słyszał głos Zell, spokojny i wyważony, którym opowiadała, co się stało, rzeczowo, jakby to była rozmowa w interesach.

Cailey znowu zaczęła szlochać, powtarzając w kółko te same słowa.

? Mama będzie na mnie wściekła. Powiedziała mi, żebym na niego uważała.

Lance i Lilah spojrzeli na siebie. Lilah bezradnie próbowała pogłaskać Cailey po gołych plecach, przeciętych ramiączkami od stroju kąpielowego. Kostki kręgosłupa Cailey widoczne były spod skóry. Lance wziął ręcznik i owinął nim Cailey, która odwróciła się, by sprawdzić, kto to zrobił, i spojrzała na niego.

? Czy to pan go uratował? ? zapytała. Jej spojrzenie wwiercało się w niego, budząc w nim niepokój.

Skinął głową i usiłował się do niej uśmiechnąć, lecz nie wyszło mu. Chciał jej coś zaoferować, obiecać, że wszystko będzie dobrze, jednak nie mógł tego zrobić z przekonaniem. Nie miał zwyczaju kłamać dzieciom, przynajmniej nie więcej, niż to było konieczne. Ostatnimi czasy zdarzyło mu się to więcej razy, niż kiedyś sądził, że będzie to musiał zrobić przez całą swoją rodzicielską drogę. Tłumaczył sobie, że to dla ich dobra. Chodziło o to, żeby wierzyły, że na świecie wciąż istnieje dobro. Oczywiście to było kłamstwo. Wystarczy pomyśleć o tym, co się stało dzisiaj, tutaj, w miejscu, które powinno być zarezerwowane dla radości i szczęścia.

? Czy teraz mnie pan do niego zabierze? ? zapytała Cailey.

Szukał odpowiednich słów, by jej odpowiedzieć. Jazda do szpitala z tą dziewczynką i jego własnymi dziećmi w mokrych strojach kąpielowych w poszukiwaniu chłopca, który może był umierający, nie wydawała mu się w tym momencie najrozsądniejsza. A jednak jak mógłby odmówić?

Nagle przy jego boku znalazła się Jencey. Spojrzała ze zrozumieniem na Lance?a, po czym kucnęła i popatrzyła na Cailey. Gdy się odezwała, mówiła tym samym spokojnym, wyważonym tonem, co wcześniej Zell. To musi być jakiś macierzyński odruch. Stojąc tak blisko Jencey, czuł zapach jej skóry. Pachniała kremem do opalania Coppertone i słońcem. Wciągnął ten zapach głęboko w nozdrza, wyobrażając sobie, jak wnika do jego wnętrza i wypełnia jego udręczone płuca, po czym ofuknął się w duchu za taką myśl w takiej chwili.

? Cailey, skarbie, może najpierw ktoś z nas zawiezie cię do domu i poczekamy, aż twoja mama zadzwoni i da nam znać, co robić? Nie jestem pewna, czy w tej chwili odwiedzanie Cuttera to najlepszy pomysł ? powiedziała, po czym wskazała na kostium kąpielowy dziewczynki. ? Czy nie chciałabyś się przebrać w suche rzeczy?

Cailey energicznie potrząsnęła głową.

? Chcę być razem z Cutterem.

Wszyscy troje ? Jencey, kobieta trzymająca małego chłopca i Lance ? popatrzyli po sobie bezradnie. Wtedy podeszła Zell i wręczyła telefon Cailey.

? Twoja mama chce z tobą porozmawiać ? oznajmiła.

? Czy jest zła? ? zapytała Cailey schrypniętym głosem.

? Jest zdenerwowana, skarbie. Ale nie na ciebie. ? Zell poklepała ją pocieszająco po ramieniu, po czym odeszła na kilka kroków i skinęła na pozostałych, by poszli za nią. Lance posłuchał jej, tak samo jak reszta.

? Matka jest kłębkiem nerwów ? wyszeptała. ? Wyobraźcie sobie, że dostajecie taką wiadomość w pracy. Nie wydaje mi się, żeby w ogóle w pełni do niej dotarło, co mówiłam. Wybuchła płaczem i trudno się było z nią potem dogadać. Powiedziałam jej, że chętnie zabiorę Cailey do domu do czasu, aż ustalimy, co robić. ? Spojrzała im w oczy, szukając w nich potwierdzenia.

Wszyscy skinęli głowami, nie mając lepszego pomysłu. Nie było ustalonych zasad postępowania w takim przypadku.

Zell skinęła głową dwukrotnie.

? Dobrze, a zatem tak zrobimy.

Lance nie miał pojęcia, w jaki sposób grupa nieznajomych nagle została objęta pojęciem ?my?. Zell była jego sąsiadką i od początku lata stała mu się niezbędna. Druga kobieta była kimś, kogo poznał pięć minut przed tym, nim zobaczył chłopca tonącego w basenie, a imienia trzeciej nawet nie znał. Spojrzał na Cailey, skuloną na plastikowym białym krzesełku, zwiniętą w kulkę wokół słuchawki telefonu, i pomyślał o ciężarze ciała jej brata w swoich ramionach. Wśród nich wydarzyło się coś okropnego i byli świadkami zjednoczonymi traumą.

? A więc dobrze ? odezwał się. ? Zell zabierze Cailey ze sobą do domu. Mieszkam tuż obok, więc Alec i Lilah będą mogli sprawdzać, jak się miewa dziewczynka, a ja będę mógł jej odpowiedzieć, gdyby miała jakieś pytania czy coś. Zaczekamy na wieści od jej matki i potem zadecydujemy co dalej, dobrze?

? To wydaje się tak samo dobrym planem jak każdy inny. ? Głos Zell był mniej radosny niż zwykle. Podeszła do Cailey i Lance usłyszał, jak mówi do niej pocieszającym tonem: ? Skarbie, twoja mama musi teraz jechać do szpitala. Musi się rozłączyć, żeby mogła bezpiecznie dojechać, dobrze?

Lance rozejrzał się dookoła. Basen był pusty, tafla wody nieruchoma. Ratownicy w panice wydzwaniali do przełożonych i wypełniali różne formularze, nie zwracając uwagi na nikogo innego. Muzyka wciąż była wyłączona i miejsce zaczęło pustoszeć. Ich własne dzieci, skupione w grupkę na uboczu usiłowały zrozumieć, co się stało, bez pomocy dorosłych i rozmawiały przyciszonymi głosami. Zapewne myślały, że chłopiec nie żyje. Lance nie był pewien, czy tak nie jest.

Spojrzał na Jencey i jej przyjaciółkę.

? To jest Lance ? powiedziała Jencey. ? Bohater.

Uśmiechnęła się do niego przelotnie, lecz szczerze. Zatęsknił za tym uśmiechem, jak tylko zniknął.
(…)

Marybeth Mayhew Whalen „Wszystko, czego pragniemy”
Tłumaczenie: Olga Kwiecień
Wydawnictwo: Editio
Liczba stron: 296

Opis: Czy da się zapomnieć o przeszłości? Czy zastanawiałeś się, czego tak naprawdę pragniesz? I jak dobrze znasz siebie oraz bliskich? Różne osoby, mnóstwo wydarzeń, kilka perspektyw, jedno miejsce. Urokliwa podmiejska Jaworowa Dolina znajdująca się w Północnej Karolinie, gdzie mieszkańcy nie chcą żyć przeszłością i starają się niczego w życiu nie stracić. Cena szczęścia zawsze jest wysoka, a szczególnie wtedy, gdy chce się je zatrzymać. A wszystkie sekrety są bolesne, choć nie każde kłamstwo jest gorszym wyborem niż prawda. Aż do czasu, gdy pogmatwane losy sąsiadów połączy wypadek w basenie… Wówczas okazuje się, że nic nie jest takie, jak początkowo się wydawało, a skrywane tajemnice zaczynają wychodzić na jaw. Komu można zaufać? W Jaworowej Dolinie każdy ma coś do ukrycia. Z czasem ujawniają się skutki dawnych złych wyborów. Nikt nie jest tym, kim chciałby być, chociaż siła złudzeń bywa ogromna. A w upalne wakacje nawet jawory nie dadzą wystarczającej ilości cienia…

Tematy: , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek