Jak Zadie Smith radzi sobie w pierwszoosobowej narracji? Przeczytaj fragment powieści „Swing Time”

26 października 2017


Najnowsza powieść Zadie Smith opisuje różne koleje losów dwóch przyjaciółek z dzieciństwa, które marzyły o zostaniu tancerkami. Ich historię poznajemy na przestrzeni lat, począwszy od 1982 roku aż do czasów współczesnych. W „Swing Time” Zadie Smith porusza temat tożsamości, tańca, pracy kobiet, blasków i cieni macierzyństwa, przywłaszczenia kulturowego, ale też uzmysławia, jak zniekształca się percepcja na skutek zdobycia sławy i bogactwa. To pierwsza książka, w której autorka zastosowała narrację pierwszoosobową. Poniżej możecie zapoznać się z fragmentem tego, co oferuje ta bogata powieść, pełna wnikliwych i subtelnych obserwacji.

Jeden

Gdyby wszystkie soboty 1982 roku dało się potraktować jak jeden dzień, nie miałabym kłopotu z datami, uznałabym po prostu, że pierwszy raz spotkałam Tracey o dziesiątej rano w sobotę. Szłyśmy po wysypanej drobnym żwirem przykościelnej alejce i trzymałyśmy nasze matki za ręce. I chociaż było tam jeszcze wiele innych dzieci, z oczywistych przyczyn zwróciłyśmy na siebie uwagę, dostrzegając ? jak to dziewczyny ? zarówno podobieństwa, jak i różnice. Nasza skóra miała identyczny odcień ? jakby wykrojono nas z jednego kawałka jasnobrązowego materiału ? byłyśmy podobnego wzrostu, a i nasze piegi układały się w takie same wzory. Co prawda, ja miałam grube rysy i dość melancholijny wyraz twarzy, wydatny nos, smutne oczy i opadające w dół kąciki ust, a Tracey wesołą okrągłą buzię ? wyglądała jak ciemniejsza wersja Shirley Temple. Tylko jej nos był równie niezgrabny jak mój. Dostrzegłam to od razu ? idiotyczny nos, zadarty jak u małego prosiaka, uroczy i jednocześnie nieprzyzwoity, do którego każdy mógł zajrzeć. W nosach był remis, ale włosami biła mnie na głowę. Miała długie, opadające na plecy spiralne loki, zaplecione w dwa grube warkocze. Błyszczały natłuszczone jakąś oliwką, związane żółtymi kokardami z atłasu. Żółte atłasowe kokardy były osobliwością nieznaną mojej matce. Moje kręcone włosy matka ściągała w jeden pęk i spinała czarną gumką. Matka była feministką. Na idealnie sklepionej czaszce miała krótkie (na pół cala) afro, nigdy się nie malowała i zawsze ubierała się z największą prostotą. Kiedy wyglądasz jak Nefretete, nie musisz przejmować się fryzurą. Nie potrzebowała makijażu, sztucznych rzęs, biżuterii ani drogich ubrań, dlatego jej sytuacja materialna, poglądy polityczne i gusta były doskonale ? i bardzo świadomie ? zgrane. Wszelkie dodatki tylko ograniczały jej styl, a zaliczała się do nich ? przynajmniej wtedy tak czułam ? krocząca u jej boku siedmiolatka z końską twarzą. Patrząc na Tracey, zdiagnozowałam odwrotny problem. Jej matka była biała, otyła i miała trądzik, a rzadkie blond włosy bardzo mocno ściągała do tyłu ? moja matka nazywała to ?liftingiem z przedmieścia?. Jedynym ratunkiem był urok Tracey ? to ona stanowiła dla matki najbardziej atrakcyjny dodatek. Styl tej rodziny, chociaż całkowicie sprzeczny z gustem mojej matki, urzekał mnie: koszulki z nadrukami, metalowe bransolety i wielkie kolczyki ? wszystko obsypane cyrkoniami ? i drogie tenisówki, jakie moja matka uważała za kompletną bzdurę: „To nie są buty” ? mówiła. Jednak pomimo pozorów nie było między nami większych różnic. Mieszkałyśmy w blokach i nie przysługiwały nam żadne świadczenia społeczne. (Powód dumy mojej matki i oburzenia mamy Tracey, która tyle razy próbowała ? bez powodzenia ? „załapać się na niepełnosprawność”). Właśnie dlatego moja matka przywiązywała wagę do z pozoru nieistotnych drobiazgów, kwestia smaku była dla niej istotna. Ubierała się w oczekiwaniu przyszłości, która jeszcze nie nadeszła, miała dopiero się ziścić. Dlatego nosiła proste białe płócienne spodnie, marynarskie podkoszulki w biało-niebieskie pasy i postrzępione espadryle, dlatego wybrała tę surową i piękną afrykańską fryzurę ? wszystko jak najbardziej zwyczajne, powściągliwe, na przekór duchowi naszych czasów i miejscu, w którym żyłyśmy. Pewnego dnia „wyniesiemy się stąd”, ona dokończy studia, zostanie kobietą naprawdę radykalną, rzecz jasna, z klasą, być może jej nazwisko będą wymieniać jednym tchem obok Angeli Davis i Glorii Steinem? Buty na słomianej podeszwie były częścią tej przebojowej wizji, wskazywały, bardzo subtelnie, że osoba, która je nosi, ma wyższe cele. Ja też byłam dodatkiem, bo skromność, z jaką mnie ubierano, świadczyła o godnym podziwu matczynym umiarze. W kręgach, do których matka aspirowała, córkę wystrojoną jak mała kurwa uznano by za przejaw złego gustu. Tracey była bezwstydnym odbiciem pragnień swojej matki, jej awatarem, jedyną radością, z tymi fascynującymi żółtymi kokardami, w szeleszczącej wielowarstwowej spódniczce i krótkiej bluzeczce odsłaniającej kilka cali dziecięcego brązowego brzucha, i kiedy tłoczyłyśmy się razem z innymi rodzinami w wąskich drzwiach kościoła, obserwowałam z uwagą, jak matka Tracey ustawia córkę przed sobą ? i przed nami wszystkimi ? jak chroni ją własnym ciałem, odpycha nas masywnymi ramionami i w końcu wkracza do sali zajęć panny Isabel z wyrazem dumy i zaniepokojenia na twarzy, gotowa na chwilę oddać swój drogocenny skarb w obce ręce. Moja matka zachowywała się zupełnie inaczej: przybrała pozę znużonej, na wpół ironicznego poświęcenia, uważała kurs tańca za idiotyzm, miała ważniejsze sprawy na głowie i po kilku sobotnich zajęciach ? podczas których siedziała przygarbiona na jednym z plastikowych krzeseł ustawionych pod ścianą i z trudem ukrywała pogardę dla naszych ćwiczeń ? doszło do zamiany, stery przejął mój tata. Czekałam, że to samo uczyni ojciec Tracey, ale tak się nie stało. Okazało się ? matka od razu się tego domyśliła ? że nie ma żadnego „ojca Tracey”, przynajmniej nie w konwencjonalnym „ślubnym” znaczeniu. To też było w złym guście.
(…)

Zadie Smith „Swing Time”
Tłumaczenie: Tomasz Kłoszewski
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 480

Opis: Dwie przyjaciółki marzą o karierze tancerek, choć tylko jedna z nich ? Tracey ? ma prawdziwy talent. Drugą pasjonuje rytm, zachwycają ciemnoskóre ciała i czarna muzyka, fascynuje prawdziwa wolność. Skomplikowana, napędzana rywalizacją przyjaźń niespodziewanie się kończy. Dziewczyny nigdy już nie będą ze sobą blisko, ale też nigdy o sobie nie zapomną. Po latach Tracey udaje się spełnić marzenie z dzieciństwa, ale boryka się z dorosłym życiem, podczas gdy jej przyjaciółka, jako asystentka słynnej gwiazdy, wkracza w świat blichtru i sukcesu. W podróży między Londynem, Nowym Jorkiem i zachodnią Afryką odkrywa, że życie to nieustanny taniec, którego rytm dyktują zmieniające się czasy. Wibrującą muzyką, roztańczoną powieść o przyjaźni, pasji i poszukiwaniu korzeni nazwano najlepszą książką Zadie Smith.

Tematy: , , ,

Kategoria: fragmenty książek