Herbatka z Larsem. Fragment biografii „Lars von Trier. Życie, filmy, fobie geniusza”

1 sierpnia 2016

biografia-von-triera-1
Napisanie biografii Larsa von Triera nie było łatwym zadaniem. Dziennikarz Nils Thorsen przez niemal rok towarzyszył ekscentrycznemu reżyserowi, a zapisem jego wysiłków jest książka „Lars von Trier. Życie, filmy, fobie geniusza”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Bukowy Las. Przedstawiamy fragment tej publikacji, który pokazuje, jakim wyzwaniem były rozmowy z twórcą głośnych filmów: „Przełamując fale”, „Idioci”, „Królestwo” i „Nimfomanka”.

Od pierwszego spotkania z Larsem von Trierem próbowałem wnieść w jego życie coś nowego. Coś z elektroniki, jakąś myśl, książkę. Wszystko na próżno. Miałem wrażenie, jakbym stał przy chorągiewce w jednym z narożników i wrzucał na boisko piłkę za piłką, a jemu nawet do głowy nie przyszło, żeby przynajmniej spróbować je odebrać.

Najpierw dałem mu dyktafon. Prosiłem, żeby nagrywał swoje przemyślenia, które potem moglibyśmy wykorzystać w książce. Bez rezultatu. Zaproponowałem więc, żeby podczas wywiadu poddał się hipnozie. Podobno nadal się nad tym zastanawia. Później dałem mu audiobook z nagraniem buddyjskiego myśliciela. Nigdy o nim nie wspomniał. Systematycznie, całymi miesiącami, próbowałem dorównać mu w oglądaniu telewizji, racząc go potem anegdotami popularnonaukowymi w dużych ilościach.

Jedyne, co osiągnąłem, to że czasem na moment udawało mi się wyrwać go z zamyślenia. Aż raptem pewnego dnia stoimy przy stole kuchennym i zaczynam rozpakowywać przyniesiony sprzęt: dwie zielone czarki, puszkę z zielonym proszkiem, małe metalowe sitko, i wreszcie ? czując, jak stojącego obok i pochylającego się nade mną reżysera ogarnia dreszcz emocji ? wyciągam bambusowy pędzelek, chasen.

? Ta bambusowa szczotka jest super ? odzywa się, kiedy czekamy, aż zagotuje się woda w bezprzewodowym czajniku. ? Jest wycięty z jednego kawałka bambusa? ? dziwi się. Podnosi i obraca w dłoni bambusową trzepaczkę. ? Patrz! Co dziesiąta słomka ma dodatkowe cięcie. Albo co dziewiąta. Niesamowite! Po co, do diabła, są te wcięcia? Pewnie dlatego, że co dziesiąta słomka musi wejść tu do środka ? mamrocze. ? Czyżby całe życie pracowali tylko z bambusem?

? Są też takie ceramiczne podstawki, na których można oprzeć pędzelek.

? No, proszę. To akurat wyszło im nieźle. Ale II wojny światowej nie wygrali.

Wtedy następuje moja kolej, żeby powiedzieć „no, proszę”.

Wyjaśniam, że jest to matcha, którą pije się podczas japońskiej ceremonii picia herbaty. Woda nie może mieć temperatury powyżej 60?70 stopni. Proszek ubija się w wodzie prostymi ruchami, nie okrężnymi ? i najpierw tuż nad dnem, następnie w połowie czarki, aż wreszcie przy samej jej powierzchni, to znaczy, jeśli wszystko ma być wykonane absolutnie poprawnie.

? Bardzo dobrze zrobiłeś, że to przyniosłeś ? mówi Trier. ? Szczególnie ten pędzel bambusowy. Jest niezmiernie finezyjny. To trochę tak, jakbyś smagał kobietę ? chichocze.

Chwyta puszkę i próbuje czytać.

? Na ile kubków to wystarczy?

? Ja piję około trzech dziennie, a jedna puszka starcza na?

? Ty się na wszystko rzucasz, więc to się nie liczy. Co tu jest napisane? ? pyta, wskazując na etykietę.

? S i l n i e rakotwórcze.

Śmiejemy się.

? Myślę, że ta herbata jest niezła, a raka już mamy.

? Pewnie chodzi o to, że jeśli człowiek już ma raka ?

? To nie umrze za dwanaście dni, tylko za czternaście.

? Te dwa ostatnie mogą być najlepsze.

? Wątpię.

? Dwie rzeczy na pewno warto robić: jeść ryby i pić zieloną herbatę. Reszta to bzdury.

? Można też po prostu umrzeć i mieć wszystko z głowy ? mówi reżyser, kiedy siedząc na kanapie w kręgu światła padającego z lamp Poula Henningsena, usiłujemy utrzymać równowagę, on z kieliszkiem czerwonego wina, ja z czarkami herbaty.

? Jest jeszcze trzecia opcja ? dodaje po chwili. ? Oczywiście w którymś momencie trzeba umrzeć. I nie jest to radosna chwila. Nie sądzę, żeby ktokolwiek odchodził z uśmiechem, bez względu na ilość wypitej zielonej herbaty. Nie boję się tego, że będę martwy. Obawiam się samego momentu transformacji, momentu umierania.

? Podobnie jak nie bałeś się operacji wyrostka robaczkowego, ale bałeś się szpitala?

? Tak ? mówi, po czym dodaje: ? Jesteś okropny.

Wyobrażam sobie, że mówi tak dla żartu. Nie mam jednak wątpliwości, że w tym momencie czuje się we własnym domu jak w oblężonej twierdzy. Świadczą o tym nagłe wybuchy, kiedy ? jak się domyślam ? nagle uświadamia sobie, że właściwie został tu niemal uwięziony. Ma spędzić dwie doby z obcą mu osobą.

? Na zdrowie! ? mówi, podnosząc miseczkę w obu dłoniach. ? Gratuluję książki!

? Dziękuję. Wzajemnie.

? Tak, od dawna to planowałem ? śmieje się. ? Myślałem, kogo by tu w to wrobić?

? I pewnie pomyślałeś, najpierw powinienem zrobić jeszcze kilka filmów.

? Tak, to była jedynie przynęta ? śmieje się.

Odstawia miseczkę i wtedy triumfuję.

? Jest bardzo smaczna ? mówi. ? Przypomina miso. To jest doskonałe, mistrzu! I do tego ta trzepaczka. Świetnie się pije z tych czarek. A ta jeszcze na dodatek jest zielona. Ceremonia picia herbaty ? delektuje się słowem.

? Uważam, że powinieneś kupić mi taki mały zestaw na koszt wydawnictwa. Ponieważ jeśli jest coś, do czego my mężczyźni jesteśmy stworzeni, jak jest to opisane w Historii O, to właśnie są to habits and rites, zwyczaje i rytuały. Będę kontynuował ceremonię parzenia herbaty aż do śmierci ? mówi. Patrzy na mnie kilka sekund, po czym dodaje:

? Bo przecież w końcu umrę na jakiegoś złośliwego raka.

Siedzimy i patrzymy na salon, zapadający za oknami zmrok rozlał się na szybach, w których teraz odbija się pokój. Meble wyglądają jak upiory, a białe klosze unoszą się w ciemności jak ukryte orbity planet. Trier zwraca nagle uwagę na arkusz papieru leżący na wierzchu całej sterty innych z wydrukowanym szeregiem pytań. Słowa klucze podkreślone są żółtym flamastrem, a te już zadane skreślone.

? Do diabła! ? wykrzykuje nagle. ? Jeszcze nawet na dobre nie zaczęliśmy, a ty już skreśliłeś cztery pytania.

? Tak, ale tak naprawdę zbliżamy się do końca.

? Dlaczego pomijasz pytania?

? Na to już odpowiedziałeś, a tamte są nieistotne.

? A skąd to wiesz?

? Chciałbyś, żebym je zadał?

? Raczej nie.

? Obiecałeś, że się upijesz i wszystko mi powiesz. Miałeś jakieś dziewczyny. Powiedz mi coś o nich.

? Nic z tego.

Lars nie zamierza też opowiadać mi o swoich skłonnościach do złośliwości, i w filmach, i w kontaktach z ludźmi.

? To nie jest takie spektakularne ? stwierdza, ale w końcu decyduje się odpowiedzieć na moje pytanie, może dlatego, że alternatywa mogłaby okazać się jeszcze gorsza.

? Może jest tak dlatego, że dyskusja odgrywała bardzo ważną rolę w mojej rodzinie. Żeby jakakolwiek rozmowa była możliwa, trzeba było czasem przyjąć jakieś choćby hipotetyczne poglądy. W tym sensie każdy mój film postrzegam jako wstęp do debaty. Żeby dać komuś popalić, trzeba trafić w jego czuły punkt, a ja najwyraźniej jestem w tym dobry. Przyciskam ludzi do ściany, niekiedy przekraczam też granice.

? Po co ci to?

? Ach, te wszystkie twoje pytania! ? wzdycha. ? Pomyśl, gdybyś miał do nich prawa autorskie. Powiedzmy, że kiedyś dziennikarstwo polegało na komunikowaniu różnych rzeczy, a ty uznałeś, że polega na zadawaniu pytań…

? Znów to robisz. Wymigujesz się.

? Tak, tak? Po co mi to? Myślę, że jest kilka powodów. Jeden to pewno taki, że chcę być kochany, nawet jeśli źle się zachowuję. Jeśli ktoś nie jest w stanie tego wytrzymać, to trudno.

? A więc jest to swego rodzaju test na szczerość uczuć ludzi dookoła ciebie.

? Tak. Kiedy komuś dokuczam, bądź się z kimś droczę, to robię to, ponieważ uważam, że ta osoba jest w stanie to znieść. W życiu prywatnym też jestem sarkastyczny, zdarza się, że bywam nie do wytrzymania. Jednak myślę, że kiedy kogoś prześladuję, to dlatego, że tak naprawdę go akceptuję i chcę się do niego zbliżyć.

Zamyśla się i obserwuje herbatę w miseczce.

? Myślę też, że ? jeśli można powiedzieć o mnie coś dobrego? ? zaczyna ? to to, że w wielu relacjach podnoszę wysoko poprzeczkę. Jest to rodzaj dziwnej autodestrukcji, bo przecież łatwiej byłoby powiedzieć: ?Jest cudownie, kiedy ludzie się do mnie uśmiechają?, ale jeśli robią to mimo mojego zachowania, to jest jeszcze bardziej wartościowe.

Zielona herbata odniosła zamierzony skutek. Reżyser się rozbudził, jego zaangażowanie wzrosło, być może również dlatego, że zbliżamy się do bardziej szlachetnych pobudek jego drażnienia innych.

? Kiedy człowiek komuś dokucza, wygląda to jak atak, ale w rzeczywistości jest to także podporządkowanie się grupie ? wyjaśnia Trier. ? Żartami próbujemy rozwiązać problemy, nabijając się z tego, o czym w towarzystwie się nie mówi. Na przykład z tego, że oni wszyscy są obrzezani, coś w tym stylu. Wtedy od razu wszyscy protestują: ?hola, hola?. A ja jestem krok przed nimi. Moja technika polega na poruszaniu poważnego tematu w sposób humorystyczny, w nadziei, że może zdobędę dwa procent uznania. Z jednej strony ta humorystyczna otoczka jest żałosna. Z drugiej powinienem dostać dodatkowe punkty za to, że w ogóle udało mi się poruszyć temat, co bez tej humorystycznej oprawy nie byłoby możliwe.

? Czyli ukrywasz się za swoim humorem i pozwalasz sobie grzebać w uczuciach innych ludzi?

? Coś ty? Odnoszę poważne obrażenia, ponieważ często są to rzeczy, o których po prostu się nie mówi. Kiedy ludzie reagują zażenowaniem, staje się to naprawdę żenujące. I ja to czuję.

? W jaki sposób?

? To jest jak jazda pod prąd w ruchu ulicznym. Mam wtedy wrażenie, że upadam: stoję, nogi się pode mną uginają i zapadam się dwa metry pod ziemię. To jakby powiedzieć coś dla jaj, a ludzie reagują na to z pełną powagą. To zaskakujące doświadczenie, i dla dziecka, i dla dorosłego. Jakby nagłe wrażenie, że jakaś ukryta przestrzeń ujrzała światło dzienne.

Że nie trzeba wiele, aby wprawić Larsa von Triera w zażenowanie, wiem z rozmów z jego przyjaciółmi i współpracownikami. Vibeke Windel?v opowiedziała mi, jak reżyser, kiedyś, kiedy byli razem w restauracji, błagał ją, żeby nie reklamowała wina, chociaż w butelce pływał korek.

? Boję się zażenowania. Więc moje żarty są jak taniec na linie. Upadek jest równie niebezpieczny dla mnie, jak dla każdego innego. Tyle że inni po prostu trzymają się z daleka od tej liny.

? Czerpiesz przyjemność z tego balansowania na krawędzi?

? Tak, to jest cholernie ciekawe. Robię to cały czas. Także w filmach. Instynktownie. I sprawia mi to przyjemność. Zresztą tylko wtedy jestem w stanie to zrobić.

? Co cię w tym tak pociąga?

? Nie wiem!

? Więc może byś się chwilę zastanowił?

? Jasne, a potem ci to wytłumaczył! To jest mało zabawne, kiedy siedzisz tu z tym dyktafonem.

Reżyser wykorzystuje przerwę na rozmowę telefoniczną z żoną. Kiedy dziesięć minut później wracam do małego oświetlonego kręgu w rogu salonu, widzę, że mojego notatnika nie ma na stole.

? Czego szukasz? Notatnika? ? pyta. Rozsiada się wygodnie na kanapie i informuje mnie z zadowoleniem: ? Schowałem go.

? Gdzie jest dyktafon?

? Dyktafon też schowałem.

? Pewnie jeszcze go podeptałeś?

? Tak. Zastanawiałem się, jak zareagujesz?

? Jeśli mam być szczery, to jestem nawet trochę podekscytowany. Opiszę to wszystko w książce. Najpierw próbujesz mnie upić, a potem konfiskujesz moje narzędzia pracy.

? Ciągle wierzysz, że z tego będzie książka? Wzruszające.

biografia-von-triera-2

Okazuje się, że notatnik i dyktafon leżą na stole w kuchni. Reżyser po prostu je sprzątnął, jak sam mówi. I właśnie wtedy decyduję się na śmiertelny skok i pytam go wprost, jak się zachowywał w swoich młodzieńczych relacjach miłosnych. Czy nie wprawiał swoich partnerek w zażenowanie? Robię to trochę dla żartu. Jak stary wycieńczony łosoś, który rzuca się w wodospadzie, nie do końca wierząc, że po raz kolejny poradzi sobie w podróży w górę strumienia. Tym razem jednak najwyraźniej mam szczęście.

? Oszalałeś? ? mówi. ? Dziewczyny miały mnie za niezłego dziwaka. Szybko dochodziło między nami do walki o władzę. Ja chciałem ją natychmiast przejąć. Jeśli coś było nie po mojej myśli, byłem gotowy zostawić wszystko i się wycofać.

Pochyla się i nalewa nam obu wina.

? W życiu zawodowym nadal tak się zachowuję. Albo nie decyduję o niczym, albo o wszystkim. Nie ma nic pomiędzy.

? To pomiędzy zwykło się chyba nazywać współpracą?

? Potrafię współpracować, jeśli nie mam władzy ? mówi Trier i nagle zwraca się do mnie ? Nie zniosę już dłużej ani ciebie, ani tych twoich pytań. Doprowadzają mnie do wściekłości!

? Co doprowadza cię do wściekłości?

? Rozmowa w większym gronie to co innego, bo wszyscy wiedzą, że trochę blaguję. Ale kiedy jest się w stanie lekkiego upojenia, wtedy człowiek jest jakby nieco bliżej Boga i rzeczywistości. I wtedy nie wypada tak postępować.

? Kłamać?

? Normalnie wszyscy wiedzą, że to jest z mojej strony gra, ale w stanie ? jak to określiłem ? lekkiego upojenia ? bo przecież nie jestem pijany ? wydaje się to bardzo naciągane, co?

? O czym chciałeś decydować w relacjach z kobietami?

Trier niemal leży na kanapie i nagle z jego brzucha zaczyna się wydobywać śmiech.

? Chciałem, żeby kochały mnie bardziej, niż ja je kochałem ? mówi. ? I to byłoby tyle ? kończy.

? Podrywałeś silne kobiety i domagałeś się tego, by o nich decydować?

? Tak ? śmieje się ? Miedzy innymi to miałem na myśli, mówiąc, że ustawiam poprzeczkę zdecydowanie za wysoko.

? Co się działo, kiedy nie kochały cię wystarczająco mocno?

? Wpadałem w panikę, co oczywiście nie było zbyt rozsądne. Wiedziałem o tym, ale nie mogłem się pohamować. Dobrze. Dopiero z wiekiem obojętniejemy. A w końcu umieramy.

? Ale teraz świętujemy.

? Tak! ? wchodzi mi w słowo. ? Świętujemy obojętność.

Bierze do ręki butelkę wina.

? Wyobraź sobie, że to ma starczyć nam na całą noc ? mówi. ? Zabawne, że nic nie kupiłeś, chociaż to twoje wydawnictwo za wszystko płaci.

? Pewnie powinienem się zawstydzić.

? Niesamowite, jak bardzo jesteś łasy na sensację. W takim razie uważaj, bo kiedy przyślesz mi tekst, odeślę ci pusty segregator. Rozmawiajmy o tym, co nas obu bawi.

? A co ciebie bawi?

? Dla mnie nic nie jest zabawne. Jedynie akceptowalne. Próbuję wyobrazić sobie sytuację, w której cała książka zależy od kilku rzeczy, które chciałbym poprawić, ale nie mogę się przełamać i cię o to poprosić. Pewnie jest mi też trochę ciebie szkoda ? mówi Trier. ? Ale to twoja działka. Chcę jedynie wyrazić mój niepokój, ostrzec, że możesz nie być zadowolony. Na zdrowie!

? Masz ochotę na lody albo na kawę?

? Małej porcji lodów nie odmówię. Z obsługą poproszę.

Wychodzę do kuchni i robię, co do mnie należy. Po chwili słyszę, jak skrada się za mną.

? Najpierw musisz przepuścić lody przez sitko. A później powoli zwiększyć objętość tą bambusową trzepaczką.

? Rozumiem, że mam ubijać tuż nad dnem przez minutę?

? Nie, przez godzinę. I nie możesz zmienić ręki.

? Kochać oznacza tak naprawdę, że człowiek oddaje się tej drugiej osobie, ryzykując, że uczucie nie zostanie odwzajemnione ? wymądrzam się, kiedy wracamy na kanapę.

Reżyser oznajmia, że wolałby lody waniliowe zamiast czekoladowych, ale po chwili odpowiada na moje pytanie.

? Zapewne ? mówi. ? Ale nie rozmawiamy jedynie o dojrzałości, prawda? Bo jeśli chodzi o mnie, to nie sądzę, żebym kiedykolwiek dorósł ? śmieje się.

? Trudno, żeby związek uczuciowy funkcjonował jedynie kiedy ma się nad nim kontrolę.

? Między nami mówiąc, jest to bardzo niedojrzałe. Nikomu tego nie polecam. Don’t try this at home! ? śmieje się.

? Czy to jest właśnie twój problem: walczysz i niszczysz związki ze strachu, że możesz nie być dość kochany?

Trier zastanawia się dłuższą chwilę. Mruczy coś pod nosem, po czym głośno i długo ziewa.

? To nie jest coś, nad czym się zastanawiałem ? stwierdza w końcu.

? Czy twoje skrępowanie kobietami przypomina ci jakieś doświadczenia z dzieciństwa?

? Nie wiem, do diabła. Ale jestem facetem i mam ambicje. Jako alpinista próbujesz sił na coraz to wyższych szczytach. Kiedy nie jesteś w stanie któregoś zdobyć, twoja męskość zostaje zraniona. Można to porównać do tych cholernych jeleni w Dyrehaven. Widziałem program o takim potężnym jeleniu, któremu wszystko się udaje i który bez przerwy walczy. Podobno miał dwadzieścia łani. A niektóre żadnej. Mogą tylko ganiać się w kółko i nawzajem się bzykać ? śmieje się. ? Jest też kilka takich, które biegają poza stadem i mogą tylko pieprzyć tę jedną, która za daleko się oddaliła. No i oczywiście jest też cała masa jeleni, które tylko biegają i się bodą, nigdy niczego nie zdobywając, co zapewne rani ich poczucie męskości.

? Trzymamy z nimi!

? Jasne, świetnie się rozumiemy ? śmieje się.

? Dziwne.

? Nigdy nie można tak do końca pogodzić się z tym, że jest się właśnie tym małym jeleniem. Więc udajemy, że jesteśmy tymi wielkimi.

? Są prawdy, którym nie chce się spojrzeć w oczy. Za to zbieramy potem cięgi.

Na pocieszenie opowiadam o pewnym programie telewizyjnym, który niedawno oglądałem. Pokazywano stado małp, do którego samce z innego stada bały się zbliżyć w obawie o własne życie. Ukrywały się więc w krzakach, starając się zwrócić na siebie uwagę samicy i ją do siebie zwabić.

? Doskonale to znam! ? wykrzykuje Lars von Trier. ? Nie sądzę jednak, żeby to mogło się odnosić do łani. Im jest wszystko jedno, z kim się pieprzą, byle był to ten najlepszy.

? Dobrze, że jesteśmy małpami.

? Tak ? odpowiada Trier. ? Możemy stroić miny. Wtedy samice powiedzą: jest świetny w strojeniu min. To będzie ojciec moich dzieci.

Patrzy na mnie.

? Kiedy pójdziesz się położyć? Do pokoju Ludviga?

? Chcesz, żebym już poszedł spać?

? Nie, ale chciałem tylko zasygnalizować, że masz wyjście awaryjne. Ja pewnie wycofałbym się do sypialni, żeby mieć spokój, ale na pewno bym tu jeszcze wrócił.

? Ty decydujesz, ale przyznaję, że mam jeszcze mnóstwo pytań.

? Mam nadzieję, że nie brałeś piwa z lodówki. Muszę mieć je na noc.

? Dużo potrzebujesz? Mam wrażenie, że impreza naprawdę się rozkręci, kiedy ja się położę.

? Tak, ale też dużo dostałeś do tej swojej lubieżnej książki. Daj mi dziesięć minut spokoju w sypialni. Możesz opłukać te dwie miseczki. Zmywarki do naczyń też jeszcze nie włączyłeś.

Kwadrans później Trier zjawia się ponownie, ale nie żeby rozmawiać, tylko żeby się poddać.

? Mam ochotę zamknąć się w pokoju i być sobą. Ale ty czuj się jak u siebie w domu. Możesz spacerować po pokojach, możesz zrobić sobie jakąś kanapkę, jeśli masz ochotę. Sam też coś zjem, ale trochę później. A jutro o dziesiątej zabierzemy się ostro do pracy. To wszystko jest takie okropne. Wyciągasz ze mnie różne rzeczy.

Siedzimy chwilę, patrząc przed siebie. Kiedy ponownie zerka na mnie, wydaje się niemal zaskoczony, że nie wyparowałem.

? Naprawdę możesz robić, co chcesz. Powiedzmy, że rozdzielimy podłogę taśmą klejącą. O stąd dotąd ? mówi, wskazując palcem biegnącą przez pokój granicę. ? To jest moja część. Na dole mam toaletę. Ty masz do dyspozycji całą drugą część. Możesz wszędzie chodzić, możesz telefonować. Możesz korzystać z łazienki, możesz się odlać i wysrać, i możesz pić wino, czerwone i białe. To trochę, jakbyś był na wagarach. A ja mogę zejść na dół i się na chwilę położyć i masturbować, jeśli mam na to ochotę. Ty też możesz. Rozmawiałem o tym z Bente i zgodziła się. Ale w pokoju Ludviga.

? Zwykle takich rzeczy się nie robi.

? Dlatego mówię, że w pokoju Benjamina to by nie przeszło, ale w pokoju Ludviga proszę bardzo. Przede wszystkim chodzi o to, że musimy jakoś przeżyć jutrzejszy dzień, muszę być zdrowy i dobrze się czuć. Zwykle, kiedy mam wolny dzień, to kładę się i zapadam w sobie, ale jutro się postaram, potraktuję jutrzejszy dzień jak zwykły dzień roboczy.

Podnosimy się z kanapy.

? Mój drogi ? odzywa się do mnie czule. ? Te wszystkie ambicje. Można od nich oszaleć. Niestety nie ułatwię ci zadania. Ale mogę zadbać, żebyśmy mieli jutro zieloną herbatę, jeśli oczywiście zgodzisz się ze mną podzielić ? mówi i po chwili dodaje: ? Gdyby Bente mówiła ci dobranoc, dałaby ci by jeszcze małą mandarynkę.

Podchodzi do stołu kuchennego, bierze klementynkę i wciska mi do ręki.

? Śpij dobrze.

Robi dwa kroki do przodu i rozkłada ramiona. Obejmuje mnie. Przez długie dwie sekundy na wpół stoję, na wpół wiszę na nim, chociaż w pewnej odległości od jego ciała. W końcu puszcza mnie.

? Możesz wyłączyć to gówno ? mówi, kiedy widzi, że mam w dłoni dyktafon. ? Natychmiast to wyłącz! ? powtarza.
(…)

Lars-von-Trier-biografia-premiera-2Nils Thorsen „Lars von Trier. Życie, filmy, fobie geniusza”
Tłumaczenie: Agnieszka Sylwia Musialska
Wydawnictwo: Bukowy Las
Liczba stron: 480

Opis: Przez niemal rok dziennikarz „Politiken” Nils Thorsen towarzyszył Larsowi von Trierowi, rozmawiał z nim i z najważniejszymi osobami w jego życiu. W wyniku tych rozmów powstała książka, która może zainteresować nie tylko ludzi pasjonujących się filmem, ale każdego, kogo Lars von Trier i jego filmy zaintrygowały czy zirytowały. Także tych, którzy chcieliby poznać bliżej zarówno filmy, jak i ich twórcę. Nikomu nie udało się zbliżyć do niego bardziej niż autorowi tej książki. Wiele z zamieszczonych tu opowieści jest nam znanych, Lars von Trier przedstawiał je publicznie. Część z nich jest prawdą, część to mity. Wiele jest wspaniałym połączeniem jednego i drugiego.

fot. Christian Geisn?s / The Film Museum

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek