Fragment powieści „Skrzydła sfinksa” Andrei Camilleriego
Telefon zadzwonił, akurat gdy brał prysznic. Poszedł odebrać jak stał, zostawiając za sobą mokre ślady na podłodze. Adelina i tak potem posprząta.
– Panie komisarzu, co ja narobiłem, zbudziłem pana?
– Nie, Catar?, już wstałem.
– Na pewno, panie komisarzu? Nie że mnie pan komplementuje?
– Nie, bądź spokojny. Co się stało?
– Panie komisarzu, cóż to może być, jak ja do pana tak rano telefonię?
– Catar?, czy ty masz pojęcie, że nigdy nie dzwonisz do mnie z jakąś dobrą wiadomością?
Na chwilę zapadło milczenie, po czym Catarella powiedział płaczliwie:
– Ach panie komisarzu, panie komisarzu! Czemuż pan tak mówi? Żeby mi było przykro, pan chce? Toż ja bym panu co rano telefonii z dobrą nowiną, no nie wiem, że pan trzydzieści miliardów w superlotka wygrał albo że pana szefem policji zrobili…
Montalbano nie usłyszał odgłosu otwieranych drzwi i nagle znalazł się na wprost Adeliny, która, jeszcze z kluczem w ręce, gapiła się na niego. Dlaczego przyszła tak wcześnie? Zawstydzony, odwrócił się odruchowo w stronę telefonu, aby zasłonić swoje męskie atrybuty. Z jakiegoś powodu tylna część męskiego ciała budzi mniejsze zgorszenie niż przednia. Gospodyni szybko poszła do kuchni.
– Catar?, chcesz się przekonać, że wiem, dlaczego do mnie dzwonisz? Znaleziono trupa. Mam rację?
– Tak i nie, panie komisarzu.
– W czym się pomyliłem?
– Bo on nie trup, ale truposzka.
– Słuchaj, a nie ma komisarza Augella?
– On już na miejsce udał się, panie komisarzu. Ale taką małą chwileczkę temu pan komisarz mi zatelefonił, żebym zatelefonił do pana komisarza, bo mówi tak: lepiej, żeby pan komisarz osobiście we własnej osobie się tam udał.
– Gdzie ją znaleźli?
– W Sarsetto, panie komisarzu, zaraz przy tym amerykańskim moście.
To znaczy daleko, przy drodze do Montelusy. A on nie miał najmniejszej ochoty siadać za kierownicę.
– Przyślij mi samochód.
– Samochody zagarażowane są, ale wyjechać nie mogą, panie komisarzu.
– Zepsuły się wszystkie naraz?
– Nie, panie komisarzu, działające są. Tylko że pieniądze na benzynę skończyły się. Fazio zatelefonił do Montelusy i mu powiedzieli, żeby miał cierpliwość, to za kilka dni przyślą, ale nie przysłali… To teraz mogą jeździć tylko radiowozy i eskorta posła Garruso.
– On się nazywa Garrufo, Catare.
– Niech się nazywa, jak się nazywa. Wystarczy, że pan wie, o kim ja tu mówię.
Cholera! Komisariaty nie miały benzyny, sądy papieru, szpitale termometrów, a dogorywający rząd deliberował tymczasem nad mostem nad cieśniną. Za to dla bezużytecznej eskorty dla ministrów, wiceministrów, podsekretarzy, szefów wydziałów, posłów, delegatów regionalnych, rzeczników, asystentów benzyny nigdy nie brakowało.
– Zawiadomiłeś prokuraturę, ludzi z sądówki i doktora Pasquano?
– Tak, tak. Ale doktor Guaspano, on się raczej wkurzył.
– Dlaczego?
– Powiedział tak: on daru telepacji nie ma, i nie dojedzie wcześniej niż za dwie godziny. Panie komisarzu, a może mię pan objaśnić?
– Mów.
– O co chodzi z tą telepacją?
– Teleportacja to umiejętność przemieszczania się w przestrzeni w ułamku sekundy. Powiedz Augellowi, że już jadę.
(…)
Andrea Camilleri „Skrzydła sfinksa”
Tłumaczenie: Monika Woźniak
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Liczba stron:
Opis: Inspektor Montalbano przeżywa trudny okres. Jego związek z Livią znów wisi na włosku, a on sam coraz trudniej znosi nieustanną przemoc, z którą ma do czynienia w pracy. Kiedy policja znajduje ciało młodej dziewczyny z przestrzeloną twarzą, jedynie tatuaż przedstawiający motyla sfinksa może być wskazówką co do jej tożsamości. Okazuje się, że taki sam tatuaż miały jeszcze trzy inne dziewczyny z półświatka, ofiary handlu kobietami, ocalone przed mafią przez katolickie zakonnice. Niestety wszystkie trzy zaginęły. (więcej o książce)
TweetKategoria: fragmenty książek