Fragment powieści Emiliosa Solomou „Dziennik zdrady”

25 maja 2015

Dziennik-zdrady-fragment
Prezentujemy fragment pierwszej na polskim rynku powieści cypryjskiego pisarza Emiliosa Solomou, który odwiedził nasz kraj przy okazji Warszawskich Targów Książki. „Dziennik zdrady” to historia przywodząca nieco na myśl kampusowe powieści Philipa Rotha i J. M. Coetzeego. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Książkowe Klimaty.

Okazywali sobie powściągliwość, byli zdumieni niespodziewanym uściskiem nad brzegiem morza. W następnych dniach nie mieli śmiałości zbliżyć się jedno do drugiego. Dukarelis znowu zamknął się w sobie, jak ślimak, który czeka w skorupie, gdy susza się przedłuża, na pierwszy deszcz. Nigdy nie miał pozamałżeńskich przygód ani ich nie pragnął. A teraz wikłał się w jakąś historię, której początku nie pojmował, a końca nie znał. Pracując w wykopach, wymieniali spojrzenia w milczeniu. Można by powiedzieć, że coś się skończyło, zanim się zaczęło. Lęki, rozterki, logika liczyły się widać bardziej aniżeli spontaniczność i chwilowe emocje. Ale nie tak się sprawy miały.

Nie tak, bo Dukarelis już pierwszego wieczoru po powrocie z parodniowego urlopu, który dał zespołowi w połowie prac wykopaliskowych na wyjazd do domów, znalazł się w młodym towarzystwie pod gwiazdozbiorem Kasjopei. I tym razem samokontrola go zawiodła. Dużo wypił. Makis, naprzeciw niego, mroczna postać w ciemności, trzymał Antygonę za rękę, pieścił ją, choć ona nie zwracała na niego uwagi. Patrzyła na Dukarelisa. A on pił. W jego umyśle zastygł obraz młodzieńczej dłoni, w której tkwiła jej ręka. Prawie czuł ten dotyk, ciepłą krew płynącą w jej żyłach, białe i czerwone krwinki, płytki krwi, krople potu między palcami, w załamkach skóry. Dzielił ich ogień, trzaskające w żarze kawałki drewna i chrustu. Tego wieczora pociąg Dukarelisa do alkoholu udzielił się pozostałym, i tak, nienawykli, już przed północą posnęli na piasku.

Dukarelis odszedł na bok i znów skrył się przy skale na skraju plaży. Świerszcze, w miłosnych paroksyzmach, hałasowały piekielnie na wzgórzu ponad plażą, próbując nakłonić partnerki do kopulacji. W czasie pobytu w domu był podenerwowany, niespokojny.

Mimo radości, którą napawały go prace wykopaliskowe i cenne znaleziska, nie był tym samym człowiekiem, który wyjeżdżał z Aten na początku lata. Raz czy dwa opryskliwie zachował się wobec żony, chociaż próbował być czuły i uczynny po długiej nieobecności. Unikał dyskusji, gdy go pytała, czy coś się stało, czy coś go gnębi. Chcąc ukryć zakłopotanie, obracał wszystko w żart, kierował rozmowę na inne tory. Rozumiał, że nie brzmi wiarygodnie, widział to w twarzy żony. Wyjechał dzień wcześniej, niż planował, i spędził noc na Naksos.

I tam, na wyspie, na której kiedyś Tezeusz opuścił Ariadnę, czekał na poranny statek, żeby wyruszyć z resztą zespołu na Kufonisi. Dlaczego rozpamiętywał to wszystko, dlaczego czuł się winny? Przecież to tylko jeden pocałunek, nic więcej. Dlaczego zachowywał się tak, jakby zdradził żonę? A może ?grzeszył myślą??

Już miał wrócić do ogniska, ale zawahał się, usłyszał znajome kroki na kamykach. Tym razem nie rozdzieliła ich nawet sekunda ciszy czy niezdecydowania. Zwarli się jak dzikie bestie, przy skale. Dukarelis smakował jej usta, pot u nasady szyi, pod uchem, i całe jej ciało, panie profesorze.

(…)

To Antygona, ona pierwsza, wbiła jej nóż w żebra. Znalazła ją u podnóża muru, przekopując ziemię. Najpierw ukazała się mała kosteczka, a później dobrze zachowany kobiecy szkielet. Była wstrząśnięta, słyszało się to w głosie, ale panowała nad sobą ? na tyle przynajmniej, by nie przywołać Dukarelisa po imieniu, tak jak się do niego zwracała w czasie prywatnych, potajemnych spotkań. Siedział pod zadaszeniem z brezentu, badał znaleziska, często chłodząc twarz oraz szyję wilgotnym ręcznikiem, i palił beztrosko fajkę, nieświadom, że ten drżący, zduszony okrzyk Antygony, ?Panie profesorze, tutaj!?, zmieni jego życie, zapisze jego nazwisko złotą czcionką na kartach archeologii cykladzkiej. Bo szkielet kobiety stał się najcenniejszym efektem wykopalisk, jednym z najznakomitszych znalezisk z czasów prahistorycznej cywilizacji basenu Morza Egejskiego, punktem odniesienia i dla archeologii kraju, i dla jego życia osobistego. Podbiegł bliżej, nie podejrzewając jeszcze, co ukazało się na powierzchni, ale niebawem oczy omal nie wyszły mu z orbit. Czy to możliwe? Zapomniał o bożym świecie, gdy zaczęła wyłaniać się boczna część żeber. Tak, możliwe. Wskoczył do wykopu i wyciągnął rękę, by chwycić nożyk Antygony. Dotknął jej palców, poczuł jej pot, jej ciało oddychające obok niego, wznoszące się i opadające piersi, na moment zalała go fala pożądania, zamknął oczy, musiał odepchnąć niskie instynkty, nie pora na takie rzeczy, tu, w grobie. Nie pora. Przeszedł go dreszcz, poczuł lodowaty chłód w kręgosłupie. Sprawnymi, powolnymi ruchami usuwał ziemię oblepiającą kości. Antygona czyściła je pędzelkiem. Dukarelis zebrał ostrożnie ziemię z okolic miednicy, klatki piersiowej, szyi i włożył ją do plastikowych woreczków. Przypominał kryminalistyka, medyka sądowego, który gromadzi dowody zbrodni ? także najdrobniejsze, prawie niewidoczne ślady, dla profanów niemające żadnego znaczenia. Ale on wiedział, że wszystko ma znaczenie, że byle drobiazg może okazać się kluczem do rozwiązania zagadki. Pozostali rzucili swoją robotę i przyglądali się rytuałowi. Angelika i Pawlos fotografowali znalezisko raz za razem, a Dukarelis trzymał pręt mierniczy do chwili, gdy szkielet ukazał się na powierzchni w całej okazałości.

Mijał czas, dzień dogorywał w zmroku, niebo na wschodzie nabrało fiołkowo-różowej barwy, ale nikt nie opuścił terenu wykopalisk. Te ważne chwile wryły się im w pamięć, nie czuli się pokrzywdzeni, nie żądali wody, jedzenia, odpoczynku. Ale gdy zapadła noc, Dukarelis odesłał ich do wsi ? Rozejść się! ? nie mieli dłużej co tam robić. On zostanie, póki nie przyjdzie policja. Kapitan ostatni schodzi ze statku, panie profesorze. Przykrył kości folią, żeby ochronić je przed wilgocią nocy. Szkieletu nie chciała opuścić także Antygona, w końcu to ona go znalazła, i z tymi kośćmi, ?nagimi kośćmi człowiek?, połączył ją los. Makis zamierzał jej towarzyszyć z koleżeńskiej solidarności, ale stanowczo się sprzeciwiła. Patrzył na nią z urazą, czuł się skrzywdzony.

? Nie rozumiem cię ostatnio ? powiedział z wyrzutem.

Ubrany na czarno, wyglądał w ciemności jak widmo zastygłe w bezruchu, wtopione w otaczające ich kamienie.

Po raz pierwszy zaczął coś podejrzewać, spojrzał krzywo na Dukarelisa. Ona trwała przy swoim, odesłała go do wioski z innymi.

? Idź, wszystko będzie dobrze.

Dziennik-zdradyEmilios Solomou „Dziennik zdrady”
Tłumaczenie: Ewa T. Szyler
Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Liczba stron:

Opis: Giorgios Doukarelis, archeolog i profesor Uniwersytetu Ateńskiego, powraca po 20 latach na maleńką wyspę Kufonisi na Cykladach. Ostatni pobyt w tym miejscu zmienił jego życie na zawsze: romans ze studentką zaważył na jego życiu rodzinnym, a prowadzone przez niego wykopaliska odkryły szczątki młodej kobiety, zamordowanej ponad 5 tysięcy lat temu. Niezwykła opowieść o czasie, zniszczeniu, pamięci i miłości, które jako jedyne wprowadzają harmonię pomiędzy „dawniej” i „dziś”.

Tematy: , , ,

Kategoria: fragmenty książek