Fragment powieści „Dubler” Davida Nichollsa

17 lutego 2012

LEKCJE CHARYZMY

Jak wielu ludzi obecnie, Stephen był zagorzałym wyznawcą oczyszczania organizmu z toksyn. Co prawda, nie za bardzo wiedział, o jakie toksyny chodzi, skąd się wzięły i jakie szkody wyrządzały, ale był święcie przekonany, że w jego organizmie znajdowała się określona ilość, coś w okolicach dwóch litrów, tych białawych, mętnych substancji. Chociaż może toksyny odkładały się w bardziej stałym stanie i nosił w sobie na przykład dwa kilo maślanych, oleistych pozostałości po gotowych potrawach, spalinach autobusowych, tanich serach i wątpliwej jakości kiełbaskach. To właśnie te toksyny nie pozwalały mu na rozwinięcie skrzydeł. Na szczęście, jeśli będzie pił oceaniczne ilości wody, którą następnie wypoci, i zastosuje nowoczesne metody przeczyszczające, to zdoła się ich pozbyć. Z myślą o swoim Wielkim Przełomie, o czekających go za niespełna dwa tygodnie trzech przedstawieniach, postanowił odmienić swoje życie.

Przestał pić alkohol, a przynajmniej upijać się w samotności. Ograniczył też papierosy i zaczął wypijać hektolitry soków owocowych. Rzeczy, które miał ochotę usmażyć, gotował na parze, jadł rośliny strączkowe, orzeszki piniowe, nasiona słonecznika i tym podobne różnorodności, które bardziej pasują do karmnika dla ptaków. Wzmacniał system immunologiczny, łykając wolno uwalniające się witaminy i oleistą czarną echinaceę, wszystkie przypadkowe minerały i suplementy, które znalazł w szafce z lekarstwami, łącznie z resztkami specyfików przeznaczonych dla kobiet w ciąży. Podbudowany nadchodzącymi wydarzeniami i olejkiem z wiesiołka biegał co rano w parku Battersea, aż zaczynały go boleć oba boki i brakowało mu tchu, wtedy pochylał się i kaszlał, tak mocno, że dźwięczało mu w uszach. Jednocześnie czuł się fantastycznie i okropnie.

Każdego wieczora, w zaciszu swojej garderoby, wysoko ponad Shaftesbury Avenue, ściszał podsłuch, wygłaszał kwestie Josha i ćwiczył ruchy sceniczne. Rola Lorda Byrona była wymagająca zarówno fizycznie, jak i emocjonalnie, i, co gorsza, wymagała zdjęcia koszuli. Żeby pozbyć się nadmiernych kilogramów, które ostatnio na sobie nosił, wykonywał nieskończone serie pompek, brzuszków, wykroków, aż jego życie zaczęło przypominać zmontowane sekwencje treningowe z Rocky?ego.

Dwa tygodnie to prawdopodobnie zbyt mało, żeby zmienił się w ikonę gejów, ale nawet jeśli nie mógł dorobić się mięśni brzucha jak ze stali, to starał się, żeby przynajmniej wyglądały jak ze stopu jakichś miękkich metali.

Postanowił również popracować nad swoją charyzmą i zwierzęcym magnetyzmem. Jako aktor Stephen C. McQueen szczycił się wieloma walorami. Niewątpliwie był jednym z najbardziej punktualnych młodych brytyjskich aktorów. Był całkiem niezłym mimem i dobrze sobie radził z improwizacją. Jeśli zaszłaby absolutna konieczność, mógłby wykonać taniec jazzowy, a niewielu innych aktorów dorównywało mu w tańcach epoki elżbietańskiej. Jeśli, jak niektórzy twierdzili, granie to reagowanie, to nie miał sobie równych. Jednak nie był do końca zadowolony ze swojej charyzmy, zdolności do utrzymania zainteresowania publiczności siłą swojego magnetyzmu i właśnie dlatego nieśmiało zgodził się skorzystać z pomocy Josha. Zamiast spędzać popołudnia z Norą w kinie, przychodził teraz wcześniej do teatru, przytraczał do pasa miecz, stawał na scenie i razem z Joshem pracował nad rolą. Miał nieprzyjemne wrażenie, jakby zamienili się stronami, ale starał się za dużo o tym nie rozmyślać.

? Szalony, zepsuty i niebezpieczny (szyderczy uśmiech). Tak oto mówią o mnie obecnie w Anglii, a przynajmniej…

? STOP! ? krzyknął Josh, rozwalony w fotelu w rzędzie K, z nogami na stojącym przed nim oparciu.

? Zacznij od początku.

? Szalony, zepsuty i niebezpieczny (szyderczy uśmiech). Tak oto…

? Nie, jeszcze raz.

? Szalony, zepsuty…

? Jeszcze raz!

Stephen spojrzał na niego.

? Mogę zapytać dlaczego?

? Przykro mi, Steve, ale po prostu ci nie wierzę.

? Nie wierzysz?

? Właśnie. Nie wierzę w ani jedno słowo. ? Josh upił łyk wody z obowiązkowej małej butelki, pochylił się do przodu i oparł głowę na stojącym przed nim oparciu. ? Masz być Lordem Byronem, Steve. Wielkim kochankiem, rebeliantem, wojownikiem. Ludzie myśleli, że Byron był uosobieniem samego diabła, za nic miał konwenanse, małżeństwo, wierność. Kierowała nim miłość, pasja i pożądanie, nie zdrowy rozsądek. Do cholery, ten facet sypiał nawet z własną siostrą.

? Ściślej, to była przyrodnia siostra.

? To niewiele zmienia.

? Więc do czego właściwie zmierzasz?

? Nie widzę nikogo ?szalonego, zepsutego i niebezpiecznego?. Widzę rozważnego, miłego i ostrożnego, a kto, do cholery, miałby ochotę oglądać sztukę pod tytułem Rozważny, miły i ostrożny? ? Wchodząc w rolę reżysera, Josh wstał i z nieodłączną butelką w ręku przeszedł do przodu audytorium, bezowocnie szukając czegoś, na czym mógłby usiąść okrakiem. ? Problem polega na tym, że grasz stąd, Steve. ? Postukał się palcem w czoło. ? Z umysłu, z mózgu. Stanowczo za dużo myślisz. Nawet z rzędu K widzę, jak myślisz. ? Postawił butelkę na brzegu sceny. ? Wiesz, czego powinieneś używać zamiast mózgu?

Ciekawe, czy Josh zaproponuje mu użycie Mocy.

? Wiesz, skąd powinna wychodzić twoja gra?

Zwykle poprawną odpowiedź na to pytanie stanowiła ?przepona?, ale Stephen z przerażeniem zaczynał podejrzewać, co zaraz nastąpi…

? Powinieneś grać stąd.

Josh wpakował obie ręce między nogi. Skierował swój cenny materiał dowodowy w kierunku Stephena, trzymając go jak dzikie zwierzę, które za chwilę wypuści na wolność.

? Stąd, rozumiesz?

? Dobra, dobra ? powiedział Stephen, patrząc w głąb sali.

? Stąd, dobra, Steve? Stąd. Okej?

? Dobra, rozumiem, Josh.

? A także stąd. ? Wyjął jedną rękę ze spodni i walnął się pięścią w klatkę piersiową. ? Stąd i stąd.

? Rozumiem. Serce, tak?

? Dokładnie. Serce. Kutas i serce. Niech to się stanie twoim mottem.

? Okej. Kutas i serce.

? Kutas i serce. ? Z widoczną niechęcią Josh puścił swoje pomoce naukowe i wskoczył na scenę. ? Słuchaj, zamknij na chwilę oczy, dobrze?

? Mam zamknąć oczy?

? Tak, zrób to. ? Mocno ścisnął ramiona Stephena. ? Zamknij oczy.

Niepewny, czy ufa Joshowi na tyle, żeby wykonać z nim ćwiczenie zaufania, Stephen zamknął oczy, ale natychmiast znowu je otworzył.

Josh cmoknął.

? Zobacz, ja też zamykam.

Obydwaj zamknęli oczy.

? Teraz pomyśl o kimś, kogo naprawdę pragniesz. Nie musisz mi mówić, kto to jest, ale wyobraź sobie tę kobietę, jej twarz, ciało i tak dalej, kogoś, kto naprawdę cię kręci, kogoś, kogo pożądasz, pragniesz najbardziej na świecie.

Stephen zrobił to, o co prosił Josh.

? Widzisz ją?

? Tak.

? Jest tu?

? Jest.

Oboje stali przez chwilę z zamkniętymi oczami i intensywnie o kimś myśleli.

? Okej, zobacz jej twarz, cały czas o niej myśl i gdy będziesz gotowy, zacznij swoją kwestię od początku.

Zrobił tak.

? Lepiej ? powiedział po chwili Josh. ? O wiele lepiej.

 

OBIAD Z SOPHIE

Nadchodząca niedziela była kolejnym z jego dni carpe diem, dziewiątym, odkąd Josh złożył mu propozycję. W tym tempie do przedstawienia miał szansę na chwycenie całych dwóch tygodni.

Postanowił, że w ramach specjalnej niespodzianki zabierze Sophie na burgery do Soho. Cały czas wstydził się swojej cateringowej porażki, a ponieważ spodziewał się napływu gotówki za udział w Wiewiórce Sammy 2, poszli do wykwintnego bistro w stylu amerykańskim i jedli brunch w otoczeniu eleganckich rodzin: rodziców czytających gazety i ich wytwornie ubranych pociech dziobiących w jedzeniu, gorzko żałujących wyboru jajek w koszulkach.

? Co to jest jajko w koszulce? ? zapytała Sophie.

? To rozlazłe jajko na miękko, z takim ohydnym płynnym żółtkiem. Wygląda jak mózg na toście.

? Czy mogę to zamówić?

? Nie! Mówiłem ci przecież, Sophs, to ohydne. Nazwa wskazuje na to, że to coś pysznego, ale uwierz mi, to naprawdę jest wstrętne.

? To co w takim razie mogę zamówić?

? Możesz wybrać cokolwiek sobie zażyczysz z menu, pod warunkiem, że nie będzie zawierało zbyt dużo witamin i minerałów, zgoda?

? A co, jeśli mam akurat ochotę na sałatkę?

? Nie możesz, takie prawo. I żadnych soków owocowych. A colę możesz zamówić tylko wtedy, jeśli będzie z gałką lodów.

? Ohyda.

? Skąd wiesz, jeśli nie próbowałaś? Powinnaś spróbować prawdziwych rarytasów.

? Dlaczego zachęcasz mnie do wyboru niezdrowych rzeczy? ? spytała, marszcząc czoło.

? Nie zachęcam, ja tylko… staram się trochę cię rozpieścić, Sophs. To miłe, jeśli od czasu do czasu ktoś nas rozpieszcza, a miseczka gotowanego na parze szpinaku tego nie zrobi. Większość dzieci uwielbia takie jedzenie i nie przejmuje się konsekwencjami zdrowotnymi.

? A ty co bierzesz?

? Sałatkę.

? No proszę, ty możesz zamówić sałatkę!

? Bo ja staram się schudnąć. Nie chcę być taki tłusty i zaróżowiony jak staruszek Colin.

Sophie uśmiechnęła się zza menu.

? Powiem mu, że to powiedziałeś.

? Proszę bardzo, powiedz. Nie boję się Colina.

? Nie lubisz go, prawda?

? Dlaczego tak myślisz?

? To widać. Udajesz, że tak nie jest, dla mnie, ale tak naprawdę go nie lubisz.

? Nie nie lubię go.

? A właśnie że tak.

? Nieprawda, Sophs, tylko że… ja tylko… to skomplikowane. ? Wrócił do przeglądania menu.

? No dobrze, ja też go nie lubię ? powiedziała Sophie z empatią.

Stephen odłożył menu.

? Dlaczego nie? Hej, chyba jest dla ciebie miły, co?

? Raczej tak.

? Więc dlaczego go nie lubisz?

? Bo ty go nie lubisz.

Stephen pochylił się przez stół w stronę Sophie.

? To nie jest dobry powód, Sophs. Powinnaś go lubić albo przynajmniej spróbować polubić. Nieważne, co wydarzyło się w przeszłości, to dobry człowiek, kocha twoją mamę i powinnaś postarać się być z nim w dobrych stosunkach, okej?

? Okej.

? Obiecujesz?

? Tak.

? Popatrz, Sophs. ? Zmarszczył czoło i wysunął dolną wargę tak daleko, jak tylko mógł. ? Robię moją srogą minę.

? Dobra, obiecuję.

? Świetnie. ? Ścisnął jej rękę i wrócił do menu. ? I tego, co powiedziałem o nim, że jest tłusty i różowy, lepiej mu tego nie powtarzaj. Tak dla pewności, dobrze?

? Może.

? Jak to jest po francusku?

? Peut-?tre.

? Tak jest. Peut-?tre. Boże, jaka jesteś mądra. I możesz zaszaleć i zamówić szpinak i rukolę, jeśli chcesz, ale pod warunkiem, że weźmiesz również deser.

David Nicholls „Dubler”
Wydawnictwo: Świat Książki
Oprawa: miękka
Liczba stron: 384
Cena okładkowa: 36 zł

(więcej o książce)

Kup książkę w księgarni Selkar
Kup książkę w księgarni Lideria

 

 

 

Tematy: , , ,

Kategoria: fragmenty książek