Dlaczego szanowany profesor zabija swoją studentkę? Przeczytaj fragment powieści „Boginie” Alexa Michealidesa

13 października 2021

Alex Michaelides podbił listy bestsellerów debiutanckim thrillerem psychologicznym „Pacjentka”. Po dwóch latach publikuje drugą powieść, „Boginie”, której akcja rozgrywa się na Uniwersytecie w Cambridge, gdzie właśnie została zamordowana studentka. Główną bohaterką książki jest terapeutka grupowa Mariana Andros, absolwentka uczelni, która wraca na kampus, aby pomóc swojej siostrzenicy i zarazem przyjaciółce ofiary. Mariana szybko wskazuje podejrzanego – charyzmatycznego wykładowcę. Czy rzeczywiście jest winien? „Chciałem napisać powieść o Uniwersytecie Cambridge, odkąd byłem tam studentem. To taki zamknięty świat i niewielu ludzi dobrze go zna” – mówi Alex Michaelides. „Boginie” są już dostępne w księgarniach, a poniżej przeczytacie fragment książki.

Zoe mieszkała przy Eros Court – jednym z mniejszych dziedzińców, gdzie akademiki otaczały kwadratowy trawnik. Na środku trawnika stał wyblakły posąg Erosa dzierżącego łuk i strzałę. Wieki opadów i rdza znacznie go postarzyły i przekształciły cherubina w małego, starego zielonego człowieczka.

Wzdłuż fasad budynków stojących przy dziedzińcu znajdowały się wejścia na klatki schodowe wiodące do pokojów. W każdym rogu dziedzińca stała wysoka kamienna wieżyczka. Zbliżając się do jednej z nich, Mariana spojrzała w górę i w oknie na trzecim piętrze zobaczyła siedzącą Zoe.

Ona jej nie widziała. Mariana stała tak przez moment i ją obserwowała. Łukowe okna ze szprosami miały szybki w kształcie rombów oprawione w ołów, które rozbijały wizerunek Zoe na małe kawałeczki – Mariana nagle złożyła z tych elementów inny obraz: nie dwudziestoletniej kobiety, ale sześcioletniej dziewczynki, zwariowanej i uroczej, z czerwoną buzią i warkoczykami.

Martwiła się o tę dziewczynkę i darzyła ją wielką czułością. Biedna mała Zoe – tak wiele przeszła. Marianę przerażeniem napawała myśl, że będzie musiała zranić ją jeszcze bardziej i przekazać jej te okropne wieści. Pokręciła głową, przestała się ociągać i weszła spiesznie do środka. Wspięła się po kręconych, wypaczonych ze starości schodach do pokoju Zoe. Drzwi były otwarte, więc przestąpiła próg.

W przestronnym pomieszczeniu panował lekki bałagan – ubrania leżały na fotelach, a w zlewie stały brudne kubki. Znajdowały się tu: biurko, mały kominek i wyłożone poduszkami siedzisko w oknie wykuszowym, gdzie siedziała Zoe otoczona książkami.

Na widok Mariany dziewczyna cicho krzyknęła. Zerwała się na równe nogi i rzuciła jej w objęcia.

– Przyjechałaś. Nie sądziłam, że to zrobisz.

– Oczywiście, że przyjechałam.

Mariana próbowała się cofnąć o krok, ale silny uścisk Zoe jej to uniemożliwił. Poczuła jego ciepło, serdeczność. Odwykła od takiego rodzaju dotyku. Zrozumiała teraz, jak bardzo się cieszy, że widzi siostrzenicę. Nagle zalała ją fala emocji.

Zoe zawsze była jej drugą po Sebastianie ulubioną osobą. Uczyła się w szkole z internatem i Mariana z Sebastianem nieoficjalnie ją adoptowali – Zoe miała swój pokój w żółtym domu i mieszkała u nich w czasie przerw międzysemestralnych i wakacji. Uczyła się w Anglii, bo jej ojciec był Anglikiem – Zoe była Greczynką tylko w jednej czwartej. Po ojcu odziedziczyła jasną karnację i niebieskie oczy, więc jej „ćwierćgreckość” nie była dostrzegalna. Mariana zastanawiała się, jak i czy w ogóle się kiedyś ujawni – czy nie zdusił jej wielki mokry koc prywatnej angielskiej edukacji.

Zoe wreszcie uwolniła Marianę z objęć, ta zaś, najdelikatniej jak umiała, przekazała jej informację o zidentyfikowaniu ciała Tary.

Zoe patrzyła na nią i słuchała wieści ze łzami spływającymi po policzkach. Mariana znowu ją objęła. Zoe przywarła do niej, łkając.

– Wszystko będzie dobrze – szeptała do niej Mariana. – Wszystko się ułoży.

Powoli zaprowadziła Zoe do łóżka i posadziła ją. Gdy Zoe przestała płakać, Mariana wstawiła wodę na herbatę i umyła dwa kubki, które wyjęła z małego zlewu. Zoe przez cały czas siedziała wyprostowana z kolanami przyciągniętymi do klatki piersiowej i wpatrywała się w przestrzeń niewidzącym wzrokiem. Nawet nie ocierała łez płynących jej po policzkach. Ściskała swoją starą pluszową zabawkę – wytartą zebrę. Zwierzątko straciło jedno oko i pruło się w szwach. Towarzyszyło Zoe od wczesnego dzieciństwa, przyjęło sporo jej ataków gniewu i doświadczyło wielu przejawów miłości. Zoe trzymała je teraz kurczowo i mocno ściskała, kołysząc się do przodu i do tyłu.

Mariana postawiła kubek z parującą słodką herbatą na zagraconym stoliku. Przyglądała się Zoe z troską. Jako nastolatka dziewczyna przeżywała silną depresję. Miała częste napady płaczu przerywane okresami złego nastroju i odrętwienia emocjonalnego tak silnego, że nie mogła nawet płakać, z czym Mariana radziła sobie gorzej niż ze łzami. W takie dni trudno było dotrzeć do Zoe, a przecież jej problemy nie powinny dziwić, zważywszy na traumę, jaką jest strata rodziców w tak młodym wieku.

Zoe spędzała u nich przerwę międzysemestralną i właśnie wtedy dostali wiadomość, która miała odmienić jej życie na zawsze. Sebastian odebrał telefon i musiał powiedzieć Zoe, że jej rodzice, siostra Mariany i jej mąż, zginęli w wypadku samochodowym. Zoe się załamała. Sebastian wziął ją w ramiona i przytulił. Od tamtej pory oboje hołubili Zoe, prawdopodobnie trochę za bardzo – jednak Mariana, która też straciła matkę, chciała zapewnić siostrzenicy to wszystko, za czym sama tęskniła w dzieciństwie: matczyną miłość, ciepło i troskę. Działało to rzecz jasna w dwie strony – Mariana czuła, że Zoe oddaje jej całą miłość, jaką od niej otrzymywała.

I wreszcie, ku ich uldze, Zoe zdołała, krok po kroku, pokonać zakręt smutku – z wiekiem depresja nękała ją rzadziej; udało się jej złożyć papiery na uczelnię i zakończyć okres dojrzewania w lepszym stanie, niż go zaczynała. Niemniej Mariana i Sebastian martwili się, jak Zoe poradzi sobie z presją społeczną na uniwersytecie, dlatego kiedy dziewczyna zaprzyjaźniła się z Tarą, poczuli ulgę. Potem, gdy Sebastian zginął, Marianie pomagała świadomość, że Zoe może liczyć na wsparcie przyjaciółki. Ona sama nie miała przyjaciela – właśnie go straciła.

I oto teraz los odebrał Zoe przyjaciółkę – do tego w potwornych okolicznościach. Jak to na nią podziała, dopiero się okaże.

– Zoe, proszę, napij się herbaty. Pomoże na szok.

Brak reakcji.

– Zoe?

Dziewczyna jakby nagle ją usłyszała. Popatrzyła na Marianę szklistymi oczami pełnymi łez.

– To moja wina – szepnęła. – To moja wina, że zginęła.

– Nie mów tak. To nieprawda…

– To jest prawda. Posłuchaj. Nie rozumiesz.

– Czego nie rozumiem? – Mariana usiadła na skraju łóżka i czekała, aż Zoe powie coś więcej.

– To moja wina. Powinnam była coś zrobić… Tego wieczoru… Po tym, jak widziałam się z Tarą… Powinnam była komuś powiedzieć, zadzwonić na policję. Może nadal by żyła…

– Na policję? Dlaczego?

Zoe nie odpowiedziała. Mariana ściągnęła brwi.

– Co Tara ci powiedziała? Wspomniałaś… o czymś szalonym?

Oczy Zoe wypełniły się łzami. Wciąż się kołysała w posępnym milczeniu. Mariana wiedziała, że najlepiej zrobi, po prostu będąc obok niej, okazując cierpliwość, żeby Zoe mogła zrzucić bagaż w swoim czasie. Tyle że nie miały czasu. Mariana odezwała się cicho, tonem pokrzepiającym, ale stanowczym:

– Co ona ci powiedziała, Zoe?

– Nie powinnam była ci mówić. Tara kazała mi przysiąc, że nikomu nie powiem.

– Rozumiem. Nie chcesz nadużyć jej zaufania. Obawiam się jednak, że na coś takiego jest już za późno.

Zoe wpatrywała się w nią. Gdy Mariana spojrzała na jej twarz, czerwone policzki i szeroko otwarte oczy, zobaczyła oczy dziecka: przerażonej dziewczynki z trudem dotrzymującej tajemnicy, której nie chciała zachować, ale za bardzo się bała, by ją wyjawić.

Zoe wreszcie się poddała.

– Poprzedniego wieczoru Tara przyszła do mnie do pokoju. Była w rozsypce, jakby na haju, sama nie wiem. I bardzo zdenerwowana… I powiedziała… Powiedziała, że się boi…

– Boi? Czego?

– Powiedziała, że ktoś ją zabije.

Mariana przyglądała się Zoe przez moment.

– Mów dalej. Co jeszcze powiedziała?

– Kazała mi przysiąc, że nikomu nie powiem. Twierdziła, że gdybym coś powiedziała, a on by się dowiedział, zabiłby ją.

– On? O kim mówiła? Powiedziała ci?

Zoe przytaknęła w milczeniu.

– O kim to było, Zoe? – ponowiła pytanie Mariana.

Zoe z wahaniem pokręciła głową.

– To zakrawało na obłęd…

– Nie szkodzi. Po prostu powiedz.

– Powiedziała… że to jeden z opiekunów naukowych. Profesor.

Mariana zamrugała powiekami, zaskoczona.

– Z college’u?

Zoe skinęła głową.

– Rozumiem. A jak się nazywa?

Zoe milczała przez chwilę.

– Edward Fosca – powiedziała w końcu cichym głosem.
(…)

Alex Michaelides „Boginie”
tłumaczenie: Agnieszka Wyszogrodzka-Gaik
wydawnictwo: W.A.B.
ilość stron: 368

Opis: Nowa powieść autora bestsellerowej „Pacjentki”, thrillera, który podbił serca milionów czytelników. Edward Fosca jest mordercą. Mariana jest pewna. Ale Fosca jest nietykalny. Przystojny i charyzmatyczny profesor literatury greckiej na Uniwersytecie Cambridge jest uwielbiany zarówno przez pracowników, jak i studentów – szczególnie przez członkinie tajnego stowarzyszenia studentek, znanego jako The Maidens. Gdy przyjaciółka jej siostrzenicy, Zoe, zostaje zamordowana, Mariana skupia się na tajnym stowarzyszeniu. Edward Fosca jest winny, mimo posiadania alibi. Ale dlaczego profesor miałby zabijać jedną ze swoich uczennic? Kiedy zostaje znalezione kolejne ciało, obsesja Mariany na punkcie udowodnienia winy Fosce wymyka się spod kontroli, grożąc zniszczeniem jej wiarygodności, a także najbliższych relacji. Ale Mariana jest zdeterminowana, by powstrzymać zabójcę, nawet jeśli będzie ją to kosztowało wszystko – łącznie z własnym życiem.

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek