Co skrywają karty nowej powieści Michela Houellebecqa? Na miesiąc przed premierą publikujemy pierwszy fragment „Unicestwiania”

7 września 2022

Powieść szpiegowska i thriller polityczny, a także kryminał i romans – nowa książka Michela Houellebecqa łączy w sobie wszystkie te elementy. Ponad 600-stronicowe „Unicestwianie” rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, kiedy Francja znajduje się w okresie schyłku, a przepaść między klasą rządzącą a ludnością osiągnęła bezprecedensową skalę. Na kartach powieści śledzimy kryzys egzystencjalny głównego bohatera na tle wyborów i nasilających się ataków cybernetycznych. Powieść trafi do sprzedaży 12 października, a już dziś prezentujemy wam przedpremierowy fragment.

Oddźwięk medialny był początkowo ogromny – tego rodzaju zamach miał miejsce po raz pierwszy – ale wobec braku kolejnych informacji szybko ucichł. Paul streścił Brunonowi spotkanie z Martin-Renaudem; był zaskoczony spokojem, z jakim Bruno przyjął całą historię. Jego względna obojętność na pierwsze ataki komputerowe, poza tym, który go dotyczył osobiście, zdziwiła Paula. Konsekwencje dla rynku transakcji finansowych były bardzo poważne: nastrój podejrzliwości wobec bezpieczeństwa internetu zapanował na parkietach giełdowych, które powróciły do czasów telefonu i faksu – skok do tyłu o jakieś czterdzieści lat; jednak Bruno zawsze gardził kapitalizmem finansowym. Uważał, że trudno naprawdę wymyślić pieniądze, wcześniej czy później różnica da się zauważyć, odniesienie do rzeczywistej produkcji jakichś dóbr wkrótce okaże się niezbędne, tak więc funkcjonowanie systemu produkcyjnego, nawet przy spowolnieniu transakcji finansowych, zawsze pozostawało z grubsza niezmienne. Tym razem jednak cios spadł na gospodarkę rzeczywistą; tyle że, prawdę mówiąc, nawet jeśli tego argumentu nie można było wysunąć publicznie, przeszkody, na jakie natknął się chiński eksport, nie stanowiły złej nowiny dla Francji. Od samego początku Bruno nie brał udziału w powszechnej grze, tylko we własnej wersji gry.

Paul czuł, że ogarniające go troski zaczynają nabierać innego, bardziej bezpośrednio politycznego charakteru. Sytuacja w najmniejszym stopniu się nie wyjaśniała: Bruno nie tylko nie ogłosił swojej kandydatury, ale też odmawiał jakichkolwiek deklaracji na ten temat, za każdym razem powtarzając, że „jeszcze nie nadszedł właściwy moment”. W partii prezydenckiej nie miał żadnego poważnego rywala: w mediach czasami wspominano o kandydaturze premiera, ale natychmiast ją odrzucano; nominowany na początku prezydentury, był zwykłą kukiełką w rękach głowy państwa. Od początku do końca jego jedynym prawdziwym rozmówcą był Bruno – jedynym, który miał wystarczający ciężar gatunkowy, by wpływać na politykę kraju.

Niedawno pojawił się inny, zaskakujący konkurent. Benjamin Sarfati, zwany czasami Ben lub Big Ben, pochodził z samych dołów rozrywki telewizyjnej. Karierę zrobił na TF1, gdzie najpierw prowadził audycję dla nastolatków inspirowaną programem Jackass, tyle że proponowane wyzwania były bardziej upokarzające niż niebezpieczne: ściąganie majtek, wymiotowanie, puszczanie bąków stanowiły samą kwintesencję programu, dzięki któremu kanał TF1 po raz pierwszy w historii osiągnął najwyższą oglądalność wśród nastolatków i młodych ludzi. Jego późniejszą karierę naznaczyła całkowita wierność tejże stacji i druckeryzacja, co stanowi telewizyjny odpowiednik gentryfikacji dzielnic miejskich; punktem kulminacyjnym tej tendencji było zaproszenie na pożegnalny program Michela Druckera1 w dniu jego osiemdziesiątych urodzin – jeden z najbardziej znaczących momentów w historii telewizji drugiej dekady dwudziestego pierwszego wieku. Na jego cotygodniowym, a potem codziennym talk-show zaczęli się tłoczyć pierwszoplanowi politycy i sumienia narodu – najtrudniejszy do przekonania był Stéphane Bern2, który obawiał się rezerwy swojej publiki czwartego wieku – a jednak przyszedł i była to jedna z większych radości w karierze Sarfatiego, który niemal w tym samym czasie skorzystał z wtopy Cyrila Hanouny3 na France 2. Paul nie pamiętał dokładnie, czy został on oskarżony o ekshibicjonizm, molestowanie seksualne czy wręcz o gwałt, w każdym razie z hukiem wyleciał z anteny; sądził, że ma solidnych protektorów w środowisku, otóż nie, znikł z ekranów i umysłów szybciej, niż się tam pojawił, nikt nie pamiętał, że go zatrudniał, a nawet kiedykolwiek spotkał. „Bouygues zemścił się na Bolloré”4, trzeźwo skomentował Bruno.

Nigdy nie faworyzując zbyt ostentacyjnie partii prezydenckiej – byłoby to niezgodne z jego etyką prezentera – Benjamin Sarfati pozwalał ludziom, by się domyślali, jakie są jego sympatie polityczne, choćby przez dobór najbardziej przeciętnych przeciwników, których zaiste nie brakowało, kiedy organizował konfrontację z jakimś ważnym członkiem rządu; tym oto sposobem zaczął się zbliżać do ścisłych kręgów władzy. Zostało mu jeszcze sporo etapów do przeskoczenia, zanim mógł zacząć myśleć o kandydowaniu w wyborach prezydenckich, ale usilnie starał się je pokonać, czemu nikt już nie przeczył. Bez wątpienia decydujące było jego spotkanie z Solène Signal, prezeską firmy konsultingowej Confluences, która od tej chwili zajęła się jego komunikacją.

W przeciwieństwie do większości swoich konkurentów Solène nie widziała konieczności, by zajmować przestrzeń w internecie. Jak mawiała, internet ma dwa zastosowania: ściąganie filmów porno i ubliżanie innym bez konsekwencji; w rzeczywistości tylko niewielka grupa ludzi szczególnie nienawistnych i wulgarnych ma zwyczaj wypowiadać się w sieci. Z punktu widzenia budowania story internet jest jednak nie do pominięcia, chociaż Solène uważała, że wystarczy, a nawet lepiej mówić o swojej popularności w sieci, nawet jeśli fakty tego nie potwierdzają. Można bez obaw twierdzić, że miało się setki tysięcy, wręcz miliony odsłon, ponieważ rzecz jest nie do sprawdzenia.

Prawdziwą innowacją wprowadzoną przez Solène był następujący bezpośrednio po internecie etap drugi, który pod jej wpływem stał się nie do pominięcia przez wszystkie firmy konsultingowe w przypadku budowy nowoczesnej story: chodzi mianowicie o pośredniczących celebrytów (obiecujące aktoreczki, piosenkarzy na progu kariery). Ich rola w mediach, do których mieli dostęp – najczęściej były to media uprawiające informacyjny szum, choć czasami poważne – polegała na niezmordowanym powtarzaniu tego samego przekazu na temat kandydata, jego humanizmu, bliskości, empatii, lecz również patriotyzmu, powagi, przywiązania do republikańskich wartości. Etap ten, według niej najważniejszy, był zarazem najdłuższy i na pewno najbardziej kosztowny w kategoriach czasu i indywidualnego zaangażowania: trzeba było się spotykać z owymi celebrytami, rozmawiać z nimi, głaskać ich równie przerośnięte co żałosne ego. W tym względzie Benjamin był szczególnie faworyzowany: jego pozycja w telewizji i ogromny zasięg jego talk-show czyniły zeń wyjątkowo pożądanego rozmówcę celebrytów. W najgorszym razie mogli z nim wchodzić w lekkie spory, ale prawdziwa kłótnia z Benjaminem nie stanowiła ciekawej opcji dla żadnego celebryty.

Na trzecim etapie, na etapie odrzucenia trzeciego członu rakiety, Solène nie wnosiła żadnych innowacji; jej kontakty były dokładnie te same co jej konkurentów. Znała tych samych senatorów i dyrektorów gabinetów, tych samych dziennikarzy z gazet mainstreamowych; dystans wobec konkurencji starała się zwiększyć głównie na etapie drugim (od pewnego czasu Benjamin Sarfati był już wyraźnie na trzecim); oczywiście sporo kosztowała, ale jej firma była stosunkowo młoda, nie mogła więc sobie pozwolić na zbyt wygórowane ceny.

Chociaż jego pozycja jako wiarygodnego kandydata utrwalała się, sam Sarfati nie złożył jeszcze żadnej deklaracji; decydujący miał być okres poświąteczny.

Po swoim przypadkowym spotkaniu Paul i Prudence nabrali zwyczaju widywania się raz na tydzień, zazwyczaj w niedzielę po południu. Komunikacja między nimi była trudna i przede wszystkim werbalna, nigdy nie posunęli się dalej niż do przelotnego buziaka – ale sama możliwość rozmowy to już dużo, myślał Paul, wrócili z tak daleka. Prudence mówiła głównie o swojej pracy – nadal była zatrudniona w Dyrekcji do spraw Skarbu. Po miesiącu Paul wciąż niewiele wiedział o jej przyjaciołach czy rozrywkach. Pojawiło się w niej coś nowego – jakaś rezygnacja, smutek, mówiła teraz powoli, głosem staruszki, choć fizycznie prawie się nie zmieniła.

Za każdym razem pytała go o ojca; ostatecznie właśnie to ich do siebie zbliżyło. Próbował jej przekazywać jakieś wiadomości – chociaż nie pojechał więcej do Lyonu, często dzwonił do Cécile, która przeniosła się do domu w Saint-Joseph. Na razie ojciec nie odzyskał przytomności, jego stan był stabilny. Cécile w najmniejszym stopniu nie wyglądała jednak na przybitą – jej wiara w moc modlitwy zdawała się niezmierzona.
(…)
_
Przypisy:
1. Michel Drucker – francuski dziennikarz i prezenter telewizyjny prowadzący programy rozrywkowe.
2. Stéphane Bern – francusko-luksemburski dziennikarz radiowy i prezenter telewizyjny.
3. Cyril Hanouna – francuski prezenter radiowy i telewizyjny, pisarz, felietonista.
4. Martin Bouygues i Vincent Bolloré – dwaj konkurujący ze sobą od ponad dwudziestu lat wielcy francuscy przedsiębiorcy, a zarazem właściciele największych francuskich grup medialnych.

Michel Houellebecq „Unicestwianie”
Tłumaczenie: Beata Geppert
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 624

Opis: Wyczekiwana powieść jednego z najgłośniejszych francuskich pisarzy. W „Unicestwianiu” Michel Houellebecq przenosi nas w czas fikcyjnej kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2027 roku. Odkrywa kulisy władzy, marketingu politycznego, bolączki społeczeństwa i nasze własne, pojedyncze. Głównym bohaterem powieści jest Paul, urzędnik z gabinetu ministra finansów, który stara się pogodzić karierę z kryzysem wieku średniego, umierającym ojcem i próbą naprawienia swojego małżeństwa. We francuskiej prasie pisze się, że powieść zaczyna się jak thriller polityczny, a kończy jak thriller filozoficzny. „Unicestwianie” to realistyczna powieść o akcentach dystopijnych, ale niepozbawiona nadziei, czułości i pewnego romantyzmu.


Tematy: , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek