Alysia Abbott wspomina spotkanie z Richardem Brautiganem – fragment książki „Tęczowe San Francisco”

14 września 2015

teczowe-san-francisco-fragment
W publikowanej przez wydawnictwo Czarne „Serii Amerykańskiej” ukazała się kolejna interesująca pozycja. „Tęczowe San Francisco” to wspomnienia córki Steve’a Abbotta, biseksualnego poety i działacza LGBT, z lat 70. i 80. ubiegłego wieku spędzonych wśród bohemy San Francisco. Poniżej prezentujemy fragment książki, w którym autorka opisuje swoje młodzieńcze spotkanie w Amsterdamie z Richardem Brautiganem, pisarzem i poetą związanym z Beat Generation.

Następnego ranka pojechaliśmy pociągiem z paryskiego Gare du Nord do Amsterdamu. Festiwal odbywał się w Melkweg, Mlecznej Drodze, dawnej fabryce nabiału zaadaptowanej na galerię i przestrzeń wystawową służącą podstarzałym holenderskim hipisom i rozwijającej się europejskiej scenie punkowej.

Przyjechaliśmy w drugim dniu konferencji, ale szybko zorientowaliśmy się, co i jak. Odczyty zorganizowano na głównych scenach, a poeci mówiący po francusku, duńsku, niemiecku, węgiersku i niderlandzku zajęli zakurzone tylne sale i górne piętra. W milczeniu obserwowałam, jak popijają słabą kawę, podjadają zeschnięte ciastka i plotkują jeden o drugim.

W trakcie pierwszych kilku dni spędzonych w Amsterdamie rozmawiałam wyłącznie z tatą, który podobnie jak ja czuł się onieśmielony. Szybko jednak zaczęłam sama spacerować po Melkweg. I wtedy zakolegowałam się z pewnym dziwnym amerykańskim pisarzem, Richardem Brautiganem, znanym z opublikowanej w 1967 roku powieści Łowienie pstrągów w Ameryce. Mierzący prawie metr dziewięćdziesiąt, dobrze zbudowany Brautigan, odziany w czerwoną koszulkę z napisem „Montana”, robił onieśmielające wrażenie. Jednak gdy dodać okrągłe druciane okulary, futrzaną myśliwską czapkę i rude, krzaczaste wąsy, wyglądał niemal jak postać z kreskówki, smutnooki Sam z Yosemite.

Brautigan wyjątkowo się mną zainteresował. Miał córkę starszą ode mnie o dziesięć lat, którą ostatni raz widział, kiedy była mniej więcej w moim wieku. Kilka popołudni spędziliśmy na przyjacielskich pogawędkach w jednej z tylnych sal w Melweg, aż w końcu Brautigan postanowił dać mi pewną radę, której, jak twierdził, nie zdążył dać swojej córce.

– Bądź ostrożna – ostrzegał. – Jeśli zobaczysz mały pęcherz na czubku męskiego członka, trzymaj się od niego z daleka.

Miałam dwanaście lat i jeszcze się nie całowałam, więc wypowiedziane przez pisarza słowa zawisły w powietrzu, ale do mnie nie dotarły.

– To opryszczka – wyjaśnił. – Nic dobrego.

Siedziałam, słuchając rad Richarda i innych dziwnych historii, bo pochlebiało mi jego zainteresowanie. Choć nie wszystko rozumiałam, byłam ciekawa, co jeszcze pokręconego może mi powiedzieć.

Następnego dnia po południu podsłuchałam rozmowę między tatą, Brautiganem i Jan Kerouac, córką Jacka, która również występowała na festiwalu. Porównywali anegdoty o dziwnej poezji, która naturalnie wychodzi czasem z dziecięcych ust. Kerouac opisywała sytuację, w której jako dziewczynka pomyliła księżyc ze słońcem i obudziła swoją matkę.

– Już dzień, mamusiu – oznajmiła, rozplatając długie warkocze matki.

Tata wspominał, jak pytałam:

– Dlaczego księżyc nas śledzi?

Zacytował te słowa w jednym ze swoich wierszy. Brautigan opisywał dzień spędzony na plaży ze swoją córką. Dziewczynka bawiła się nowym wiaderkiem, kiedy nadeszła wielka fala i porwała je do morza. Zdenerwowany ojciec wbiegł do wody, rozchlapując ją w poszukiwaniu wiaderka. Za to córka, spoglądając z brzegu, zawołała spokojnie:

– Daj spokój, tatusiu! Już go nie znajdziesz! – Jakby to ona była dorosła, a on był dzieckiem potrzebującym uspokojenia.

Wiele lat po podróży do Amsterdamu trzymałam się wspomnienia tej rozmowy jak kamyka-talizmanu w kieszeni, który pociera się między kciukiem a palcem wskazującym, aż zrobi się płaski i gładki. Zawsze pragnęłam być częścią dyskursu ojca, niezbędnym elementem jego literackiego życia. Tamta chwila, między innymi, była spełnieniem moich artystycznych marzeń.

Tamtego wieczoru słuchałam, jak tata czyta w jednej z ciemnych, zadymionych galerii w Melkweg. Wybrał do prezentacji Elegię, wiersz zamykający jego ostatni tomik wierszy Stretching the ­Agape Bra (1980). Pisał w nim o odejściach, które go w życiu dotknęły, w tym o śmierci mojej matki:

Gdy dowiedziałem się, że czaszka mej żony została zmiażdżona przez ciężarówkę,
moja głowa
zamieniła się w klepsydrę na ekranie telewizora. Na wszystkich kanałach zapanował chaos.

Ojciec nigdy nie rozmawiał ze mną o szczegółach wypadku mamy i nie czułam się dobrze, słysząc, że dzieli się czymś tak bardzo osobistym z widownią składającą się z nieznajomych mówiących obcymi językami. Dziwnie było też obserwować, jaki wpływ mają słowa mojego ojca na ten zwykle głośny tłum. Jego głos roznosił się w pokoju niczym rozwijająca się bela materiału, uciszając rozmowy i tłumiąc brzdęk uderzanych o siebie kieliszków. Mówił, a słowa wypełniały pomieszczenie i rozpraszały papierosowy dym, póki uwaga wszystkich nie skupiła się na bladym szczupłym mężczyźnie siedzącym na scenie, aż słychać było już tylko jego słowa, słowa, które zdawał się kierować wyłącznie do mnie:

Aby się chronić, trzymamy się na dystans,
Gdy nadchodzi chłód, zakładamy szale
A najbardziej niesamowite fragmenty naszej autobiografii
Wydarzyły się naprawdę.

Richard Brautigan

Richard Brautigan

W ostatni wieczór festiwalu ambasador Libanu przewiózł wszystkich autorów autobusami do swojej ściśle strzeżonej rezydencji na przyjęcie. Jak się okazało, dyplomata sam również pisał wiersze, a tym razem zamierzał puścić gościom rzadkie nagranie Apollinaire’a na swoim starym gramofonie. Nikt jednak nie zwracał specjalnej uwagi na płytę, goście woleli raczej pić i palić, siedząc na aksamitnych kanapach.

Nie było tam żadnych innych dzieci, zabrałam więc aparat, by czymś się zająć. Zrobiłam zdjęcie taty rozmawiającego z kilkoma innymi poetami, gwałtownie gestykulującego i próbującego wyjaśnić jakąś skomplikowaną myśl. Sfotografowałam Brautigana w kamizelce i dżinsach, niepewnie siedzącego na krawędzi kanapy. Wciąż wstawał, by przynieść sobie z baru świeże martini, i za każdym razem pytał barmana, czy nie mógłby zrobić „nieco bardziej wytrawnego drinka”, aż w końcu zrezygnowany barman po prostu podał mu butelkę ginu. Brautigan śmiał się, wróciwszy do innych poetów siedzących na sofie, pokazując butelkę niczym myśliwskie trofeum. Gin popijał dalej w autobusie, łyk za łykiem przez całą podróż powrotną do miasta. Wszyscy dorośli byli już wtedy mocno wstawieni, siedzieli sobie na kolanach, całowali się i tańczyli między siedzeniami, ignorując uporczywe prośby kierowcy. Ja nie przestawałam robić zdjęć.

– Hej, Alysio! – zawołał Brautigan. – Zrób mi zdjęcie. Muszę wytrzeźwieć.

Przystawiłam mu aparat blisko twarzy i nacisnęłam spust migawki, wywołując nagły błysk światła. Później miało się okazać, że na zdjęciu twarz Richarda jest zupełnie biała, widać tylko kontury jego okrągłych okularów i futrzaną czapkę. Zamrugał gwałtownie. – Dzięki, skarbie.

Dla mojego ojca najlepszą częścią podróży był ostatni poranek w Amsterdamie, kiedy zjedliśmy w hotelu śniadanie z Williamem Burroughsem. Nie rozumiałam, dlaczego tata tak bardzo denerwuje się spotkaniem z tym starszym panem w trzyczęściowym garniturze i kapeluszu. Ale nawet ojciec był nieco rozczarowany i pisał później o tym spotkaniu: „Nasza rozmowa przy śniadaniu była raczej banalna (koty, mieszkanie w Lawrence w stanie Kansas kontra życie w mieście itp.)”. Jednak słynny autor Nagiego lunchu bardzo chciał posłuchać o dwóch latach, które tata spędził w seminarium w Missouri (przed studiami doktoranckimi) i które właśnie fikcjonalizował dla potrzeb swojej powieści Holy Terror, do której Burroughs miał napisać krótką notkę. Tata podarował mu też egzemplarz trzeciego numeru „SOUP”, który spodobał się Burroughsowi.

Dla mnie najprzyjemniejszym elementem tamtego tygodnia był ostatni wieczór festiwalu, kiedy niemiecka piosenkarka punkowa Nina Hagen występowała dla pełnej sali w Melkweg. W tym samym tygodniu tysiące Europejczyków protestowało w stolicy RFN przeciwko rozwojowi amerykańskiego systemu rakietowego w Europie Zachodniej. Cały zbiorowy gniew i energia skumulowały się na parkiecie w Melkweg. Z balkonu dla obsługi obserwowałam sceny pode mną: tłum punków z fluorescencyjnymi irokezami, w skórach z kolcami, podartych ciuchach i fioletowym makijażu pulsował do rytmu nerwowego śpiewu Niny. Tłum napierał do przodu i cofał się, tańcząc. Ten taniec wyglądał raczej jak walka, a wijące się ciała zderzały się i rozdzielały raz za razem. Poeci z festiwalu okazywali niewielkie zainteresowanie, ja jednak byłam oczarowana. Ta energia! Ta siła! I wszystko to mogłam obserwować z prywatnego balkonu.

Rok po tym, jak wróciliśmy z tatą do San Francisco, zobaczyłam zdjęcia Richarda Brautigana w porannej gazecie. Zastrzelił się z pistoletu Magnum.44 w swoim domu w Bolinas w Kalifornii. Nikt nie znał dokładnej daty jego śmierci. Ciało w stanie rozkładu znaleziono na podłodze przy dużym oknie wychodzącym na Pacyfik. Obok leżał list, a w nim tylko kilka słów: „Niezły burdel, co nie?”.

teczowe-san-franciscoAlysia Abbott „Tęczowe San Francisco”
Tłumaczenie: Dobromiła Jankowska
Wydawnictwo: Czarne
Liczba stron: 320

Opis: Piękny portret burzliwych czasów oraz głębokiej, umykającej stereotypom miłości ojca i córki. San Francisco lat 70. i 80. XX wieku stało się sceną zmian, które odbiły się szerokim echem nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale także na świecie. Było mekką włóczęgów i ludzi szukających wolności, poligonem walki Harveya Milka, członka rady miasta otwarcie przyznającego się do homoseksualizmu, i jednym z głównych świadków epidemii AIDS, która zakończyła beztroskę tych czasów. Alysia Abbott, córka Steve’a Abbotta, biseksualnego poety i działacza LGBT, wraca w swoich wspomnieniach do tego legendarnego Frisco. Dziecko bohemy, wyrastające bez matki w społeczności queer, opowiada nie tylko o życiu w malowniczej dzielnicy Haight-Ashbury, ale także o dojrzewaniu w poczuciu wyobcowania u boku ekscentrycznego ojca. Autorka została wyróżniona nagrodą Heroine przyznawaną przez Magazyn „Madame Figaro”, Nagrodą Stonewall Amerykańskiego Stowarzyszenia Bibliotekarzy oraz została finalistką Nagrody Literackiej Lambda.

Tematy: , , , , , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek