Alina Janowska wspomina Agnieszkę Osiecką ? fragment książki „Koleżanka. Wspomnienia o Agnieszce Osieckiej”

11 kwietnia 2015

kolezanka-Osiecka-fragment
Prezentujemy fragment wspominkowej książki o Agnieszce Osieckiej opracowanej przez Karolinę Felberg-Sendecką. „Koleżanka” zbiera relacje o uwielbianej po dziś dzień poetce i autorce tekstów, często pochodzące od osób, które dotychczas nie wypowiadały się na jej temat. Poniżej możecie przeczytać, jak Osiecką wspominała aktorka teatralna i telewizyjna Alina Janowska. Z Agnieszką Osiecką poznał ją Wiktor Osiecki. Pierwszy i?największy wspólny sukces odnotowały z?okazji „Oskarżonych” ? z?przedstawieniem tym pojechały na Festiwal Sztuk Kameralnych w?Sarajewie, gdzie zdobyły Złoty Laur. W?1964?roku spędziły razem wakacje w?Bułgarii1.

Moja znajomość, a?nawet, powiedziałabym więcej, przyjaźń z?Agnieszką trwała kilkadziesiąt lat.

Pierwszym moim teatrem była Syrena w?Łodzi. Potem przeniosłam się do Warszawy i?tutaj też przyjechała w?końcu Syrena, i?znów w?niej pracowałam. Kierownikiem muzycznym był Wiktorio ? nasz kochany, słynny Wiktor Osiecki, który widząc, że tańczę, śpiewam i?występuję w?kabarecie jednym, drugim, powiedział, że ma córkę, która pisze i?udziela się w?STS-ie. Jako młoda dziewczyna też trochę pisałam, więc bardzo mnie to zainteresowało, ale ? jak to się mówi ? nie dałam temu dużego ucha, bo uważałam, że „jak przyjdzie jego pora, to i?on przyjdzie” ? tak mawiał Tuwim2.

Po kilku latach zmieniłam teatr Syrena na Buffo i?przypomniałam sobie, że jest taka osoba jak Osiecka, która wiedzie prym w?STS-ie wraz z?Jareckim i?Abramowem. Odezwałam się więc do pana Osieckiego. Agnieszka napisała wtedy dla mnie skecz Cyrk, który mam do dziś w szufladzie. Była w niej postać kobiety z?trąbą i?występowałam tam z?wielką trąbą, coś tam mówiąc, śpiewając i?podkreślając ruchowo tekst, który mówił ktoś inny. Tak poznałam Agnieszkę, ale nie pamiętam dokładnie szczegółów tego spotkania.

Zapamiętałam ją dopiero z?okazji Oskarżonych3. Leżałam złożona chorobą z?wysoką temperaturą, dzwonek, otwieram w?nocnej koszuli. W drzwiach stało dwóch facetów ? Siemion i Markuszewski, którzy zwrócili się do mnie następującymi słowy:

? Pani koleżanko, pani musi trochę z?nami popracować. Musimy zrobić przedstawienie pod tytułem Oskarżeni. Pani grałaby z?Wojtkiem Siemionem.

Zapytałam zachrypniętym głosem, co to w?ogóle jest. Wyjaśnili, że to przedstawienie, które miało premierę w?STS-ie, ale teraz jest przerabiane, reżyser chce na nie inaczej spojrzeć, i?że muszę w?nim zagrać właśnie ja. Na co odparłam:

? Słuchajcie, jestem chorym człowiekiem. Mam czterdzieści stopni gorączki. Nie można mnie poważnie traktować, bo po pierwsze w?ogóle nie można mnie tak traktować, a po drugie człowiek chory jest tym bardziej niepoważny, więc odczepcie się ode mnie i?idźcie sobie do domu. Ja przecież ledwo gadam.

A oni na to, że nie i nieustępliwie zostawszy, wyłuszczyli mi, że to sztuka napisana przez Agnieszkę Osiecką i Andrzeja Jareckiego i będzie wystawiana w dwóch częściach, że są w?niej monologi i piosenki, i?nie ma mowy, żeby robił to ktokolwiek inny, musimy być ja i Siemion. Ja znów ? nie, ale oni byli tak namolni, a ja tak osłabiona chorobą, że poddałam się i?obiecałam, że przyjdę, kiedy tylko wyzdrowieję. Na co oni, że to trzeba już zaraz zaczynać i mam się ubierać, i iść z?nimi. Czekałam akurat na lekarza, więc powiedziałam, że zobaczę, co się da zrobić, ale po jego wizycie.

Niespełna tydzień potem byłam już w STS-ie. Z Agnieszką, Jareckim i przede wszystkim z Markuszewskim pracowaliśmy nad przedstawieniem. Przedstawienie powstało w?dwa tygodnie. Z?Wojciechem Siemionem tworzyliśmy bardzo udany duet. Do tego stopnia udany, że owo przedstawienie zostało wytypowane na festiwal międzynarodowych sztuk kameralnych w?Jugosławii, gdzie zdobyliśmy złoty medal, ale jeszcze przed tym sukcesem spektakl cieszył się wielkim powodzeniem w Warszawie. Ludzie walili non stop i?graliśmy na okrągło. W?sumie grałam Oskarżonych sześć lat. Okazało się więc, że wstanie z?łóżka było właściwą decyzją. A nie jest wykluczone, że rolę w?tym przedstawieniu dostałam dzięki wspomnianej kobiecie z?trąbą.

To był początek naszej przyjaźni z?Agnieszką.

Na STS patrzyłam siłą rzeczy z?perspektywy mojego teatrzyku satyrycznego (czyli Teatru Syrena), który prowadził Jurandot4 (człowiek o?dobrym piórze). Wspomagali go również bardzo dobrze piszący Gozdawa5 i Stępień6. To był właściwie wówczas jedyny zawodowy teatr rozrywkowy w Warszawie i?ja przy wielu obowiązkach teatralnych i estradowych, że nie wspomnę o?domowych, prywatnych i?rodzinnych, nie bardzo mogłam się zorientować, co to jest ten STS. Wiedziałam, że jest to amatorski teatr studencki. Nie miałam nic do tego, że amatorski, bo i?ja ? co tam dużo mówić ? też jestem amatorką, więc nie miałam uczucia, że jest to coś gorszego, absolutnie nie. Wiedziałam, że oni noszą tam czerwone krawaty i?że to niespecjalnie mi odpowiada. Nie znałam ich twórczości, nie wiedziałam, kim są, i?dopiero potem, kiedy już byłam wśród nich, zorientowałam się, że byłam w?środku czegoś wyjątkowego, szalenie inspirującego. Wszyscy w?tym teatrze byli dla mnie serdeczni i?traktowali mnie z?atencją ? szczególnie Markuszewski, bo ja już wtedy byłam aktorką z?wieloletnim doświadczeniem, znaną i?z filmów, i?ze swoich występów na placach budów (bo przecież Warszawa się wtedy budowała). Ta aprobata dla wszystkiego, co robiłam, dodawała mi chęci do roboty. Poza tym pozwalali mi interpretować ich rzeczy tak, jak ja sobie je wyobrażałam. Markuszewski po prostu siedział i?się zachwycał, więc i?ja byłam i?nim, i?całą tą atmosferą również zachwycona. Siadywała z?nim także Agnieszka. Zajmowali zawsze miejsca w?dalszych rzędach, żeby nie przeszkadzać.

Potem rozwinęło się teatralne życie towarzysko-kulturalne, które toczyło się za kulisami: premiery, spotkania. Henio Malecha7 za ladą barku tworzył jakby swój własny kabarecik. W?tym wszystkim było coś uroczego. Mimo że byłam wtedy w?okresie wczesnego macierzyństwa, organizowania domu i miałam dużo innych spraw na głowie, to bardzo się wciągnęłam w?STS. Żyłam tym. To mi pomagało, inspirowało, rozwijało. Na pewno. Dopiero z?perspektywy lat mogę docenić znaczenie tego okresu w?moim życiu, bo żyłam wtedy bardzo prędko. Tak było trzeba. Miałam wtedy męża architekta (innego niż teraz) ? pana Boreckiego8 ? który mało zarabiał i?to ja musiałam właściwie na nasz dom zarobić i?go zorganizować. Wszystko było szalenie intensywne i?szybkie ? Teatr Syrena, potem zmiana na Teatr Buffo i?do tego STS z?sukcesem Oskarżonych. Tego sukcesu też nie doceniałam. Byłam do nich trochę przyzwyczajona. Nie czytałam recenzji, bo wiedziałam, że są dobre. Nudziło mnie to. Chociaż kiedy Wańkowicz9 napisał recenzję, w?której potraktował mnie jako pannę Janowską, to przeczytałam ją ? ze zdziwieniem. Recenzja była zresztą rewelacyjna, a podrzucił mi ją Wiktorczyk10.

Chcę również wspomnieć Wojtka Siemiona, który jest przykładem człowieka bardzo dużo myślącego o?swoim repertuarze, poszukującego poezji, zdolnego, ze świetną pamięcią. On był moim towarzyszem w?STS-ie. Zawsze uważałam, że to ja najwięcej pracuję, a?potem okazało się, że to Siemion najwięcej pracował, tylko on nie rodził? Ale dziecko miał ? syna, a?potem dochował się wnuków. Ale nie tylko Wojtek Siemion i?jego żona Piwka11, także wszyscy przyjaciele i?znajomi królika byli mymi przyjaciółmi.

Byłyśmy w?tym okresie z?Agnieszką bardzo blisko i?miałyśmy wiele tematów do rozmowy. Apogeum naszej znajomości nastąpiło podczas wyjazdu z?Oskarżonymi na festiwal do Jugosławii. Pierwszym przystankiem było Sarajewo. Potem zatrzymaliśmy się w?Belgradzie, gdzie daliśmy pierwsze przedstawienie. Była tam urocza, fantastyczna pani dyrektor tego festiwalu, nazwiska już nie pamiętam ? przystojna, wysoka i?silna kobieta. Mieliśmy jednak pewien problem ? cała nasza sztuka polegała na słowie. Nie było dowcipów sytuacyjnych, że ktoś kogoś kopnie w?siedzenie i?to jest śmieszne, tylko trzeba było zrozumieć tekst, który odnosił się do polskich realiów. Zrobiono przynajmniej tyle, że wydrukowano wkładki do programów z?tłumaczeniami skrótów poszczególnych monologów. Od razu zauważyliśmy, że tamtejsza publiczność reaguje tak samo jak Polacy i?znakomicie się bawi. Dostaliśmy złoty laur. W?czasie festiwalu zajmowałyśmy z?Agnieszką wspólny pokoik. Były w?nim dwa łóżka, okrągły stolik i?ani odrobiny miejsca na cokolwiek jeszcze. Złożyłyśmy walizki gdzieś w?rogu i?poszłyśmy na próbę, a?potem na przedstawienie, po którym zaraz był werdykt i?szampan.

Rano ? jeszcze przed naszym wyjściem ? zaczęto znosić do nas hiacynty (może tam jest taki zwyczaj, a?może chcieli jakoś specjalnie przyjąć nas, dwie kobiety), obłędne ilości hiacyntów. Znosili i?znosili te bukiety. Nie wiedziałyśmy, co z?nimi zrobić ? nie było w co ich wstawiać. Do butelki hiacynt się nie mieści, bo za wąska szyjka. Nalałyśmy więc wody do wanny i wrzuciłyśmy do niej wszystkie kwiaty. Proszę sobie wyobrazić ten zapach i wannę pełną hiacyntów! Różowe hiacynty, różowy wspaniały zapach i?my w różowych humorach, bo na razie wszystko się udawało. Na przyjęciu po premierze podawano wspaniałego jugosłowiańskiego szampana, więc wróciłyśmy w różowych humorach do naszego różowego pokoju strasznie zmęczone. Musiałyśmy się wykąpać. Ale gdzie? Ano w wannie. A wanna zajęta. Wyjmować tego wszystkiego na podłogę nie sposób, bo wszystko by ciekło. Wobec tego wlazłyśmy do hiacyntów. Ja pierwsza. Szybko zajęłam sobie lepsze miejsce bez gwoździa pod pupą, a Agnieszka siadła na tym gorszym miejscu, podłożywszy sobie jakąś szmatkę. Z tych hiacyntów wystawały nam tylko głowy. Kiedy się zobaczyłyśmy ? nie było już mowy, że byśmy mogły wyjść z?tej wanny ? tak strasznie się śmiałyśmy! Doszły do tego jeszcze różne dziwne opowieści. Agnieszka powiedziała, że zaręczyła się z?jakimś Chorwatem. On jej się oświadczył i?dał pierścionek, więc wzięła i?tak oto, zaręczona z?Chorwatem, wylądowała w tej wannie? To był niesamowity wieczór. Śmiałyśmy się bez przerwy. W końcu nad ranem poszłyśmy spać. I?od tego momentu, mając przed oczami te hiacynty i?tę wannę, uważałyśmy, że jesteśmy sobie zaślubione. Kiedy wyjeżdżałyśmy, ten „zaręczony” z nią Chorwat przyszedł na dworzec w nadziei, że Agnieszka wysiądzie z pociągu i z nim zostanie. Ale ona tylko wychyliła się z okna i oddała mu pierścionek. Mówię do niej:

? Słuchaj, ty chyba serca nie masz, kobito.

A ona na to:

? Nie mogłam inaczej postąpić. Nie mogłam nie wziąć tego pierścionka, bo on tak strasznie prosił, i?nie mogłam nie oddać, bo przecież wyjeżdżam.

Cała Agnieszka. Takich rozmaitych przygód kilku osobiście „dotknęłam”, ale trzeba powiedzieć, że nasza przyjaźń ? przynajmniej z?mojej strony, ale wydaje mi się, że i?z jej ? była niesłychanie głęboka i?bardzo? dyskretna. Jeśli któraś z?nas chciała coś drugiej powiedzieć, zwierzyć się, to mówiła, a?druga tego wysłuchiwała, obgadywałyśmy sprawę i?zapominałyśmy o?tym zupełnie. Oczywiście to zostawało w?nas, ale każda miała swój kluczyk do tego sejfu i?wszystko było pozamykane.

Uwielbiałam Agnieszkę za jej inteligencję, dowcip, sposób opowiadania. Właściwie teraz, kiedy jestem starsza ? choć oczywiście zawsze byłam od niej starsza ? jeszcze lepiej ją rozumiem. Rozumiem, że ona najpierw opowiadała, a?potem to opisywała. Wydaje mi się, że rzecz opowiedziana znajduje inne akcenty, barwy, niż gdyby się wprost siadło z?piórem w?ręku i?zaczęło pisać, a?ona rzeczywiście doskonale opowiadała.

Przez wiele, wiele lat żyłyśmy bardzo blisko. Bywała u mnie. Ja bywałam u niej. Wiele razy rozmawiałam z?jej mamą, która bardzo się o?nią martwiła, że dużo pracuje, wyjeżdża, późno chodzi spać. Jak to mama. Miała do mnie zaufanie. Dużo o?Agnieszce rozmawiałyśmy.

Przypomniał mi się jeszcze fragment innej podróży. Tym razem z Bułgarii. To Agnieszka wymyśliła, że trzeba jechać się ogrzać, bo u nas zimno. Ja wówczas byłam w?poważnym stanie, w?szóstym miesiącu ciąży ? czekałam na mojego syna Michała12. Podjęłam jednakowoż decyzję, że jedziemy. Pierwszy incydent zdarzył się już na dworcu, gdzie się umówiłyśmy. Bilety do Warny miałyśmy wcześniej wykupione. Przed nami była perspektywa trzydniowej drogi. Miałyśmy przedział sypialny. Ja ze względu na swój stan miałam spać na dole, ona miała się wdrapać na górę. Na dworcu była pani mecenas Robosz13 z?Bielska-Białej, przyjaciółka Agnieszki, którą dosłownie wielbiła. Tu dygresja ? to ja się przyczyniłam do tej przyjaźni i?nie wiem, czy Agnieszka była z?tego powodu szczęśliwa, czy nie. Kiedyś uległam namowom pani Robosz i?dałam się jej kilkakrotnie ściągnąć do Bielska na recitale i?to ja jej w?pewnym momencie podsunęłam Agnieszkę, żeby się „przerzuciła” na kogoś innego, bo ja już nie bardzo mogłam sprostać energii pani mecenas. Pani Robosz to osoba wiedząca o Agnieszce wszystko ? jest bardzo dokładna, pamięta daty, nawet stan pogody w danym momencie. No właśnie ? była więc na dworcu Pani Robosz, a Agnieszki nie było. Ja w ciąży z?walizką czekam przy wagonie na Agnieszkę. Okazało się, że Agnieszka pobiegła na inny peron ? co może przydarzyć się każdemu ? bo, jak wszyscy wiemy, zapowiedzi pociągów są dość trudne do zrozumienia. Ale szczęśliwie wpadła zziajana w?ostatnim momencie, wrzuciłyśmy walizki i pociąg ruszył. Usiadłyśmy i?zaczęłyśmy się śmiać. Trochę jak w?tej wannie. Rozmawiałyśmy, grałyśmy w?karty, które Agnieszka wzięła ze sobą. Po trzech dniach dojechałyśmy do Warny. Był maj. U?nas było bardzo nieładnie ? zimno i?deszcz. Miałyśmy nadzieję że tam od razu wskoczymy w?kostium kąpielowy i?na plażę. Przyjeżdżamy, wysiadamy z?pociągu, a?tam róże (bo w?Bułgarii jest pełno róż, robi się z?nich olejki)? stoją aż po brody w?śniegu. To bardzo pięknie wygląda, kiedy wszystko jest białe i?tylko czerwone róże wyrastają ze śniegu. Uznałyśmy, że to barwy narodowe na naszą cześć, ale nie byłyśmy przygotowane „kostiumowo” na tego rodzaju ewenement natury. Miałyśmy wykupione miejsce w?hotelu Baltczik, do którego trzeba było dojechać jeszcze autobusem. Dotarłyśmy do hotelu. Wszędzie śniegu po kolana, a?my w?sandałkach. Co było robić? Trzeba się było śmiać ? z?nas samych, z?natury, która nam psikusa sprawiła, i?z rozmaitych innych sytuacji. W?związku z?tym, że i?tak nie mogłyśmy wychodzić, poddałam Agnieszce pomysł pisania pamiętnika. Ja zaczęłam. Napisałam pierwszą stronę, a?potem pisała Agnieszka. Mam ten pamiętnik gdzieś w?szufladzie; chciałabym napisać kiedyś moje wspomnienia o?Agnieszce. W?pokoju było bardzo zimno, bo hotel nie był przystosowany do tak niskiej temperatury, musiałyśmy więc ubrać się we wszystko, co miałyśmy. Zaczynało się od kilku par ? za przeproszeniem ? majtek. Zakładałyśmy wszystkie, jakie miałyśmy ze sobą. Następnie kładłyśmy jeszcze jedną parę rajstop, bo nikt nie przewidywał, że będzie trzeba więcej. Ja miałam na szczęście piżamę, zatem coś w?rodzaju spodni i?było już ciut lepiej. Agnieszka wkładała koszulę nocną, na to drugą koszulę, następnie szła sukienka, a?jeżeli odważyłyśmy się wychodzić, to dodatkowo zakładałyśmy na to wszystko jeszcze sweterki zabrane na wszelki wypadek. Kto do Bułgarii wozi sweterki?! Więc miałyśmy tylko po jednym. Do tego wszystkiego były jeszcze kapelusze od słońca. Proszę sobie wyobrazić, jak myśmy wyglądały! Tak ubrane, siedząc naprzeciwko siebie, grałyśmy w?ogona. Agnieszka powiedziała, że mam się nauczyć w?to grać, więc się nauczyłam. Dziś już zapomniałam, na czym to polega, ale to chyba najgłupsza gra na świecie. Grałyśmy jednak w?tego ogona całymi dniami. Ja w?ciąży ? mój Michał nawet nie wie, co przeżył! Kiedyś mu to opowiem.

W tych strojach ryzykowałyśmy nawet wychodzenie na śnieg. Bułgarzy byli nami zachwyceni i?podrywali nas, nie mając oczywiście pojęcia, że ja w?ciąży, a?ona ? pisarka, poetka. To były zabawne konkiety. Agnieszka to opisała i?kiedy po latach przeczytałam to w?naszym grubym zeszycie, strasznie się ucieszyłam. Ona podbijała serca, a?ja musiałam nad tym wszystkim jakoś czuwać, żeby Agnieszka się nie rozpuściła, żeby śnieg się nie rozpuścił w?niektórych momentach. Agnieszka uwieczniła mnie w?swoich wypowiedziach prozą jako osobę, delikatnie mówiąc, pełną inicjatywy. Chodziłyśmy do kawiarenki, która wyglądała jak murzyńska wioska. Robiło się coraz cieplej i?w tej „wiosce” zaczęły wyłaniać się ze śniegu daszki z?trzciny, które wyglądały jak pagody. Przychodziło tam dużo mężczyzn. Ci, co się najpierw zakochali, i?ci, co później, również. Schodzili się rozmaici ze wsi nas oglądać. A?my chętnie z?nimi przebywałyśmy, bo nie było innego towarzystwa. Kąpać się nie można było, o?opalaniu nie było mowy, rewia mody właściwie już wyczerpana, bo wszystko poszło naraz, więc trzeba było tylko intelektem czarować, ale skoro intelektem, to trzeba było to robić w jakimś języku. A my po bułgarsku ani rusz. Tamci po polsku ni cholery, Agnieszka-poliglotka próbowała po angielsku, niemiecku. Ja też wtrącałam się od czasu do czasu. Ale rozmowy były trudne.

Przeżyłyśmy jakoś ten dziwny urlop i?wróciłyśmy szczęśliwie do Polski jeszcze mocniej zaprzyjaźnione. Potem dowiedziałam się, że Agnieszka wyszła za mąż. Ni stąd, ni zowąd. Ta nasza przyjaźń była taka, że widywałyśmy się bardzo często, ale nie mówiłyśmy o?najważniejszych, osobistych sprawach. To, o?czym mówiłyśmy, było z?całkiem innej sfery. Ja urodziłam w międzyczasie Michała i?poprosiłam Agnieszkę, która tak długo oglądała mój brzuch, żeby została jego matką chrzestną. Ojcem chrzestnym został Zyzio Kałużyński14. Już po śmierci Agnieszki wspominałyśmy ją z?Magdą Umer na Przeglądzie Piosenki Aktorskiej we Wrocławiu, na który Agnieszka miała dojechać i?już nie przyjechała. Otóż Agnieszka mówiła jej, że Michał jest jej chrzestnym synem i?że jej przykro, że tak mało o?nim w?życiu myślała i?że nie dała mu nic oprócz? talentu. Uznałam, że to piękne stwierdzenie, i?miałam łzy w?oczach.
_
Przypisy:
1?Osiecka notowała wówczas w?dzienniczku: „25 czerwca: Dzień dzisiejszy rozpoczęła Janowska od zwołania tutejszego Zgromadzenia Narodowego. Otwierając posiedzenie, Janowska oświadczyła: 'Panie! Panowie! Panie Ministrze! Nie będą mi państwo więcej potrzebni’. To mówiąc, Janowska uznała Zgromadzenie za rozwiązane. Uczestnicy rozeszli się z?kwitkiem. Był to, jak się okazało, kwitek z?pralni chemicznej. Po przepraniu b[yli] członkowie zgromadzenia zyskują prawo do życia jako lodziarze i?sodowiarze. W godzinach popołudniowych Janowska zajęła się przeredagowywaniem tutejszego hymnu. 3 lipca: W?poniedziałek w?godzinach rannych Alina Janowska udała się do ogrodów królowej rumuńskiej Ulanii w?miejscowości Bałczik. Obstawiwszy miejscowość swoimi ludźmi, tyranka wydała następujące rozporządzenie: Podzieliła miejscowych obywateli na trzy kategorie ludności: Stonogi, Żaby i?Ćmy. Stosuje się wobec nich represje odpowiadające nazwie grupy. Osoby uprzywilejowane używane są w?ogrodach królewskich do uzupełniania luk w?drzewostanie. Obywatele pracujący w?figurze typu ?wierzba płacząca? chwalą siebie nowe porządki. Obywatele używani w?charakterze bluszczy i?pnączy skarżą się na reumatyzm. Reżim nie przewiduje jednak rozpatrywania zażaleń”. Cyt. za: Zofia Turowska, „Agnieszki”, s.?115.
2?Julian Tuwim (1894?1953) ? poeta, pisarz, satyryk, tłumacz. Współtworzył kabaret literacki Pod Picadorem, należał do grupy poetyckiej Skamander. Współpracował z?”Wiadomościami Literackimi”. Napisał m.in. „Lokomotywę” (1938) i?wiele innych wierszy dla dzieci.
3 „Oskarżeni” (I wersja, premiera 4 stycznia 1961 roku, reż. Jerzy Markuszewski) ? faktomontaż autorstwa Agnieszki Osieckiej i?Andrzeja Jareckiego, w?którym zagrali Alina Janowska, Wojciech Siemion oraz Maria Chrząszcz, Zofia Merle, Anna Prucnal, Kazimiera Utrata, Bolesław Gasiński, Antoni Krauze, Ryszard Pracz, Stanisław Tym, Jerzy Wiernicki. „Oskarżeni” (II wersja, premiera 25 października 1961 roku, reż. Jerzy Markuszewski) ? faktomontaż autorstwa Agnieszki Osieckiej i?Andrzeja Jareckiego, z?muzyką Jarosława Abramowa, w?którym zagrali Alina Janowska z?Wojciechem Siemionem.
4?Jerzy Jurandot (właśc. Glejgewicht, 1911?1979) ? poeta, dramaturg, satyryk. W?1945?roku założył w?Łodzi Teatr Syrena, w?1948 przeniósł go do Warszawy i?był jego pierwszym dyrektorem.
5 Zdzisław Gozdawa (właśc. Zdzisław Gozdawa-Godlewski, 1910?1990) ? poeta, komediopisarz, felietonista, satyryk i?kompozytor. Wspólnym dziełem Gozdawy i?Stępnia był m.in. „Wodewil warszawski” (1950).
6?Wacław Stępień (1911?1993) ? satyryk, autor rewii, komedii muzycznych i?tekstów piosenek.
7 Henryk Malecha (ur. 1934) ? dziennikarz, aktor, pisarz. Był współzałożycielem i?pierwszym dyrektorem STS-u. Prowadził w?budynku STS-u kabaret Fioletowy Księżyc.
8?Andrzej Borecki (1927?2011) ? architekt, scenograf, grafik. Pierwszy mąż Aliny Janowskiej.
9?Melchior Wańkowicz (1892?1974) ? pisarz, dziennikarz, reportażysta, publicysta. Uczestnik bitwy o?Monte Cassino. Autor m.in. „Tędy i?owędy” (1961) oraz „Szkiców spod Monte Cassino” (1969).
10 Zenon Wiktorczyk (1918?1997) ? aktor, satyryk, dziennikarz, konferansjer. Założył Teatr Buffo i?kabaret Szpak, prowadził audycję radiową „Podwieczorek przy mikrofonie”. W?latach 1950?1968 kierował w?Polskim Radiu Redakcją Humoru i?Satyry, a?w latach 1973?1983 Redakcją Rozrywki.
11 Jadwiga Siemion (Piwka, 1925?2004) ? prawniczka. Była pierwszą żoną Wojciecha Siemiona.
12 Michał Zabłocki (ur. 1964) ? poeta, scenarzysta, reżyser teledysków i?reklam. Syn Aliny Janowskiej i?Wojciecha Zabłockiego. Agnieszka Osiecka trzymała go do chrztu.
13 Anna Robosz ? prawniczka, sędzia, działaczka kulturalna. Przyjaźniła się z?Agnieszką Osiecką, która pisała o?niej następująco: „Siedzę w?kuchni i?jem jajko; właśnie przyszłam z?pociągu, wróciłam ze spotkań autorskich z?Cieszyńskiego. Trochę też tam byłam ze względu na znajomą moją Hankę Robosz. Hanka to grubas. Idzie strasznie ostrożnie, wciąż patrząc na schodki i?kamienie, czy się nie potknie. Jej pasja to te spotkania, sprowadzanie 'gwiazd estrady’: działaczka-maniaczka. Poza tym sędzina sądu w?Bielsku. Wszystkich zna. Spoglądam na jakiegoś mężczyznę, a?ona: 'taksówkarz nr 7, świadek Jehowy’. Patrzę na jakąś cukiernię, a?ona: 'Nie cierpię tej ajentki, w?zeszłym?roku prowadziłam jej sprawę o?podział majątku'”, Agnieszka Osiecka, „Na wolności”, s.?102.
14 Zygmunt Kałużyński (1911?2004) ? dziennikarz, krytyk filmowy, eseista. Od?roku 1957 do 1993 współpracował z?tygodnikiem „Polityka”.

kolezanka-OsieckaKarolina Felberg-Sendecka „Koleżanka. Wspomnienia o Agnieszce Osieckiej”
Tłumaczenie:
Wydawnictwo: Dom Wydawniczy PWN
Liczba stron: 572

Opis: Mimo wielu publikacji o Agnieszce Osieckiej jej historia wciąż domaga się opowiedzenia. Prezentowany tom ma inny niż dotychczasowe książki jej poświęcone, wspomnieniowy charakter. Na książkę składają się wcześniej publikowane wspomnienia o poetce, takie jak fragmenty autobiografii Maryli Rodowicz Niech żyje bal, fragment przedmowy do książki Listy na wyczerpanym papierze Agnieszki Osieckiej i Jeremiego Przybory innych a także teksty nigdy wcześniej nie publikowane, napisane specjalnie na potrzeby tej książki. O poetce opowiadają między innymi: Krystyna Sienkiewicz, Stanisław Soyka, Katarzyna Ważyk, Agata Passent, Stan Borys, Ewa Błaszczyk i inni, bliscy Osieckiej ludzie. Książkę dopełniają wiersze dedykowane artystce lub inspirowane jej osobą oraz fragmenty wywiadów prasowych z Osiecką. Dla każdego ze wspominających była inna, jedyna i wyjątkowa. Również książka, która ukaże się w 18. rocznicę śmierci poetki, jest inna, odważna, a niekiedy nawet wstrząsająca.

Tematy: , , , , , , , , ,

Kategoria: fragmenty książek