Biurka polskich pisarzy: Roma Ligocka

25 listopada 2019


Pracowała jako kostiumolog i scenograf w licznych europejskich teatrach, a także w filmie i telewizji. Jest również uznaną malarką – pierwszą wystawę jej prac zorganizował pod koniec lat 50. Piotr Skrzynecki w „Piwnicy pod baranami”. Później jej obrazy były prezentowane w wielu krajach na całym świecie. Pisze od dawna. Już w połowie lat 60. wystawiono jej sztukę „Dwa razy południe” o śmierci Hemingwaya. Zadebiutowała książką jednak dopiero w 2000 roku. Była to autobiograficzna „Dziewczynka w czerwonym płaszczyku”. Do napisania tej tak dobrze odebranej przez czytelników książki zainspirowała ją „Lista Schindlera” Spielberga. W postaci ukazanej w filmie dziewczynki w czerwonym płaszczyku rozpoznała samą siebie. Tak narodził się pomysł, aby opisać swoje wojenne i powojenne doświadczenia. Później przyszły kolejne książki, zawsze bardzo osobiste i emocjonalne. Tak też jest i z najnowszą, która ukazała się nakładem Wydawnictwa Literackiego. „Jeden dobry dzień” to opowieść autorki o tym, jak stara się pomóc bliskiej osobie w najważniejszych, pełnych bólu chwilach – w zmaganiu się z chorobą nowotworową. Premiera tej publikacji jest okazją, aby pokazać miejsce, w którym powstają wszystkie książki Romy Ligockiej.

Miejsce pracy: Miasto w północnych Niemczech. Późny wieczór. Ciemna ulica. Ich dwoje – polskich emigrantów na spacerze. Nagle kobieta zauważa samotnie stojącą na chodniku starą maszynę do szycia Singera na przepięknym ozdobnym stelażu.

Chwilę później mężczyzna zostaje zmuszony do wniesienia tego ciężkiego urządzenia po schodach do mieszkania, a następnie „zmolestowany” do przykręcenia do stelaża drewnianego blatu. Wreszcie kobieta (czyli ja) maluje całość na biało. Powstaje piękny mebel – emigranckie szczęście.

I tak powstało moje biurko. Było to ponad trzydzieści lat temu. Biurko było już ze mną w różnych krajach, różnych mieszkaniach. Teraz stoi w moim krakowskim mieszkaniu i służy mi do dziś.

Napisałam przy nim wszystkie moje książki – a jest ich razem z wydaniami zagranicznymi prawie 50 (więc nie mówcie, że tylko „Dziewczynka…”). Także i ta najnowsza, zatytułowana „Jeden dobry dzień”.

Tryb pracy: Myślę, że najzdrowiej jest wstawać rano i udawać się do pracy jak do biura – choćby było ono nawet w tym samym pokoju. Nie wierzę w jakieś wieczorne objawienia i zarywane noce.

Przeważnie produkt takich nocy rano nie nadaje się do niczego. Staram się pracować do ok. 15:00, ale budzenie głowy i wyobraźni trochę trwa. Zdarza się, że siedzę przy biurku dużo dłużej i jeszcze koło 16:00 nie mogę przestać, choć uświadamiam sobie, że nic nie jadłam – bardzo niezdrowo(!), ale czy praca w ogóle jest zdrowa?

Zdarza się też, że pomysł łapie mnie poza domem i koniecznie muszę go zapisać. Bywa więc, że przysiądę gdzieś na ulicy na jakichś schodkach i wyciągam notes i ołówek. Ostatnio, kiedy tak siedziałam, przechodzący ludzie pytali mnie: „Czy Pani jakoś pomóc?”, „Najlepiej napisać za mnie książkę” – chciałam odpowiedzieć, ale powstrzymałam się. Oczywiście pisać można wszędzie, ale najlepiej chyba u siebie. I może tak jest ze wszystkim.

Aktualny projekt: To już nie projekt. Można powiedzieć, że „produkt”, czyli po prostu nowa książka. Nigdy nie mogę się nadziwić, że coś, co przez miesiące było tylko projektem, teraz leży na biurku – żywe i obecne.

Moja najnowsza książka nazywa się „Jeden dobry dzień” – nie piszę „ostatnia”, bo jeszcze w zielone gramy… Jest o miłości, chorobie – pomocy bliskiej osobie w cierpieniu, o przekraczaniu własnych granic, o życiu po prostu. Tak naprawdę wszystkie dobre książki mówią o tym, ale przeczytajcie moją!

fot. Roma Ligocka dla Booklips.pl

Tematy: , , , ,

Kategoria: biurka polskich pisarzy