Biurka polskich pisarzy: Krzysztof Piskorski

24 października 2016

biurko_krzysztof_piskorski_1
Zyskał sobie uznanie dzięki imponującej wyobraźni, zaskakującym fabułom oraz kreowaniu osobliwych światów. W trylogii „Opowieści piasków” stworzył oryginalne uniwersum fantasy inspirowane tradycyjną kulturą Półwyspu Arabskiego, w dwutomowym cyklu „Zadra” historię wojen napoleońskich ozdobił steampunkiem i fantastyką, w powieści „Krawędź czasu” polską rewolucję przemysłową zderzył z kabałą i podróżami w czasie, zaś w wyróżnionym nagrodą im. Janusza Zajdla „Cieniorycie” opowieści spod znaku płaszcza i szpady przyprawił odrobiną magii wzorowanej na literaturze iberoamerykańskiej. We wrześniu nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się jego najnowsza książka, „Czterdzieści i cztery”, w której rozwija wizję świata, gdzie niezwykła technologia miesza się ze słowiańską magią oraz epoką narodowych powstań i Wielkiej Emigracji. Czytelnikom Booklips.pl pokazuje, gdzie tworzy owe niezwykłe światy.

(kliknij w zdjęcia, żeby powiększyć)

Miejsce pracy: Najważniejsze nie jest biurko, a jego otoczenie. Najlepiej pracuje mi się w zamkniętych przestrzeniach, gdzie po lewej i prawej oraz za monitorem mam ściany. Ewentualnie coś ścianę przypominającego. Nie wiem dlaczego, ale w małych, pozbawionych zbędnych przedmiotów miejscach łatwiej mi się skoncentrować. Zamknięcie i deprywacja sensoryczna to dobrzy przyjaciele mojej prozy. Dlatego wizja stereotypowego gabinetu pisarza, pełnego regałów z książkami, papierów, wydruków, korkowych tablic, napełnia mnie świdrującym brzuch niepokojem. Podobnie jak otwarte biura. Gdyby mój dom miał schowek pod schodami, właśnie tam urządziłbym pracownię?

Wymagania techniczne mam równie mało romantyczne. Potrzebuję dużego biurka o odpowiedniej wysokości. Dobrego monitora ? z laptopa korzystam wyłącznie w trasie. Do tego klawiatury solidnej jak pancerna płyta, najlepiej z mechanicznymi stykami. Wokół trzymam porządek, surowo ograniczam liczbę zbędnych rzeczy. Mam pod ręką tylko parę książek ? te, które są potrzebne do aktualnie pisanego tekstu. Reszta ląduje z powrotem w biblioteczce w drugim pokoju, żeby nie przeszkadzała. Lubię mieć w okolicy kubek z ciepłą yerbą albo kawą. Pracuję w stoperach. Wszystko, żeby najłatwiej osuwać się w stan skupienia.

Flaubert napisał kiedyś w liście do znajomej, że trzeba być uporządkowanym i spokojnym w życiu, aby być brutalnym i oryginalnym w prozie. Dla mnie ta dwustuletnia rada sprawdza się doskonale.

Tryb pracy: Pracuję zrywami. Najpierw godzina z włączonym timerem, w pełnej koncentracji, bez zaglądania na pocztę ani do Internetu. Potem dziesięciominutowa przerwa. W jej trakcie głównie chodzę szybko po mieszkaniu, robię parę ćwiczeń, mogę coś zjeść albo wypić, odpisać na wiadomości. I od nowa za biurko. Odkryłem, że w ten sposób łatwo mi zachować energię w trakcie całych dni przy klawiaturze. A plecy i oczy są wdzięczne.

Pracuję o różnych porach, ale najbardziej lubię przedpołudnia. Kiedy mam dzień, który mogę poświęcić na pracę, zaczynam rano i trzymam się w cyklu pisarskich „sprintów” i przerw aż do wieczora. Jeśli nie mam całego dnia ? wciskam po pół godziny gdzie się da. Najważniejsze jest jedno: w trakcie pracy nie myśleć o niczym innym i nie poddawać się żadnym rozpraszaczom uwagi.

Zawsze mam pod ręką kartkę papieru i coś do pisania, bo przygotowuję dużo schematów fabuł, mini?konspektów, grafów. Ale nie trzymam tego wszystkiego na widoku, nie przypinam do jakichś malowniczych korkowych tablic, tylko przerzucam prędko do notatnika na komputerze, który ma backup w chmurze i synchronizuje się na wszystkich moich urządzeniach ? łącznie z telefonem. To ostatnie dlatego, że sporo szybkich notatek robię wszędzie, gdzie wpadną mi do głowy pomysły: w autobusach, pociągach, poczekalniach.

Moje książki mają długi okres „preprodukcji”. Zaczynają jako strony w notatniku, do których zrzucam fabularne pomysły, ciekawe koncepcje, skrawki dialogu, wizje kluczowych scen albo założenia fantastycznego świata. Dopiero gdy mam bardzo szczegółowy pomysł, siadam do pisania. Okres przygotowań trwa często dłużej niż samo pisanie. Ale nie blokuje mi warsztatu, bo zazwyczaj równolegle rozwijam kilka pomysłów, a potem chwytam ten najbardziej obiecujący. Do reszty koncepcji wracam ponownie po napisaniu książki. Bywa, że kilka razy. Najnowsza powieść była w przygotowaniu trzykrotnie, nim wreszcie znalazłem iterację, którą chciałem zrealizować. Samo pisanie idzie mi niespiesznie. To dlatego, że dużo poprawiam; czasem piszę od nowa spore kawałki. Potrafię też porzucać teksty, w które zainwestowałem sporo pracy.

I ostatnia rzecz: staram się nigdy nie kończyć dnia na trudnym do rozwiązania problemie czy ciężkim fragmencie. Przerywam tam, gdzie idzie łatwo, gdzie dalszy ciąg wydaje się oczywisty. W ten sposób, kiedy siadam następnym razem do klawiatury, mam przed sobą przyjemny „rozbieg”.

Aktualny projekt: Parę tygodni temu wyszła moja najnowsza powieść ? wspomniane „Czterdzieści i cztery”, gdzie mieszam fantastykę z epoką narodowych wieszczów, Wielkiej Emigracji i powstań. Ja tymczasem zabrałem się za dwa projekty scenariuszowe, o których nie chcę jeszcze mówić. Równolegle zbieram pomysły i robię pierwsze szkice do nowej powieści. I znów ? bez szczegółów, ale jej koncepcja bardzo podniosła mi tętno. To pomysł, który powinien zaskoczyć nawet ludzi śledzących moje książki od dawna.

biurko_krzysztof_piskorski_2

Opracowanie: Artur Maszota
fot. Krzysztof Piskorski dla Booklips.pl

Tematy: , , , , , ,

Kategoria: biurka polskich pisarzy