Biurka polskich pisarzy: Joanna Lech

9 lipca 2018


Jedna z najbardziej znanych poetek młodego pokolenia. Wyjątkowo aktywna i popularna w mediach społecznościowych. Popularności towarzyszy uznanie krytyki. Dwukrotnie nominowana do Nagrody Literackiej Nike, a także do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius i Nagrody Literackiej Gdynia. Tłumaczona na angielski, niemiecki, ukraiński, rosyjski i czeski. W dorobku ma cztery tomy poetyckie („Zapaść”, „Nawroty”, „Trans”, „Piosenki pikinierów”) oraz debiut prozatorski („Sztuczki”). W czerwcu ukazała się antologia „Znowu pragnę ciemnej miłości”, w której zebrała swoje ulubione wiersze o miłości autorstwa polskich poetów i poetek. Joanna Lech kompulsywnie podróżuje, fotografuje i czyta, w nawale obowiązków znalazła jednak chwilę, aby pokazać nam swoje miejsce pracy i opowiedzieć o warsztacie twórczym oraz planach zawodowych na najbliższą przyszłość. (kliknij w zdjęcia, żeby powiększyć)

Miejsce pracy: Szklane biurko, czyli designerski mebel gabinetowy Bauhaus z lat 70. wyszperałam kiedyś na targu za śmieszne pieniądze ? łut szczęścia, bo był w doskonałym stanie. Niestety zaadaptowany jako jadalnia/blat nieco się porysował i było mi szkoda, więc po latach służenia za stół znów został mianowany biurkiem, przeniosłam się tylko do kuchni z książkami i tak to funkcjonowało, aż doszłam do wniosku, że widok na przepełniony zlew jednak już mnie tak nie inspiruje do pisania, jak dawniej. Więc teraz pod szumną nazwą „pracownia” kryje się wydzielony kącik z regałem ? dzięki półkom w zasięgu ręki nie muszę już trzymać podręcznych gratów na blacie, chociaż przyznaję, że nie zawsze jest tak minimalistycznie. Przy pisaniu jem i wypijam nieskończone litry zielonej herbaty, więc i rozkładam wokół kubki, talerze i stosy notatek. Niezbędnym wyposażeniem są też słuchawki, bo sąsiedzi już wystarczająco mnie uwielbiają przez gramofon i kolumny od projektora. Ten ekran namalowany na ścianie nie tylko polepszył oglądanie filmów, ale i zapobiega pytaniom znajomych o telewizor. (Nie mam). Maszyna do pisania to pamiątka po mojej świętej pamięci babci, niestety już nie działa. Na regale stoi też Szampan, który zapominam otworzyć przy każdej okazji od lat, i ozdoby (po)świąteczne, których już chyba nie opłaca się chować. A ponieważ jestem bucem, za plecami trzymam kolekcję własnych książek i nagród. Ponieważ jestem jeszcze większym bucem, jest tam też wystawa drobnych pamiątek z podróży. Na specjalnie niewygodnym krześle leży mata zwana Owieczką, która najwyraźniej należy do Koty Paskudy i czasem udaje mi się pożyczyć od niej to miejsce do pracy.

Tryb pracy: Rutyna zależy od rodzaju książki, jaką akurat piszę. Debiutanckie „Sztuczki” musiałam skończyć w czasie skradzionym od wypoczynku i snu, więc ustanowiłam sobie rytuał całkowitego oderwania od świata: wydzielone miejsce „tylko do pracy”, wyłączyć router, zaparzyć kawę, zamknąć drzwi, zapalić lampkę i słuchawki na uszy ? dzięki temu momentalnie można się skupić na tekście i nic nie rozprasza. Z kolejną powieścią obyło się już bez zapalenia spojówek, bo przy dziennym świetle i w godzinach pracy ustalanych twardo, jak w urzędzie. Z wierszami jest inaczej, frazy przychodzą w biegu i w ciągu dnia zapisuję je sobie w telefonie, a całość już wieczorami, na łóżku, z komputerem na brzuchu, jednocześnie czytając i wyszukując nową muzykę. Nie jest to może najbardziej produktywna metoda, ale z pewnością całkiem przyjemna. Z kolei wybieranie wierszy do antologii odbyłam praktycznie na podłodze, bo były to tak pokaźne stosy makulatury, że można było między nimi drążyć tunele. Czytając, przekładałam stosy książek i spisywałam dopiero wybrane tytuły.

Aktualny projekt: Niedawno w Wydawnictwie W.A.B. ukazała się wspomniana antologia „Znowu pragnę ciemnej miłości”, czyli wybór świetnych wierszy miłosnych współczesnych polskich autorek i autorów, więc czas dzielę pomiędzy zajęcia związane z jej promocją i redakcję drugiej powieści. Nie powinnam, bo obiecałam sobie wreszcie odpocząć i nacieszyć latem, ale zaczęłam też powolutku przymierzać się do kolejnej książki. Tym razem parakryminał, więc absurdalna, śmiesznie-straszna historia z morderstwem tylko w tle. Pomysł ryzykowny, ale właściwie sam mnie znalazł, więc szkoda byłoby nie spróbować. I znów zaczyna się zbieranie notatek, układanie w głowie i przede wszystkim, najważniejsze: czytanie. A ta prawdziwa, żmudna praca pewnie dopiero na jesieni.

fot. Joanna Lech dla Booklips.pl

Tematy: , , , , , , , ,

Kategoria: biurka polskich pisarzy