Biurka polskich pisarzy: Eugeniusz Dębski

2 listopada 2015

biurko-eugeniusz-debski-1
Pisarz zadziorny, pełen poczucia humoru i charyzmy. Od dziecka zakochany w książkach, zarówno tych zza wschodniej granicy, jak i rodzimych. Nie tylko pisze, ale również tłumaczy literaturę fantastyczną z półki rosyjskiej. Autor ponad 100 opowiadań i 20 powieści, z których część dostępna jest na rynku rosyjskim, czeskim, węgierskim i niemieckim.

Był pięciokrotnie nominowany do Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla, jego dylogia „Krucjata” walczyła o Literacką Nagrodę Europy Środkowej „Angelus”. W 1996 roku zdobył Śląkfę, najstarsze w Polsce wyróżnienie w dziedzinie fantastyki. Jest jedynym na świecie autorem posiadającym aż dwie nagrody specjalnie dla niego ustanowione: Nagrodę Mątwy i Srebrną Muszlę. W maju 2015 roku 2,6% głosów oddanych na niego w trzeciej edycji Wyborów Literackich (ogólnokrajowej akcji promującej polską literaturę) zapewniło mu 8. miejsce na liście najpopularniejszych rodzimych pisarzy współczesnych.

Wraz z Andrzejem Drzewińskim, Adamem Cebulą i Piotrem Surmiakiem wchodzi w skład grupy autorskiej Kareta Wrocławski. Wspólnie z pisarzem Rafałem Dębskim (zbieżność nazwisk przypadkowa) używał pseudonimu Greg Gindick. Owocem najnowszego duetu, z żoną Beatą, jest crime thriller „Dwudziesta trzecia”, pierwsza z cyklu powieść o dochodzeniach wrocławskiego detektywa Tomasza Winklera.

Miejsce pracy: Biurko ma swoją, acz niezbyt ciekawą historię. Trafiło w ręce naszej rodziny od poznańskiego magnata, gdy byłem w liceum, gdzieś w 1968-69. Może nie bezpośrednio od niego, bo zmarł był, ale zaakceptował zakup, bo w dniu śmierci puknął trzy razy do drzwi naszego pokoju, czego świadkiem jest moja mama, ja i był – tata. Przy okazji – ojciec okazał się niezłym cykorem, bo nie odważył się wyjść do przedpokoju, czego domagała się mdlejąca ze strachu mama.

Od tej pory jest ciągle moje. Szacuję, że ma dobre sto lat i pewnie doczeka drugiej setki, bo nic nie wskazuje na zniszczenie, a korniki pewnie powyzdychały ze starości.

Napisałem przy tym biurku dziewięćdziesiąt kilka procent swoich utworów, to by było około dwudziestu powieści i niemal setka opowiadań, plus pewnie ze trzydzieści książek przełożyłem z rosyjskiego. Trochę pisałem na laptopie w wakacje, małą część na kompie w biurze mojej żony, bo zdarzają się tam godziny dla mnie wolne od zajęć. Ale to incydenty, gros napisanego wsiąkło w blat tego właśnie biurka, z epoki Hitler Barocco, albo wcześniejszej…

Nie powiem, że przy innym biurku nie mógłbym pisać…

Ale – pewnie – jednak nie mógłbym…

biurko-eugeniusz-debski-2

Tryb pracy: Pracuję przy nim w domu, przy innym biurku – w pracy. Na pierwszy rzut oka wydaje się przeładowane, zaśmiecone, ale to ma głębszy sens. Otóż, siadam i nie mam weny. Co robię? Wyjmuję z szuflady płyn do konserwacji mebli i ściereczkę, zaczynam biurko czyścić. Uprzednio spędzając z niego naszego kota Pixela. Potem poleruję, potem przestawiam gadgety, czyszczę ekran, prostuję kable, sprawdzam, czy Apple z The Beatles jest sprawne, prostuję kable inaczej, sprawdzam na tablecie pogodę, spędzam kota, wymieniam baterie w myszce i… nagle czuję, że już mogę pisać. Ciskam więc kablami w Pixela i odpalam Worda. Chyba że jest już odpalony i rozgrzany jak lubię.

Jeśli wena uporczywie nie przychodzi, sięgam do środków ostatecznych: przemodelowuję ustawienia Worda. Zwiększam, zmniejszam marginesy, zmieniam font, dodaję dyskretne tło, zielonkawe (które przy następnym uruchomieniu usuwam), uruchamiam kilka pomocniczych opcji, które już kiedyś uruchomiłem, a potem zdezaktywowałem, bo były kompletnie zbyteczne.

W ostateczności otwieram folder POMYSŁY. Widząc, ile ich mam i ile powinienem zrealizować, szybko powracam do tekstu już wywołanego na ekran, a Wena grzecznie zasiada na ramieniu mym i podpowiada. Bo woli to niż dłubanie w nowych pomysłach.

Czasem drażnię się z nią, z Weną: siadam obok biurka w fotelu Andrzeja Waligórskiego, w którym on miał stuprocentowe uwenowienie. Wtedy, czasem, spierają się one, ta Andrzejowa i ta moja. A spór kończy się tak, że przez kilka godzin używam więcej słów na ka, na cha i na dupa…

Aktualny projekt: Chwilę temu przy tym biurku moja żona postawiła ostatnią kropkę (taki nasz Dębski obyczaj) w najnowszej powieści o przygodach Owena Yeatesa. Tak, wiem, ostatnia powieść nosiła tytuł „Ostatnia przygoda”, ale okazało się, że przesadziłem, ostatnią jest ta… ostatnia. Nie ma jeszcze tytułu, rzecz dla mnie niezwykła i niemiła…

Dwie chwile temu napisałem przy nim też coś dla mnie niezwykłego: powieść współczesną, trochę sowizdrzalską, trochę enigmatyczną i sensacyjną, trochę demoniczną… Ta ma tytuł, „Kogel-Nobel”, wydawca – na razie – nieznany.

Aktualnie przy tym biurku powstaje moja część koprodukcji, czyli powieści „Dwudziesta trzecia”- ciąg dalszy naszego z Beatą thrillera, bez tytułu jeszcze…

I równocześnie kończę pracę nad ostatnią częścią tetralogii „Moherfucker”, definitywnej, chyba, rozgrywki z przerażającym Cthulhu.

biurko-eugeniusz-debski-3

Opracowanie: Milena Buszkiewicz
fot. Beata Dębska dla Booklips.pl

Tematy: , , , , , , , , ,

Kategoria: biurka polskich pisarzy