Carrie Fisher ? nie tylko znana aktorka, ale również pisarka po przejściach
Carrie Fisher, który zmarła 27 grudnia na skutek powikłań po ataku serca, zostanie zapamiętana przez fanów głównie jako księżniczka Leia Organa z filmowej sagi „Gwiezdne wojny”. Warto jednak przypomnieć, że była ona również utalentowaną pisarką, która pozostawiła po sobie kilka głośnych książek i niezliczone ilości poprawionych scenariuszy filmowych.
Carrie już w młodości związała się blisko z literaturą. Z racji tego, że jej matka, Debbie Reynolds, była znaną hollywoodzką gwiazdą, więcej czasu spędzała na planach filmowych lub w domu z bratem niż na spacerach i zabawach z rodzicielką. Szybko znalazła ucieczkę w książkach. Pochłaniała klasyków ? Dickensa, Dostojewskiego ? ale pokrewną duszę dostrzegła w osobie Dorothy Parker. Carrie chciała być taka jak ona. Pod jej wpływem pisała dzienniki i wiersze. Jak przyznała po latach, bliscy nazywali ją molem książkowym „i nie mówili tego w miły sposób”. Bo przecież w domu Carrie panował kult kina. Gdy miała 11 lat, matka nie mogła się nadziwić, że jej córka wciąż nie widziała „Buntownika bez powodu”. Pozwoliła dziewczynce i jej bratu zostać do późna na nogach, żeby mogli nadrobić zaległości.
Carrie wcześnie porzuciła szkołę i została niemal dosłownie wepchnięta na scenę teatralną przez matkę. Już w wieku 15 lat Debbie załatwiła jej angaż na Broadwayu, przekonując, że „śpiewanie w chórkach jest bardziej wartościowe dla dziecka, niż mogłaby być jakakolwiek edukacja”. Cztery lata później dziewczyna zadebiutowała na ekranie rolą w komedii romantycznej „Szampon”, zaś w wieku 21 lat wcieliła się w twardą i zadziorną księżniczkę Leię w pierwszej części kosmicznej trylogii George?a Lucasa. Wielka sława pociągnęła za sobą wielkie kłopoty.
Popularność przerosła wschodzącą gwiazdę kina. Alkohol i narkotyki doprowadziły ją na skraj przepaści. O tym, że ma problem z używkami, powiedział jej nawet John Belushi. Ostrzeżenie ponoć poskutkowało, a jeszcze bardziej śmierć aktora w 1982 roku z powodu przedawkowania. Niestety uświadomienie sobie istnienia problemu, a skuteczne poradzenie sobie z nim to dwie różne rzeczy, dlatego w 1985 roku, po trzech miesiącach trzeźwości, Carrie wylądowała w szpitalu po przypadkowym przedawkowaniu leków nasennych. Otarcie się o śmierć przeraziło ją tak bardzo, że postanowiła udać się na odwyk.

Carrie Fisher jako księżniczka Leia Organa w „Gwiezdnych wojnach” (fot. Lucas Film Ltd. / 20th Century Fox).
Pisanie okazało się niezłą formą terapii. Początkowo debiutancka książka miała zawierać wspomnienia z pobytu w klinice, Carrie uświadomiła jednak sobie, że jej pamięć nie jest wystarczająco dobra, nie chciała też zawstydzać ludzi, których znała. Z inspiracją znowu przyszła Dorothy Parker. Kiedy przeczytała jedno z opowiadań pisarki o życiowym upadku alkoholika, zrozumiała, że mogłaby napisać coś podobnego o narkomanii. W ten sposób, pracując w pocie czoła przez pięć miesięcy, stworzyła swoją pierwszą, na pół autobiograficzną powieść „Pocztówki znad krawędzi”. Fisher opisała w niej swoje zmagania z używkami, zanim tego typu książki konfesyjne stały się modne. Na dodatek czyniła to z ostrym dowcipem, w myśl zasady, że humor jest najlepszym antidotum na użalanie się nad sobą.
Debiut powieściowy odniósł duży sukces i Fisher w wieku 31 lat wylądowała na trzy tygodnie na liście bestsellerów „New York Timesa”. Choć w książce można było się dopatrywać licznych odniesień do życia autorki, ta cały czas podkreślała, że mamy do czynienia z fikcją literacką. „Napisałam o matce aktorce i córce aktorce. Nie jestem wstrząśnięta, że ludzie myślą, że to o mnie i o mojej matce. Łatwiej im myśleć, że nie mam wyobraźni do języka, a jedynie magnetofon z opcją nagrywania i niewyczerpanym zapasem baterii” ? mówiła w wywiadzie z 1990 roku.
Sukces na polu literackim przyniósł niespodziewanie dodatkową korzyść. Umiejętności aktorskie Carrie osiągnęły nowy poziom. Występ w „Kiedy Harry poznał Sally” w roli przyjaciółki Meg Ryan dlatego wypadł tak dobrze i uznawany jest za jedną z jej najlepszych ról, ponieważ ? jak sama przyznaje ? aktorstwo wreszcie przestało być jedyną rzeczą, którą robiła. Już podczas trasy promującej „Pocztówki znad krawędzi” zaczęła pisać drugą powieść, „Poddaję się”, w której zmierzyła się z kolejnym życiowym doświadczeniem ? krótkim i burzliwym małżeństwem z Paulem Simonem. Napisała też scenariusz do filmu Mike?a Nicolsa na podstawie „Pocztówek znad krawędzi”.

Meryl Streep i Shirley MacLaine w ekranizacji „Pocztówek znad krawędzi” oraz polska okładka książki.
Carrie podeszła do roli scenarzystki profesjonalnie, dobrze rozumiejąc różnice w narracji występujące pomiędzy światem literatury i filmu. Pracę nad scenariuszem rozpoczęła od „wyrzucenia książki na podwórko i spalenia jej”. Wycięła większość scen odnoszących się do pobytu Zuzanny w klinice odwykowej i skoncentrowała się na relacji łączącej córkę z matką. „Książka była niczym strumień świadomości. Nikt nie będzie siedział w kinie przez dwie godziny i słuchał mnie mówiącej o sobie samej. Musieliśmy więc skupić się na czymś innym” ? tłumaczyła przed premierą filmu.
To wyczulenie na słowo i temat zaowocowało nie tylko poruszającym i jednocześnie zabawnym filmem z pamiętnymi rolami Meryl Streep i Shirley MacLaine, ale również nowymi propozycjami. Oprócz pisania kolejnej powieści, „Podwójne szczęście”, Carrie coraz chętniej angażowała się w pracę przy filmach jako tzw. script doctor, czyli osoba odpowiedzialna za podrasowanie scenariuszy filmowych. Pewne doświadczenie w tej dziedzinie miała już nabyte wcześniej, poprawiając niektóre dialogi księżniczki Lei w „Powrocie Jedi” (choć warto w tym miejscu sprostować, że krążąca po Internecie strona scenariusza „Imperium kontratakuje”, którą rzekomo ulepszyła, posiada w rzeczywistości notatki reżysera Irvina Kershnera).
Pierwszy z tego typu propozycją zgłosił się do Carrie Steven Spielberg z „Hookiem”. Potem posypały się kolejne oferty. Carrie maczała palce m.in. w takich produkcjach, jak „Zabójcza broń 3”, „Zakonnica w przebraniu”, „Od wesela do wesela”, „Dzika rzeka” czy „Bohater ostatniej akcji”. Pomogła też Lucasowi w drugiej gwiezdnowojennej trylogii („Mroczne widmo”, „Atak klonów” i „Zemsta Sithów”). Była tak dobra w tym fachu, że w latach 90. okrzyknięto ją jednym z najlepszych script doctorów w Hollywood. Zarabiała na takich zleceniach 100 tysięcy dolarów tygodniowo. W tym należy zapewne upatrywać powodu, dla którego na dziesięć lat przerwała pisanie książek.

Okładki powieści Carrie Fisher: „Poddaję się”, „Podwójne szczęście” i „The Best Awful”.
Z czasem jednak producenci hollywoodzcy się wycwanili i zmienili zasady współpracy ze script doctorami. Aby dostać zlecenie, trzeba było przesyłać swoje pomysły na poprawienie skryptu. Zdarzało się, że zbierano notatki od różnych scenarzystów, zachowywano je, a później nie zatrudniano żadnego. Świeża krew w branży była gotowa iść na taki układ. Carrie z jej pozycją nie miała zamiaru marnować czasu na projekty, z których nic sensownego nie wychodziło. Napisała więc kontynuację „Pocztówek znad krawędzi”, „The Best Awful” (z ang. „Najlepsze okropne”), tym razem poświęcając dużo miejsca zmaganiom Zuzanny z chorobą afektywną dwubiegunową, na którą sama Carrie również cierpiała. To była ostatnia jej powieść i ostatnia próba rozliczania się ze swoimi demonami w zawoalowany sposób pod postacią prozy.
W 2008 roku ukazała się pierwsza z trzech książek wspomnieniowych, „Wishful Drinking”. W naszym kraju wydano ją w tym roku pod tytułem „Księżniczka po przejściach: Nie tylko o Gwiezdnych Wojnach”, co jest działaniem o tyle niefortunnym, że może sugerować, iż mamy do czynienia z polskim przekładem opublikowanej przed miesiącem w Stanach książki „The Princess Diarist” opartej na dziennikach, które Carrie pisała w trakcie prac nad „Gwiezdnymi Wojnami” (to w niej po raz pierwszy ujawniła między innymi informację o romansie, jaki miała na planie z Harrisonem Fordem). Tymczasem „Księżniczka po przejściach” wyrosła z występu, z jakim pokazywała się amerykańskiej publiczności od 2008 roku. Jak sama twierdzi, ta książka to kronika jej „zbyt obfitego w wydarzenia i z konieczności zabawnego, obciążonego księżniczką Leią, życia”. Co ważne, cechuje ją podobne poczucie humoru, co wcześniejsze powieści. Warto po nią sięgnąć w pierwszej kolejności, zważywszy na fakt, że jest aktualnie jedyną dostępną u nas w księgarniach pozycją napisaną przez Carrie.

Carrie Fisher ze szturmowcami i okładka książki „Księżniczka po przejściach”.
Fisher nigdy nie postrzegała siebie jako typowego literata. „Jestem pewnego rodzaju pisarką. Jestem gawędziarką, anegdociarką” ? mówiła. „Chodzi bardziej o treść i rzemiosło niż fabułę”. Miała talent do czynienia ze swojego skomplikowanego życia pełnych kąśliwego humoru opowieści, a także umiejętność wymyślania aforyzmów w stylu Oscara Wilde?a. Tych ostatnich nie zabrakło również w „Księżniczce po przejściach”. Jeden z nich prasa przywołuje często przy okazji jej śmierci. Gdy Carrie wykłócała się na planie „Gwiezdnych wojen” o możliwość noszenia pod strojem stanika, Lucas tłumaczył jej, że w kosmosie nikt czegoś takiego nie nosi, bo można by się udusić. „Myślę, że to mógłby być fantastyczny nekrolog” – napisała. „Powiedziałam więc moim młodszym przyjaciołom, że kiedy – nieważne jak – odejdę, mają poinformować, że zmarłam w blasku księżyca, uduszona przez własny stanik”.
Artur Maszota
TweetKategoria: artykuły