„Chłopiec z Burzy” ? ekranizacja opowieści Colina Thiele’a o niezwykłej przyjaźni chłopca z pelikanem

15 stycznia 2019


„Chłopiec z Burzy” ? zabawna, wzruszająca i mądra opowieść Colina Thiele’a o niezwykłej przyjaźni chłopca z pelikanem doczekała się ekranizacji z Geoffreyem Rushem w jednej z głównych ról. Film wchodzi do polskich kin już 18 stycznia, dzień po światowej premierze. Wydawnictwo Albatros zadbało o to, abyśmy mogli przeczytać literacki pierwowzór na kartach zbioru „Chłopiec z burzy i inne opowiadania”.

Kilkuletni Michael mieszka z tatą w małej chatce nad brzegiem oceanu. Pewnego dnia podczas zabawy na plaży znajduje trzy osierocone malutkie pelikany. Tak zaczyna się niezwykle wzruszająca, pełna humoru i przygód opowieść o przyjaźni chłopca z jednym z pelikanów, zwanym Panem Percivalem. Historia o tym, jak wiele potrafią sobie dać i jak wiele mogą się od siebie nauczyć. Mozolna nauka latania, walka z kłusownikami polującymi na nadmorskie ptaki i niekończące się wspólne wygłupy, zacieśniają niezwykłą więź między Michaelem a zwierzęciem. W końcu jednak przychodzi moment, gdy pelikan dorasta, a chłopiec musi opuścić domek na plaży. Czy ich przyjaźń jest w stanie przetrwać? Po wielu latach zamożny biznesmen Michael Kingley powraca w rodzinne strony, by opowiedzieć swojej ukochanej wnuczce o niezwykłym przyjacielu z dzieciństwa. Stojąc u progu życiowych podsumowań, rozumie, że to nie rodzinna fortuna, ale ta niezwykła opowieść jest czymś najcenniejszym, co może przekazać Madeline.

Gdy Colin Thiele pisał „Chłopca z Burzy”, nie spodziewał się, że historia niezwykłej przyjaźni małego chłopca i osieroconego pelikana stanie się ponadczasowym klasykiem, który będzie zachwycał kolejne pokolenia australijskich czytelników. Producent filmowy Matthew Street czytał książkę Thiele?a w szkole podstawowej, podobnie jak wielu jego rówieśników, więc gdy w 2013 roku dowiedział się, że powstaje sceniczna adaptacja tej niezwykłej historii, wspomnienia z czasów młodości błyskawicznie odżyły. „Barking Gecko Theatre Company podjęła się realizacji tego przedsięwzięcia wraz z Sydney Theatre Company, a bilety rozeszły się dosłownie w oka mgnieniu. Próbowałem kupić je dla siebie i mojego jedenastoletniego syna, lecz nie było już takiej opcji. Byłem zrozpaczony” ? opowiada Street. „Wtedy doznałem olśnienia. Szybko wróciłem do biura mojej firmy, Ambience Entertainment, i opowiedziałem o książce wspólnikowi, producentowi Michaelowi Boughenowi”.

Colin Thiele (fot. State Library of South Australia)

Obaj producenci doskonale pamiętali pierwszą ekranizację książki z 1976 roku, która zapisała się na długo w wyobraźni całego narodu. „Myślę, że byłem wówczas w wieku głównego bohatera, może trochę młodszy, a film opowiadał o sprawach, które były dla mnie wtedy bardzo ważne” ? kontynuuje Matthew Street. „Chociaż sądzę, że nie tylko dzieci potrafiły utożsamić się z postaciami, dorośli także widzieli w nich wersje samych siebie”.

Producenci zrozumieli, że mimo ponad pięciu dekad, które upłynęły od pierwszego wydania (1963 rok), „Chłopiec z Burzy” opowiada ponadczasową historię, która w niektórych aspektach stała się w dzisiejszych czasach jeszcze bardziej aktualna. „To uniwersalna opowieść o przyjaźni, miłości, rodzinie, stracie oraz odradzającym się poczuciu nadziei” ? dodaje Street. „Dotyka również ważnych zagadnień ekologicznych, a zawarte w niej przesłanie nie jest podawane nachalnie, łopatą, lecz subtelnie, ze świadomością tego, że wciskanie komuś czegoś na siłę przeważnie nic nie daje. Jakie to przesłanie? Powinniśmy pielęgnować to, co dla nas cenne i ważne. Nie tylko dla nas samych, ale także dla przyszłych pokoleń”.

Następnego dnia Michael Boughen zadzwonił do wydawców i porozmawiał z nimi o potencjalnych możliwościach dokonania kolejnej filmowej ekranizacji. W ciągu miesiąca Ambience Entertainment stało się posiadaczem praw do „Chłopca z Burzy”. Głównym założeniem projektu nowej ekranizacji było uchwycenie ducha książki, która od ponad pół wieku dostarczała czytelnikom ogromnych emocji i pozytywnych wzruszeń.

„Chłopiec z Burzy” nie miał być jednak remakiem filmu z 1976 roku. Choćby tylko z tego względu Boughen i Street zdecydowali się osadzić akcję w latach 50. XX wieku, tak jak uczynił to Thiele w swojej książce. Nowa wersja rozgrywa się natomiast częściowo również w czasach współczesnych, dokładając fabularną warstwę, która pozwala jeszcze mocniej wybrzmieć zawartemu w filmie przesłaniu. Otóż główny bohater, którego poznajemy za młodu, zestarzał się i został dziadkiem, który chce przekazać wnuczce coś wartościowego. Do napisania scenariusza zatrudniono Justina Monjo. „Nasza wersja 'Chłopca z Burzy’ jest niezwykle skomplikowaną opowieścią” ? wyjaśnia Michael Boughen. „Scenariusz powstawał trzy lata, chcieliśmy mieć wszystko dopięte na ostatni guzik. Wiedzieliśmy, że jeśli ma nam się udać, musimy przenieść z książki na ekran różne niuanse dotyczące wyglądu i zachowania głównych bohaterów, a także ukazać kolejne etapy życiowej podróży naszego bohatera”.

Mając przygotowany pierwszy zarys scenariusza, producenci rozpoczęli poszukiwania reżysera, który podszedłby do historii z wielką pasją i zaangażowaniem, a jednocześnie potrafił ukazać za pomocą środków wizualnych ? bez popadania w nadmierną ilość ekspozycyjnych dialogów ? emocje poszczególnych postaci. Wybór padł na Shawna Seeta, między innymi ze względu na posiadaną przez niego reputację filmowca, który wspaniale prowadzi aktorów. Co więcej, Seet rozumiał tę historię znacznie lepiej niż inni potencjalni kandydaci. „Urodziłem się w Australii, ale wychowywałem w Malezji. Wróciłem w wieku dwunastu lat i zamieszkałem u rodziny matki. Mój wujek postawił sobie za punkt honoru, by mnie edukować w dziedzinie australijskiego kina i pewnego dnia zabrał mnie do kina na 'Chłopca z Burzy'” ? wspomina reżyser. „To był akurat początek renesansu australijskiego kina, ludzie byli dumni z kręconych filmów i z optymizmem spoglądali w przyszłość. To się dawało odczuć, również na seansie tego filmu. Do dzisiaj mam w domu oficjalny kinowy plakat, który jakoś udało mi się wtedy zdobyć, więc kiedy Michael powiedział mi, że zamierza nakręcić nową wersję 'Chłopca z Burzy’, i że widzi w niej dla mnie miejsce, stwierdziłem, że warto zacząć wierzyć w przeznaczenie” ? kontynuuje Seet, dodając, że po kolejnej lekturze książki uświadomił sobie, że wciąż odbiera ją bardzo emocjonalnie.

„Zachwyciła mnie prostota życia głównych bohaterów, ich szacunek do otaczającego świata natury, a także skomplikowana relacja ojcowsko-synowska” ? mówi reżyser. „Książka opowiada o czymś, co wielu ludzi odczuwa dzisiaj w pędzącym na złamanie karku współczesnym świecie: o chęci powrotu do większej prostoty, piękna. Żyjemy pośród telefonów, komputerów i tysięcy innych urządzeń elektronicznych, lecz ludzie naprawdę pragną egzystować w harmonii z naturą. Chciałem o tym także opowiedzieć w moim filmie”. Obok tytułowego Chłopca z Burzy oraz jego ojca, Odludka Toma, ważną na ekranie postacią jest Bill Kościany Paluch, pochodzący z aborygeńskiego plemienia Ngarrindjeri, które obrało pelikana (Nori) za swój totem. To ciekawa postać otwartego, aczkolwiek specyficznego mężczyzny, który reprezentuje inne niż zazwyczaj wartości. Książka Thiele’a ukazała się przed rokiem 1967, kiedy to biała Australia uznała nareszcie oficjalnie istnienie rdzennych mieszkańców kontynentu w spisie ludności. Autor podszedł do tematu bardzo subtelnie, sprowadzając go do spotkania małego chłopca z aborygeńskim starcem, który uczy go miłości do potęgi ziemskiej natury, rozpalając jego wyobraźnię.

Akcja filmu rozgrywa się na ziemiach należących do Ngarrindjeri, a sama opowieść dotyczy pośrednio zatracanej stopniowo kultury oraz dziedzictwa rdzennych mieszkańców australijskiego kontynentu. Kluczem do nakręcenia jak najlepszego filmu był więc udział ludu Ngarrindjeri w procesie produkcji. „Opowiadamy o ich nieustannej walce o ziemię oraz wielowiekowych tradycjach, które dzisiaj powoli zanikają, ale wiele osób wciąż nie chce się z tym ? całkiem słusznie ? pogodzić” ? kontynuuje Seet. „To bardzo ważny wątek filmu, ponieważ w Australii cały czas daleko nam do pokojowej koegzystencji z rdzennymi mieszkańcami, którym biali wydarli ten ląd siłą. Dlatego nie chcieliśmy w 'Chłopcu z Burzy’ czegoś przeinaczyć, w końcu akcja rozgrywa się na świętej ziemi Ngarrindjeri, co już samo w sobie wymagało ich udziału. Ale też dzięki nim udało nam się jeszcze ciekawiej opowiedzieć naszą uniwersalną historię miłości i życia w zgodzie z naturą” ? podkreśla reżyser. Ngarrindjeri pomagali filmowcom nam na każdym etapie procesu produkcji. Konsultowano z nimi scenariusz, kwestie dialogów i używanego języka, sposób ukazywania ich zwyczajów. Wszystko to zostało wplecione w opowiadaną na ekranie historię.

Colin Thiele opisał w swojej książce różne kwestie środowiskowe związane ze zmianami zachodzącymi pod koniec lat 60. w położonym na terenie Australii Parku Narodowym Coorong. Ważną rolę odgrywają niezwykle ciekawe i majestatyczne, aczkolwiek wciąż niezrozumiałe przez większość ludzi pelikany. Jeszcze przed rozpoczęciem przygotowań do zdjęć producenci postawili sobie dwa zadania. Po pierwsze, nakręcić większość scen z pelikanami bez pomocy efektów komputerowych, za to z udziałem prawdziwych ptaków przed kamerami. Po drugie, wytworzyć niemalże namacalną więź pomiędzy tymi widowiskowymi ptakami i aktorem, który miał wcielić się w Chłopca z Burzy. Pelikany to bardzo specyficzne ptaki, cechują się sporą długością życia, ale jednocześnie gatunek ma dość wysoką umieralność, sięgającą 30%. W warunkach naturalnych ich głównymi przeciwnikami są lisy i inne tego typu drapieżniki. Na potrzeby „Chłopca z Burzy” znaleziono bądź odratowano pięć pelikanów. Proces szkolenia ptaków przebiegał bez większych zakłóceń, głównie dlatego, że są niezwykle inteligentne. Grający tytułową postać Finn Little musiał stać się dla pelikanów naturalnym sprzymierzeńcem, dlatego spotkał się z nimi po raz pierwszy, gdy miały zaledwie sześć tygodni. Pojawiał się raz na tydzień, żeby zacieśniać więzy z ptakami, a po pewnym czasie one zaczęły traktować go jak członka swojej grupy.

W kwestii obsadzenia roli dorosłego Michaela Kingleya ? niegdysiejszego Chłopca z Burzy ? od samego początku brano pod uwagę tylko jedną kandydaturę: Geoffreya Rusha, znanego z „Blasku”, „Konesera”, „Jak zostać królem” czy „Złodziejki książek”. Aktor uczestniczył również w procesie pisania scenariusza i został producentem wykonawczym filmu. „Zaangażowałem się w ten projekt przede wszystkim z względu na pomysł przedstawienia opowieści, którą Colin Thiele stworzył w latach 50. zeszłego wieku, współczesnej widowni ? i to w taki sposób, że stanie się ona w pełni zrozumiała i wywoła podobne emocje co kiedyś” ? wspomina Geoffrey Rush. „Od kilku lat nie grałem w żadnym australijskim filmie, co w jakiś sposób mi doskwierało, bo przecież to moja ojczyzna, więc takiej okazji nie mogłem pominąć”. Aktor nigdy nie obejrzał filmowej ekranizacji z 1976 roku, bowiem w tamtych czasach studiował w Paryżu, gdzie nie była ona wyświetlana, ale tym bardziej nie chciał zaburzać sobie percepcji książki przed zdjęciami do nowej wersji. „Obejrzałem tylko zwiastun, żeby zobaczyć, jak tamten film w ogóle wyglądał, ale moim głównym wyznacznikiem była książka, która mimo zaledwie kilkudziesięciu stron tekstu niesamowicie mocno pobudza wyobraźnię” ? podkreśla Rush. „Bardzo spodobał mi się pomysł ukazania głównego bohatera jako dziadka po sześćdziesiątce, który opowiada swoją historię młodej wnuczce”.

Jak nietrudno się domyślić, scenariusz musiał płynnie przechodzić pomiędzy tymi dwiema płaszczyznami czasowymi, a sama historia zostać odpowiednio uwarunkowana emocjonalnie i fabularnie dla pokolenia młodych widzów wychowanych w zupełnie innych czasach. „Założeniem było nakręcenie filmu, w którym nie czuć, że jedna postać opowiada cały film drugiej. Scenarzysta Justin Monjo bardzo umiejętnie oddał prostotę i magię dziecięcej wyobraźni oraz przemieszał je ze współczesną wrażliwością opowiadania audiowizualnych historii” ? tłumaczy Geoffrey Rush.

Film „Chłopiec z burzy” wchodzi do polskich kin w piątek 18 stycznia. Poniżej możecie zobaczyć zwiastun tej produkcji:

Książka „Chłopiec z burzy i inne opowiadania” Colina Thiele’a dostępna jest w księgarniach nakładem oficyny Albatros. Z uwagi na to, że pierwowzór literacki filmu to zaledwie 40-stronicowa historia, polski wydawca uzupełnił książkę o pięć innych opowieści autora, które doczekały się w Australii uznania.

źródło: Monolith Films

Tematy: , , , , ,

Kategoria: film